Lata 1980-81, tak istotne dla historii Polski, nie zapisały się w dziejach polskich planszówek niczym szczególnym. Znacznie korzystniejsze było paradoksalnie wprowadzenie stanu wojennego. A może wcale nie paradoksalnie? Może to było celowe działanie? Bo oto w roku 1982, na zlecenie Wydziału Kultury Zarządu Głównego ZSMP, wydane zostały cztery gry planszowe: Targi (oparte na grze Broker), Książe (czyli Machiavelli), Ave (Decline and Fall of the Roman Empire) oraz Andia (symulacja społeczeństwa żyjącego gdzieś w Andach, gra dla 8-36 osób). Być może cel był taki: niech młodzież zajmie się grami planszowymi, zamiast roznosić antyrządowe ulotki lub tłuc się z zomowcami.
Oczywiście gier, wyprodukowanych na zamówienie ZSMP, a przygotowanych merytorycznie przez Grotekę, nie było można kupić w sklepach. Miały stanowić atrakcję klubów i obozów młodzieżowych.
Pewien przełom zarysował się w pierwszych latach stanu wojennego także na rynku. Zaczęło się od wydania gry Bankrut, będącej tłumaczeniem Monopoly. Sukces Bankruta sprawił, że kolejni producenci zaczęli wydawać „swoje” wersje Monopoly, takie jak Fortuna, Eurobusiness i kilkanaście innych. Pojawienie się Bankruta zauważył jeden z redaktorów „Trybuny Ludu”, co poskutkowało tekstem, który przeczytać można obok.
Jak nietrudno zgadnąć, postulowana przez autora tekstu gra o ówczesnej reformie gospodarczej nigdy nie powstała. Bo jeżeli nawet ktoś próbował ją stworzyć, to pewnie skończyło się to tak, jak układanie przez dzieci puzzla w pochodzącej mniej więcej z tego samego okresu piosence „Układanka” Wojciecha Młynarskiego (Po co my to układamy, jak to nie da się ułożyć?).
Jakieś zmiany w polskiej gospodarce jednak następowały. Powstawały np. tzw. „firmy polonijne” czyli prywatne spółki z udziałem kapitału zagranicznego. Większość z nich działała na rynku artykułów spożywczych, odzieżowych i kosmetycznych ale kilka zajęło się produkcją gier planszowych. Najbardziej znaną z takich firm jest działająca do dziś spółka Labo Market, producent gier Eurobusiness, Zysk i Fokus.
Na rynek gier planszowych, zarezerwowany dotąd (jak cała branża zabawkowa) dla spółdzielni inwalidów i spółdzielni rzemieślniczych weszło też Wydawnictwo Alfa, należące do Polskiego Komitetu Normalizacji, Miar i Jakości, wcześniej wydające jedynie biuletyny, zawierające treść Polskich Norm i norm branżowych. Pierwszą grą Wydawnictwa Alfa był wzorowany na Monopoly Tranzyt.
Nowym zjawiskiem polskim rynku były gry fantasy. Prekursorem w tej dziedzinie była założona w 1982 roku przez Jana Adamskiego firma Encore, która zadebiutowała grą Labirynt Śmierci. Później ukazały się gry Odkrywcy Nowych Światów, Ratuj Swoje Miasto oraz oparte na trylogii Tolkiena Bitwa na Polach Pelennoru i Wojna o Pierścień. Największą popularność zdobył chyba jednak Gwiezdny Kupiec. W przypadku wszystkich tych gier największym problemem było przekonanie sprzedawców, że znajdą się ludzie, skłonni przeczytać instrukcję, liczącą ponad 20 stron.
Wyzwaniem dla graczy było też przygotowanie gier do pierwszej rozgrywki, gdyż wymagało to precyzyjnego wycinania z arkuszy i klejenia tekturowych żetonów. A później dbanie o to, by żaden z tych rekwizytów się nie zgubił, bo gry nie były pakowane w pudełka tylko w plastikowe torby. Chyba najmniejszym problemem dla graczy było to, że wszystkie gry Encore były pirackimi wydaniami produktów firmy SPI (Simulations Publications Inc.). Np. pierwowzorem Labiryntu Śmierci była gra Citadel of Blood, Odkrywcy Nowych Światów to plagiat gry Voyage of the B.S.M. Pandora, a Gwiezdny Kupiec był przez SPI wydany pod nazwą Star Trader. Oczywiście nikt o tym wtedy nie wiedział – podobno nawet wydawca, któremu gry dostarczali jako swoje dzieła zaprzyjaźnieni miłośnicy fantasy. Nie wiem nawet, czy zdawała sobie z tego sprawę firma SPI, bo przecież internetu wtedy jeszcze nie było, a o informacje „zza żelaznej kurtyny” nie było łatwo ani w jedną, ani w drugą stronę. Gdyby jednak wiedziała, to sprawę o plagiat musiałaby wnieść przed polski sąd i nawet przy korzystnym wyroku ewentualne odszkodowanie dostałaby w niewymienialnych polskich złotówkach.
