Nowa Gwinea. Na samą myśl o tym pięknym zakątku świata można się rozmarzyć – kto nie chciałby spędzić tam wakacji? Dzisiaj jednak nie o wakacjach i niebiańskich urlopach, a o grze o tej samej nazwie, od wydawnictwa Egmont.
„Nie ma takiego miasta jak Londyn. Jest Lądek, Lądek Zdrój”
Egmont stawia nacisk na gry rodzinne, przyjemne dla graczy z najmniejszym stażem, ale i takie, by starsi się nimi nie zanudzili. Nie inaczej jest w przypadku gry Nowa Gwinea. Jest to tytuł zaprojektowany przez Grzegorza Rejchtmana, odpowiedzialnego między innymi za stworzenie serii UBONGO, również wydanej nakładem tego samego wydawnictwa.
Gra EGMONT-u to puzzle z domieszką gry wyścigowej, z mechaniką umieszczania elementów na siatce (jak Ubongo, Patchwork czy Park Niedźwiedzi) w czasie rzeczywistym. Pod względem poziomu trudności nie powinna nikomu sprawić większego problemu. To dlatego, iż każdy gracz dysponuje takimi samymi zasobami i tylko od nas zależy, które z nich wykorzystamy oraz w jakiej konfiguracji; jedyne co jest różne między graczami, to plansze zadań.
Małe i przyjemne, ale czy lekkie?
Do dyspozycji otrzymujemy 32 dwustronne plansze zadań, z jednej strony łatwiejsze, z drugiej trudniejsze – oznaczone odpowiednio żółtym i czerwonym kwiatkiem. Jest to pomocne w zachęceniu do rozgrywki młodszych graczy, którzy ucieszą się, że przeciwnik ma nieco trudniej, niż oni.
Poza planszami zadań w pudełku z grą znajdziemy również tor punktacji, zestaw kafelków chat dla każdego gracza wraz z pionkiem w danym kolorze, kość z totemami, żetony punktacji oraz instrukcję.
Instrukcja została tak napisana, aby można było ją przeczytać i przyswoić w ciągu 5 minut. Przykłady z rysunkami są odpowiednie i każdy bez problemu oswoi się z obowiązującymi zasadami gry, a tych nie ma specjalnie dużo. Grę można śmiało uznać za lekką.
„Jak się zaczyna, nie wiedząc nic, to wszystko jest możliwe.”
Grę rozpoczniemy od ustalenia, kto gra na jakim poziomie trudności, a następnie rozdzielimy kafelki chat. Gdy już będziemy gotowi, wyścig zacznie się od rzutu kością, wykonanego przez jednego z graczy. Nie ma on większego znaczenia, ustala natomiast początkowy totem zwierzęcia, tóry musimy zakryć pierwszą chatą.
Cel gry jest jeden: zakryć wszystkie oczka wodne. Obowiązują oczywiście pewne reguły, aby nie było zbyt łatwo. Każda chatka może przylegać do innej jedynie narożnikiem, nie mogą się stykać żadną ścianką. Dodatkowo też musimy tak stawiać nasze chatki, aby każda kolejno umieszczana dotykała się przynajmniej z jednym innym kafelkiem, poza tym większych obostrzeń nie ma. Co mogłoby pójść źle?
W momencie rozpoczęcia wyścigu, każdy chce skończyć rundę jak najszybciej, aby przytulić bonus za zakryte drzewka. Wtedy może się jednak okazać, że nie da się ułożyć naszej układanki tak szybko, jak byśmy chcieli. Plusem jednak jest to, że każdy z kafelków możemy dowolnie obracać, niezależnie czy jest to awers, czy rewers.
„Ten, kto boi się przegrać, już przegrał.”
Kiedy już ułożymy poprawnie kafelki, zakrywając 5 oczek wodnych na swojej planszy zadań, należy zawołać „Gwinea”, aby okrzyknąć się zwycięzcą. Po tym następuje podliczenie punktów z tury. Gracz, który ukończył pierwszy, zyskuje dodatkowo punkty za każde zakryte chatką drzewo, a im ich więcej, tym lepiej, gdyż za 1 drzewo dostaniemy dodatkowo 1 pkt, a za 3 już 6. Z kolei, jeśli zasłonimy ich aż 5, otrzymamy 15 punktów. Pozwoli to odskoczyć rywalom, którzy dostaną punkty jedynie za każde zakryte źródło wody, a poza tym – nic.
Po podsumowaniu wyników z danej rundy, przechodzimy do następnej. Tak rozgrywamy łącznie 9 rund w celu wyłonienia zwycięzcy. Gdy któryś ze znaczników punktów na torze punktacji przekroczy magiczną liczbę 50, a następnie 100, otrzymujemy dodatkowy znacznik.
Autor gry sugeruje również dwa opcjonalne warianty gry. Jeden z nich – nagroda za każde drzewo – jest dobrym pomysłem na grę z początkującymi graczami czy dziećmi. Pozwoli ona rozgrywającym, którzy nie przykryli wszystkich źródeł wody, doliczyć sobie 2 pkt za każde przykryte drzewo. Jest to więc wariant zachęcający do zabawy osoby, które naprawdę nie lubią przegrywać.
Drugi wariant opcjonalny to inna liczba oczek wodnych do zakrycia. Nie zmienia on w grze nic, poza tym jaką ilość oczek wodnych mamy do zakrycia, co gracze ustalą między sobą. Tryb ten zdecydowanie nie wpływa na poziom trudności rozgrywki, a wręcz stwierdziłbym, że po prostu bardziej ją skraca, a gra przecież sama w sobie jest już szybka.
„Lepiej zobaczyć coś raz niż słyszeć o tym tysiąc razy”
Należy podkreślić zdecydowanie, iż jest to gra rodzinna i nie stara się ona kandydować do innej kategorii. Wariant trudniejszych kart został zastosowany, aby starszy gracz nie miał zbyt łatwego zadania w starciu z najmłodszymi rywalami. Mimo to gra jest łatwym tytułem i może się podobać, tak dla zaprawionych w boju graczy jest atrakcyjna tylko na krótkim dystansie.
Jeśli ktoś będzie proponował rozgrywkę w Nową Gwineę, to z czystym sumieniem możecie do niej zasiąść. Jest to przyjemny i szybki tytuł, który delikatnie rozgrzeje szare komórki przed lub wychłodzi po rozgrywce w bardziej wymagające, mózgożerne tytuły.
W czasach galopującej inflacji i powszechnej drożyzny ciężko jest podążać za słowami Hansa Christiana Andersena „Podróżować to żyć”, więc w trakcie gry włączmy sobie dobry dokument o Nowej Gwinei i zatraćmy się w jej klimacie całkowicie, nie nadwyrężając naszego budżetu urlopowego.
Liczba graczy: 2-4
Czas rozgrywki: ok. 30 min
Zalecany wiek: 8 +
Plusy:
+ bardzo dynamiczna rozgrywka
+ dobry stosunek ceny do rozrywki oraz jakości
+ przejrzysta i czytelna instrukcja
+ produkcja z naszego podwórka, za to zawsze duży PLUS
+ przyjemna do wprowadzenia młodych graczy – tytuł bardzo rodzinny
+ wysoka regrywalność ze względu na kafelki z poziomami trudności
Minusy:
– ciężko wyjąć kostkę z wypraski przez co potrafi się pobrudzić – zbiera czarny kolor wypraski
– słabo narysowana plansza punktacji przez co trzeba się czasami zastanowić, gdzie przesunąć pionek przy podliczaniu wyniku
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.