Co sprawia, że decydujemy się wypróbować jakiś tytuł? Czasem przypadek, niekiedy interesujący temat lub zachęcająca szata graficzna, często świadoma, przemyślana decyzja, jeszcze kiedy indziej nazwisko autora. Czym zwabiła mnie w swoje sidła gra Origins: Pierwsi budowniczowie? Po pierwsze wizją tworzenia i rozwijania cywilizacji pod patronatem kosmitów. Po drugie faktem, że twórcą gry jest Adam Kwapiński. Co tym razem zmajstrował autor niezwykle klimatycznych Lords of Hellas i Nemesis? Postanowiłam, że muszę się przekonać.
W grze Origins: Pierwsi budowniczowie wcielamy się w zarządców tworzących się dopiero, antycznych metropolii. Z pomocą przyjdą nam dość nieoczekiwanie goście z odległej galaktyki. Osobie, która najlepiej będzie potrafiła z niej skorzystać, przypadnie miano zwycięzcy.
Wykonanie
Muszę przyznać, że mam mieszane uczucia co do wykonania gry Origins: Pierwsi budowniczowie. Otwierając standardowej wielkości pudełko, miałam nadzieję, na to, że jego zawartość mnie oszołomi. Nie wyszło. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to całkowity brak wypraski. I o ile w niektórych tytułach jest to zabieg uzasadniony, o tyle w przypadku nowości gry Rebela już niekoniecznie. Rozsądnie zaprojektowany organizer mógłby bardzo przyspieszyć set up i oczywiście uporządkować komponenty, których jest tu sporo.
Druga myśl po obejrzeniu elementów? Dziwna kolorystyka, która w skrajnych przypadkach może powodować oczopląs. Gracze zasiadający do najnowszego dziecka Adama Kwapińskiego mogą wybrać jedną z czterech barw komponentów – czarną, brązową, granatową lub turkusową. Jak widzicie, szału nie ma, ale nie martwcie się, w pudełku znajdziecie też nieco bardziej klasycznych kolorów, takich jak żółty, czerwony i niebieski. Zostały one zarezerwowane m.in. dla plastikowych statków kosmicznych, drewnianych żetonów, kostek i płytek budynków.
Przejdźmy do jakości wykonania komponentów. Ta zaś przyznam, że stoi na dobrym poziomie. Statki kosmiczne, figurki archonów, podstawki na kości i same kości, wykonane z grubej tektury kafelki budowli i plansza, drewniane żetony, różnego rodzaju znaczniki i karty – wszystko to jest całkiem solidnie. Jedyną łyżką dziegciu w tej sporej beczce miodu są dla mnie znaczniki surowców, które bardzo odstają jakością wykonania od reszty komponentów. Gdyby zamiast nędznie prezentujących się w zestawieniu z plastikowymi statkami kosmicznymi maleńkimi żetonikami, włożono do pudełka choćby zwykłe sześcienne kosteczki, różnica byłaby moim zdaniem zdecydowanie mniej odczuwalna.
Czytelność
O czym jeszcze warto wspomnieć omawiając wykonanie Origins: Pierwsi budowniczowie? Niewątpliwie o czytelności, która w przypadku tego tytułu zdecydowanie kuleje. Największy problem stanowią chwalone chwilę temu przeze mnie statki kosmiczne. Znajdują się na nich bowiem wartości od 1 do 6, reprezentowane przez wizerunek odpowiedniej ścianki kości. Problem w tym, że o ile w dziennym świetle można je jeszcze jako tako dostrzec, to już wieczorem lub z odległości kilkudziesięciu centymetrów jest to, delikatnie mówiąc, dużo trudniejsze zadanie. Kwestię tę można obejść, ustawiając w odpowiednim miejscu kość lub malując kropki np. na czarno, sądzę jednak, że gracze nie powinni musieć wymyślać domowych sposobów na rozwiązywanie tego typu problemów.
Jeśli chodzi o czytelność, nie można także nie wspomnieć o płytkach budynków oraz kartach znaków zodiaków. Na obu znajdziemy mnóstwo napisanego maleńką czcionką tekstu. Nie ma na nich niestety żadnych symboli, które ułatwiłyby przyswajanie zawartych na nich informacji. Efekt? W czasie gry płytki i karty są co i rusz podnoszone przez graczy, którzy starają się po prostu dojść do tego, co się na nich znajduje.
Klimat?
