Król, księżniczka, wdowa, a może błazen? Podczas maskarady możesz być kim tylko zechcesz. Wprawdzie impreza sylwestrowa za nami, ale właśnie rozpoczyna się karnawał, a to jeszcze lepsza okazja do założenia masek i zabawy. Wybierz swoją postać, a potem kłam jak z nut, dopóki współgracze Ci na to pozwolą.
Wydawnictwo Rebel wydało nową wersję Maskarady, z którą być może niektórzy gracze mieli okazję się już zetknąć. Jest to gra blefu dla od 4 do 12 osób (w poprzedniej edycji od 2 do 13), w której każdy może zostać każdym, nawet jeśli jego karta mówi coś innego. To czy uda nam się skorzystać z akcji danej postaci, zależy od naszej umiejętności kłamania, ale także od informacji, które posiadają inni oraz tego, czy zamierzają podważyć naszą prawdomówność.
Nowe maski, stara zabawa
Przygotowanie jest szybkie i proste. Na środku stołu kładziemy planszetkę sądu, kartę scenariusza dostosowaną do liczby graczy oraz pieniądze. Każdy otrzymuje losową postać i monety o wartości 6. To, jakie maski będą dostępne w danej rozgrywce jest pokazane na karcie scenariusza.
Początkowo karty są jawne. Należy omówić ich akcje tak, aby wszyscy zrozumieli w jaki sposób działają. Następnie odwracamy je postaciami do dołu i zaczynamy rozgrywkę od czterech tur wprowadzających. Zaczynając od pierwszego gracza, a następnie w kolejności zegarowej aktywna osoba bierze swoją kartę oraz dowolną innego gracza, pod stołem zamienia lub udaje, że zamienia je miejscami, i odkłada zakryte przed sobą i wybraną wcześniej osobą. Od piątej tury wachlarz możliwości poszerza się.
Każdy kolejny gracz może podejrzeć swoją kartę, zamienić lub udawać zamianę jak opisano wyżej lub podać nazwę swojej maski. Wykonujemy tylko jedną z podanych akcji. Jeśli wybraliśmy pierwszą lub drugą, wykonujemy ją i kolejka przechodzi dalej. Wybór trzeciej opcji ma dalsze konsekwencje. Jeśli nikt nie podważy naszej prawdomówności, wykonujemy działanie przypisane do postaci, której posiadanie zadeklarowaliśmy. Natomiast jeżeli ktoś jeszcze ogłosi, że ma przed sobą daną maskę, wszyscy roszczący sobie to prawo wraz z aktywnym graczem odkrywają swoje karty. Osoba rzeczywiście posiadająca wywołaną postać używa jej zdolności, a kłamcy lub niedoinformowani płacą po jednej monecie o wartości 1 do sądu. Karty ponownie są zakrywane i rozgrywka trwa dalej do momentu, w którym ktoś zdobędzie trzynaście monet – ten gracz zostaje zwycięzcą.
Najważniejsi są współgracze
W tego typu grach bardzo ważna jest ekipa, z którą zasiada się do stołu. Osoby wycofane, mówiące niewiele i niechętne do zaangażowania się w zabawę nie odnajdą się podczas Maskarady. Natomiast jeśli mamy fajną grupę lubiącą intrygę i blef, to rozgrywka będzie udana. Najważniejsza jest gra nad stołem – gesty, mimika oraz pewność siebie w oświadczaniu kim się jest. A może właśnie udawana nerwowość, żeby ktoś pokusił się o sprawdzenie nawet za koszt monety, byle tylko nie dać nam możliwości użycia konkretnej zdolności? A tu niespodzianka, jesteśmy prawdomówni, a przeciwnik dał się sprowokować.
Celem gry jest zdobycie monet, więc zależy nam na wiedzy o zakrytych kartach, którą będziemy mogli w odpowiedni sposób wykorzystać i manipulować rozgrywką. Niektóre postaci pozwalają zdobywać pieniądze z banku, a inne od graczy lub z sądu, więc żetony często zmieniają właściciela. Ponadto gra może zakończyć się wraz z bankructwem jednej z osób – wtedy wygrywa ta najbogatsza, nawet jeśli nie osiągnęła wymaganej liczby monet. Dlatego możemy zmierzać nie tylko do własnej fortuny, ale także do czyjejś przegranej, prowokując rywala do sprawdzania prawdomówności i oddawania kolejnych monet.