Konkurencją dla produktów Encore stała się dopiero gra Magia i miecz, wydana na licencji Games Workshop w roku 1988 przez Biuro Promocji i Reklamy Fantastyki „Sfera”. Ale o tej grze i o tej firmie więcej napiszę w następnym odcinku, obejmującym lata dziewięćdziesiąte.
Najciekawszą grą wyścigową, wydaną w latach 80-tych było Grand Prix firmy DAS. Pierwowzorem dla niej była Formuła 1 z roku 1962, w Polsce znana z prezentacji najpierw Wojciecha Pijanowskiego w Kulisach, a potem Jacka Ciesielskiego w tygodniku Razem. Najistotniejszą zmianą, wprowadzoną w Grand Prix, było zastąpienie stałej planszy modularną, co w roku 1984 było rozwiązaniem nowatorskim, chyba nie tylko na polskim rynku.
Problem był tylko z grami wojennymi. Podobno ktoś próbował wydać polską wersję bodajże Axies and Allies, ale produkcja została wstrzymana. Gra AD4000 też zyskała negatywną opinię cenzora czy innego urzędnika, jako że przedstawiała wojnę w kosmosie, „a przecież naszą intencją jest nawiązanie przyjaznych kontaktów z przedstawicielami pozaziemskich cywilizacji”. Co najmniej dwa razy, w odstępie kilku lat, widziałem w gazetach listy czytelników, potępiające Dyplomację za to … że propaguje niemieckie roszczenia do Ziem Zachodnich! Prawdopodobnie jakiś urzędnik, przebywający w delegacji na Zachodzie, zobaczył tę grę na wystawie w sklepie i nie zrozumiał, że dotyczy okresu poprzedzającego I wojnę światową.
Łatwiej było znaleźć abstrakcyjne gry na temat wojen na morzu. Pisałem wcześniej o Manewrach Morskich, było też kilka gier pod nazwą Bitwa Morska. Ale chyba najefektowniejsza była „Bitwa na Morzu Wiatrów” Wydawnictwa Alfa.
Dopiero pod koniec lat 80-tych i ten segment rynku został w Polsce zagospodarowany, dzięki firmie Dragon. Pierwszą grą tego wydawnictwa były Wojny Napoleońskie. Gry Dragona były wydawane w podobny sposób jak Encore – w plastikowej torbie była duża plansza z cienkiego papieru plus arkusze z żetonami do samodzielnego wycięcia.
Do rozwoju rynku gier w latach osiemdziesiątych przyczyniła się z pewnością prasa, a szczególnie „Świat Młodych”, zamieszczający pisane przez czytelników recenzje nowych gier i wybierający Grę Roku. Pierwsza edycja tego plebiscytu, zorganizowana przez Jacka Ciesielskiego, wcześniej prowadzącego Grotekę w Pałacu Młodzieży, odbyła się w roku 1985, a pierwszym zwycięzcą okazała się Fortuna.
Decyzją jury, w którego skład wchodzili m.in. Wojciech Pijanowski, Marek Penszko i Henryk Jerzy Chmielewski, Fortuna pokonała w finale gry Fokus i Grand Prix. Przy okazji „Papcio Chmiel” zgłosił postulat, by na każdej grze były umieszczone nazwiska jej twórców. Niestety w owych czasach postulat ten nie był możliwy do spełnienia, bo kolejnymi laureatami plebiscytu zostały gry zagranicznych autorów, wydane najprawdopodobniej bez ich wiedzy i zgody. W 1986 zwycięzcą została gra Magiczna Siódemka czyli w oryginale Hepta Alexa Randolpha.
Natomiast w roku 1987 wygrał Fokus, czyli Focus Sidneya Sacksona.
Kolejnymi laureatami były gry Madżong – w tym przypadku autor nie jest znany i Dreszcz, czyli gra paragrafowa, autorstwa Jacka Ciesielskiego.
Świat Młodych, choć nominalnie był pismem harcerskim, trafiał do bardzo szerokiego grona czytelników. Może przede wszystkim dlatego, że zamieszczał komiksy, takie jak Tytus, Romek i A’tomek. Wśród czytelników była liczna grupa osób ze wsi i małych miasteczek, którzy nie mieli dostępu do najlepiej zaopatrzonych wtedy w gry, nielicznych sklepów Składnicy Harcerskiej. I właśnie oni bombardowali redakcję rozpaczliwymi prośbami o umożliwienie zakupu opisywanych i nagradzanych gier. Redaktor Ciesielski założył więc firmę Ultima, która chyba jako pierwsza w Polsce, prowadziła wysyłkową sprzedaż gier planszowych.
Jacek Ciesielski o grach pisał również w tygodniku „Razem”, przeznaczonym dla młodzieży szkół średnich i ludzi dwudziestokilkuletnich. Właśnie w tym piśmie, po raz pierwszy w Polsce, pojawiły się materiały, pozwalające na samodzielne wykonanie takich gier jak Scrabble czy Trivial Pursuit.
