Santiago w przyszłym roku będzie obchodziło 20. urodziny. W polskiej wersji językowej tytuł pojawił się dopiero w 2015, a jego recenzję znajdziecie tutaj. Wydawnictwo Trefl odpowiedzialne za pierwszą edycję ponownie zapełniło półki pudełkami Santiago, a ich największym atutem w porównaniu do poprzednich, ma być tryb dwuosobowy, którego wcześniej zabrakło.
Zacznę od wykonania, które stoi na wysokim poziomie, podobnie jak pierwsza wersja. Ponownie zdecydowano się na grube płytki i drewniane komponenty, które długo powinny służyć graczom, ale także na cieniutkie pieniądze. Ich zaletą jest poczucie posiadania rzeczywistych banknotów, ale niestety jest to najmniej trwały element planszówki, który szybko może ulec zniszczeniu.
Osoby znające poprzednią edycję wiedzą, czego się spodziewać. Ogólne zasady się nie zmieniły – nadal licytujemy kolejność wyboru płytek, układamy je na planszy wraz z robotnikami, dokładamy (lub nie) kanał nawadniający, rozpatrujemy suszę, czyli płytki niemające dostępu do wody i pobieramy pieniądze. Reguły są proste i dobrze opisane w instrukcji, więc nie powinno być problemu z ich zrozumieniem.
Nowością jest wspomniany wyżej tryb dwuosobowy. Różni się tylko kilkoma detalami, m. in. rozpoczynamy z jednym kanałem na planszy, dostajemy mniej pieniędzy, usuwamy wskazane w instrukcji płytki, a pozostałe układamy w 3 stosy. Aby początkowa licytacja miała jakiś sens, każdy bierze kostki w nieużywanym kolorze. Decydując, ile chcemy wydać, bierzemy odpowiednią liczbę kostek do ręki i jednocześnie je pokazujemy. W ten sposób ustalamy kolejność wyboru spośród trzech plantacji. Ostatnią płytkę na planszy umieszcza osoba, która wydała więcej, ale nie kładzie na niej swoich pracowników.
Jak Santiago się starzeje? Całkiem dobrze i z godnością. Chociaż akurat ja nie należę do fanów pudełkowej grafiki i dosyć surowych komponentów, to nie można im odmówić przejrzystości i czytelności. Nie przepadam również za licytacją w grach, ale Santiago jest jednym z nielicznych tytułów, w których mnie ona nie irytuje. Może dlatego, że płacąc najmniej, wcale nie tracimy aż tak dużo, a zyskujemy supermoc nawadniania, co niejednokrotnie okazywało się lepszym interesem niż pierwszeństwo w wyborze plantacji. Mimo wysypu nowych gier każdego roku, Santiago dobrze sobie radzi wśród rodzinnych eurogier i ktoś, kto zetknął się z nią niedawno po raz pierwszy pewnie nie wpadłby na to, że jest już tak wiekowa.
Kilka lat temu grałam w poprzednią edycję, dlatego tym razem najbardziej interesował mnie tryb dwuosobowy, który wtedy nie był przewidziany. Wyżej wskazałam podstawowe zmiany, które są kosmetyczne. Nie ma na szczęście wyimaginowanego gracza, który jest najbardziej irytującą mnie opcją, a zbyt dużo wolności ogranicza nam trzecia płytka, która staje się kolejną możliwością do rozbudowy upatrzonej plantacji lub blokowania przeciwnika. W duecie każdy ma profity, ponieważ albo wybiera pierwszy i dokłada wolną plantację, albo umieszcza kanał nawadniający. Niestety nadal jest dosyć luźno i wydaje mi się, że dwuosobowe rozgrywki mogą być dla niektórych nudne. Może nie jest to najlepszy skład, bo jednak pierwotny przedział od 3 do 5 graczy był trafiony, jednak fani tytułu, którzy ubolewali nad brakiem trybu dla dwóch osób, powinni być zadowoleni. Zmienia się niewiele, a rozgrywka nadal przynosi satysfakcję.
Może dziwić decyzja wydawnictwa o ponownym wydaniu tej samej gry, ponieważ wielu graczy już ją posiada i nie kupią drugiego pudełka. Jednak planszówki ciągle przyciągają do stołu nowe osoby. Powstają przyszkolne kluby i młodzi gracze ciągle od początku odkrywają całą ścieżkę od prostych gier z pionkiem i kostką, przez tytuły rodzinne aż po tytuły przygodowe i eurosy. Może nie sięgnęliby po pudełko sprzed 7 lat, ale Santiago jako nowość na półce na pewno ma większą szansę się przebić i uczyć kolejne pokolenia graczy licytacji, blokowania i podkradania.
Plusy:
– solidne wykonanie (oprócz cienkich banknotów)
– dobrze znosząca upływ czasu mechanika
– przystępne zasady
– dobrze napisana instrukcja
– nowy tryb dla 2 osób
Minusy:
– brak klimatu
Złożoność gry
(5/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
Czy mając starą edycję można grać we wspomniany tryb dwuosobowy?
Tak, nie są do niego potrzebne żadne nowe komponenty. Wykorzystuje się w nim nieużywane znaczniki.