Zjava to konwent Stowarzyszenia Miłośników Fantastyki Avangarda – trzydniowa impreza poświęcona wszelkiego rodzaju grom bez prądu (m.in. planszówkom, larpom, grom RPG, karciankom). Odbywa się w Warszawie i tradycyjnie już przypada na czas ferii zimowych. W tym roku było to 17-19 lutego. My też tam byliśmy, graliśmy w stare, nowe i najnowsze (czyli prototypy), rozmawialiśmy, poznawaliśmy nowych ludzi, spotykaliśmy znajomych.
A w co udało nam się zagrać?
Mind Bug (Portal Games)
To jest ładna i zabawna, całkiem niegłupia, ale absolutnie zepsuta gra. Każdy z graczy dostaje talię, ciągnie 5 kart na rękę i w swojej turze albo wystawia kartę, albo wybiera którąś z wystawionych i nią atakuje przeciwnika. Przeciwnik wybiera (jeśli może) kartę, którą się będzie bronić. Z grubsza rzecz biorąc słabsza karta zostanie zabita, a mocniejsza ocaleje (choć są wyjątki od tej reguły). Oczywiście są efekty, które rozpatrujemy przy wystawianiu, przy atakowaniu, przy pokonywaniu. A w grze chodzi o to, by ostatecznie zadać ciosy przeciwnikowi (a nie jego sługusom, które go bronią) i ostatecznie pozbawić go tych kilku marnych punktów życia. Gra zapowiada się bardzo dobrze (o ile ktoś lubi takie nawalanki) – dlaczego więc uważam, że jest zepsuta? Bo nie ma predefiniowanych talii. Ot, losujemy karty z jednej, dużej talii i przydzielamy graczom je ad hoc. Efekt może być taki, że po prostu nie masz czym grać, podczas gdy przeciwnik rozwałkuje Cię na równo. Ładne to to, kolorowe i… kompletnie niezbalansowane. Zagrałam raz, więcej wracać nie mam zamiaru. Nie bawi mnie losowa talia, która, jeśli masz pecha, nie pozwoli ci się nawet obronić przed przeciwnikiem – nie mówiąc już o jakiejkolwiek szansie na wygraną.
Ostatnia wiadomość (Portal Games)
Zagraliśmy dwie partyjki. Ja grałam raz jako kryminalista (wybierałam ofiarę, a potem przeszkadzałam ofierze w przekazywaniu informacji zmazując część jej przekazu) i raz jako detektyw (próbowałam zgadnąć, którą postać kryminalista wytypował). I po raz kolejny dochodziłam do wniosku, że bardzo brakuje mi w tej grze naprowadzania w postaci informacji „zimno-ciepło”. Bez tego mogę być blisko, ale w następnej turze skoczyć w zupełnie inną stronę rysunku. To, co mi jeszcze przeszkadza to natłok postaci, potrzeba wpatrywania się w arkusz (bardzo podobnie do Micro Macro) – jak ktoś nosi okulary, to może nie być szczęśliwy. I wiem już na 100%, że nigdy nie chcę grać jako ofiara – przekazywanie informacji, która z niczym (albo prawie z niczym) mi się nie kojarzy w postaci rysunków i pod presją czasu, ze świadomością, że lwia cześć mojej informacji i tak będzie zmazana – jakoś mnie nie pociąga. Dobrze bawiłam się jako kryminalista, ale snucie domysłów jako detektyw też było niczego sobie. Zwłaszcza wtedy, gdy detektywów jest więcej i możliwa jest burza mózgów. I choć ten akapit wygląda jak permanentne narzekanie, to jednak muszę oddać sprawiedliwość – gra jest fajna, a najlepszym dowodem na to, że po pierwsze nie była to moja pierwsza partia, a na Zjavie na jednej rozgrywce się nie skończyło. Na start zostałam wytypowana na ofiarę ;) Rysowanie na czas nie jest moją mocną stroną, a świadomość, że jak się nie pospieszysz, to żadne wskazówki nie dotrą do reszty drużyny, nie pomaga. Mimo to, fajnie było pokombinować, co narysować, żeby jednak jakieś podpowiedzi przetrwały i naprowadziły moich detektywów na właściwy ślad. Trzeba przyznać, że ofiara musi naprawdę mocno wysilić oczy żeby zauważyć jakiekolwiek przydatne szczegóły, zwłaszcza mając bodajże 30 sekund na rysowanie.Następnie w udziale przypadła mi rola detektywa i wydawało mi się, że będzie moją ulubioną. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu tak jednak nie było. Wyszukiwanie postaci po, wydawałoby się, całkowicie losowych kreskach i trójkątach jest dla mnie nieco frustrujące. Doceniam pomysł, ale jeśli chodzi o gry z szukaniem mikroskopijnych elementów, to wolę jednak MikroMakro.