Pisząc o grach planszowych z perspektywy mieszkańca Warszawy nie sposób pominąć miejsca w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych kultowego – księgarni „U Izy”. Początkowo był to salon Młodzieżowej Agencji Wydawniczej przy ulicy Wilczej, potem kilkadziesiąt metrów dalej, na rogu Wilczej i Emilii Plater. (Nie wiem od kiedy, pochodząca od imienia najpierw kierowniczki, a później właścicielki nazwa potoczna stała się nazwą oficjalną.) Właśnie w tej księgarni odbyła się premiera gry Encore „Wojna o pierścień”, która zaowocowała sprzedażą w jednym dniu w jednym sklepie 700 czy może nawet 800 egzemplarzy.
Powyższy artykuł jest rozwinięciem tekstu z 2 numeru Świata Gier Planszowych.
Grało się… :)
Zawsze żałowałem, że nie udało mi się zagrać w Andię…
Moje dziecięce lata, Świat Młodych i edycja gry roku 1985 to najbardziej znaczący dla mnie plebiscyt wszech czasów w Polsce. Fortunę i Grand Prix mam do dziś, Focusa mieli kuzyni :)
Jak napisałem w 5 odcinku, od lat 60-tych zaczyna się to, co znam nie z książek ale z własnych wspomnień. Przy pisaniu dwóch ostatnich odcinków cyklu – czyli tego na temat lat 80-tych i następnego na temat 90-tych musiałem zachować szczególną ostrożność, bo gry z tego okresu pamiętam nie tylko ja ale mogą je pamiętać również czytelnicy :)
Pod koniec lat 980-tych księgarnię „U Izy” odwiedzałem wielokrotnie, nie wiedząc co tam będzie nowego bo internetów nie było (aż wstyd że po kupieniu Waterloo, wtedy ta gra okazała się dla mnie za trudna a to tylko kilkadziesiąt stron instrukcji). Podobnie na Mokotowie chyba na Kieleckiej lub Łowickiej był sklep/hurtownia gier gdzie kupowałem między innymi kolejne części do „Magii i Miecza” (do dziś je posiadam). Natomiast chyba na ulicy Dolnej krótko funkcjonował sklep gdzie można było kupić zachodnie gry wojenne; kupiłem tam kampanie o wojnie na Pacyfiku i przez całe wakacje nie udało mi się jej przetłumaczyć. W Muzeum Techniki pamiętam spotkania przy grach fabularnych i zagranicznych wojennych; sporządziłem sobie wtedy kopię żetonów z jednej z gier na kolorowym ksero – te parę stron A4 kosztowało fortunę – mapę na czarno-białym ksero kolorowałem farbkami.
Wydaje mi się, że sklepy, o których napisałeś, działały w latach 90-tych. Na Mokotowie, najpierw przy Madalińskiego a później przy Łowickiej miała swoją siedzibę Sfera, więc nic dziwnego, że można było tam kupić dodatki do Magii i miecza. Przy ulicy Dolnej miało chyba swoją siedzibę wydawnictwo Mag (przez pewien czas miało też kiosk z grami chyba na Chłodnej, w każdym razie blisko Towarowej) ale grami wojennymi nie handlowało. Przypuszczam, że grę o wojnie na Pacyfiku kupiłeś w sklepie „Gry świata”, który w latach 90-tych był wprawdzie na Mokotowie ale trochę dalej – adres Chełmska, wejście od Zakrzewskiej.
Na dole Dolnej był sklep, jego towar trafił bardzo szybko do Księgarni u Izy
Dziękuję za przypomnienie i odświeżenie bo to było tak dawno temu i pamięć szwankuje a wspominam jak przez mgłę.
Pamiętam w podstawówce kumpel miał grę „Książe”. Ależ w to seriami pykaliśmy. Niby 10-12-latkowie a dawaliśmy radę w area control. U mnie w domu i u znajomych rządziła „Fortuna” i poniekąd przez to NIGDY nie grałem w żadne Monopoly, Monopol czy Eurobiznes. Ponadto do dziś mam gdzieś w zakamarkach „Labirynt Śmierci” w który dawało radę grać solo. Podobnie jak „Odkrywcy nowych światów”. Do tego „Gwiezdny Kupiec”, „Bitwa na polach Pelenoru” czy paragrafówka „Dreszcz”. I trochę pomniejszych jak „Bulwa” czy „Manewry morskie”.
Dawno temu we wczesnych latach 90 miałem taką planszówkę – Targi. Pamięta ktoś. To chyba była podróbka jakiejś niemieckiej planszowki – ale już nie pmiętam.
O grze Targi napisałem w pierwszym akapicie tego odcinka. Była to podróbka amerykańskiej gry Broker, wydanej przez Ravensburgera pod nazwą Borsenspiel.