A o to gry dla dzieci, które naszym zdaniem zasługują na zauważenie:
Aga Satława: Detektyw Bombel – Matthew Dunstan (Rebel)
W ostatnim roku intensywnie eksplorowałam świat planszówek dla najmłodszych. Miałam okazję poznać wiele znakomitych gier, jednak zwycięzca może być tylko jeden. A jest nim według mnie Detektyw Bombel. Detektywistyczna karcianka dla maluchów już od trzeciego roku życia z bardzo prostymi zasadami i ślicznymi grafikami, szturmem zdobyła serce mojej pociechy, deklasując tytuły takie, jak np. Ufodron (I niech mi ktoś powie, że elektronika zawsze wygra z analogową rozrywką!), Podróż w czasie, czy też Pierwsza gra: Przyjaciele. Data premiery nowości wydawnictwa Rebel przypadła na koniec roku, możliwe więc, że jeszcze nie mieliście okazji jej się bliżej przyznać. Zachęcam Was, żebyście szybko to zrobili, ponieważ ta gra zdecydowanie jest warta Waszej uwagi.
Pingwin: Dragomino – Bruno Cathala, Marie Fort, Wilfried Fort (FoxGames)
Wersja Kingdomino dla najmłodszych. Jestem zakochana w całej serii Kingdomino, wiec siłą rzeczy Dragomino będzie grą pierwszego wyboru jeśli miałabym w jakąś grę grać z maluchami. Dla dorosłych jest oczywiście zbyt prosta. Tu nie ma wielkiego kombinowania. Nie ma nawet mojego ulubionego mechanizmu wybierania kafelków (jako pierwszy wybiera ten, kto ma smoka, a smoka dostajemy za puste jajo, czyli takie, które nie przynosi korzyści). Ale trzeba jednak pomyśleć który kafelek będzie nam pasował (najlepiej by było połączyć wiele krain – tym więcej zdobędziemy jaj) i przy okazji wziąć pod uwagę, że kraina krainie nie równa (w niektórych smoczki zdarzają się częściej a w niektórych rzadziej). Dla umysłu dziecka może to być wiec spore wyzwanie. Poza tym gra jest wykonana – jak każda z tej serii – obłędnie.
Pingwin: Przewrotne żabki – Okabenius (Granna)
Memory z twistem i pewną dozą strategii. Kładąc żabki na planszy odwracamy je (a to odkrywamy, a to zakrywamy). Sztuka w tym, żeby pamiętać co gdzie leży. Do tego oczywiście odrobina taktyki w postaci kombinowania gdzie położyć żabkę, żeby „moje było na wierzchu”. Bo o to w tym chodzi, aby na koniec gry jak najwięcej żabek w moim kolorze było odkrytych. Tylko tyle, ale zabawa jest przednia.
Jaś i Małgosia – Krzysztof Jurzysta (Granna)
Kooperacyjna gra dla najmłodszych, która uczy logicznego myślenia, a przy okazji też liczenia – liczymy bowiem kropki kolorowe na obrzeżach naszej układanki. A to, ile tych kropek będzie zależy od nas – od tego, gdzie dołożymy kolejny kafelek. Oczywiście chcemy to zrobić tak, by tworzyć wzory (cukierki, ciastka – za to bowiem dostajemy pierniczki, które są milowymi krokami do wygranej). Jednocześnie chcemy to robić w taki sposób, aby kolorowych kropek na obrzeżach było mniej więcej tyle samo w każdym kolorze – bo to gwarantuje, że baba jaga nie dogoni dzieci. Dla dorosłych gra nie stanowi żadnego wyzwania, ale dzieci uczą się strategii.
Coatl – Etienne Dubois-Roy, Pascale Brassard (Portal Games)
Nie wiem, kto wymyślił, żeby wrzucić Coatl do wora z grami dla dzieci. IMHO – kompletna bzdura. Nawet BGG mówi, że wiek to 10+. I w tej kategorii jest całkiem sympatyczną pozycją. Troszeczkę skojarzyła mi się z Azulem (dobieranie fragmentów smoków ze środka stołu). Gra jest prosta – bierzemy różnokolorowe ogony, głowy i fragmenty tułowia, i budujemy z nich smoki. Ponieważ jednak mamy ograniczoną pojemność schowka, to trzeba się troszeczkę nakombinować, żeby jak najlepiej wykorzystać swoje części. Ładna, kolorowa – i co najważniejsze – nie jest trudna, ale decyzje trzeba podejmować na każdym kroku i zdecydowanie nie są one trywialne. Świetna pozycja familijna.
Kashya: Kroniki zamku Avel – Przemek Wojtkowiak (Rebel)
Kooperacyjna gra przygodowa z elementami dungeon crawlera i tower defense, w której najpierw przemierzamy fantastyczną krainę, pokonujemy potwory i zbroimy naszych wojowników, by w późniejszym etapie bronić się przed wielkim, złym Montrum, nieubłaganie zmierzającym w kierunku zamku-serca całej krainy.
Fantastyczne grafiki, możliwość customizacji własnego wojownika oraz wyczuwalny klimat natychmiast przykuwają uwagę dzieci. Co więcej, Kroniki zamku Avel są dla mnie kwintesencją dobrej gry rodzinnej. Dzieci świetnie się bawią, a rodzice nie ziewają z nudów i nie przeżywają frustracji przy n-tej partii. Nawet oparty o kości system walki, nie drażni nadmierną losowością, jak to nieraz zdarza się w przypadku innych gier. Dodajmy do tego łatwe do opanowania zasady, poziom trudności, który można dostosować w zależności od ogrania oraz wieku graczy, i mamy naprawdę przemyślaną grę, nie tylko dla dzieci, ale i dla całej rodziny. Moim zdaniem zdecydowany faworyt.