Nieczęsto sięgam po gry imprezowe. Kiedy jednak na polskim rynku pojawia się tytuł osadzony w świecie Harrego Pottera, który obiecuje pełną emocji rozgrywkę, polegającą na pojedynkowaniu się na różdżki… Nie trzeba długo mnie przekonywać, żeby taką planszówkę wypróbować. I tak właśnie w moje ręce trafił Harry Potter: Mistrz Pojedynków! od wydawnictwa Rebel. Zapraszam Was do lektury recenzji tego tytułu. Nie będę ukrywać, że jest to też historia mojego wielkiego rozczarowania z ulubionym uniwersum w tle.
Do imprezowej gry planszowej wydawnictwa Rebel może zasiąść od 4 do 8 graczy w wieku od 8 lat. Podczas rozgrywki będziemy reprezentować jeden z czterech domów Hogwartu. Z instrukcji nie dowiadujemy się, dlaczego stajemy naprzeciw siebie, rzucając w innych zaklęciami. Jako fanka twórczości J.K. Rowling założyłam, że dołączamy do klubu pojedynków. Czy uda nam się w nim zdobyć poważanie i punkty dla naszego domu? A może podobnie jak koło założone przez Lockharta grupa nie przetrwa próby czasu? Przekonajmy się.
Wygląd i wykonanie
Gra Harry Potter: Mistrz Pojedynków! została zamknięta w sporych rozmiarów pudełku. Jego szata graficzna utrzymana jest w tej samej estetyce, co niektóre wydane już w Polsce planszówki dla miłośników głównego bohatera serii książek J.K. Rowling (Dobble Harry Potter, BrainBox, Time’s Up: Harry Potter, Harry Potter i magiczny quiz). W środku znajdziemy karty czarów, nagród, przydziału i prymusa, płytki – sztandary domów, żetony spóźnienia, znacznik prymusa, planszę – nakładkę na pudełko oraz plastikowe różdżki.
Jak oceniam wykonanie komponentów gry? Stoją one moim zdaniem na dość wysokim poziomie. Błyszczące, elegancko prezentujące się karty nagród zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie. Na przeciwnym biegunie leżą karty zaklęć, które wyglądają dość mizernie. Elementem, który u wielu osób wzbudzi pewnie najwięcej emocji, są z kolei różdżki. Ja mam co do nich mieszane uczucia. Z jednej strony daleko im do wiernych replik oryginalnych artefaktów ze świata czarodziejów. Z drugiej, warto docenić to, że każda z nich różni się nieco od innych. Dodatkowo miło jest podczas rozgrywania planszowego pojedynku dla odmiany wziąć w rzeczywistości do ręki obiekt, którym celujemy we współgraczy, zamiast wyobrażać sobie, że to robimy.
Witajcie w Hogwarcie!
O tym, jak ważne jest przyporządkowanie uczniów do domu w Szkole Magii i Czarodziejstwa, nie trzeba przekonywać żadnego Potterheada. Do gry Harry Potter: Mistrz Pojedynków! nie dołączono jednak Tiary Przydziału. Do domów trafiamy w oparciu o karty, w zależności od ilości graczy i pozycji, którą zajmujemy przy stole.
Po zakończeniu ceremonii przydziału każdy Gryfon, Krukon, Ślizgon i Puchon umieszcza przed sobą odpowiedni sztandar. Następnie bierze do ręki różdżkę i 8 kart – 3 z zaklęciem Drętwota, a pozostałe z przejęzyczeniem. Na środku stołu kładziemy kartę prymusa, z boku zaś Mistrza eliksirów i spóźnialskich, wraz z potasową, zakrytą talią nagród. W obszarze gry trzeba jeszcze umieścić pudełko z nakładką i żetony spóźnienia. Największy kujon w pokoju otrzymuje znacznik prymusa. I to tyle. Czas na pojedynki!
Różdżki w dłoń!
Choć dla wielu osób możliwość rzucenia w drugiego czarodzieja zaklęciem może być przyjemnością samą w sobie, do której nie potrzebuje zachęty, to w grze Harry Potter: Mistrz Pojedynków! występują karty nagród. Na ich podstawie wyłania się na końcu zwycięzcę. Na początku każdej z 8 rund prymus odsłania 8 z nich z talii i rozkłada wokół umieszczonej wcześniej na stole karty z podobizną legendarnej kujonki Hogwartu. Następnie przechodzimy do tego, co Huncwoci uwielbiają najbardziej – pojedynków.
