Jest upalnie, śródziemnomorsko, antycznie.
Trzech filozofów spotyka się w słonecznej, młodej Grecji. Scena to kawiarenka na wzgórzu, z pięknym widokiem na miasto poniżej.
– Podobno serwują tu świetną moussakę – zachwalał Sedes z Ebonitu, słynny stoik.
– A czy serwują tu też cień? Sandały zaraz mi się stopią – kontrował Domestos z Cersanitu, poeta, erudyta i atleta.
– Założę się, że moglibyśmy lepiej zaplanować to miasto. Bardziej dla ludzi. Bardziej górzyście. Z cieniem, gajami oliwnymi i tyloma budkami z gyrosem, ile tylko te gaje pomieszczą! – grzmiał Eros z Bidetu, skromny, ale rezolutny ornitolog.
Jak powiedzieli, tak też uczynili.
Oto ich historia. Oto Akropolis – kartonowa historia o mieście z kamienia!
Historię mojej podróży do Essen opisywałem już na łamach Games Fanatic. Anegdotycznym potwierdzeniem tego, w jak szaleńczym tempie działałem na miejscu, była jedna jedyna rozegrana wtedy partia – a tą jedną jedyną grą było właśnie Akropolis.
A była to rozgrywka niepełna i niebylejaka. Nie znaliśmy zasad, nie rozumieliśmy punktacji, ale towarzyszył nam grecki bóg – a w zasadzie jego ziemski odpowiednik, nasz hostess, odziany w togę i wieniec laurowy. Pan, którego imię mogło brzmieć Eros, zaoferował pomoc, którą odtrąciliśmy, po czym odszedł o krok od naszego stolika i zastygł w klasycznej pozie, niczym posąg. Nie dowiedzieliśmy się wiele o grze, ale atmosfera nierozwiązanej tajemnicy pozostała ze mną na długo. Gdy kilka miesięcy później pojawiła się szansa na zrecenzowanie Akropolis – w zrozumiałej i nowożytnej wersji językowej – rzuciłem się na nią jak Grek na świeżą baklawę.
Grecki styl w architekturze
Akropolis to gra kafelkowa dla 2 do 4 graczy. Jako wybitnie utalentowani architekci staniemy do rywalizacji o to, kto zaplanuje najlepsze miasto. O jego „najlepszości” zadecyduje kilka czynników – wszystkie oparte o unikatowe właściwości zawartych w nim dzielnic i placów. Pod uwagę brany będzie jedynie ostateczny kształt naszego miasta – a w zasadzie jego koloryt. A ten zmieniać się będzie niemal z każdym naszym ruchem.
W naszej turze mamy do podjęcia dwie decyzje: który kafelek z rynku wybrać i gdzie umieścić go w naszym mieście. Wszyscy gracze zaczynają z takim samym kaflem startowym i tylko od nich zależy to, w jaką stronę rozbudują swoje polis. Wszystkie kafle mają ten sam kształt – trzech połączonych heksów.
Rynek ma to do siebie, że oferowane na nim towary mają różną i dynamiczną cenę. Kafli jest zawsze o dwa więcej, niż graczy. Pierwszy od prawej jest darmowy, za każdy kolejny należy zapłacić o jeden kamień więcej (tu w roli kamienia zmysłowe, sześcienne znaczniki). Płacimy de facto za każdy pominięty kafel – a więc wybierając czwarty od prawej, zapłacimy 3 kamienie, bo pominęliśmy trzy kafelki.
Tyle o mechanice. Gdzie te punkty?!
Punkty jak oliwki
Kafelki miasta występują w pięciu kolorach, każdy z nich zaś w dwóch typach: placów i dzielnic. Mamy tu więc domy, świątynie, rynki, ogrody i baraki. Poza kolorem różnią się sposobem punktowania – i to w tej punktacji kryje się cały urok gry i całe jej wyzwanie. Poszczególne kolory punktują za:
- kafel w największej grupie
- każdy niepołączony z innymi kafel
- każdy kafel leżący przy zewnętrznej krawędzi miasta
- każdy otoczony kafel
- każdy kafel
Układając miasto staramy się więc spełniać pięć warunków jednocześnie, bo przecież każdy dokładany kafel funkcjonuje w przestrzeni. Z czymś się łączy, z czymś styka, albo… coś zasłania.
Jak to, zasłania?
Ano tak. Zapomniałem wspomnieć – nasze miasto istnieje we wszystkich trzech wymiarach.
Możemy więc piąć się w górę!
