Ostatnio mam wrażenie, że każdą moją recenzję muszę zaczynać od zaznaczenia miłości do danego gatunku. Tak się jakoś dość fortunnie składa. I tym razem przyznaje się bez bicia – jestem fanką wykreślanek, zwłaszcza tych zmyślnych oraz precyzyjnie skrojonych. A jak jeszcze temat jest oryginalny i ciekawy, to w to mi graj. Jakiś czas temu na rynku pojawił się Trek 12 od wydawnictwa Rebel. Nie było o niem zbyt głośna, a szkoda, gdyż jest to naprawdę sprytny i bardzo przyjemny filler, który niejednym może nas zaskoczyć.
Trek 12 to gra, gdzie będziemy wcielać się w himalaistów, aby zwiedzać szczyty górskie, czyli de facto rzucać kostkami, żeby nasze łańcuszki liczbowe przynosiły nam jak najwięcej punktów. Zasady są niezwykle proste. W turze rzucamy dwiema kostkami. Jednakże w celu określeniu naszego wyniku skreślamy z tabeli jeden możliwy rezultat: albo niższy wynik z jednej kostki, albo wyższy, albo różnicę między wynikami, albo ich sumę, albo ich iloczyn. Następnie wpisujemy wynik do arkuszu na dostępne miejsce. Pierwszy kreślimy dowolnie, każdy kolejny musi przylegać do już zapełnionego pola.
Naszym zadaniem jest utworzenie szeregów np. 10-11-12. Czasami nawet uda nam się połączyć dwa pola. Największą liczbą, jaką możemy wpisać to 12, niemniej są pewne niebezpieczne pola, które pozwalają nam jedynie na wpisanie 6. Punktujemy jeszcze za obszary, czyli grupy sąsiadujących ze sobą takich samych wyników. Ponadto zdobędziemy punkty jeszcze za najdłuższy szereg oraz największy obszar. Uwaga! Każde pole, które nie łączy się z żadnym innym polem przynosi nam minus 3 punkty.
Wydaje się banalne. Co w tym takiego fajnego? A jednak tak proste zasady pozwalają na masę kombinowania. Czułam się raczej jak niespełniony matematyk niż zdyscyplinowany himalaista, ale co z tego. Na początku wszystko wydaje się proste, ponieważ mamy wiele opcji, a tabela z rezultatami zostawia nam spore pole do manewru. Jednak im dalej w góry, tym trudniej. Nasze możliwości są coraz mniejsze, a nieprzemyślane wybory na początku rozgrywki przynoszą przykre konsekwencje. Okazuje się, że nie jest tak łatwo stworzyć szereg bądź obszar, który przyniósłby nam satysfakcjonujący wybór. Wbrew pozorom mamy nad czym myśleć, a nawet pozarządzamy trochę ryzykiem. Czy dam radę w jakiś sposób uzyskać 5 albo 6? Czy zacząć nowy obszar, a może postawić wszystko na jedną kartę i niech się dzieje wola nieba? Strasznie spodobał mi się pomysł z tabelą rezultatów, modyfikującą wyniki na kostkach. Wybór odpowiedniej opcji w danym momencie jest naprawdę kluczowy.
Gdyby Trek 12 zawierał jedynie taką rozgrywkę nie mógłby liczyć na nic więcej, niż mocną 6. Jednakże w pudełku (małym, ale sowicie wypełnionym) znajdziemy nie tylko arkusze do jednostrzałowej zabawy, lecz także tryb kampanii. W trakcie ekspedycji będziemy mierzyć się z trzema wyprawami, różniącymi się poziomami trudności. Serio zwykła zmiana rozmieszczenia kółeczek, w które możemy wpisywać nasze wyniki, sprawia że naprawdę zaczynamy sapać, jak podczas mocarnego podejścia pod górę na szczyt. Ponadto rozszerzamy rozgrywkę o karty asysty oraz wyzwania – wszystko to wprowadza zupełnie nowe opcje. Nie będę opisywać szczegółowo każdej z nich, aby nie psuć wam zabawy. Szczególnie karty wyzwań zmuszają nas do poszukiwania nowych rozwiązań i strategii. Otwieranie kopert przypomina trochę gry z gatunku legacy, przynajmniej pod względem emocji im towarzyszącym. Kurczę każdy chce wygrać i być akurat tym, który odkryje kolejne tajemnice gry. I pokona kolejne wyzwania.