Jak wygląda przebieg rundy w grze wydawnictwa Rebel? Najpierw decydujemy, czy rzucamy zaklęcie, czy się przejęzyczamy, kładąc przed sobą zakrytą kartę. Następnie na trzy, każdy wskazuje wybranego współgracza różdżką. Po kolejnym odliczaniu do trzech atakujemy Drętwotą, bronimy się, wykrzykując Protego, lub opuszczamy różdżkę, jeśli wybraliśmy kartę przejęzyczenia. Teraz rozpatrujemy efekty rundy.
Każdy, kto został trafiony, rzucił zaklęcie obronne lub poplątał mu się język, kładzie sztandar swojego domu. Dodatkowo oszołomiona zaklęciem osoba pobiera żeton spóźnienia za każdy magiczny cios, jaki otrzymała. Kolejnym krokiem jest podział nagród. Biorą w nim udział tylko ci czarodzieje, których sztandary domów wciąż stoją. Każdy taki uczeń Hogwartu wybiera kolejno po 1 karcie nagrody, aż do momentu, gdy się wyczerpie ich pula. Zaczyna oczywiście prymus.
Nagrody
Co możemy zdobyć, jeśli pojedynek pójdzie po naszej myśli? Po pierwsze punkty dla naszego domu – 10, 20 lub 40 (po rundzie wsuwane są do pudełka). Kolejną opcją jest udany eliksir oraz przychylność jednego z nauczycieli. Karty tego typu kładziemy przed sobą – przynoszą nam one punkty dopiero na koniec rozgrywki, w zależności od tego, ile uda nam się ich zebrać. Wśród nagród możemy też znaleźć zmieniacz czasu lub możliwość wzięcia udziału w zajęciach indywidualnych. Artefakt pozwala nam na odrzucenie jednego z posiadanych żetonów zwycięstwa. Korepetycje sprawiają zaś, że możemy zastąpić kartę przejęzyczenia z ręki kartą zaklęcia oszałamiającego. Ostatnią nagrodą, jaka na nas czeka, jest karta prymusa, która pozwala na przejęcie jego znacznika.
Puchar Domów wędruje do…
Po rozegraniu 8 rund pojedynków następuje koniec gry. Osoba, która zebrała najwięcej mikstur, zdobywa tytuł Mistrza eliksirów i 100 punktów dla swojego domu. Najbardziej spóźnialski z uczniów z kolei je traci. Sprawdzamy jeszcze, ilu z 10 pedagogów udało nam się do siebie przekonać. Osoba, która stanie się ich pupilkiem, może zdobyć nawet 1000 punktów. Wszystkie te wartości sumujemy w obrębie danego domu i dodajemy do liczby punktów z kart w pudełku. Dom, który ma ich najwięcej, zwycięża rywalizację. Chyba że akurat w tym momencie głos zabierze Albus Dumbledore… Fanom Harrego Pottera nie muszę tłumaczyć, co dzieje się w takiej sytuacji :P
Wrażenia
Harry Potter: Mistrz Pojedynków! Czyż tytuł nowej gry wydawnictwa Rebel nie brzmi dumnie? W opisie na stronie sklepu możemy przeczytać o tym, jak podczas rozgrywki będziemy blefować, kombinować, uważnie planować swoje posunięcia i przede wszystkim wybierać odpowiednie zaklęcia! Czy to wszystko nie brzmi, jak opis fantastycznej, emocjonującej, niezwykle klimatycznej gry, która chwyci za serce każdego fana uniwersum stworzonego przez J.K. Rowling? Jest tylko jeden problem. Ten opis nijak nie pasuje do planszówki, której recenzję właśnie piszę…
“Always look on the bright side of life”
Zanim napiszę co mi się nie podoba w grze Harry Potter: Mistrz Pojedynków!, dwa słowa o tym, co uważam za jej zalety. Po pierwsze na pochwałę zasługuje wykonanie. Gra bezsprzecznie kupi niejedną osobę wyglądem i pewnie z tego tylko też powodu u mnie zostanie. Plastikowe różdżki doskonale sprawdzą się jako rekwizyty na klimatyczną, magiczną imprezę. Drugi plus należy się grze za to, w jaki sposób wyłania się zwycięzcę. Aby wygrać, musimy zgarniać punkty bezpośrednio z kart, ale zbieranie setów też się opłaca. Trzeba też uważać, żeby nie zaliczyć zbyt wielu spóźnień. Krótko mówiąc, gdyby rozgrywka była tak interesująca, jak system liczenia punktów, gra wiele zyskałaby w moich oczach.
