Jako fan wszelkiej maści produkcji popkulturowej traktującej o kosmosie nie mogłem przejść obojętnie wobec gry Małe Epickie Galaktyki wydanych ostatnio w Polsce nakładem Galakty. Tym samym dołączyłem do osób, które przez tą serię zostały totalnie kupione. Bo czego można chcieć więcej od gry niż to, aby była kompaktowa, szybka w setupie, regrywalna i dawała przyjemność z obcowania z nią? No chyba nic więcej. Dlatego dzisiaj zapraszam na recenzję małego tytułu w epickim rozmiarze.
Space, the final frontier
Małe Epickie Galaktyki oryginalnie powstały jako druga gra z serii Małych Epickich od Gamelyn Games w roku 2015. Gracze nad Wisłą musieli czekać na jej polonizacje 7 lat. W końcu jednak jest. Obecnie seria Małe Epickie jest cały czas rozwijana, a nowe tytuły pojawiają się przynajmniej raz w roku. Wcześniej ukazała się polska wersja Małych Epickich Podziemi, a ostatnio wraz z dodrukiem dodatek do niej.
Co takiego jest w tej serii, że zyskała ona rzeszę fanów na całym świecie? Seria Małe Epickie sięga szerokich obszarów tematycznych. Wśród tytułów anglojęzycznych znajdziemy tytuły poświęcone zombie, mechom, westernom itd. Poza mnogością dostępnych tematów pojawia się również kwestia kompaktowości serii. Wszystko mieści się w niewielkim pudełku, solidnie wypełnionym. Nic nie pozostawiono przypadkowi. Małe Epickie Galaktyki pozwalają wykorzystać pudełko jako element gry. Pokrywka pełni rolę tacki na kości, a dno zawiera opis akcji planet, dzięki czemu nie będziemy musieli zaglądać do instrukcji. Myślę, że po jej przeczytaniu, po jednej rozgrywce schowacie ją i nie będzie więcej potrzebna. Gra staje się bardzo intuicyjna.
To niewielki pudełko skrywa 5 plansz galaktyki, po jednej dla każdego gracza. Dodatkowo na rewersach znajdziemy plansze dla automy, każda z nich posiada inny poziom trudności; a co za tym idzie, również akcje się różnią. Poza planszami galaktyk otrzymamy także plansze aktywacji, na której będziemy umieszczali zagrane kości. Będzie to swojego rodzaju podgląd na to, co zrobiliśmy w danej rundzie. Do tego wszystkiego 40 kart planet, różniących się od siebie wartościami punktowymi, akcjami możliwymi do wykonania oraz akcjami kolonii – to jednak po ich skolonizowaniu. W grze będzie też brała udział część z 12 kart misji, 7 kości z naniesionymi akcjami oraz drewniane statki kosmiczne. Otrzymamy również drewniane znaczniki, które ułatwią nam śledzenie aktualnego stanu naszych zasobów kulturowych, energetycznych oraz poziomu imperium. Oczywiście całość dopełnia dobrze napisana instrukcja, o której wspomniałem wcześniej.
Chevron 7, locked
Gdy już dokonamy jakże ważnego wyboru koloru gracza oraz tego, czy gramy z automą, czy może fizycznym przeciwnikiem przeprowadzimy ekspresowy setup; nie powinien on nam zająć więcej niż minutę. Wszystko za sprawą tego, iż na planszy odpowiednio zaznaczono miejsca, gdzie umieścić znaczniki. Planszetka gracza doskonale również pokazuje jakie bonusy niesie za sobą rozwój imperium. Inwestując punkty kultury bądź energii nigdy nie obu, możemy zyskać w zależności od poziomu dodatkowe kości do rzutów, statki czy też punkty zwycięstwa.
Małe Epickie Galaktyki to gra, w której, aby ją zakończyć, należy zdobyć przynajmniej 21 punktów. Punkty te będziemy zdobywali poprzez kolonizację planet. Udając się w podróż swoim statkiem kosmicznym, możemy na planecie wylądować, aby otrzymać jej bonus – punkty energii bądź kultury – lub orbitować wokół niej, aby ostatecznie dokonać kolonizacji. Po kolonizacji planeta zostaje włączona do naszego Imperium i pozwoli korzystać z kolejnych bonusów; oczywiście, jeśli na kościach pojawi się odpowiedni symbol.
