Gry „arkuszowe” od kilku lat podbijają serca graczy i stanowią znaczną część planszowego rynku. Mamy tu oryginalne pozycje, mamy też arkuszowe wersje większych gier. Czasem używają kart (jak w Welcome To… Miasteczko Marzeń), czasem kości (jak w Kości Zostały Rzucone) lub innych komponentów (jak drewnianych znaczników i biletów w Proszę Wsiadać!), zahaczając nawet o narzędzia nieobecne w samym pudełku z grą (jak kredki czy flamastry w Kartografach) Jednym wspólnym elementem pozostają jednak indywidualne planszetki graczy – najczęściej w postaci jednorazowych blankietów, po których można pisać i rysować. Na tym tle wyróżnia się Look At The Stars, nowa propozycja francuskiego wydawnictwa Bombyx – tu rozgrywka toczy się na zmazywalnych planszetkach, ukazujących piękne, nocne niebo. Czas pokryć je spadającymi gwiazdami i unikatowymi konstelacjami!
Astralni kartografowie
Celem gry jest narysowanie mapy nieba, którego uroda tak nas urzekła, że chcemy zapamiętać je na dłużej. Punkty na koniec gry zdobędziemy za tworzenie konstelacji różnych wielkości, za planety z nimi sąsiadujące, a także za spadające gwiazdy i realizację celów, losowanych na początku rozgrywki. Oprócz tego, zapunktować możemy dzięki wykorzystaniu bonusowych ruchów, pozwalających na dorysowanie na naszej planszetce nietypowych ciał niebieskich, jak czarna dziura, półksiężyc czy migocząca gwiazda. Te bonusowe ruchy otrzymujemy za spełnienie celu, widocznego na jednej z kart.
Same tury są proste, jak przystało na kanon flip and write – czy może raczej, flip and draw: odkrywana jest Karta Nocy z kształtem, który gracze rysują na swoich asymetrycznych planszach (różniących się rozkładem już naniesionych ciał niebieskich). Każda z kart zawiera dwie linie, w określonej pozycji względem siebie: można je obrócić o 90, 180, 270, a nawet 360 stopni, jeśli ktoś lubi, ale nie można ich odbić lustrzanie. Linie na naszej planszetce mogą się krzyżować i stykać, ale mogą się nakładać na siebie, ani przechodzić przez inne obiekty niż gwiazdy i już istniejące linie.
Karty Nocy przed rozgrywką dzielimy na trzy stosy- po wyczerpaniu każdego z nich, słońce wschodzi nieco wyżej i zamyka się dla nas fragment nieba. Po pierwszy sześciu Kartach Nocy są to dwa dolne rzędy gwiazd, po kolejnych sześciu już cztery dolne rzędy. Te obszary nieboskłonu stają się niedostępne, a my zmuszeni jesteśmy kolejne ruchy wykonywać na mniejszym, bardziej kameralnym fragmencie nieba. Czy niebo może okazać się zbyt kameralne? To już zależy od tego, jak zgrabnie i roztropnie zapełniliśmy je konstelacjami!
Niebiańskie piękno
Tym, co wyróżnia Look At The Stars spośród innych gier tego typu, to oprawa graficzna. Minimalistyczne, czarnobiałe karty i plansze, gdzieniegdzie tylko ozdobione złotymi elementami, wyglądają efektownie i budzą przyjemne skojarzenia z ilustracjami z Małego Księcia. Zawarte w pudełku białe pisaki są nietypowym rozwiązaniem – nie widziałem innej gry, która oddawałaby w ręce graczy tak fikuśne akcesoria plastyczne.
Estetyka jest mocną stroną gry i już na pierwszy rzut oka kusi swoją innością. Ta słabość do czerni i bieli to chyba znak rozpoznawczy Studio Bombyx – inna gra, osadzona w zdecydowanie monochromatycznym świecie, to Glow, ilustrowana przez Vincenta Dutrait i Bena Basso pozycja wydana w zeszłym roku i wyczekująca polskiej wersji w 2023 roku (dzięki wydawnictwu Dice&Bones). To nadal dość rzadko spotykane rozwiązanie w grach planszowych, w których bogactwo kolorów jest raczej cechą dominującą. W zalewie kolorowych gier Look At The Stars wyróżnia się odwagą, by iść zupełnie pod prąd – za ten zabieg należy się pełen szacunek.
