Jako wielka fanka uniwersum Marvela, ale i gier książkowych, nie mogłam przegapić nowości wydawnictwa Egmont. Za gamebooka Escape quest: Superbohaterowie zabrałam się ze sporymi oczekiwaniami. Dotychczas miałam okazję wypróbować kilka części z tej serii. Najbardziej przypadły mi do gustu dwa tytuły: Arsene Lupin rzuca wyzwanie oraz Alcatraz. Infiltracja. Niestety lektura najnowszej książko-gry wydawnictwa Egmont upewniła mnie w przekonaniu, że ich pozycja liderów jest, póki co niezagrożona. Dlaczego? Odpowiedzi znajdziecie w mojej recenzji. Zapraszam do lektury!
Tajemnicza koperta
List z zaproszeniem do nauki w szkole pełnej osób o niezwykłych umiejętnościach – od zawsze o takim marzyłam. Chciałabym, żeby przyniosła mi go sowa, ale chętnie podjęłabym też edukację w ośrodku dla mutantów, telepatów, istot zmiennokształtnych itp. Oczywiście, aby takową przepustkę do świata niezwykłości otrzymać, trzeba posiadać jakie moce… A może nie?
Główny bohater gry książkowej Escape quest: Superbohaterowie nie ma rentgenowskiego wzroku, nie czyta w myślach, ani nie przenika przez ściany. A jednak pewnego dnia znajduje tajemniczą kopertę, a w niej zaproszenie do Akademii Genevras – kuźni superbohaterów. Na miejscu spotka go mnóstwo przygód, choć może niekoniecznie takich, jakich oczekiwałby uczeń pierwszego roku jakiejkolwiek szkoły.
Bohater jak z kreskówki
Szata graficzna Escape quest: Superbohaterowie utrzymana jest w komiksowym stylu. Jednym się spodoba, innym nie. Ja należę do tej drugiej grupy osób, jednak zdarzało się to już podczas mojej przygody z poprzednimi gamebookami Egmontu. Nie przeszkodziło mi to świetnie się przy nich bawić. Podobnie jak w ich przypadku, podczas rozgrywki jesteśmy zmuszeni do niszczenia książki – w szkole będzie nam potrzebny specjalny zegarek oraz lista ocen. Oba przedmioty znajdziemy na skrzydełkach okładki, skąd musimy je wyrwać.
Znasz zasady gry? Pomiń ten akapit ;)
Reguły są identyczne, jak w każdym innym „escape queście”. Czytamy tekst na stronie. Rozwiązujemy zagadkę. Jeśli mamy z nią kłopot, korzystamy z podpowiedzi lub sprawdzamy odpowiedź (znajdują się z tyłu książki). Rozwiązanie to zawsze numer. Przenosimy się do tej właśnie strony. Jeśli się nie pomyliliśmy, w lewym górnym rogu widnieje numer strony, z zagadką, którą właśnie rozszyfrowaliśmy. Gramy tak długo, aż dojdziemy do zakończenia. W przypadku gry Escape quest: Superbohaterowie nasza przygoda może skończyć się na dwa sposoby.
Wrażenia
Po pierwsze przyjrzyjmy się fabule książki. Ta jak dla mnie jest dość nierówna. Początek jest obiecujący. Dostajemy wiadomość od dyrektorki szkoły i ruszamy na poszukiwanie akademii. Kiedy w końcu do niej docieramy, zostajemy odesłani na lekcje.
Ta część właśnie niespecjalnie mnie do siebie przekonała. Przedmioty są co prawda dość nietypowe, jako że będziemy trenować m.in. latanie oraz kamuflaż, więc lekcje zapowiadają się nieźle. A jednak czegoś mi w nich zabrakło. Nielogiczne było dla mnie, że możemy w nich uczestniczyć w dowolnej kolejności. Zajęcia są zresztą tylko tłem dla głównego wątku książki. W ich czasie zaczyna się dziać coś dziwnego… o czym, żeby nie psuć Wam niespodzianki, powiedzieć więcej nie mogę. Mogę za to napisać, że zamiast napięcia i poczucia zagrożenia, które powinien czuć na tym etapie czytelnik, miałam wrażenie, jakby bohater szamocze się to tu, to tam, nie bardzo wiedząc, do czego zmierza. Na szczęście stan ten nie trwa długo.
W końcowej części książki pojawia się dość ciekawy twist, który sprawia, że gra nabiera rumieńców. Fabułę oceniam ostatecznie jako niezłą, choć nie powalającą.
Zagadki
Gry książkowej to połączenie historii i łamigłówek. I o ile ta pierwsza składowa mnie w przypadku Escape quest: Superbohaterowie nie zachwyciła, o tyle zagadki spełniły swoje zadanie. Były one dokładnie takie, jakich oczekiwałam – ciekawe, kreatywne, różnorodne, zaskakujące, czasem też klasyczne, ale nawet wtedy nie banalne. Cześć z nich opierała się na spostrzegawczości, inne pamięci, znalazły się tutaj też szarady słowne, liczbowe, labirynt i różnego rodzaju szyfry. Niektóre z szarad wymagały od gracza użycia zegarka. Jego zastosowanie okazało się dość szerokie i ten element również mi się podobał.
Czy warto?
Escape quest: Superbohaterowie nie jest moim zdaniem najlepszym gamebookiem z tej serii. Dużo lepiej bawiłam się, uciekając z Alcatraz, czy też zwiedzając Salem. Jeśli jednak jesteście fanami cyklu, myślę, że powinniście wypróbować i ten tytuł.
Grę Escape quest: Superbohaterowie kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Egmont za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.