Lubicie gry kafelkowe, a tworzenie skomplikowanych i zakręconych tras jest dla Was chlebem powszednim? W takim razie bez problemu odnajdziecie się w grze Metro autorstwa Dirka Henna. Nie jest to jednak nowość, gra została wydana w 1997 roku, a obecnie mamy do czynienia z jej wznowieniem, które ukazało się w Polsce za sprawą wydawnictwa Piatnik. Czy przetrwała próbę czasu?
Nowa edycja różni się od poprzedniej przede wszystkim jaśniejszą szatą graficzną, zastąpieniem drewnianych wagoników kartonowymi żetonami oraz dodatkowymi modułami zawartymi w nowszym wydaniu. Jeśli chodzi o wygląd, to Metro nie zachwyca. Owszem jest funkcjonalne, w miarę czytelne (o ile możemy mówić o czytelności plątaniny torów), ale przytłumiona kolorystyka i małe kartonowe wagoniki nie wywołują okrzyków zachwytu. Z drugiej strony, karty z dodatku wprowadzają już nieco żywszych kolorów, a i ilustracje cieszą oko. Bardzo żałuję, że zrezygnowano z drewnianych wagoników. Rozumiem, że jest to zapewne cięcie kosztów, a i same wagoniki nie mają znaczącej funkcji w grze, ale mimo wszystko ma to wpływ na estetykę.
W grze występuje sześć kolorów graczy. Nie dajcie się jednak nabrać, bo część z nich wchodzi do gry tylko przy większej liczbie osób. Z jakiegoś powodu przyoszczędzono na wagonikach i niektórych kolorów jest zbyt mało by użyć ich w rozgrywkach 2-4 osobowych. Także jeśli chcecie zagrać fioletowym lub czarnym, to możecie się zawieść.
No dobrze, ale o co właściwie w tej grze chodzi?
Dookoła kwadratowej planszy rozmieszczone zostają wagonik metra w kolorach graczy. Naszym zadaniem jest takie układanie kafelków z torami, aby stworzyć jak najdłuższe trasy od wagoników do stacji kończących, znajdujących się na obrzeżach i środku planszy. Każdy przejazd przez kafelek daje nam punkt, a więc niektóre z nich będą punktować dwu, a nawet trzykrotnie. Doprowadzenie połączenia do jednej ze środkowych stacji pozwala nam zapunktować podwójnie. Cała sztuka polega więc na konstruowaniu jak najdłuższych i jak najbardziej zakręconych połączeń.
W trakcie swojej tury możemy położyć na planszy kafelek z naszego prywatnego zasobu (który zawsze składa się z jednej sztuki, ach ten wybór) lub kafelek w ciemno dobrany ze stosu. Dołożone kafelki mogą wchodzić w skład naszych połączeń, ale bardzo często będą też stawały się częścią tras przeciwników. Od nas zależy czy im pomogą, czy wręcz przeciwnie. Podczas gier, które rozegrałam, bardzo często próbowaliśmy utrudnić życie innym graczom skracając ich trasy do minimum. Całe szczęście, że istnieje zasada, która zabrania tworzenia jedno kafelkowych połączeń, chyba że nie ma alternatywnego ruchu. W innym wypadku skracanie tras przeciwnika byłoby jeszcze bardziej wredne i częściej stosowane. Tego typu negatywna interakcja jest tutaj nieodłączną częścią gry. Jeśli przegapimy i nie przyblokujemy przeciwnika w odpowiednim momencie, to jedną trasą może on zdobyć naprawdę dużo punktów i znacząco odskoczyć od pozostałych graczy. Zdarza się niestety, że taki odskok, nawet we wczesnym etapie (zwłaszcza w dodatkowym module: spółki akcyjne), wystarcza do wygrania całej gry.
Dodatki
W nowym wydaniu Metra znalazły się cztery dodatkowe moduły:
- Stacje metra – każdy z graczy dostaje dodatkowy wagonik, który może w swojej turze ułożyć (zamiast kafelka) na jednej ze stacji na środku planszy. Uzyskuje w ten sposób dodatkową linię metra, która jednak nie może zapunktować podwójnie.
- Centralne tory – zamiast stacji, na środku planszy układamy dodatkowe tory. W ten sposób możemy układać jeszcze dłuższe trasy, ale tracimy możliwość podwójnego punktowania.
- Numeracje stacji – każdy gracz dostaje dodatkowe numery stacji. Na koniec gry otrzyma dodatkowe punkty za trasy kończące się na tych stacjach. Ten dodatek wprowadza pewien element niejawności do gry, ale uważny gracz dość szybko zorientuje się do czego dążą współgracze.
- Spółki akcyjne – gracze otrzymują punkty nie za swój kolor, a za procentowe udziały, które posiadają w danej spółce (kolorze). W trakcie gry można poświęcić ruch aby zamienić swoje karty udziałów z innymi widocznymi na planszy. Ten dodatek wydaje się najciekawszy ze wszystkich, ale ponieważ udziały można wymieniać tylko do pewnego momentu w grze, który może nastąpić dosyć szybko, to po tym etapie gra niejako wraca do swojej podstawowej formy.
Żaden z nich niestety nie zdobył mojego serca. Wydaje mi się, że nie są one na tyle znaczące, żeby drastycznie zmienić rozgrywkę. Oczywiście można je stosować jako lekką odskocznię, wariację od podstawowej wersji, ale dla mnie to trochę za mało. Jedynie spółki akcyjne wprowadzają większy powiew świeżości.
Metro jest grą dosyć lekką, rodzinną, ale zapewniającą dobrą rozrywkę, zwłaszcza dla kafelkowych maniaków. Niewątpliwym plusem gry jest możliwość zabawy w nawet 6 osób, a także proste do wytłumaczenia zasady i dosyć krótki czas rozgrywki. Czy są lepsze planszówki? Na pewno. Nie szukamy tu jednak gry idealnej, ale takiej przy której będziemy się dobrze bawić, a trzeba przyznać, że w całej tej plątaninie torów jest coś hipnotyzującego. Metro może i nie wywołuje u mnie szybszego bicia serca, ale sprawdza się w swojej kategorii i jest na tyle przyjemne, że co jakiś czas chętnie w nie zagram.
+czas rozgrywki proporcjonalny do ciężkości tytułu
+proste zasady
-dodatki wnoszą za mało zmian do rozgrywki
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(6,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.