Najlepsza gra rodzinna, to kategoria niezmiernie szeroka – w tym roku obejmuje ponad 50 tytułów. Zaczynając od gier przygodowych, kafelkowych, poprzez wykreślanki i gry słowne, a na karciankach kończąc. Prawdopodobnie każdy z nas ma na nią zupełnie inne spojrzenie. Być może wyznacznikiem tej najlepszej z najlepszych będzie dla Was prostota zasad, możliwość zagrania bez względu na wiek, piękna oprawa graficzna, przystępny temat albo interesująca mechanika. A może na waszą decyzję, będą miały wpływ wszystkie z powyższych? Nasi redaktorzy wybrali już swoje pewniaki.
Ginet
Wchodząc w listę gier w tej kategorii spodziewałem się że napiszę coś o Kaskadii, a tu … faworyta nie ma… Okazuje się, że nie ten rocznik. No, ale jak nie ma oczywistego faworyta to może nawet i lepiej, bo jest jeszcze kilka bardzo dobrych gier, które ten niepotrzebnie by przyćmił.
Chociażby taki Horrified – kooperacyjne pick-up & deliver w klimacie amerykańskich horrorów ubiegłego wieku. Bardzo dobry i wcale nie taki łatwy (w wygraniu, nie w zasadach) tytuł ze zróżnicowanymi (nie tylko pod względem wyglądu ale i posiadanych mocy) adwersarzami do pokonania.
Albo taki Ekosystem – niby zwykły draft kart z city nature buildngiem, zamknięty w małym pudełeczku, a cieszy jak mało co. Zbudowanie ekosystemu, w którym nie tylko gatunki żyją w symbiozie, ale też nie ma luk sprawia każdemu masę frajdy. Tylko pewien biolog, który każdy czas wolny spędza na łonie natury jakoś trochę marudził (sic!).
Czy w końcu Dobry rok – gra szalenie niedoceniona, może trochę zbyt trudna i długa na kategorię rodzinnej, ale jako średnio-zaawansowane euro dająca mi naprawdę dużo frajdy. Urocze zwierzątka sugerujące rodzinny, a może nawet dziecięcy tytuł kryją w sobie naprawdę przyzwoitą mechanicznie, opartą o strategiczne plany i taktyczne wybory rozgrywkę, w której kluczowymi elementami są draft kości i set collection. Jak szukacie czegoś dla rodzin, które nieco w planszówki już grały, serdecznie polecam. Ps. podlinkowałem pod tytuł recenzję kolegi, ale on chyba nie lubi uroczych zwierzątek…
To oczywiście nie wszystkie dobre tytuły, jakie pojawiły się w zeszłym roku. Bardzo pozytywne wrażenie zrobiło na mnie jeszcze chociażby Kohaku czy – nieznajdujący się na liście PGP – Pakal. Niezłe okazały się Cubitos oraz Park Sawanna, wielki powrót zaliczyło też Kingdomino, w nowej, prehistorycznej odsłonie – Kingdomino: Prehistoria.
Pingwin
Żałuję niezmiernie, że Kaskadia nie wygrała PGP w roku ubiegłym (przyćmiona – mimo wszystko chyba nawet zasłużenie – przez Łąkę). A skoro już nie mogę głosować na Kaskadię, to w kategorii gier familijnych głosować zamierzam w tym roku na trzy tytuły – choć pretendentów jest więcej: Kohaku, Cubitos, Suburbia, Parki i Kingdomino: Prehistoria. W Kohaku urzekły mnie ilustracje na kafelkach i całkiem przyjemne główkowanie – co wziąć i jak to dołożyć do swojej sadzawki, żeby nam najbardziej zapunktowało. Czasem chciałoby się wziąć wszystko, ale można tylko jedną parę. Czasem bywają dylematy gdzie położyć, bo i tu, i tam przyniosłyby te kafelki całkiem wymierne korzyści. Przyjemnie to łechce szare komórki.
Za to Cubitos urzekło mnie kosteczkami. Bardzo lubie wszelakiej maści deck/pool buildingi i Cubitos idealnie się wpasowuje w moje gusta. Do tego celem jest wygranie wyścigu do mety, a nie nazbieranie punktów (w czym nieco przypomina Wyprawę do El Dorado – tyle, że tu turlamy, turlamy i jeszcze raz turlamy kosteczkami). A całkiem ciekawa mechanika odzyskiwania kości jest wisienką na torcie. Polecam każdemu miłośnikowi K6.