Trzy poziomy greckości
Dokładanie kafli do kafli już było. Carcassonne wyznaczyło nam standard i to do niego porównywane są często nowe gry kafelkowe. Można tę grę kochać albo ledwie tolerować, ale nie da się jej odmówić definiującego gatunek wpływu.
Akropolis idzie o krok dalej, a w zasadzie o dwa kroki – i to nie dalej, a wyżej. Kafelki możemy tu układać piętrowo, pod warunkiem pełnego podparcia (żadnych „lewitujących” kafli) i dołożenia ich na przynajmniej dwóch kafelkach pod spodem (żadnego kładzenia jednego idealnie na drugim). Po co takie akrobacje w naszym polis? Otóż kafelek dzielnicy z parteru wart jest 1 punkt, kafelek z drugiej kondygnacji jest wart dwa punkty, a ten z trzeciej – aż trzy.
Dodatkowej pikanterii dodaje fakt, że kamienie – naszą grecką walutę sprzed wprowadzenia Euro – zdobywamy zakrywając pola kamieniołomów (te białe). Jedno zakryte pole = jeden kamień. Niewykorzystane bloki marmuru możemy na koniec gry wymienić na punkty, w przeliczniku 1:1.
A żeby było jeszcze zabawniej, to oprócz dzielnic mamy przecież place. Czyli nasze mnożniki.
Liczył Grek razy kilka
Pola z gwiazdkami działają jako mnożnik dla punktów za pola danego typu. Trzy niebieskie gwiazdki oznaczają, że punkty za naszą niebieską dzielnicę pomnożymy razy trzy. A jeśli te pola są jeszcze na różnych poziomach… robi się naprawdę pikantnie!
Mnożenie punktów to główna z rozkoszy łamania głowy nad Akropolis – ale to też miecz obosieczny. Jeśli nie umieścimy w naszym mieście żadnego pola z gwiazdką w danym kolorze – ten kolor zwyczajnie nie zapunktuje nam na koniec! Jest więc o co walczyć i jest o czym pamiętać. Balansowanie między posiadaniem wielu dzielnic w określonym kolorze i posiadaniem wielu placów to wyzwanie, przed którym stajemy w każdym ruchu. Wziąć tańszy kafel i zwiększyć mnożnik? Czy wziąć droższy i powiększyć punktujące dzielnice? Odpowiedź nigdy nie jest oczywista ani łatwa.
Spacer po starym mieście
Akropolis wzbudza we mnie ciepłe uczucie wchodzenia do dobrze znanego i pełnego miłych wspomnień miejsca. Jest jak wełniane bamboszki, w których szusujemy po wyślizganym linoleum w domu ukochanej babci. Rozgrywka płynie bardzo sprawnym rytmem, ruchy są niemal automatyczne, a oczekiwanie na swoją kolejkę jest przepełnione nerwowym podnieceniem – czy wymarzony kafel zostanie dla nas? Czy ktoś wcześniej go podwędzi?
Samo kafelkowanie też daje dużo radości. Mechanicznie nasze ruchy są proste, ale robotę robi tu konieczność planowania wszystkiego zgodnie z pięcioma regułami punktacji. A do tego jeszcze ta piętrowość! Zasłonić kamieniołom, żeby wzmocnić możliwość zakupu w kolejnej rundzie? Podbić piętro wyżej i rozbudować niebieską dzielnicę? Obudować fioletowe pole, by spełnić jego warunek punktowania? Wszystkiego nie da się zrobić. Co będzie bardziej taktycznym zagraniem? Grecka kołderka nie jest krótka, ale greckie kafelki i tamtejsza terakota nie zawsze pozwolą nam przykryć to, co chcemy uczynić przykrytym.
Dziura w todze
Akropolis to solidny, skąpany w słońcu tytuł dla rodzin i mniej doświadczonych graczy – przestrzenna łamigłówka w trzech wymiarach. Tłumaczy się go dosłownie chwilę, a rundy mijają szybko jak wiatr smagający greckie wzgórza. Jedynie końcowa punktacja może być nieco kłopotliwa, zwłaszcza w pierwszej partii – wyczucie tego, jak „trójwymiarowa” jest wartość każdego kafelka. Dzięki praktycznym arkuszom idzie jednak dość sprawnie.