Kończąc przydługi wstęp o wykonaniu wspomnę jeszcze o szacie graficznej Origins: Pierwsi budowniczowie. Na okładce widzimy całkiem niezłą, dość klimatyczną grafikę, która bardzo wyraźnie nawiązuje do tematu gry. W pudełku znajdziemy też świetnie zilustrowane planszetki graczy z futurystycznymi podobiznami przywódców, w których się wcielamy… i to właściwie tyle jeśli chodzi o klimat tego tytułu. Pozostałe grafiki, zarówno te zdobiące kafle, jak i planszę, zupełnie nie zrobiły na mnie wrażenia, a nawet więcej – większość z nich była dla mnie wręcz “przezroczysta”.
W tym miejscu wyprzedzę nieco fakty i zdradzę Wam, że co do samej rozgrywki, także nie ma co liczyć na klimat. Chcecie budować cywilizację? Poczuć się jakbyście w rzeczywistości nazwisku kontakt z obcymi? Przykro mi, tutaj tego nie znajdziecie.
Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki…
Niby jeszcze przed premierą wiadomo było, że Origins: Pierwsi budowniczowie to gra strategiczna, a po euro klimatu raczej nie ma co oczekiwać. A jednak spodziewałam się go od nowości wydawnictwa Rebel choć trochę. W końcu to Kwapiński, a nie Feld… Czy autor Nemesis i Lords of Hellas może wydać grę, w której nie będzie tego klimatu, który tak bardzo przypadł graczom do gustu w jego poprzednich projektach? I to na dodatek prezentując tytuł o starożytnej cywilizacji budowanej we współpracy z obcymi? A no może. I zrobił to.
Set up
Przygotowanie gry Origins: Pierwsi budowniczowie opisane jest na trzech i pół stronach instrukcji i obejmuje 24 punkty. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć z komentarzami, a osoby, które są zainteresowane jego szczegółami, odsyłam do pliku, dostępnego na stronie wydawcy. Ja zaś ograniczę się do komentarza, że set up zajmuje sporo czasu, niemniej wszystko, co musimy zrobić przed rozgrywką, jest dość intuicyjne, więc już przy drugiej partii i kolejnych, idzie on całkiem sprawnie.
Rozgrywka
Origins: Pierwsi budowniczowie to podzielona na rundy gra wykorzystująca mechanikę worker placement. W czasie każdej tury gracze wykonują po jednej z pięciu akcji, po czym kolejka przechodzi na kolejną osobę, aż do momentu, gdy wszyscy spasują. Następuje wówczas etap sprzątania i rozpoczyna się kolejna runda. Sytuacja powtarza się do czasu, aż spełniony zostanie któryś z warunków zwycięstwa. Gra kończy się gdy:
- Któryś z graczy dotrze do ostatniego pola na wszystkich torach świątyń
- Zostanie pobrane ostatnie złoto leżące obok kart dzielnic
- W zasobach ogólnych pozostaną 3 lub mniej kolory dysków wież
- W rezerwie nie ma już kości w danym kolorze, a gra wymaga jej dołożenia do puli.
Po wypełnieniu jednego z warunków bieżąca runda jest dogrywana, po czym następuje punktacja końcowa.
Wiele ścieżek do zwycięstwa
W jaki sposób możemy dążyć do zwycięstwa w grze Origins: Pierwsi budowniczowie? Do dyspozycji mamy następujące możliwości:
Odwiedzenie miejsca spotkania
Antyczne Roswell oferuje nam różne akcje, w wyniku których można m.in. zdobyć surowce i kości, przesunąć się na torach militarnym lub świątyni oraz rozbudować miasto. Wysłany tu robotnik (poza archontem) musi mieć wartość co najmniej równą tej, którą wskazuje w danej chwili strzałka pod statkiem. W takim przypadku pozwala nam wykonać jedną z dwóch akcji. Jeśli dodatkowo kość umieszczona w miejscu spotkania ma kolor zgodny z jego barwą, lub wartość 6, mamy do dyspozycji obie akcje.
Zamknięcie dzielnicy
Podczas gry będziemy układać obok siebie płytki budowli. Kiedy utworzą one kwadrat, możemy postawić między nimi jedną ze swoich kości. W efekcie aktywujemy kafelki w jej kolorze, a na koniec gry otrzymujemy wartość punktów równą iloczynowi liczby oczek i liczby dysków w wieży w danym kolorze. Rozbudowa miasta może też przynieść punkty zwycięstwa oraz złoto, jeśli graczowi uda się powtórzyć wzór z karty dzielnicy.
