Choć nie są one moją ulubioną kategorią karcianek, mam do gier narracyjnych spory sentyment. Dlaczego? Ponieważ to właśnie od jednej z nich, niedostępnej już w sprzedaży Slaviki, rozpoczęła się moja przygoda z planszówkami. Dlatego też nadal co jakiś czas sięgam po tego typu tytuły. Robię to chętnie zwłaszcza wtedy, gdy jak Fabula Rasa: Morskie opowieści! ujmą mnie tematyką. Równocześnie na polskim rynku pojawiła się druga z serii – Fabula Rasa: To jest kryminał! Zapraszam do lektury moich przemyśleń na temat nowości wydawnictwa Egmont.
O grach, na temat których mam zamiar się wypowiedzieć, pisała już na łamach naszego portalu Pingwin. Przemyca ona w swoich uwagach zasady tak klarownie, że nie pozostaje mi nic innego, jak odesłać żądnych wiedzy, na temat reguł czytelników do jej tekstu. Sama natomiast przejdę od razu do omówienia tego, co w nowych karciankach Egmontu mi się podoba, a co nie.
Co kto lubi
Pierwszym plusem dla Fabula Rasa jest moim zdaniem możliwość wyboru pomiędzy dwoma, bardzo różnymi klimatami gry. Równoczesne wydanie Fabula Rasa: Morskie opowieści! i Fabula Rasa: To jest kryminał!, pozwala odbiorcom sięgnąć po produkt pasujący do ich gustu i zainteresowań. W domu naszej Redaktor Naczelnej lepiej przyjęła się kryminalna wersja karcianki. Moje doświadczenia są zgoła odmienne. Piraci zdecydowanie wyprzedzają w moim sercu złodziei i morderców (choć z pragmatycznego punktu widzenia trzeba przyznać, że w zasadzie można pierwszą grupę uznać za podzbiór tej drugiej…), dlatego też to właśnie Morskie opowieści! gościły u mnie częściej.
Opowieść, która wciąż się zmienia
Żadna, w miarę rozgarnięta dorosła osoba nie będzie miała problemu ze stworzeniem mniej lub bardziej spójnej historii na podstawie kilku obrazków. Jej przytoczenie z pamięci to już zadanie nieco trudniejsze. Co jednak jeśli na dodatek z opowieści zostanie usunięty losowy jej fragment? O ile będzie to jeszcze element rozwinięcia lub zakończenia, jakoś można to obejść. A co jeśli z relacji opisującej szalony sztorm wypadnie burza? Wtedy właśnie zaczyna się prawdziwa zabawa. Mechanika gier z serii Fabula Rasa bardzo mi się podoba. Przyznam, że podczas moich rozgrywek nie skupialiśmy się nawet zbytnio na tym, kto wygrywa lub przegrywa. Zmienianie historii, tworzenie jej nowych wersji lub przepisywanie jej na nowo sprawiło nam po prostu za każdym mnóstwo frajdy.
Talia pełna różności
Kolejną zaletą narracyjnych gier wydawnictwa Egmont jest różnorodność ilustracji, które możemy znaleźć na kartach. Postaci, przedmioty, sytuacje, scenki rodzajowe… Wszystko to można interpretować na wiele sposobów (np. rewolwer jako broń, narzędzie zbrodni, strzelanie, ataki i wiele innych). Daje to mnóstwo możliwości tworzenia różnorodnych opowieści. Jedyne co ogranicza graczy, to ich wyobraźnia
A mogło być tak pięknie
Pierwszym minusem, o którym muszę wspomnieć w kontekście gier Fabula Rasa: Morskie opowieści! i Fabula Rasa: To jest kryminał!, jest ich szata graficzna, zaczerpnięta z ich oryginalnej wersji. Z której strony bym na nie nie spojrzała, niestety w znaczniej większości grafiki na kartach są moim zdaniem zwyczajnie brzydkie. Jest to dla mnie spory minus, który mierzwił mnie tym bardziej, że nie tak dawno zachwycałam się grą, wydaną po polsku w zupełnie nowej, bardzo ładnej odsłonie. Polskie wydawnictwa niejednokrotnie sięgając po zagraniczne pozycje, kompletnie zmieniają ich wygląd. Takie działania nie są obecnie niczym nowym i sądzę, że byłby to doskonały ruch ze strony Egmontu, który moim zdaniem przełożyłby się na większą popularność obu tytułów.
Powietrze…
Kolejny minus – zbyt duże pudełka. Gry Fabula Rasa z powodzeniem zmieściłyby się w opakowaniach znacznie mniejszych. Co ciekawe to właśnie wydawnictwo Egmont było nie raz przeze mnie chwalone z to, że ich tytuły wydawane są w wyjątkowo kompaktowej wersji w ramach serii “Gry do plecaka”(Archimedes, Kajko i Kokosz: Szkoła latania, Criss Cross, Łap za słówka, Kaczki…). Dlaczego tym razem zdecydowano się na opakowanie znacznie większe, niż było to konieczne? Nie wiem, ale mam nadzieję, że kolejne gry będę znów mogła chwalić za jego dopasowany rozmiar, a nie marudzić, że taki nie jest.
Uniwersalnie, czy byle jak?
O szacie graficznej już pisałam, niemniej wspomnę jeszcze o rewersach kart. Te zaś w obu testowanych przeze mnie wersjach gier są identyczne. Z jednej strony jest to zaleta, ponieważ można dzięki temu połączyć obie talie. Z drugiej strony wolałabym widzieć na odwrocie kart klimatyczną grafikę. Zamiast tego mamy niż przypadkowy wzór, który mógłby pojawić się na komponentach w absolutnie każdym innym tytule.
Czy warto?
Fabula Rasa: Morskie opowieści! i Fabula Rasa: To jest kryminał! to tytuły, które kupiły mnie mechaniką. Jeśli lubicie gry narracyjne, zdecydowanie powinniście je wypróbować. Doskonale sprawdzą się na spotkanie ze znajomymi, raczej w starszym gronie, z którymi będziecie mogli snuć pełne nagłych zwrotów akcji opowieści. Czy na długo zostaną w Waszej pamięci? A może znikną wraz z pojawieniem się pierwszych promieni słońca? Przekonajcie się! Sięgnijcie po skrzętnie ukrytą w kajucie butelkę, pociągnijcie z niej solidny łyk złocistego płynu, a potem zanućcie razem ze mną …
Kiedy rum zaszumi w głowie
Cały świat nabiera treści
Wtedy chętniej słucha człowiek
Morskich opowieści!
Grę Fabula Rasa: Morskie opowieści kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Egmont za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(5/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.