Suburbia to najlepsza gra citybuildingowa (no, może ex aequo z Capitalem Filipa Miłuńskiego) w jaką do tej pory przyszło mi grać. Z kolei Parki są prześliczne i mają jedną z moich ulubionych mechanik poruszania się pionkiem, który kładzie przed graczem dylemat: pójść dalej i wziąć to na czym mi zależy, czy iść krok po kroku a zbierać więcej.
I na koniec parę zdań o największym moim faworycie – Kingdomino: Prehistoria. Ja jestem fanem całej serii Kingdomino. W podstawkę nie potrafię nawet powiedzieć ile razy zagrałam (nie prowadzę niestety notatek na BGG) – na pewno kilkadziesiąt jeśli nie kilkaset. Do tego dochodzą Quindomino, Dragomino, Kingdomino duel. Lubię je wszystkie, ale nic nie przebija podstawki. Z wyjątkiem Prehistorii. Dlaczego? Bo Prehistoria to w zasadzie 3w1 przy czym wariant najprostszy to właśnie podstawka (czego nie było w Quindomino – choć samo w sobie jest świetne, to jako gateway przegrywa z oryginalnym Kingdomino). A wariant najbardziej zaawansowany jest naprawdę bardzo fajny – dokładanie ludzików do naszego terytorium jest przednie i daje dodatkowe możliwości kombinowania nie komplikując nadmiernie zasad. Jest to absolutny must have i must win :)
Propi
Nie jestem pewien, czy kategoria gier rodzinnych nie jest odrobinę zbyt szeroka – choć to zapewne zależy od tego, jak wytrzymała jest rodzina… Dwie z wybranych przeze mnie pozycji to tytuły przygodowe, choć podchodzące do tej przygody z bardzo odmiennych kierunków. Element łączący je wszystkie to niski próg wejścia, umożliwiający wspólne spędzanie czasu przy stole przez graczy o różnym doświadczeniu. Co wybierzecie – pirackie opowieści, kryminalne poszukiwania czy przygodę w klimatach arturiańskich legend?
Zapomniane Morza – kilkanaście godzin pirackiej przygody na szerokim morzu i tylko 3 strony instrukcji? To brzmi jak herezja – a jednak to najszczersza prawda! Zapomniane Morza są niewiele trudniejsze od gier imprezowych, a niosą ze sobą moc pirackich historii i drużynowej współpracy… z odpowiednią dozą pirackiej złośliwości i pazerności, ma się rozumieć. Gracze wcielają się w rolę piratów, współtworzą ich biografię, dzielą się obowiązkami na statku i wspólnie stawiają czoła sztormom, konkurencyjnym załogom i przygodzie. Świetna zabawa gwarantowana nawet, jeśli ktoś nie wierzy w piratów.
MikroMakro: Miejski Poker – zbrodnia. Przemoc. Morderstwo. Miasto. Te wszystkie elementy nieustannie przeplatają się w MikroMakro, tworząc gęstą sieć spotkań, zależności, przecinających się ścieżek i mylących tropów. Gracze muszą odnaleźć w Mieście Zbrodni odpowiedzi na wiele pytań i rozwiązać kilkanaście spraw. Unikatowa rozgrywka, w zasadzie brak zasad i pyszne wyzwanie niezależnie od stopnia wtajemniczenia. Oto MikroMakro, nieoczywisty, ale mocno rekomendowany wybór, jeśli szukacie lekkiej, ale satysfakcjonującej gry detektywistycznej.
Oltréé – przygoda o ciut mniejszej skali, niż w Zapomnianych Morzach, ale za to ilustrowanej mistrzowską kreską Vincenta Dutrait i wzbogaconą o motyw rozbudowy własnego fortu. Losowe wydarzenia, obrona okolicznych terytoriów, pomoc mieszkańcom i walka z przeróżną fantastyczną menażerią: od gargulca aż po smoka. Zarządzanie zasobami będzie tu niemal tak samo ważne, jak odpowiednie rozkładanie swoich sił – problemy nadciągają tu z wielu kierunków jednocześnie, a w tle wciąż tyka czas. Oltréé pozwala wczuć się w prawego rycerza na fioletowym koniu i korzystając z jego unikatowej zdolności – i własnego sprytu – stać się tematem wielu bardowskich pieśni. Kogo zabierzesz na swoją wielką wyprawę?