Rozbudowa wieży
Wieże dostarczają sporo punktów na koniec. Rozbudowa każdej z nich o kolejny dysk wymaga od nas uiszczenia opłaty w złocie, równej poziomowi, który zamierzamy postawić.
Zwiększenie populacji
Aby móc zdobywać nowych pracowników, musimy mieć podstawki, które pozwolą nam z nich korzystać. Rozpoczynamy z dwiema. Żeby dokupić kolejną, należy zapłacić od 2 do 8 jednostek żywności. Posiadanie kompletu podstawek jest premiowane 10 punktami na koniec gry.
Spasowanie
Pas kończy rundę gracza. Po spasowaniu zabieramy wszystkich użytych pracowników z powrotem na planszetkę i zwiększamy ich wartość o 1. Kość, na której widnieje 6 oczek, awansuje w tym momencie na doradcę. Jest umieszczana w dolnej części planszetki, przynosząc punkty na koniec. Dodatkowo “nadaje ona kolor” archontowi. Mając więc doradców w kilku barwach, znacznie zwiększamy jego możliwości.
Specjaliści
Do wykonywania poszczególnych czynności wykorzystujemy trzy typy pracowników. Podstawową siłą roboczą są patrycjusze, reprezentowani przez kości w 5 kolorach. Początkowo mamy ich tylko dwóch, z czasem liczba ta może się zwiększyć. Oprócz tego będziemy wykorzystywać również mówców, przemieszczając białe kości, które możemy pozyskać w wyniku akcji specjalnej. Ostatnim typem robotnika jest archont, czyli figurka w kolorze gracza. Pierwsze dwa rodzaje pracowników posiadają wartość, która będzie się zmieniać w toku gry. Archonci jako “jednostki specjalne” nie są objęci ograniczeniami co do liczby oczek.
Surowce
W grze Origins: pierwsi budowniczowie będziemy posługiwać się kilkoma surowcami: kamieniem, żywnością mądrością, ale i złotem. To ostatnie jest dżokerem, zastępującym dowolny z poprzednich surowców. Zarówno zasoby, jak i dodatkowe kości oraz punkty zwycięstwa można zdobyć na wiele sposobów. Podczas rozgrywki będziemy się m.in. przesuwać po torze militarnym, a także po trzech torach świątyń. Te drugie dostarczają nam punkty na koniec gry, ale i pozwalają na przejęcie kontroli nad kartą zodiaku, o ile nasz znacznik znajduje się najwyżej w świątynnej hierarchii.
Budowniczowie? Niekoniecznie
Nazwa gry wydawnictwa Rebel sugeruje, że w jej czasie będziemy tworzyć metropolię. Rzeczywiście, rozgrywkę zaczynamy z agorą i pałacem, do których po opłaceniu kosztu możemy dołożyć kolejne budowle np. dzięki akcji w jednym z miejsc spotkania. Każda z nich ma specjalną zdolność. Aktywuje się ją gdy kładziemy płytkę i kiedy zamykamy dzielnicę. Rozgrywki w nową planszówkę Adama Kwapińskiego uzmysłowiły mi, ze tytuł gry nie zawsze musi mieć przełożenie na to, co dzieje się na stole. Planszówka ta oferuje bowiem bardzo wiele różnorodnych dróg do zdobywania punktów w toku gry, jak i na jej zakończenie, że mogą zdarzyć się partie, w których zwycięzca z budowniczym wspólnego ma niewiele.
Nie mam wrażenia, żeby była ścieżka wygranej, która jest dużo mocniejsza, niż inne. Można np. zwyciężyć, skupiając się na torach świątyni, które przynoszą nam punkty równe sumie dwóch najniżej położonych znaczników, albo podążając z uporem torem militarnym. Nie warto zdecydowanie odpuszczać wyżej wspomnianego rozbudowywania wież oraz naszego miasta, ponieważ odpowiednie planowanie jego przestrzeni może przynieść nam mnóstwo punktów. Te zaś, jak wspomniałam, można zdobyć jeszcze na kilka innych sposobów i czasem to te “małe punkty” decydują o tym, kto zwycięża rozgrywkę.