Trek 12 z jednej strony jest typową wykreślanką, w tym sensie, że wszyscy zaznaczamy coś na naszych arkuszach i staramy się wycisnąć z tego, jak najwięcej w tym samym czasie (tury są symultaniczne), podczas gdy z drugiej strony jest na tyle inny od takich klasyków jak Rzuć na tacę czy Kartografowie, że każdy fan gier tego typu powinien zastanowić się nad dodaniem go do kolekcji. Jego oryginalność tkwi w tym, że mimo losowych rzutów kostkami, niewielkiej liczby zasad i mechanizmów, daje nam naprawdę spore możliwości decyzyjne. Wynik na kostek jest tak naprawdę drugorzędny wobec tego, jakie decyzje podjęliśmy w poprzednich turach. Owszem często z tego, co przyniosą kostki nie wystrugamy oszałamiającego wyniku, ale to w jaki sposób zaplanowaliśmy rozbudowę naszych szeregów/obszarów może obrócić los na naszą stronę.
To do czego można się przyczepić, to pasjans (nomen omen charakterystyczny dla tego typu gier) w rozgrywce – co najwyżej na koniec porównamy sobie nasze wyniki i ewentualnie (o ile nam się chce) prześledzimy drogę innych graczy do zwycięstwa. W trakcie partii raczej nie będziemy zerkać na to, co wyczyniają inni, bo i tak nie ma to większego znaczenia. I ta absurdalna liczba graczy, która widnieje na pudełku. Nawet 50 osób! Bez jaj w takim tłumie nikt nie zauważyłby, co właściwie wypada na kostkach. Chaos, gwar i tumult. W rzeczywistości Trek 12 najlepiej działa na 3-4 osoby. Mimo, że większość rzeczy dzieje się w tym samym czasie, to nierzadko potrzebujemy trochę czasu na myślenie. I jak jeszcze jedna, i jeszcze jedna, i kolejna osoba będzie się zawzięcie zastanawiać nad tym i owym, to czas gry może się niepotrzebnie przedłużyć.
Trek 12 to świetna wykreślanka, którą powinien wziąć na radar każdy miłośnik sprytnych i szybkich fillerów. Kilka trybów rozgrywki zapewni nam zabawę na wiele godzin. Spore możliwość decyzyjne, niezłe ćwiczenie dla naszego mózgu, trochę emocji przy turlaniu – czego chcieć więcej? Szkoda, że jest to tak niedoceniany tytuł. Warto spróbować, zwłaszcza że zbliżają się Święta i na pewno nadejdzie wiele okazji do rodzinnych rozgrywek.
Plusy:
+ proste zasady, które dają nam dużo możliwości do kombinowania
+ daję okazje do podejmowania nieoczywistych decyzji
+ mechanika tabeli rezultatów
+ szybki czas rozgrywki, brak downtime’u przy odpowiedniej liczbie graczy.
+ świetny tryb kampanii urozmaicający rozgrywkę
+ po prostu dobra zabawa
Minusy:
– pasjans – każdy sobie rzepkę skrobie
– skalowanie – najlepiej działa na 3-4 osoby, a nie na jakieś dziwaczne 50 osób.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7.5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
Bardzo fajna wykreślanka. Ja nie miałam okazji do zagrania na papierku, ale jakiś czas temu dzielnie zdobywałam szczyty (i nie tylko) na BGA. Trek 12 bardzo mi się podoba. Wbrew pozorom budowanie największego obszaru/szeregu wcale nie musi być przepustką na szczyt, czyli do zwycięstwa. Sporo kombinowania i budowania strategii. Jedna z fajniejszych wykreślanek (którą bardzo latwo pretematowić – najbardziej utkwiła mi w pamięci rozgrywka na …. planie mieszkania).
Dzięki. Naprawdę dzięki! Nie mam na co kasy wydawać, tylko na głupie wykreślanki ;P Zaczynam się uzależniać. Znowu zaczynam czytać recenzje… Niedobrze. Masz szczęście, Asia, bo na tę jest chyba właśnie jakaś promocja! :D