Przejdźmy do rzeczy
Harry Potter: Mistrz Pojedynków! niestety kompletnie mnie rozczarował. Nie zrozumcie mnie źle. Nie miałam w stosunku do tej pozycji wielkich oczekiwań. Wiedziałam, że to gra imprezowa, co z mojego doświadczenia często oznacza, że dany tytuł nie rozgrzewa graczom zwojów mózgowych do czerwoności, znałam zarys mechaniki i wiedziałam, że jest ona osadzona w moim ukochanym uniwersum. Zanim jednak zabrałam się do czytania instrukcji powtarzałam sobie “Tam musi być coś więcej!”. Nie było.
“Trafnie dobieraj zaklęcia, by zaskoczyć przeciwników ”
W serii książek o Harrym Potterze pojawia się mnóstwo fascynujących formuł magicznych. Pozwalają one przeciwnika m.in. rozbroić (Expelliarmus), sparaliżować (Petrificus Totalus), skleić mu nogi (Locomotor Mortis), a w skrajnych i niezgodnych z prawem przypadkach nawet go torturować (Cruciatus) lub uśmiercić (Avada Kedavra). Wymienione przeze mnie zaklęcia to nawet nie czubek góry lodowej magicznych zwrotów, których można użyć podczas walki na różdżki. Tymczasem w grze o podtytule Mistrz Pojedynków(!) dostajemy wybór – Drętwota lub Protego. A nie, przepraszam. Może nam się jeszcze poplątać język… Jako zagorzały Potterhead nawet nie jestem w stanie tego uznać za zabawne. To jest po prostu kpina.
“Kombinuj”
Podczas rozgrywki przez cały czas możemy mieć na ręce maksymalnie dwa typy kart. Istnieje możliwość ulepszenia nieco swojej talii poprzez podmianę przejęzyczenia na Drętwotę, ale to tyle. Kolejne pojedynki nie sprawią, że poznamy nowe zaklęcia, przy większej ilości graczy i tak nie będziemy mieć szansy zapamiętać, kto już wyrzucił wszystkie swoje zaklęcia a kto nie. Warto przy okazji powiedzieć, że przy większej liczbie graczy, przy stole zasiada też więcej uczniów z jednego domu. Instrukcja nie zabrania komunikacji między nimi, więc mogą się ze sobą dogadywać i snuć plany. Nawet jednak przy maksymalnym składzie o wielkim kombinowaniu podczas gry mowy nie ma.
Czy warto?
Jeśli jesteście wielkimi miłośnikami przygód Harrego Pottera, sądzę, że możecie mieć w stosunku do nowości wydawnictwa Rebel odczucia podobne do moich. A co za tym idzie, nie polecam Wam gry Harry Potter: Mistrz Pojedynków!
Co ciekawe moja opinia na jej temat byłaby lepsza, gdyby tytuł ten nie był osadzony w świecie stworzonym przez J.K. Rowling (a jeszcze lepsza byłaby, gdyby jej mechanika była ambitniejsza). Wyobraźmy sobie, że gracze nie należą do domów Hogwartu, nazwiska profesorów zamieniamy np. na “nauczyciel transmutacji”, a słowa “Drętwota” i “Protego” na “zaklęcie oszałamiające” i “zaklęcie obronne”. Tylko tyle trzeba, aby odrzeć ten tytuł z “klimatu”. Opakowanie gry grafikami z danego uniwersum nie oznacza, że trafi ono do serca jego fanów. Czasem jest to po prostu odcinanie kuponów i moim zdaniem dokładnie z tym mamy do czynienia w przypadku tego właśnie tytułu.
Sądzę, że planszówka może przypaść do gustu graczom, którym świat Harrego Pottera jest w zasadzie obojętny i szukają po prostu szybkiej, prostej gry imprezowej. Tylko, czy osoby tego typu sięgną po tę właśnie, sporych rozmiarów planszówkę z młodymi czarodziejami na okładce? Jakoś w to wątpię.
Grę Harry Potter: Mistrz Pojedynków! kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Rebel za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(4/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra ma poważne wady. Grać można, ale zasadniczo odradzamy. Nie jest to może najgorsza produkcja na świecie, ale znamy wiele innych, lepszych w obrębie tego gatunku. Do spróbowania tylko dla tych, którzy w danym gatunku muszą zwyczajnie mieć wszystko. I koniec.
Z opisu brzmi to jak klon Cash’n’Guns i rzeczywiście tak jest: https://boardgamegeek.com/boardgame/19237/cah-n-gun/linkeditems/reimplementedby