Osoby z nienajlepszą pamięcią mogą mieć trochę utrudnione zadanie, ale tak naprawdę nawet pamiętając wszystkie postaci na początku, nie jesteśmy w stanie odgadnąć, czy współgracze zamienili swoje karty czy nie. Prowadzi to do zabawnych sytuacji, w których osoba będąca przekonana o tym, jaką posiada maskę zostaje sprawdzona przez innych i okazuje się, że kompletnie nie miała pojęcia, co się działo w grze i kiedy straciła orientację w rozłożeniu postaci.
Ale to już było?
Maskarada nie jest nowością na polskim rynku. W 2013 roku pojawiła się pierwsza edycja tej karcianki. Oprócz zmian w liczbie graczy najbardziej widoczną różnicą jest oprawa graficzna. Poprzednia wersja przywodziła na myśl Wenecję i karnawał, czyli moje pierwsze skojarzenia z zabawą w maskaradę. Nowe pudełko jest czarne, nawet trochę eleganckie, natomiast maski na kartach są różne – niektóre kojarzą mi się z meksykańskim świętem zmarłych, inne z motywami japońskimi, azteckimi czy egipskimi. Zrobił się mały miszmasz i w pierwszej chwili nie spodobały mi się te ilustracje, tym bardziej, że zostały umieszczone na białym tle. Poprzednie karty były bogate w szczegóły i kolory. O wiele bardziej wpisywały się w klimat balu przebierańców. Ostatecznie nowe grafiki nie są złe, ale mniej kojarzą mi się z maskaradą.
Niektóre maski, a konkretniej umiejętności, zyskały nowe nazwy (np. Inkwizytor zamienił się w Guru, a Biskup stał się Naciągaczem :D), inne zamieniły się akcjami (Król z Królową/Cesarzową), ale pojawiły się także nowe (np. Lalkarz, który zapewni małą gimnastykę podczas rozgrywki i w poprzedniej edycji pojawił się dopiero w dodatku). Nowe działania wprowadzają jeszcze więcej zamieszania, ale w pozytywnym sensie.
Karty są duże i wystarczająco grube, natomiast arkusze scenariuszy i pomoce graczy są zbyt cienkie. Szkoda, że nie zostały zrobione z grubszego papieru. Natomiast pudełko jest odpowiedniej wielkości i ma przyzwoitą wypraskę.
Zasady gry są proste i nawet niedoświadczone osoby poradzą sobie z ich zapamiętaniem. Instrukcja jest dobrze i zrozumiale napisana, więc jednokrotne przeczytanie wystarczy, aby zdobyć niezbędne do rozgrywki informacje. Karty pomocy przydadzą się szczególnie przy pierwszych partiach, aby wyjaśnić znaczenie symboli na maskach.
Może się wydawać, że rozgrywki są chaotyczne i czasami nie wiadomo co się dzieje na stole. To wszystko prawda, dokładnie tak wygląda większa część gry. Dzięki temu nadaje się na luźne spotkania w gronie osób, które lubią imprezówki i nie mają problemu z łganiem w żywe oczy. Moimi ulubionymi grami z tej kategorii są Avalon i The Resistance, ale Maskarada sprawdza się dobrze w tej samej grupie. Dlatego jeśli macie odpowiednich współgraczy, którzy lubią wymienione tytuły (lub np. Cytadelę, Banga) to nie wahajcie się i spróbujcie również zabawy w maski.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(7,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
Jestem rozczarowana.
Bardzo lubię Maskaradę. Mam niestety takie mało szczęśliwe wydanie – niby instrukcja po polsku, ale jednak wydanie anglojęzyczne. Więc kusiło mnie, żeby kupić nowe wydanie, co by już było w 100% polskie, ale po przeczytaniu (a przede wszystkim obejrzeniu zdjęć) recenzji gratuluję sobie, że tego nie zrobiłam. Jakie to potwornie brzydkie…. w stosunku do pierwowzoru oczywiście.
No i powiem tak. To jest frajda oznajmić wszem i wobec „jestem biskupem”, albo: „jestem inkwizytorem”. No bez jaj. Ktoś się bał, że obrazi uczucia religijne? Jestem chrześcijanką i jakoś nie czuję się obrażona. Wystarczy znać odrobinę historii.
A teraz to połowa przyjemności z tej gry poszła się… spacerować. Szkoda. REBEL.pl – to wam się jednak nie udało. A ja zostanę przy pierwszym wydaniu.