Gry imprezowe nie są u mnie tytułami pierwszego czy nawet drugiego wyboru. Zdecydowanie wolę pograć w jakąś pozycję rodzinną czy lekką grę euro, nawet wtedy kiedy spotykamy się w większym towarzystwie (np. Sushi Go: Party, Przebiegłe wielbłądy czy 7 Cudów świata). Doceniając jednak lekki, integracyjny charakter party games, staram się, żeby kilka pozycji z tej kategorii zawsze znajdowało się w mojej kolekcji. Stąd też moje zainteresowanie grą Fiesta de Los Muertos od wydawnictwa Granna.
O Fiesta de Los Muertos pierwszy raz usłyszałem dopiero w grudniu zeszłego roku. Kilka dobrych opinii zachęciło mnie do przyjrzenia się bliżej mechanice. Ta również okazała się na tyle interesująca, że gra zasiliła moją kolekcję.
Opis wydawcy informuje nas, że gra zainspirowana jest meksykańskim Świętem Zmarłych, choć – jak w większości gier słownych – tematyka ma tu znaczenie trzeciorzędne. Istotna jest mechanika i to jak dobrze ta mechanika potrafi rozruszać towarzystwo przy stole.
Fiesta de Los Muertos jest grą kooperacyjną. Zadaniem graczy jest uratowania dusz zmarłych poprzez od dopasowanie słownych wskazówek do osób zmarłych.
Na początku partii gracze losują po jednej karcie z nazwiskiem zmarłego, za którego duszę odprawiane będą modlitwy. Zapisują je na otrzymanej planszetce, w miejscu, które zakryte zostaje czaszką. Następnie na dolnej części planszetki zapisują jedno słowo kojarzące się im z wylosowaną postacią, po czym planszetkę przekazują w lewą stronę. Kolejny gracz widzi tylko słowo – wskazówkę poprzednika. Zmazuje je i wpisuje własne, kojarzące się z otrzymają podpowiedzią i planszetka wędruje dalej. Procedura ta powtarza się cztery razy.
W następnym etapie gracze zwracają karty z wylosowanymi postaciami, dolosowują tyle kolejnych, żeby ich łączna liczba wynosiła osiem, mieszają je i wykładają na stole wraz z planszetkami na których widnieją wskazówki wpisane przez ostatniego gracza. Teraz wszyscy grający (bez porozumienia z innymi osobami) dopasowują każde widoczne słowo – podpowiedź do postaci, z którą – ich zdaniem – jest ono związane. Punkty zdobywamy za każde dobrze sparowane hasło z postacią, z kolei ich liczba określa jak dobry wynik osiągnęliśmy.
W grze występuje jeszcze wariant z utrudnieniami, podgalający na tym, że przed każdym rozdaniem losujemy kartę mówiącą nam, jakich dodatkowych reguł musi się trzymać osoba wpisująca pierwszą podpowiedź (np. musi się ona składać z nie więcej niż 5 liter lub zaczynać się na literę „S”).
Pierwsze trzy partie zagrałem w składzie czteroosobowym (minimalny przewidziany w grze). Grało się nienajgorzej, ale w takim składzie (o ile w ogóle ktoś mnie namówi na imprezówkę) pozostanę przy Tajniakach, Decrypto czy Dixicie. Przeszkadzało mi szczególnie to, że przed odsłonięciem haseł karta z podpowiedzią wraca do właściciela co znacznie ułatwia odgadnięcie co najmniej jednej postaci. Potem zagrałem w pełnym składzie ośmiu osób. Tu było już dużo lepiej. Planszetki nie wracały do właścicieli, wskazówek do dopasowania było więcej, a niektóre skojarzenia tak dalece odbiegały od pierwotnych założeń, że sparowanie ich z właściwymi postaciami było ekstremalnie trudnym zadaniem. No i oczywiście śmiechu i dyskusji, a więc samego fun’u było zdecydowanie więcej, a to przy grach imprezowych wydaje się najważniejsze. Później zagrałem jeszcze w gronie sześcioosobowym. Było lepiej niż przy pierwszych partiach, ale gorzej niż w pełnym składzie. Wniosek z tego prosty (i patrząc przez pryzmat innych party games, chyba też mało odkrywczy) – im więcej ludzi bierze udział w partii tym gra jest lepsza.
W samej rozgrywce widzę natomiast inspirację wieloma innymi tytułami z kategorii party games. Sama mechanika przypomina mi tę z gry Podaj dalej, gdzie również mamy tajne hasło, również staramy się naprowadzić współgraczy stosownymi podpowiedziami, w końcu również grający widzą jedynie ostatnią z udzielonych wskazówek i do niej tworzą następną. Konieczność udzielania podpowiedzi pojedynczym wyrazem przywodzi mi na myśl Jednym słowem lub Tajniaków, a element parowania haseł z postaciami kojarzy mi się nawet z Dixitem.
Szata graficzna w grze jest uboga. Ale z drugiej strony trudno się spodziewać więcej po grze słownej. Z kolei wykonanie jest porządne – twarde i grube planszetki, solidnej jakości karty, dobrze działające po kilkunastu partiach pisaki.
Rozgrywki w Fieste de Los Muertos zapewniły mi to czego od gier imprezowych oczekuję – łatwych zasad, wesołej i integrującej rozgrywki, która sprawdza się w większych grupach. Pewne problemy widzę w braku wiedzy na temat niektórych postaci przez część grających, co znacznie utrudniało skojarzenie ich z odpowiednimi wskazówkami. Czasami też zdarzał się pewien downtime związany z trudnościami z wymyśleniem odpowiednich podpowiedzi (szczególnie do pierwszego hasła w wariancie z kartami utrudniającymi). Ogólnie grało mi się jednak nieźle. Nie jest to może tak dobra imprezówka jak wspomniane Jednym słowem, Tajniacy, Dixit czy – moje ulubione w tej kategorii gier – Tabu, ale trzyma poziom, który póki co zapewnia jej miejsce w mojej kolekcji.
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(4/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.