Kultowy jeż poruszający się z ponaddźwiękową prędkością z gier komputerowych, serialu i filmu wbiegł prosto na planszę. Wraz z innymi postaciami z uniwersum będzie ścigał się do mety, po drodze utrudniając dotarcie do niej pozostałym.
Powrót do dzieciństwa
Sonic zadebiutował na początku lat 90., aby przez kolejne lata swoją obecność zaznaczać w coraz większej liczbie gier komputerowych. Jego popularność nie spada, ponieważ wciąż, po ponad 30 latach od jego stworzenia, powstają nowe tytuły, które bawią kolejne pokolenia dzieciaków i ich rodziców pamiętających jego debiut.
Powstały także kreskówki o przygodach Sonica, a w 2020 roku pełnometrażowy film, który został średnio przyjęty przez krytyków, natomiast całkiem dobrze przez widzów, szczególnie mających wspomnienia z dzieciństwa związane z niebieskim jeżem. Jutro premierę kinową ma drugi film, a to dobra okazja, aby przekonać się, czy planszówka z uroczymi figurkami oferuje graczom coś ciekawego.
Duety na start
Na środku stołu kładziemy planszę. Każdy wybiera lub losuje kartę drużyny i bierze dwie wskazane na niej postaci. Dwie talie – ruchu i bonusów – tasujemy i umieszczamy na odpowiednich miejscach, a następnie dopieramy po 6 kart z tej pierwszej.
W swojej turze zagrywamy jedną z dostępnych na ręce kart i wykonujemy tyle kroków, ile wskazuje, jedną z dwóch pokazanych postaci. Odpowiadają one członkom drużyn, które wcześniej wybraliśmy. Rozgrywamy swoje tury w kolejności zegarowej, dopóki nie skończą nam się karty – wtedy dobieramy znowu po 6, a gdy skończy się talia, tasujemy te zużyte i kontynuujemy zabawę.
Nasze postaci mogą stanąć na zwykłym polu (nic się nie dzieje), kolcach (następny ruch to 1 krok), pierścieniach (następny ruch mnożymy x2) lub bonusie (pobieramy kartę). Pętlę należy przekroczyć podczas jednego ruchu, a jeśli to się nie uda, wrócić na pole przed nią.
Zwycięzcą zostaje gracz, który jako pierwszy przekroczy linię mety dwoma figurkami ze swojej drużyny.
Prosto, ale przyjemnie
Wykonanie figurek bardzo mi się podoba, chociaż obawiam się o trwałość ich połączenia z podstawkami z powodu cienkich nóżek i użytego tworzywa, które może się wyginać. Lepiej nie dawać ich małym dzieciom do zabawy poza planszą lub zaopatrzyć się w klej na wszelki wypadek. Plansza jest przejrzysta i kolorowa, a karty proste i spełniające swoją rolę. Jedynie pudełko wygląda pusto, gdy włoży się do niego tylko postaci i talie. Jedynym uzasadnieniem jego rozmiaru jest plansza. Małe zastrzeżenie mam jedynie do użytych kolorów, ponieważ w pierwszej kolejności zwracają uwagę figurki, a nie ich podstawki. Niebieski Sonic należy do niebieskiej drużyny, w której jest także żółty Tails, natomiast do żółtej należy niebieski Metal Sonic i biała Rouge… Gdyby zespoły miały inne kolory niż postaci (np. pomarańczowy, fioletowy, zielony i brązowy), nie myliłyby się tak często, szczególnie w pierwszych partiach.
Zasady są bardzo proste, dlatego do gry mogą zasiąść młodsze dzieci, niż sugeruje to wiek na opakowaniu (+7). Zagranie karty i wybranie postaci, którą się poruszymy to zadanie, z którym poradzą sobie nawet starsze przedszkolaki, chociaż wraz z wiekiem graczy zwiększa się również poziom złośliwości. Wtedy do głosu dochodzą ruchy wyliczone na wrzucanie innych na kolce i bezsensowne ześlizgiwanie się z pętli.
Jednak nie jesteśmy całkowicie bezbronni i podczas ruchu naszą postacią, nieważne czy wykonywanym przez nas czy innego gracza, możemy używać kart bonusów. Pozwalają one zignorować kolce, pobiec dwukrotnie dalej (jakbyśmy stali na pierścieniach) czy pokonać pętlę zamiast się przed nią wrócić.
Początkowo irytowało mnie, że na ręce mogę nie mieć żadnej karty w swoim kolorze, ale ostatecznie pozwalało mi to opóźniać przeciwników. W końcu i tak cała talia zostanie użyta, więc na każdej z drużyn zostanie użyta dokładnie taka sama liczba kart. Dzięki temu, że nie do końca możemy kontrolować to, co dzieje się z naszymi figurkami, gra jest emocjonująca i nie pozwala na odwrócenie uwagi od planszy nawet wtedy, gdy swoją turę rozgrywają inni gracze.
W każdym składzie gra się trochę inaczej. Przy duecie musimy kontrolować dwa zespoły, czyli cztery postacie. W trzy osoby gramy normalnie, a w największym gronie powinniśmy się dobrać w pary i grać zespołowo, co zbliża nas do rozgrywki dwuosobowej – również trzeba przekroczyć metę czterema postaciami. Ostatnia opcja mnie nie przekonuje, więc u nas każdy gra dla siebie. Natomiast przy młodszych pociechach będzie to dobry sposób na to, aby każdy z rodziców pomagał podejmować optymalne decyzje dzieciom.
Sonic i superdrużyny to kolejna gra wyścigowa, która w ciągu ostatnich kilku miesięcy trafiła na mój stół. Jest banalnie prosta, ale w tej prostocie jest jakiś urok. Na pewno ma to coś wspólnego z figurkami i sentymentem do gier komputerowych z lat 90. Sama planszówka również się broni, chociaż raczej dla rodzin, dzieci i fanów niebieskiego jeża, niż dla zaawansowanych graczy. Podobne odczucia miałam po zapoznaniu się z grą Królewski wyścig, chociaż propozycja wydawnictwa Rebel wydaje się trochę prostsza. Jest przyjemnie, szybko i prosto, ale z umiarkowaną dozą negatywnej, nieirytującej negatywnej interakcji, za to w towarzystwie lubianych postaci.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.