Planszowe Gram Prix trwa… a my tymczasem pochylamy się nad grami familijnymi:
Aga Satława: Kaskadia – Randy Flynn (Lucky Duck Games)
Jaka powinna być dobra gra rodzinna? Moim zdaniem musi mieć ona łatwe zasady, które dadzą jednak sporo możliwości kombinowania, atrakcyjną szatę graficzną, ciekawy temat, ale i walory edukacyjne. Warunki te spełnia tytuł, który ukazał się w zeszłym roku nakładem wydawnictwa Lucky Duck Games, czyli Kaskadia. I to ona jest moim kandydatem do nagrody Najlepszej gry rodzinnej w tegorocznym Planszowym Gram Prix. Kafelkowa gra porównywana m.in. do Calico, czy też Planety na stałe zagościła w moim domu. Jeśli lubicie ładne, logiczne planszówki, które bawią graczy w każdym wieku, a tym młodszym dodatkowo dostarczają sporej dawki informacji na temat otaczającego nas świata, koniecznie sięgnijcie po ten tytuł.
Ciuniek: Marvel United – Andrea Chiarvesio, Eric M. Lang (Portal Games)
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że faworytami w tej kategorii powinny być Łąka lub Kaskadia. Jednak to figurkowa, kooperacyjna naparzanka wydana oryginalnie przez CMON dostaje ode mnie punkty za przystępność, nie-trywialność rozgrywki przy trywialności zasad gry i kooperacyjność właśnie. Gra jest szybka i względnie intuicyjna, a podstawowy mechanizm zagrywania kart na stół i korzystania z kart innych graczy w naturalny sposób buduje wrażenie współpracy. Gra bardzo dobrze udaje, że nie jest jednoosobową łamigłówką o znalezieniu optymalnego rozwiązania, dając każdemu graczowi wrażenie sprawczości. Ładnie to wyszło, naprawdę ładnie.
Pingwin: Santa Monica – Josh Wood (FoxGames)
Ciekawa i klimatyczna gra w zbieranie setów (ale, żeby nie było tak prosto – karty muszą jeszcze odpowiednio „leżeć” i tworzyć plażę oraz nadmorską promenadę aby przy okazji tworzyły też lukratywne sety). Proste zasady – ot, bierzemy kartę z wystawki (już w tym momencie wybór bywa trudny) i dokładamy ją do naszego tableau (i tu też nie zawsze wybór będzie oczywisty). Sporo zależności między kartami. Nietrywialne wybory. Pastelowe, fajne ilustracje z pewną dozą humoru. Kombosy, kochane kombosy! I do tego bryza wakacyjnego klimatu (w sam raz w środku zimy). Idealna pozycja familijna.
Paleo – Peter Rustemeyer (Lucky Duck Games)
Od początku nie jest łatwo. Pierwsze scenariusze to wprowadzenie do gry, ale lajtowo wcale nie jest. Co chwila stres, że zaraz przegramy, czyli dołożymy piątą czachę do planszy nocy. A można ją dołożyć za wszystko – za niewypełnienie misji, za stratę osobnika, za to, że nie mamy odpowiedniego wykształcenia, że nie mamy namiotu…. zagrożenie czyha na każdym kroku. Podejrzewam, że właśnie to permanentne zagrożenie sprawia, że gra mi się podoba – mimo tego, że jest to koop. Gra jest fajna, jest sporo kombinowania, choć podatna na syndrom lidera. Im więcej osób się bawi, tym liderowi będzie trudniej kontrolować całą dostępną informację, ale na dwie osoby robi to śpiewająco . Tak czy owak informacja jest pełna, decyzje podejmujemy wspólnie, więc syndrom lidera czuje się dobrze. Ale mimo to całym sercem polecam, świetna rodzinna (i nie tylko rodzinna) zabawa.
Propi: Twierdza: Oblężenie Runedar – Reiner Knizia (Lucrum Games)
Pudełko wypełnione nie tylko klimatycznymi akcesoriami jak znaczniki zasobów czy drewniane kloce symbolizujące forsowany mur, ale wręcz pudełko, które samo jest elementem zabawy! Reiner Knizia po raz kolejny zaskakuje, oferując graczom kooperacyjną grę opartą o mechanikę budowania talii. Gra posiada zaskakująco niski próg wejścia jak na produkcje tego typu, a intensywna i napakowana emocjami rozgrywka wciąga tak samo niedzielnych, jak i całotygodniowych graczy. Twierdza: Oblężenie Runedar to rozrywka dla całej rodziny, a także ciekawa, grupowa łamigłówka: kto powinien obstawić mury, kto bronić skarbca, kto przekopywać tunel, a kto zapuścić efektowną, krasnoludzką brodę?
MikroMakro: Na Tropie Zbrodni – Johannes Sich (Lucky Duck Games)
Gry o zacięciu detektywistycznym mają zwykle ten problem, że zadania trudno jest uczciwie podzielić pomiędzy wszystkich graczy. Tymczasem MikroMakro rozwiązuje tę zagwozdkę w bardzo prosty sposób – dając grającym na tyle dużą mapę, że każdy może włączyć się do poszukiwań, tak samo jak każdy może snuć domysły i dedukować na podstawie poszlak. Cała gra to kilkanaście zagadek, a więc kilkanaście zbrodni, niekiedy krwawych, często wynikłych z namiętności, ale zawsze intrygujących. Należy zbadać ciała ofiar, zebrać materiał dowodowy, odnaleźć motyw i wyszukać sprawcę. A wszystkie te zagadki występują na mapie miasta w tym samym momencie, pokazując popełniane czyny w różnych miejscach i w różnym czasie. Koncept doprawdy niecodzienny, a wykonany z chirurgiczną precyzją. Drogi przestępców krzyżują się, ofiary dosłownie potykają się o siebie na ulicy, narzędzia zbrodni leżą na każdym skrzyżowaniu i cała nadzieja w graczach, że znajdą wszystkich winnych i zaprowadzą w mieście należny mu spokój.
A na co ty będziesz głosował?