Pierwszy sezon serialu Sherlock stworzona przez Stevena Moffata i Marka Gatissa pojawił się po raz pierwszy w 2010. Natychmiast przyciągnął mnie przed ekran i trzymał przez wiele lat emisji (w końcu sezony pojawiały się sporadycznie). Do tej pory pamiętam dwuletnie czekanie na rozwiązanie jednego z największych cliffhangerów serii. Możecie więc sobie wyobrazić moją radość, gdy okazało się, że w Polsce, nakładem Lucky Duck Games, wyjdzie gra planszowa licencjonowana przez BBC i powiązana z serialem.
Jako przystało na fankę serialu, już samo pudełko powoduje u mnie szybsze bicie serca. Z okładki spoglądają na nas Sherlock i Watson (Benedict Cumberbatch i Martin Freeman). W środku czekają karty z kadrami i postaciami, a kartonowa wkładka dumnie prezentuje adres 221B znany każdemu miłośnikowi nie tylko serialu, ale także książek o genialnym detektywie. Myślę sobie: jest dobrze! A potem zabieram się za czytanie zasad i mój zapał nieco opada.
Gracze dobierają jedną kartę sprawy, która zawiera kombinację trzech rodzajów symboli. Im karta bardziej punktująca, tym więcej symboli się na niej znajduje. Podczas swojej tury możemy dobrać 2 karty tropów/ 2 żetony dowodów lub po jednej sztuce z tych dwóch zasobów. Naszym zadaniem jest “zamknięcie” sprawy poprzez utworzenie takich połączeń między sprawą a tropami, aby symbole zgadzały się po obu stronach. Musimy także na stworzone połączenie położyć odpowiedni żeton dowodów. Należy pamiętać, że kart nie można obracać. Zdarza się, że na krawędzi znajduje się więcej niż jeden symbol. Zmusza nas to do tworzenia tzw. połączeń pośrednich, czyli tworzenia łańcuszka z kart, tak by wszystkie wskazane symbole się w nim znalazły. Gdy jakaś sprawa zostanie zamknięta otrzymujemy za nią punkty. Ten kto jako pierwszy zbierze ich co najmniej 9 wygrywa grę. Tak naprawdę zasady w tej grze nie są skomplikowane i najłatwiej wytłumaczyć je nie “na sucho”, a na konkretnym przykładzie.
Ktoś zapyta: no dobrze, ale co z tym wszystkim ma wspólnego Sherlock? Ano niestety niewiele, bo poza użytymi kadrami, ta gra zupełnie nie kojarzy mi się z serialem. Równie dobrze na kartach mogłoby być jabłuszka i gruszki, albo same symbole. Powiem więcej, chyba nawet lepiej by było, żeby Sherlock: kryminalna układanka, miał jakiś inny, luźny temat. Znacie to uczucie, gdy świat waszej ulubionej książki, serialu, filmu, gry zostaje poszerzony o nowe medium, tylko po to żeby was zawieść? Jako miłośniczka serialu oczekiwałam czegoś zupełnie innego i czuje się rozczarowana, co na pewno rzutuje na mój odbiór gry. W sumie dostaliśmy to, co obiecało pudełko: “kryminalną” układankę. Pozostaje pytanie czy jest to dobra układanka?
Niezupełnie. Choć sam gameplay nie jest tragiczny i układanie kart względem symboli może się spodobać, to gra ma pewne mankamenty, które mi przeszkadzają. Przy partii dwuosobowej przemiał kart jest dosyć powolny. Zdarza się, że nic na stole nam nie pasuje i jesteśmy zmuszeni do pustej tury, albo co gorsze wzięcia kart, tylko po to żeby wyłożyć coś nowego. Niestety dajemy wtedy naszemu przeciwnikowi większy wybór, a sami nadal możemy zostać z niczym. Zbieranie kart i żetonów na później nie ma sensu. Rozwiązanie jednej sprawy nie wymaga aż takich nakładów zasobów, a przy przejściu do kolejnej większość i tak tracimy. Te, które zostawiamy wybieramy nieco w ciemno, bo musimy się zdecydować zanim poznamy naszą kolejną sprawę. Przy większej ilości graczy rotacja kart jest większa, ale też łatwiej oto, że ktoś nam coś przez przypadek podbierze. Do tego też sprowadza się interakcja graczy. Sherlock: kryminalna układanka to wyścig, nie ma więc specjalnie sensu, by tracić swoje ruchy na przeszkadzanie przeciwnikom.
Moje odczucia co do tej gry są mocno mieszane. Złapałam się na przynętę i jako fanka serii Sherlock jestem zawiedziona. Jako fanka planszówek w sumie też. Może pokładałam zbyt duże nadzieje w tej grze. Na pewno nie jest na tyle zła, że gdy ktoś zaproponuje partyjkę, to natychmiast odmówię, zwłaszcza, że gra jest szybka i spokojnie da się ją zamknąć w pół godziny. Nie ucieknę też z krzykiem, mimo że jest trochę za prosto i trochę za losowo, a momentami mam wrażenie, że gram w domino. Co najwyżej spojrzę nieco krzywo, pamiętając, że moje oczekiwania co do tej gry, zdecydowanie nie zostały spełnione. Miło popatrzeć na znajome twarze, powspominać sceny z serialu. Sentyment to jednak nie wszystko, a tak fajnie wykreowany świat i postacie zasługują jednak na coś lepszego.
+ szybka
+ proste zasady…
– …nawet trochę za proste
– 5% Sherlocka w Sherlocku
– momentami zbyt losowo
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.