Tryb solo i Ufobot
Gra najlepiej spisuje się moim zdaniem w trzyosobowym składzie, jednak oferuje także możliwość rozgrywki osobom, które preferują zabawę w trybie solo. W instrukcji znajdziemy kilkupunktowy opis, jak ją przygotować, w oparciu o standardowe zasady. Dodatkowo na stronie wydawcy znajduje się także plik, dzięki któremu możemy stanąć w szranki z Ufobotem stworzonym przez Davida Turcziego. Sama nie przetestowałam powyższych wariantów, więc niestety nie podzielę się z Wami swoimi z nich wrażeniami.
Wrażenia
Origins: pierwsi budowniczowie to solidna euro gra, o w miarę prostych zasadach, ale dostarczająca ogromnej ilości powodów do główkowania. Rozgrywka zamyka się w 1-2 godzinach, w zależności od tego, jak skłonni do przemyśleń są Wasi współgracze. Tytuł ten to worker placement, rozbudowany o bardzo interesujące “postarzanie” pracowników. Mamy w nim z resztą sporo bardzo różnych mechanik – ściganie się po torach, dokładanie kafelków m.in. w celu powtórzenia konkretnego ich układu, operowanie zarówno wartościami, jak i kolorami kości, aby uzyskać dodatkowe akcje… Wszystko to wymaga od graczy podejmowania przemyślanych decyzji, planowania z dużym wyprzedzeniem i szukania optymalnego sposobu użycia naszych pracowników.
Sałatka na bogato, ale bez smaku
Jestem fanką “sałatki punktowej” w grach, więc Origins: Pierwsi budowniczowie wydaje się być tytułem stworzonym w sam raz dla mnie. Ogrywanie go niestety nie wiązało się jednak z takimi odczuciami, jakich oczekiwałam. Już od pierwszej rozgrywki miałam poczucie, jakby ta gra została “wyprodukowana”, a nie stworzona. Pomimo docenienia wielu różnych metod zdobywania punktów, nie mogłam nie zauważyć, że w pewnych kwestiach wkradła się powtarzalność. Nie budujemy tutaj żadnego silniczka, który będzie dostarczał nam zasoby, tych więc wciąż brakuje. A skoro ich nie mamy, to trzeba marnować czas na to, żeby je zdobyć, co sprawia, że gra zwalnia. Nie czułam też, jak wspomniałam wyżej, ani grama klimatu, więc a walka o zwycięstwo ograniczała się dla mnie do nabijania punktów. Oczywiście jest mnóstwo graczy, którym taki typ rozgrywki nie przeszkadza. Ja jednak wolę, gdy wykonywane przeze mnie akcje mają jakikolwiek związek z tematyką, a nie są tylko doklejoną mechaniką, która mogłaby być zastosowana w grze absolutnie na każdy temat.
Prawie koniec!
O Origins: Pierwsi budowniczowie można powiedzieć jeszcze wiele. Aby tego uniknąć, na koniec tej wyjątkowo długiej recenzji, pozwolę sobie zamieścić mocno subiektywną listę plusów i minusów.
Plusy:
- Duża regrywalność – początkowy układ planszy jest zawsze unikalny
- Możliwość tworzenia kombosów np. poprzez dopasowanie koloru kości do barwy statku
- Duże różnorodnych mechanik
- Zmusza do solidnego możdżenia i planowania
- Wiele dróg zwycięstwa
- Cztery warunki końca gry.
Minusy:
- Sucha jak pieprz – klimatu poza grafikami na planszetkach graczy brak
- Kiepska czytelność komponentów, zwłaszcza statków kosmicznych
- Nietrafiony dobór kolorów elementów gry
- Maleńkie żetony, z których układamy wieże, są bardzo podatne na przewracanie się
- Gra się dłuży – wpływa na to konieczność ciągłego zdobywania zasobów od kosmitów
- Mechanika gry nie ma żadnego związku z jej tematem
- Brak możliwości odświeżania ryku budynków – zawsze mamy dostępnych po jednym z pięciu kolorów kafelków.
Czy warto?
Jeśli w grach nie przeszkadza Wam “mielenie punktów”, może powinniście wypróbować ten tytuł. W przeciwnym razie, zdecydowanie warto sięgnąć po planszówki, które poza główkowaniem oferują graczom coś jeszcze.
Grę Origins: Pierwsi budowniczowie kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Rebel za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(7/10):
Oprawa wizualna
(5/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.