Draftozaur z Pterodaktylami i Plezjozaurami (Nasza Księgarnia)
Partii w te przedpotopowe stwory nigdy nie odmówię. Tym razem zagrałyśmy w dwie osoby. Plezjozaury jak zwykle sprawowały się znakomicie, natomiast jeśli chodzi o Pterodaktyle, to zdecydowanie nie jest to dodatek na 2 osoby. Jest ich wtedy po prostu za mało i nie ma szans na dotarcie do dalszych pól (czyt. zdobycie jakichś fajnych bonusów). Co innego w 4 czy 5 osób. Wtedy w woreczku jest tych Pterodaktyli dużo i choć wciąż przypada ich po dwa na łebka, to jednak przy takiej liczbie graczy spore są szanse, że ktoś po prostu nie będzie chciał „iść w Pterodaktyle”. Poza tym zwyczajnie może się tak ułożyć, że dla jednych nie będzie, a drugim co i rusz będą pterodaktyle wychodzić w koszyczku. Tak czy owak – czy to w czystej postaci, czy z dodatkami, Draftozaur to jedna z moich ulubionych gier, którą polecałam, polecam i będę polecać.Gra na czas (Nasza Księgarnia)
A to dla odmiany gra, która totalnie mi nie podeszła. Nasza Księgarnia ostatnio wydała kilka niewielkich gier w sześciennych pudełkach, które mi się podobały (np. Gra w kolory, która jest jednym z moich typów jeśli chodzi o grę imprezową). Gra na czas zaś totalnie nie jest w moim stylu. Sprowadza się do tego kto pierwszy poda słowo z danej kategorii z określoną literą. Np. Podróż na literę „B”. Albo coś co lubisz i co zawiera literę „H”. Tylko dla humanistów. Jak ktoś słabo kojarzy i ma niezbyt bogate słownictwo to może skończyć nawet z zerem punktów. Wynudziłam się. Party game, który mnie zupełnie nie porwał. Zdarzały się momenty, w których musieliśmy po prostu zignorować niektóre karty, bo nie dało się znaleźć odpowiedniego słowa (może po bardzo długim zastanawianiu się coś by nam wpadło do głowy, ale raczej nie o to w tej grze chodzi). Nie byłoby to może tak dotkliwe, gdyby nie zdarzało się kilka razy z rzędu. Długa cisza przy stole, podczas gry imprezowej, nie jest raczej tym czego szukam. Ale żeby tak nie marudzić trzeba oddać sprawiedliwość, że można było na Zjavie zagrać (i mieć wytłumaczone zasady) w sporo świetnych gier Naszej Księgarni: Syndykat zbrodni, Kohaku, gry z senno-kruczej trylogii (Sen, Smoki i Koty), czy też wspomniany wcześniej Draftozaur z dodatkami.Plażing roll&write (Smart Flamingo)
Lekka odmiana Plażingu, w której nie układamy trzymanych w ręku kafelków, lecz rzucamy co turę kostką i za jej przyczyną jesteśmy zobligowani do położenia wirtualnego parawanu, czyli narysowania na swojej planszy określonej figury geometrycznej. Cel – taki jak w grze podstawowej. Otaczać obszary, które punktują. Otaczać obszary, z których zbieramy skarby (bursztyny, muszle i kamienie), które będą nam punktować. Regrywalność w zasadzie niemal nieskończona, a sama gra ciekawa również z powodu dostępnych kilku różnych plaż (i nie chodzi tu o układ skarbów, lecz elementy dodatkowe – np. turystów, lub śmieci, które przeszkadzają). Dodatkowo ma walory edukacyjne – bardzo dobrze ćwiczy wyobraźnię przestrzenną. Tu nie da się wziąć parawanu i dopasować go organoleptycznie. Tu trzeba sobie to wszystko wyobrazić ;) Całkiem przyjemna, logiczna zakreślanka, która przenosi nas na plażę i pozwala wziąć udział w sporcie narodowym – stawianiu parawanów. Rzucamy kostką, ogradzamy i zagrabiamy połacie piasku, po to, żeby zebrać punktujące muszelki, kamienie i bursztyny. Proste zasady, kilka map do wyboru z różnymi smaczkami i drobnymi zmianami w rozgrywce. Dobra na szybki fillerek.AI Space Puzzle (Smart Flamingo)
Skrzyżowanie Tajniaków i Master Minda. Zostałam kupiona na maxa. Zagraliśmy w sumie co najmniej 6 partii (a może nawet więcej). To chyba mówi samo za siebie ;)Jest to kooperacja. Jesteście na statku kosmicznym, na którym zepsuł się moduł sztucznej inteligencji. Słyszy was, ale nie mówi – może jedynie przekazywać informacje na ekranie, za pomocą żetonów. Wy zaś próbujecie odgadnąć, które z modułów się popsuły i je zreperować. Gdzie na planszy umieszczone są określone części/kolory/kostki. Trudno tę grę opisać w paru zdaniach, ale jedno wiem na pewno – dla wszystkich fanów gier dedukcyjnych jest to pozycja must have. Łatwo mówić o zaletach. Rzucają się w oczy. Jest dedukcja. Burza mózgów. Wiele scenariuszy o różnym poziomie trudności, a nawet bywają takie z pewnym stopniem losowości. Trudno się w tej grze nudzić. Długo więc myślałam nad tym, co może mi się w niej nie podobać i … nie znalazłam niczego. Moje osobiste odkrycie i numer jeden tegorocznej Zjavy.
