Miałem zacząć tekst od poprowadzenia paraleli między Baśniową gospodą a Kingdomino wskazując, że Paolo Mori uczynił z Connect 4 to samo, co Bruno Cathala z domino. Wziął znaną wszystkim z dzieciństwa grę i dodał do niej akurat tyle zasad, żeby jej przesadnie nie skomplikować. W efekcie otrzymaliśmy przystępne tytuły, które da się wytłumaczyć szybko każdemu podpierając się jak szczudłem argumentem: “Na pewno grałaś/grałeś w coś podobnego”.
A potem podrapałem się po głowie i zastanowiłem. W zasadzie nigdy nie grałem w Connect 4. Jestem prostym chłopakiem ze wsi. Mastermind i Statki, to są plastikowe gry z mojego dzieciństwa. Dlaczego więc wrzucanie żetonów do ściany z tworzywa sztucznego wydaje mi się takie znajome? Czy to po prostu sztuczne wspomnienia przeszczepione z amerykańskich filmów i seriali familijnych? Zostawię sobie tę introspekcję na później. A teraz do rzeczy.
PLASTIK IS FANTASTIK
Baśniowa gospoda rzuca się w oczy i nie ma co do tego wątpliwości. Ustawiony na środku stołu gadżet służy do tego, żeby od góry wrzucać do niego żetony przedstawiające baśniowe postacie. A po wrzuceniu otrzymujemy zgrabną ilustrację tematu gry: z okien budynku wyglądają na nas wesołe mordki kolorowych ludzików. Urocze.
W grze chodzi o to, żeby wygrać. A żeby w tej konkretnej grze wygrać, trzeba zdobyć więcej punktów niż osoba siedząca po drugiej stronie “planszy”. Punkty zdobywamy za umieszczanie postaci w gospodzie, za umieszczanie postaci w gospodzie, ale w określonych pokojach oraz za wykorzystywanie specjalnych zdolności postaci umieszczanych w gospodzie. O tym ostatnim za moment.
Z natury rzeczywistości wynika, że przedmiot wypuszczony z ręki na powierzchni planety leci w dół. Intuicyjna jest więc zasada, że pokoje w gospodzie należy zapełniać od dołu do góry w taki sposób, że kolejni goście stoją na barkach tych wcześniejszych. Złośliwość autora gry sprawiła, że bonusy punktowe związane z umieszczeniem postaci w konkretnym pokoju nie znajdują się nigdy na poziomie parteru, więc cały czas trzeba mieć na uwadze, że przeciwnik tylko czeka na nasz moment słabości, żeby wdrapać się po naszych plecach.
CIĘŻAR I PRZYSTĘPNOŚĆ
Ostatnie zdanie mogło zabrzmieć poważnie i sugerować trudne wybory i planowanie strategii, ale poziom skomplikowania rozgrywki i jej głębia są w gruncie rzeczy niewiele większe niż w stu procentach plastikowy pierwowzór od Hasbro albo kółko i krzyżyk na sterydach. Zasad tej gry nauczy się każdy, a rozgrywka potrwa nie dłużej niż 15 – 20 minut. I na dokładkę nikt siedzący przy stole nie powinien doznać odczucia trywialności i zmarnowanego czasu. Wszystko to dzięki sympatycznemu włączeniu do rozgrywki specjalnych zdolności postaci.
W pudełku znajduje się ośmioro gości, którzy mogą wpaść na noc do gospody. Do każdej rozgrywki losuje się pięcioro z nich. Każdy gość to osiem żetonów, z których większość trafia do woreczka. Na początku gry losujemy z woreczka cztery żetony i zaczynamy: gracz może umieścić w gospodzie pierwszy lub drugi żeton za darmo, a trzeci lub czwarty po uiszczeniu odpowiedniej opłaty w postaci monet, czyli punktów zwycięstwa. Po wzięciu żetonu uzupełniamy wystawkę w taki sposób, że ten dopiero co wylosowany kafelek będzie najdroższy. Proste.
O ZDOLNOŚCIACH
Też są proste. Trzy (i więcej) małe świnki chcemy układać w taki sposób, żeby tworzyły grupę. Jaś (nie ten od Małgosi i cukrzycowej chatki w lesie, ten drugi) ląduje w gospodzie z łodygą fasoli, czyli drugim żetonem wrzucanym natychmiast po nim. Zła królowa sprawia, że przeciwnik wrzucający żeton bezpośrednio nad nią musi oddać mi monetę.
Zdolności postaci jest akurat tyle, że wyczerpują wszystkie najprostsze kombinacje sąsiedztw. Jedna postać jest zainteresowana żetonami po przekątnej, inna żetonami stykającymi się z nią bokami. Czasem patrzymy na swoje żetony, czasem na żetony przeciwnika. W tym miejscu następna urocza rzecz: “nasze” żetony są dla nas kolorowe. Te przeciwnika widzimy ze strony szkicu na białym tle. Czytelne, funkcjonalne, niegłupie.
Zmierzam do tego, że gra w tym stylu aż prosi się o podsumowanie typu “chciałbym więcej zdolności i więcej postaci dla większej różnorodności rozgrywek”, ale chyba wszystkie dostępne opcje zostały wykorzystane. Nie ma co liczyć na dodatek. To nie znaczy oczywiście, że w pudełku piszczy bieda i nie ma czym się bawić. Nie ma tu Złotowłosej, ale elementów jest akurat nie za dużo ani nie za mało: tak w sam raz.
DLA KOGO?
Jeśli potrzebujesz w swoim życiu gry, która nie jest głupia, zajmuje niedużo czasu dokładnie dwóm osobom, nie trzeba długo tłumaczyć zasad i nie przeszkadza Ci, że to w sumie bardzo “mała” gra w nieadekwatnie dużym pudełku, to trudno nie polecić Baśniowej gospody. Ja byłem zauroczony od pierwszej rozgrywki.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.