Gra skaluje się poprzez zmianę liczby kafelków – i to ma swoje plusy i minusy. Moje subiektywne wrażenie jest takie, że gra jest za krótka. Kafelki kończą się właśnie wtedy, gdy jestem właśnie u progu złożenia fajnego combo, gdy brakuje mi dosłownie dwóch ruchów, żeby domknąć dzielnicę. Na szczęście instrukcja podaje, że grę można wydłużyć dodając więcej kafli, co pozwala dopasować jej długość do swoich potrzeb i gustów, żeby zrobić to jedno, ostatnie combo.
Powstaje też pytanie o to, jak duża jest regrywalność i różnorodność w grze. Poza podbieraniem sobie kafelków z rynku w Akropolis nie ma żadnej interakcji między graczami. W grze zawsze bierze udział ta sama liczba kafelków dla danej liczby graczy, spośród których tylko jeden (ostatni) nie jest wykorzystywany. Nie ma tu też celów do realizacji, asymetrycznych kafli startowych czy innych pomysłów na zróżnicowanie rozgrywek między sobą. Na szczęście z pomocą znów przychodzi instrukcja, dodając pięć opcjonalnych wariantów punktacji – po jednym dla każdego koloru kafli. Niestety, ich działanie ogranicza się do podwojenia naszych punktów za dany kolor, po spełnieniu warunku specjalnego (np. za umieszczenie dzielnic rynku obok placu w tym samym kolorze). Owszem, można ich używać modułowo, łącząc je w dowolny sposób – ale to chyba za mało, by nadać grze istotnego powiewu świeżości.
Droga na Akropol
Mimo swoich wad, Akropolis oferuje przyjemną i wymagającą rozgrywkę, również graczom bez wcześniejszych doświadczeń w grach jako takich czy konkretnie grach kafelkowych. Jest przyjazna użytkownikowi, nie obarcza głowy szeregiem zasad, a reguły punktacji wykłada na wygodnych i czytelnych pomocach gracza. Jakość wydania jest super – to jedne z najgrubszych kafli dostępnych w grach, a do tego bardzo zmyślny organizer w pudełku. Jeśli nie wyciągać gry za często na stół – jej regrywalność nie będzie problemem. Kolejne rozgrywki mogą nie różnić się od siebie dramatycznie, ale nadal sprawiać pełną radochę wszystkim graczom, nawet tym bez sandałów i przewiewnych chitonów.
Gra dla 2 do 4 graczy w wieku od 8 lat
Potrzeba ok. 25 minut na rozgrywkę
Zalety:
+ przystępne zasady
+ dobre pomoce gracza
+ gruby karton i praktyczne pudełko
+ warianty punktacji i długości rozgrywki dostępne w instrukcji
Wady:
– niewielka różnica pomiędzy rozgrywkami
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
trzech greckich filozofów, Sedes z Ebonitu, Domestos z Cersanitu, Eros z Bidetu
To właśnie oni. Trzej królowie wolnej myśli i wolnych popołudni.
Z tego, co pamiętam, był jeszcze czwarty – Trolejbus z Remontu.
Owszem, ale to już późniejsza Grecja, w zasadzie schyłek imperium, za panowania Odsysa z Celulitu.
Jak zwykle super recenzja. Mam wrażenie, że jesteś moim polskim odpowiednikiem Rahdo pod względem tego, że zazwyczaj po obejrzeniu jego recenzji mam ochotę kupić grę :D. Bardzo dobrze się czyta wszystkie Twoje teksty. Czy jest jakiś RSS żeby dostawać powiadomienie, jak wrzucasz coś nowego? Albo chociaż wątek na forum gry planszowe, gdzie wrzucasz info o nowych tekstach?
Obawiam się, że w swoim nieskończonym narcyzmie jeszcze nie wpadłem na pomysł, by gdzieś się tak bezpruderyjnie chwalić swoimi tekstami i osiągnięciami recenzenckimi. Chyba chwilowo pozostaje Ci śledzenie kanałów Games Fanatic i wypatrywanie moich inicjałów. A z czasem, jak pojawią się kolejne głosy, założę odpowiedni temat na forum :) Dzięki za Twój głos, to bardzo miłe wiedzieć, że komuś utrudniam utrzymanie budżetu w ryzach ;)
Jak na razie radzę sobie odświeżając stronę z twoimi tekstami raz na tydzień :D no ale wygodniej by było mieć jakieś powiadomienie ;)
Popracujemy nad tym, w międzyczasie doceniam cierpliwość i proponuję odświeżyć w kolejny czwartek ;)
Jak najbardziej da się podpiąć pod taki fanowski kanał :)
https://www.gamesfanatic.pl/author/propi/feed/