Choć nadal trochę w fazie prototypu, widać potencjał dobrej zabawy dla wszystkich, którzy z sentymentem wspominają Master Minda. Kilka(naście) poziomów, ze zmieniającymi się zasadami, utrudnieniami i ograniczeniami. Od łatwiutkich leveli na start, po prawdziwe wyzwania. Powiedziałabym, że to bardziej zagadka logiczna niż gra, ale naprawdę miło spędziłam przy niej czas. Obawiam się tylko regrywalności, jeśli wypracujemy sobie konkretne schematy wykładania żetonów. Na razie, jak najbardziej na plus. Z niecierpliwością czekam na ostateczną wersję.Nie samą planszówką żyje człowiek….
Zjava to przede wszystkim konwent RPG. Było ich w tym roku mnóstwo. RPGi to nie tylko potwory i lochy – możecie mieć przyjemność z wampirami, przeżyć przygodę w antycznym świecie herosów, rozwiązywać zagadki kryminalne czy zanurzyć się w słowiańskiej mitologii. Zawsze przed konwentem czytam co przyniesie program i obiecuję sobie, że zagram w jakiegoś RPG-a, ale koniec końców zwykle jest tyle grania w strefie planszówek, że nigdy mi to nie wychodzi…. i w tym roku też nie wyszło, ale za to spotkaliśmy Nataniela, naszego ojca założyciela. Co takiego go przyciągnęło na Zjavę z tak daleka?
Poza graniem w RPGi to jest okazja do spotkania się ze znajomymi. A przede wszystkim możliwość pogrania w innym gronie – z różnymi Mistrzami Gry, różnymi graczami. Fajnie jest poznać różne systemy – tutaj jest bardzo szeroki wybór i można sprawdzić coś, zupełnie jak planszówki w Games Roomie .
Co jeszcze? Literatura!
Można było spotkać ciekawych ludzi. Mnie zainteresowała twórczość Leszka Bigosa – Wkurzonego Pisarza, wydawcy, rapera i metalowego wokalisty. Może być mroczno, mroczniej, albo totalny hardcore. Może być też epicki poemat fantasy pisany dwunastozgłoskowcem! Jeśli was to też zainteresowało możecie zajrzeć na jego stronę: www.leszekbigos.com.
A wokół były stoiska…
Czyli skarby, skarby i jeszcze raz skarby…
Games Room
Jak już wszystko obejdziecie i we wszystko zagracie (albo i nie), to zawsze można zajrzeć do Games Roomu. Albo wrócić do wystawców i spróbować jakiejś gry fabularnej i/lub figurkowej.
Podsumowując
Zjava to przede wszystkim konwent RPG, ale w tym roku można było też poznać parę nowych planszówek – swoje gry prezentowali m.in. Portal oraz Nasza Księgarnia. Można było pograć w gry fabularne. Zrobić planszówkowe zakupy, nawet przedpremierowo – na stoisku Galakty był już dostępny Świat Dinozaurów. I oczywiście wypożyczyć coś z Games Roomu, a nawet poprosić wolontariuszy o wytłumaczenie zasad. Skala planszówek nie jest duża, ale nam starczyło dobrej zabawy na cały dzień. Jeśli jednak w waszych sercach królują RPGi, to na pewno warto przyjechać na Zjavę – jest w co grać i jest czego posłuchać.