Doświadczenia z grami Vitala Lacedry mam niewielkie. Miałem przez chwilę CO2, potem miałem też Mercado de Lizboa. CO2 chyba nawet nie zagrałem, ale MdL zapadło mi w pamięć zdecydowanie negatywnie. Do Bot Factory podchodziłem więc z pewnymi obawami, ale też z ciekawością. I już po tych pierwszych partiach mogę powiedzieć że jest zdecydowanie lepiej, choć jednak nie idealnie.
W Bot Factory wcielamy się w pracowników fabryki zabawek, którzy próbują podnieść wydajność produkcji zwiększając jednocześnie popyt, a tym samym zapewniając firmie większe zyski. A wszystko to pod okiem – sprowadzonej z zaprzyjaźnionej fabryki samochodów – Sandry.
O zasadach
Ci co grali w Kanban podobno będą czuli się tutaj jak w domu. Dla tych co nie grali – Bot Factory to taki worker placement, w którym będziemy przestawiali robotnika pomiędzy czterema działami w fabryce i wykonywali w nich akcje.
Działami tymi są kolejno:
– dział (plansza) Montażu – tu będziemy składać roboty dostarczając części odpowiedniego typu i w odpowiednim kolorze;
– dział (plansza) Produkcji – tu będziemy pobierać wyprodukowane części, niezbędne do stworzenia naszych robotów;
– dział (plansza) Projektów – na tej planszy będziemy pozyskiwać nowe projekty wskazujące, jakie roboty chcemy wyprodukować;
– dział (plansza) Finansów – tutaj będziemy manipulować cenami robotów oraz pozyskiwać kontrakty przynoszące punkty zwycięstwa.
Poza naszymi pionkami po planszach porusza się też Sandra wizytując i usprawniając kolejne działy.
Zasady ruchu pionków są dosyć proste. Każdą rundę zaczynamy od fazy rozstawienia pionków. Naszym meeplem możemy zająć dowolne puste pole pod warunkiem, że nie jest to pole na planszy (w dziale), na której ostatnio wykonywaliśmy akcję (inaczej mówiąc nie możemy wykonać dwa razy z rzędu tej samej akcji). Sandra zawsze porusza się w prawo zajmując pierwsze wolne miejsce w kolejnym dziale (po dojściu do działu Finansów w kolejnej rundzie wraca na dział Montażu).
Po rozstawieniu pionków rozpoczyna się faza wykonywania akcji. Ta zawsze zaczyna się od planszy Montażu, przez Produkcję i Projekty, a na dziale Finansów kończąc. Na każdej planszy możemy wykonać – w dowolnej kolejności – akcję główną i akcję kierowniczą (opisami wszystkich akcji nie będę Was zanudzał), przy czym jeżeli w danym dziale znajduje się również Sandra, za wykonanie akcji musimy zapłacić (walutą są tu znaczniki przemówienia).
Po akcjach następuje trzecia (porządkowa) faza, w której zbieramy ukończone roboty, aktualizujemy ich ceny na torach planszy Finansów, a także uzupełniamy tor dostępnych projektów.
Gra dobiega końca w momencie kiedy któryś z graczy zbuduje swojego piątego robota lub jeżeli skończą się roboty w chociażby jednym kolorze.
O wrażeniach
Według informacji z pudełka w Bot Factory zagramy w 1-4 osoby w wieku 14+, czas rozgrywki to 30-60 minut. Ja nie grałem partii dwuosobowej, ani tym bardziej solo, ale między partiami w 3 i 4 osoby nie było większej różnicy i – co istotne – rozgrywka faktycznie zamykała się w rzeczonych 50-60 minutach.
Z pewnością na zauważenie i pochwalę zasługuje to, że partie z jednej strony szły sprawnie i dynamicznie, a z drugiej zapewniały grającym przyzwoity wysiłek intelektualny bez wyraźnego downtime’u. Każdy z działów fabryki to mini-zadanie i kilka pytań na bieżącą turę – jak wykonać dostępne akcje, czy wykorzystać obie czy tylko jedną, a jak obie to w jakiej kolejności, czy wykonując akcje nie polepszymy sytuacji przeciwnika lub nie wystawimy mu świetnego ruchu (np. nie damy możliwości dokończenia budowy robota). Z drugiej strony jedna akcja to też zazwyczaj przygotowanie do realizacji wybranej strategii, a jak uchwycimy odpowiedni moment to mamy szansę wykonać dwa ruchy z rzędu zanim przeciwnicy popsuja nam plany.
Bot Factory to z pewnością nie pasjans, w którym możemy nie zwracać uwagi na poczynania przeciwników. Musimy patrzyć jakie roboty planują wybudować nasi oponenci, jakie posiadają do nich części, których kontraktów się podjęli, jaka jest aktualna wartość wybudowanych przez nich robotów, a nawet jaka jest kolejność ustawienia pionków na planszy i w które miejsce wybiera się Sandra w kolejnej rundzie.
Cieszą też dwa różne źródła punktacji (wartość robotów i kontrakty) a nawet … punkty ujemne na koniec rozgrywki, bo to z jednaj strony pozwala na wybór ścieżki rozwoju z drugiej zmusza do rozsądnego planowania i gospodarowania zasobami.
Podobają mi się malutkie kombosy, które możemy odpalać w trakcie wykonywania tury. Robiąc jedną akcję, mogę zapłacić żetonem i zrobić kolejną, ta akcja odpala następną, a jak jeszcze przerwę wykonywanie akcji głównej i zrobię kierowniczą to będę miał zasoby na kolejny ruch. Przypomina mi to trochę Zamki Burgundii, a to najlepsze możliwe u mnie skojarzenie.
Podoba mi się też sposób wyboru miejsc akcji na poszczególnych planszetkach. Akcje bliżej lewej strony są słabsze, ale za to są wykonywane jako pierwsze więc będąc czasem będą zbyt łapczywym możemy się naciąć na to, że upatrzona przez nas akcja zostanie wykonana przez kogoś innego (lub Sandra uniemożliwi jej wykonanie).
Co mi się nie podoba? W zasadzie póki co głównie żmudna obsługa gry. Szczególnie to doskwiera na planszy Montażu, gdzie obracamy kołem, na którym produkowane są część. W innych działach to trochę mniej boli, ale ogólnie jest tutaj dość dużo dokładania elementów, przesuwania znaczników czy pobierania i oddawania surowców więc łatwo o czymś zapomnieć lub się pogubić. Jedna z grających ze mną koleżanek zwróciła również uwagę ba totalny brak klimatu i powiązania mechaniki z tematyką. Trudno się z nią nie zgodzić, przy czym mi to akurat nie przeszkadza. Jak będzie w Waszym przypadku, musicie ocenić sami.
Podsumowując, Bot Factory to gra z pewnymi wadami „technicznymi” jak czasochłonna (w perspektywie czasu rozgrywki) obsługa gry i dopchnięty nieco na siłę temat, słabo powiązany z mechaniką. Z drugiej strony mechanicznie to całkiem zgrabne średniociężkie euro, dające satysfakcjonujący poziom intelektualnej zabawy, działające sprawnie i bez przestojów, do tego zamykające się w czasie rozgrywki około godzinki (w pełnym składzie). Jak komuś takiego nie za długiego, ale i zmuszającego do pomyślenia eurosucharka brakuje w kolekcji to proponuję się Fabryką Robotów zainteresować.