Zręcznościówki. Gatunek gier, który prawie wszyscy przywykliśmy akceptować jako pełnoprawnych reprezentantów naszego hobby, bo przecież pochodzą od tych samych wydawców, trafiają na te same półki zapakowane w takie same pudełka, co standardowe planszówki. A jednak czasem, gdy się nad tym zastanowić, można dojść do wniosku, że z tymi standardowymi grami mają tyle wspólnego, co szachy i brydż ze sportem. Niby formalnie trudno się przyczepić, ale też i trudno uznać, że to aktywność tego samego typu.
Do czego dążę? Do niczego konkretnego, ot taka refleksja na początek tekstu o grze zręcznościowej, której planszowości bynajmniej nie zamierzam tu podważać. Co więcej, nie tylko nie podważam, ale całkiem szczerze cenię cały gatunek i bez żadnych wątpliwości ustawiam na półkach tuż obok gier „normalnych”.
Gatunek, jak to bywa, ma oczywiście swoje podgatunki. Wśród nich największą reprezentację mają prawdopodobnie pstrykanki (jak Palec boży), gry na refleks i spostrzegawczość (jak Jungle Speed czy Dobble) i gry polegające na budowaniu czegoś, co może się zawalić (jak Zwierzak na zwierzaku). I tutaj będzie właśnie o tym ostatnim.
Tyci akrobaci, bo o nich będę pisał, kiedy już wyplączę się z tego niekoniecznie potrzebnego wstępu, mają odrobinę nieoczywisty rodowód. Według Board Game Geek są reimplementacją gry Meeple Circus, a zarazem równocześnie reimplementacją dodatków do tejże. Według opisów są jej nową, wygładzoną (to słowo promuję jako polski odpowiednik słowa „streamlined”) wersją, czyli zawierają elementy zarówno ze starej podstawki, jak i z dodatków, ale równocześnie coś zostało z oryginału ujęte albo ociosane na nowo.
Mam to szczęście, że Meeple Circus posiadam i znam, więc choć poniższy tekst recenzją porównawczą nie będzie, to od porównań tu nie ucieknę. Szczególnie, że czuję silną wewnętrzną potrzebę podzielenia się nimi ze światem…
Ta ta tarararara ta tara*
W wielkim skrócie – Tyci akrobaci to gra, w której będziemy tworzyć cyrkowe akrobacje (zero zaskoczeń). Rozgrywamy trzy rundy, w każdej z nich z dostępnych nam komponentów staramy się zbudować układ, który spełni wymagania wyznaczone przez jak największą liczbę kart punktacji, a przy tym będzie jak najwyższy i jeszcze najlepiej, byśmy skończyli go budować jako pierwsi.
Teraz nieco dłuższy skrót…
Na początku gry dostajemy kilka podstawowych elementów, a z każdą rundą otrzymujemy losowo kolejne (o czym jeszcze wspomnę później), na skutek czego w ostatnim numerze mamy ich już całkiem sporo. Znajdziemy wśród nich tradycyjne meeple, konie, słonie, belki, beczki, a na koniec gry również unikatowe komponenty specjalne, jak klaun czy para małp. Przed pierwszą rozgrywką powinniśmy na te wszystkie cuda nakleić odpowiednie naklejki, co podnosi atrakcyjność wizualną gry. Równocześnie jest jednak zadaniem wymagającym zręczności niemniejszej niż sama rozgrywka, bo naklejki są malutkie, delikatne, a każda pomyłka skutkująca choćby minimalnym wystawaniem naklejki poza obrys komponentu ma zgubny wpływ na późniejsze działania konstrukcyjne. Dlatego dla dobra gry po kilku próbach zrezygnowałem z tych zdobień i dlatego na zdjęciach zobaczycie w większości elementy „gołe”.
Karty punktacji mówią nam, jakie układy powinny znaleźć się w naszej akrobacji. Będzie to na przykład „akrobata stojący na głowie podtrzymujący nogami beczkę” albo „dwóch akrobatów na belce która nie dotyka ziemi” – oczywiście wszystko przedstawione wizualnie. Zależnie od tego, ile kart spełnia jednocześnie nasz układ, otrzymujemy punkty według tabelki. Jednym z celów jest również bycie pierwszym, który skończy budować. Osobne punkty dostajemy za wysokość konstrukcji mierzoną specjalną miarką.
Powinienem pewnie wcześniej wspomnieć, że Tyci akrobaci to gra, której towarzyszy aplikacja. Nie wspomniałem, bo zadaniem aplikacji jest wyłącznie odmierzanie czasu, jaki pozostał na ułożenie akrobacji. Czas odmierzany jest za pomocą motywu muzycznego (kilka do wyboru, z czego większość oparta na znanych cyrkowych standardach), którego jedyną przewagą nad dowolnym innym minutnikiem jest to, że nagrane uderzenia talerzami sygnalizują nam, kiedy minęła połowa czasu itd.
Konie na słoniach
Tyci akrobaci to bardzo prosta i szybka gra. Choć na pierwszy rzut oka instrukcja może sugerować coś odrobinę bardziej złożonego, bo znajdziemy w niej opis poszczególnych rund podzielonych na fazy, to w rzeczywistości aktywna rozgrywka składa się ze stworzenia z meepli trzech konstrukcji – i tyle. Na budowanie mamy dwie minuty. Liczenie punktów jest banalnie proste. Cała partia powinna zamknąć się w minutach piętnastu, nawet w wariancie przedłużającym rozgrywkę.