Ziemskie sprawy
Jako łamigłówka przestrzenna – co i gdzie umieścić, jak rozplanować kolejne ruchy ze świadomością zmniejszającego się pola gry, jak optymalizować akcje pod kątem różnych opcji punktowania – Look At The Stars sprawdza się świetnie. Decyzje są nieoczywiste i choć z początku niebo wydaje się przeogromne i nieograniczone, to szybko zaczyna się zacieśniać. Sprawę dodatkowo ubarwia fakt, że rysowane przez nas linie mogą się krzyżować, ale nie nakładać, a gwiazdy mogą być przypisywane tylko do jednej konstelacji lub kształtu – dodaje to interesującego wymiaru naszym ruchom. Każda gra to tylko i aż 18 Kart Nocy (losowanych z 30 dostępnych) – a każdą z nich możemy obrócić na cztery sposoby. Możliwości zdają się niemal nieskończone.
To, w czym gra cierpi, to jej samotność. Poza wyścigiem po punkty nie ma tu żadnej interakcji między graczami – na końcu gry jedynie porównujemy wyniki. Poza tym: cała rozgrywka to pasjans. Każdy gracz walczy tu jedynie ze sobą. Nie ma żadnego racjonalnego powodu, by choćby podglądać ruchy przeciwników. To gra dla samotników i o ile ktoś naprawdę nie jest podekscytowany prospektem rysowania konstelacji, to rozgrywka odbywa się we względnej ciszy. Czasem tylko przerwie ją okrzyk zachwytu, gdy uda się stworzyć konstelację za 8 punktów, lub jękiem zawodu, gdy zablokujemy się tak, że aktualnej karty nijak nie możemy wykorzystać.
Patrzeć, czy nie patrzeć?
Look At The Stars to bardzo specyficzna propozycja. Wyróżnia się rzadko spotykaną kolorystyką – a raczej jej brakiem – i równie rzadką tematyką. Mechanicznie jest solidna i choć nie odkrywa nowych lądów to daje graczom niezłą zagwozdkę. Rozgrywka jest płynna i pozbawiona przestojów (każdy z maksymalnie ośmiu graczy wykonuje ruch w tym samym momencie), a samo rysowanie białych kształtów na kruczoczarnym niebie jest przyjemnie inne od rozwiązań znanych z „rysowanych” gier. Zmniejszające się co kilka ruchów nocne niebo w istotny sposób wpływa na nasze ruchy i dodaje grze pewnej ciasności, która działa stymulująco.
Niestety, pasjansowa natura rozgrywki sprawia, że trudno polecić grę jako rozrywkę dla grupy. Brak interakcji, brak ukrytych celów czy choćby celów, które zrealizować może tylko jeden gracz, a nie każdy z graczy, działają demotywująco. Początkowa asymetria gwarantuje ciekawy start rozgrywki, ale późniejsze samotne starania nie mają wymiaru innego, niż samotna wyprawa po wynik punktowy.
Być może pomocna byłaby jakaś domowa zasada, w której kart celów byłoby więcej, a zdobywane byłyby na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy”. Być może część celów powinna być ukryta, a być może gracze powinni na starcie otrzymywać jedną czy dwie Karty Nocy jako swój „sekretny ruch”, możliwy do wykorzystania w trakcie gry, np. po realizacji jakiegoś celu?
Pomysł, leżący u podstaw Look At The Stars, jest bardzo dobry, natomiast w grze brakuje mi przyprawy, która mogłaby ten pomysł obudować mięsistą, intensywną rozgrywką. To solidna gra, ale jedna czy dwie dodatkowe mechaniki mogłyby wynieść ją daleko ponad solidność – w obecnym kształcie jest tu zbyt mało ruchomych części. To nadal nad wyraz przyjemna łamigłówka, ale skierowana raczej do osób, które z gatunkiem flip and write nie miały wcześniej styczności – lub dla astronomów-amatorów, którzy marzą o nazwaniu gwiazdozbioru swoim imieniem.
Gra dla 2 do 8 graczy w wieku od 10 lat
Potrzeba około 20 minut na rozgrywkę
Plusy:
+ urocza, nietypowa oprawa graficzna
+ asymetryczne planszetki i spory zapas kart urozmaicają rozgrywkę
+ postępująca „klaustrofobia” nieba zmusza do uważnego planowania
Minusy:
– brak interakcji między graczami
– cele dostępne zawsze i dla wszystkich nie motywują do wyścigu po nie
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7.5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.