Autorzy nowo wydawanych gier dla dzieci niejednokrotnie inspirują się tradycyjnymi układankami i szaradami. I nie ma w tym nic złego. Lata płyną, a memory, domino, chińczyk, jenga, czy też puzzle nadal bawią, cieszą i uczą. Dlatego też wciąć warto po nie sięgać. Kolejne wariacje na temat klasyków przedstawiane są nowym pokoleniom dzieciaków w atrakcyjniejszej oprawie graficznej lub są wzbogacone o dodatkowe mechaniki i ciekawy wątek fabularny. Dziś opowiem Wam o planszówce, która realizuje tę ideę, czyli grze Dinogang. Zapraszam do lektury recenzji nowości wydawnictwa Trefl.
Walka o dominację na danym terenie to niezwykle chętnie wykorzystywany motyw w grach planszowych. Taką też historię znajdziemy w Dinogangu. Podczas rozgrywki wcielimy się w prehistoryczne jaszczury. Będziemy starać się zagarnąć dla siebie jak największą powierzchnię Wyspy Dinozaurów. W jaki sposób? Łącząc się w jak najliczniejsze gangi. Największa grupa zwycięży, zdobywając szacunek pozostałych oraz przejmując kontrolę nad zamieszkiwaną krainą.
Rzut oka na Wyspę Dinozaurów
Dinozaury – dla jednych przerażające przerośnięte jaszczurki, dla innych fascynujące stworzenia. O tym, w jaki sposób dane nam będzie spojrzeć na nie sięgając po nową planszówkę wydawnictwa Trefl, możemy przekonać się już po jednym spojrzeniu na jej okładkę. Widzimy na niej urocze, bajecznie kolorowe i zdecydowanie przyjazne mordki dinozaurów. Wszystkie komponenty, które znajdziemy po otwarciu pudełka, są podobne – ładne i kolorowe. Są one też całkiem niezłej jakości, choć karty wykorzystywane do gry najchętniej zastąpiłbym płytkami. Podobnie jak w przypadku Kotków mamy do czynienia z wielojęzyczną wersją instrukcji. Czyżby Trefl szykował się na podbój Europy? Kto wie :)
Żeby nie było tak cukierkowo, to na koniec wspomnę o tym, co w wykonaniu gry mi się nie podoba. Jest to zdecydowanie za duże pudełko. Komponenty Dinogangu zmieściłyby się w opakowaniu o połowę mniejszym, pomijając planszetkę służącą do liczenia punktów, która jednak spokojnie mogłaby być w takim przypadku składana. I tyle. Przejdźmy do opisu zasad.
Z domino wśród jaszczurów
Na początek każdy z graczy otrzymuje od 10 do 6 kart (w zależności od liczby graczy) i losowo zakryty żeton dinusia. W czasie gry będzie troszczył się o rozwój tego właśnie gatunku jaszczurów. Na środku stołu należy jeszcze umieścić kartę startową i można rozpoczynać rozgrywkę.
Gra składa się z 2 lub 3 rund, podzielonych na tury. W każdej z nich gracze jednocześnie wykładają zakrytą kartę z ręki. Kiedy wszyscy dokonają wyboru, odsłaniany jest ich awers. Następnie karty są dokładane do już leżących na stole w kolejności malejącej. Oczywiście o tym, gdzie znajdzie się każda z nich, decyduje osoba, która wprowadziła ją do gry.
Dokładana w obszarze gry karta musi pasować do sąsiadującego obrazka przynajmniej jednym polem. Kiedy wszyscy wykonają swoje ruchy, karty są przekazywane kolejnej osobie zgodnie z regułą obowiązującą w danej rundzie i sytuacja powtarza się. W zależności od tego, ilu graczy bierze udział w rozgrywce, na koniec odrzucane są od 0 do 2 karty. Po rozegraniu regulaminowej liczby rund, gra kończy się. Wygrywa osoba, której dinozaurom udało się stworzyć najliczniejszy gang.
Wrażenia
Dinogang to gra rodzinna skierowana dla od 2 do 5 graczy, która bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Jej podstawowe zasady są bardzo proste, jednak autor nowości wydawnictwa Trefl wprowadził kilka urozmaicających je elementów.
Pierwszym z nich jest konieczność wyboru karty z wciąż zmieniającej się ręki. Draft to mechanika, którą bardzo lubię, dlatego z przyjemnością przyjęłam ją w tym przypadku. Kolejny ważny aspekt to fakt, że musimy zwracać uwagę na wysokość liczby znajdującej się przy obrazkach. Zbyt niska wartość może oznaczać, że ktoś zdąży zablokować nasz ruch, ale nie zawsze wysoki numer idzie w parze z kolorem, na którym nam zależy.
Bardzo podoba mi się to, że grę rozpoczynamy z ukrytymi rolami. Oczywiście zazwyczaj już po kilku ruchach można domyślić się, jakie kolory dinozaurów faworyzujemy, jednak nikt nie powiedział, że nie może być to także blef.
W Dinogangu mamy sporo interakcji. Podczas gry musimy zwracać uwagę na poczynania innych, przeszkadzać im i ich blokować. Tylko tak możemy myśleć o zdobyciu przewagi liczebnej nad innymi gatunkami dinozaurów. W jaki sposób możemy podejmować takie działania? Dzięki polom ze specjalnymi właściwościami.
Pola specjalne
W grze mamy do czynienia z:
- Kolorozaurem, który niczym kameleon potrafi dostosować się do każdego otoczenia. Z tego też powodu nieźle dogaduje się z dinozaurami dowolnej barwy, tworząc z nimi gang.
- Pustymi polami, będącymi klasycznymi przeszkadzajkami. Blokują one dalszą ekspansję innych gatunków.
- Wulkanami rozlewającymi gorącą lawę wokół, wyłączając dane obszary z gry.
- Przysmakami, które rzucane są jako przynęta dla kolejnego gracza. Wiedziony dinozaurzym głodem oponent nie ma wyjścia – musi położyć swoją kartę w jej sąsiedztwie.
- Skocznymi dinusiami, które potrafią wznieść się ponad podstawowe zasady gry, pozwalając kontrolującemu je graczowi na umieszczenie ich na dowolnym innym polu.
W instrukcji znajdziemy też opis, jak zagrać w zaawansowany wariant gry, w czasie którego będziemy punktować nie za jednego, a za dwa gangi.
Dinogang to planszówka, która jest bardzo przyjemną wariacją na temat domino. Doskonale sprawdza się jako propozycja dla dzieci oraz na spotkania z rodziną. Ładna szata graficzna, łatwe zasady, zastosowanie kilku niebanalnych mechanik urozmaicających grę, czy wreszcie bardzo przystępna cena (na stronie wydawcy gra kosztuje niespełna 35 zł) to jak dla mnie wystarczająco dużo powodów, aby polecić Wam ten tytuł. Co też niniejszym robię :)
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.