Samo budowanie wymaga stabilnych rąk – to oczywiste – ale też sprawnej i szybkiej oceny, co jest możliwe do zapunktowania. Spośród wyłożonych sześciu kart punktujących mogą zdarzyć się takie, który po prostu nie jesteśmy w stanie zrealizować (bo na przykład nie mamy armat… znaczy, tego, słonia). Inne z kolei są możliwe, ale nie równocześnie (bo na przykład mamy za mało armat… znaczy, tego, akrobatów). Dlatego robimy szybki (a równocześnie realistyczny) plan a potem ustawiamy, bo trochę czasu już upłynęło.
Prawdę mówiąc z dostępnych komponentów raczej nie uda nam się skonstruować czegoś naprawdę spektakularnego – a w każdym razie nie wtedy, kiedy będziemy dążyć do wysokiego wyniku punktowego zamiast realizować swoje szalone fantazje. Drewienek jest na to po prostu trochę za mało. W rzeczywistości ustalenie „co się da” jest raczej trywialne, szczególnie w pierwszej rundzie. Ciekawsze jest to, czy uda się równocześnie zaliczyć wszystkie możliwe cele i zbudować wysoką konstrukcję – bo czasem są to dążenia sprzeczne. Niestety czasem fantazja i ryzyko będą po prostu nieopłacalne, co troszkę smutne w grze o cyrku.
Zdecydowanie polecam granie z wariantem „wielkie show” – choć może być to moja osobista preferencja. Polega on na tym, że ostatni numer wykonujemy nie równocześnie, ale po kolei, pod czujnym okiem rywali. Jasne, spowoduje to przedłużenie partii o parę minut. Jednak w grze o budowaniu karkołomnych konstrukcji które się rozpadają naprawdę szkoda by było, gdyby na największe dzieła (i najboleśniejsze porażki) nikt nie patrzył. A poza tym nic tak nie wzmaga drżenia rąk jak kilka osób patrzących na nasze starania z niezawoalowaną nadzieją, że wszystko runie z hukiem.
W ostatniej rundzie każdy dostanie jakiś unikatowy komponent – z pewnością da się wśród nich dopatrzeć łatwiejszych i trudniejszych. Nie szkodzi, to nie jest gra, która wymaga idealnego balansu. Chyba, że chodzi o balans naszej konstrukcji.
Kilka słów o przodkach
Miało nie być recenzji porównawczej (nie mającej wiele sensu, skoro pierwowzór nie ma polskiego wydania), ale paragraf porównawczy będzie.
Tyci akrobaci to faktycznie wygładzona wersja Meeple Circus, w tym przypadku wygładzona mniej więcej o połowę. Bo w Meeple Circus poza budowaniem wieży był jeszcze draft! Tak, na początku każdej rundy zamiast losować kafelek, który powie nam, jakie nowe komponenty dobieramy, draftowaliśmy sobie ten kafelek z publicznej puli (nie wchodząc w szczegóły algorytmu). A to sprawiało, że mieliśmy dodatkowy wybór w grze i niewielką, bo niewielką, ale jakąś kontrolę nad tym, z czego będziemy budować nasze akrobacje. A nie, że przez całą grę nie mamy słonia, bo nie wylosowaliśmy słonia.
Ja rozumiem to wygładzenie. W przypadku tak prostej gry eliminacja „zbędnych” mechanik i pozostawienie jedynie czyściutkiego rdzenia rozgrywki ma sens. Ale mnie usuwanie z gry wyborów trochę jednak boli, i w mojej percepcji przesuwa grę odrobinę w kierunku kupki „gra dla dzieci”.
Różnic jest więcej, ale miałem nie wchodzić głębiej w porównania, więc się powstrzymam. Z trudem.
Oklaski
Tyci akrobaci to przyjemna gierka. Dobrze się przy niej bawię, bo lubię ten gatunek, a w Tycich akrobatach prócz zręczności i refleksu trzeba wykazać się też odrobiną trzeźwej oceny sytuacji i planowania.
Równocześnie gra nie do końca zaspokaja moje potrzeby jeśli chodzi o rozmach i spektakularność tego, co robimy. Zbudowałem wieżę, zrealizowałem 3 czy 4 cele, pozostałych i tak nie byłem w stanie, przesuwam znacznik po torze punktów (koszmarnie nieprzejrzystym, swoją drogą) i jedziemy dalej. Trochę mało tu ekscytacji i fajerwerków jak na grę o cyrku…
Czy oceniałbym Akrobatów nieco przychylniej, gdybym nie znał wcześniejszej wersji? Bardzo niewykluczone. Pewnie pudełko z nimi zostałoby na mojej półce mimo tego, że znam lepsze gry o kładzeniu rzeczy na rzeczach tak, żeby nie spadły. Ale mam na półce Meeple Circus, a w nim jest większa zawartość gry w grze.
* https://www.youtube.com/watch?v=pct1uEhAqBQ
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.