Po każdej turze następuje oraz rozwoju imperium gracze powinni zweryfikować liczbę posiadanych punktów zwycięstwa. Jeśli któryś osiągnął rzeczone 21 punktów, rozgrywana jest ostatnia runda – tak, aby wszyscy gracze mieli ich równą ilość. Po tych działaniach przychodzi pora na ostateczne podsumowanie, uwzględniamy również kartę tajnej misji. Wygrywa gracz z największą ilością punktów. Prawda, że proste i przyjemne? Pokusiłbym się o stwierdzenie, że Małe Epickie Galaktyki mają wszystko, czego potrzeba do odniesienia sukcesu.
Galaxy far, far away
Jak to w życiu bywa, czasami stosujemy różne sztuczki, aby finalnie odnieść sukces. Nie inaczej jest i w tym przypadku. Dzięki sprytnie pomyślanym zasadom możemy kopiować akcje przeciwnika. Wystarczy, że posiadamy zasoby kulturowe, pozwalają one opłacić akcję kopiowania. Jest to jednak ograniczone do ilości zasobów oraz raz na daną kość. Nie możemy więc 5 razy skopiować jednej kości. Jest to zdecydowanie dobrze pomyślany zabieg.
Pozostałymi dobrze wymyślonymi sztuczkami jest możliwość przerzutu kości oraz ich konwersja. Jeden przerzut na rundę otrzymujemy za darmo, za kolejne będziemy musieli zapłacić; tym razem koszt to zasoby energetyczne. Jeśli chodzi o konwersje kości, jest jeszcze ciekawiej. Umieszczamy dwie jeszcze nie użyte kości na odpowiednich polach, a na innej wybieramy taką akcję, jaka jest nam akurat najbardziej przydatna. Co prawda w początkowej fazie, kiedy dysponujemy jedynie 4 kośćmi, zabieg ten wybiera się sporadycznie, tak przy rozwoju imperium i zwiększeniu ilości kości częstotliwość tego zabiegu wzrasta.
Wanna Play It Hard? Let’s Play It Hard.
Małe Epickie Galaktyki to planszowa przygoda, na którą czekałem bardzo długo. Gra jest optymalna pod wieloma względami. Zacząć należy od tego, że jej ceny nie sięgną poziomu Rys, a może Rysów… inflacja nie będzie im straszna. SCD pozwala wyrwać w sklepach te tytuł poniżej 100 złotych; a patrząc na to, ile rozrywki jest on w stanie zapewnić oznacza to znakomity współczynnik ceny do ilości rozgrywki. Poza ceną gra skradła moje serce ze względu na prostotę oraz szybkość rozgrywania partii. Przy dwójce małych dzieci ciężko jest wyrwać czas na rozegranie dłuższych partii, tutaj jednak dzięki szybkiemu setupowi chce się grać, nawet z automą. Udało mi się zakończyć grę z automą nawet w 15 minut – niestety, jeśli jesteście ciekawi, poległem.
Regrywalność w tym tytule również pozytywnie wpływa na końcowy werdykt. Tytuł – który przez zastosowanie kości zwiększył losowość, przez co każda partia jest unikatowa – nie może zostać pominięty. A co za tym idzie, nie wymaga godzin zastanawiania się nad strategią jak w potężniejszych tytułach traktujących o kosmosie. Parafrazując klasyka, mogę stwierdzić „Mam tutaj Małe Epickie Galaktyki i nie zawaham się ich użyć”. Także mam nadzieję do zobaczenia w trakcie jednej z epickich rozgrywek w Galaktyki.
Liczba graczy: 1-5
Zalecany wiek graczy: 14+
Czas rozgrywki: 30 – 45 minut
Ciężar gatunkowy wg. Board Game Geek: 2.16/5
Plusy:
+ pięć poziomów trudności w rozgrywce solo
+ jakość wykonania
+ przyjemna dla portfela cena
+ szybki setup
+ wykorzystanie pudełka jako tacka na kości, a także kartę z objaśnieniem akcji planet
+ wysoki poziom regrywalności dzięki dużej ilości kart planet oraz tajnych misji
+ konieczność dostosowywania taktyki pod wynik rzutu kośćmi
Minusy:
– gra solo może zakończyć się nadspodziewanie szybko
Grę Małe Epickie Galaktyki kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Galakta za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(5/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.