Stefan Feld to autor wielu znanych i cenionych gier planszowych. Wśród sygnowanych jego nazwiskiem tytułów znajdziemy mniej i bardziej udane projekty, np. Trajana, Bonfire i Kokopelli. Jest wśród nich także jeden, który od kilku lat lśni na planszówkowym niebie i przestać nie zamierza. Mowa oczywiście o fantastycznych Zamkach Burgundii.
Dawno, dawno temu…
Na początku mojej planszówkowej przygody miałam okazję zagrać w pewną grę. Została mi ona przedstawiona jako tytuł absolutnie znakomity, który każdy gracz znać powinien. Wrażenia, jakie pozostały w moim niedoświadczonym umyśle po tej rozgrywce były następujące: „Gra ok. Chętne do niej kiedyś wrócę, choć szkoda, że Zamki Burgundii nie zostały wydane mniej szkaradnie”. Z perspektywy czasu wiem, że to, czego mi wtedy zabrakło, aby dostrzec głębię zajmującego obecnie 17 lokatę wśród najlepszych gier BGG tytułu, to po prostu obycie z cięższymi planszówkami.
Historia zatoczyła koło
Czas jednak płynął, a na moim stole lądowały kolejne gry. I choć na rynku pojawiło się nowe, nieco przyjemniejsze dla oka wydanie gry Stefana Felda (choć umówmy się, szału nie ma), u mnie ono nie zawitało. Aż do teraz, gdy gra ta w wersji Big Box, (wcześniej z logo Rebela), została wznowiona przez wydawnictwo Ravensburger.
Wygląd i wykonanie
W elegancko prezentującym się, utrzymanym w ciemnej kolorystyce pudełku znajdziemy podstawową wersję gry i kilka rozszerzeń. Jak wspomniałam, kiedyś kompletnie nijaka szata graficzna została odświeżona. Dodano sporo kolorów, zmieniono grafiki np. na kaflach towarów, inaczej też wygląda plansza i planszetki graczy. Gra po liftingu wygląda bardziej wyraziście, choć mnie osobiście wciąż nie oszałamia. Czy to jednak ważne, skoro wystarczy przymknąć oko na wątpliwej urody komponenty, aby wypłynąć na morze możliwości, ukrytych zgrabnie pod niezwykle prostą, łatwą do zrozumienia i wyjaśnienia mechaniką? Dla mnie nie.
Nowości
Jeśli chodzi o zasady podstawowej wersji gry, to znakomicie streścił je w swoim tekście Ginet. Dlatego też, zamiast powtarzać się, zaproszę Was do przeczytania jego recenzji. Wracając jednak do tego, co zdecydowało o nazwie Big Box, czyli ulepszeniach – jedne z nich są niewielkie, inne dodają do rozgrywki sporo nowego. Są też takie, które dają możliwość gry w zupełnie nowej formie.
Jeszcze więcej hexów
Do pierwszej kategorii należą ulepszenia, które wprowadzają dodatkowe kafle. Pozwalają nam one na postawienie w księstwie mostu, żurawia, białego zamku i karczmy. Nowością są też gęsi i kolejna płytka klasztoru, wprowadzająca zniżkę na pracowników.
Księstwo w nowej odsłonie
Dla tych z Was, którzy Zamki Burgundii już poznali, dobrą wiadomością będzie informacja, że w ramach Big Boxa otrzymujemy alternatywne planszetki graczy. Kolejne układy znaczne zwiększają regrywalność tego tytułu, ale to nie wszystko. Wśród nich są też takie mapy, które wprowadzają opcje grania solo i w drużynie.
Kolejne warianty
Na uwagę zdecydowanie zasługuje też rozszerzenie „Tarcze”, które dają nowe możliwości osobom zasiadającym do budowania swojego księstwa. Płytki z nimi umieszczamy na początku gry na magazynach. Jeśli któryś z graczy uzyska w toku rozgrywki dublet (także w wyniku działania pracowników), może wyposażyć swój zamek w tarczę z obszaru odpowiadającego wartości oczek na każdej kości. Aby móc korzystać z jej efektu, należy w każdej fazie zapłacić daninę równą jednej monecie.
Szlaki handlowe
Jeśli macie żyłkę do kupiectwa, podczas rozgrywki możecie wyruszyć w trasę z posiadanymi towarami. O tym, jakie produkty i w jakiej kolejności będziecie musieli sprzedać, dowiecie się z umieszczonych na początku gry powyżej planszetki płytek. Jeśli zdołacie podołać oczekiwaniom klientów, transakcje przyniosą Wam dodatkowe profity. Te zaś mogą przybliżyć Was do zwycięstwa.
Nie „Czy?” tylko „Dlaczego?”
Zwykle opisując jakąś planszówkę, zastanawiam się, czy warto ją komuś polecić i czy zostanie ona w mojej kolekcji. Tym razem nie mam co do obu tych kwestii cienia wątpliwości. Zamki Burgundii to gra, która nie bez powodu uważana jest za jeden z najlepszych tytułów strategicznych, jakie powstały.
Dla kogo?
Wartą podkreślenia kwestią jest to, że, poza osobami zupełnie nowymi w świecie gier planszowych, Zamki Burgundii można pokazać właściwie każdemu. Banalnie prosty rdzeń, polegający na rzucie kośćmi i wykonaniu dwóch z czterech akcji z pewnością nie odstraszy nawet niezbyt doświadczonych graczy. Z doświadczenia wiem, że w pierwszych rozgrywkach nie dostrzegą oni wszystkich opcji, jakie da im wynik rzutu. Czy ten fakt odbierze im jednak przyjemność z gry? W żadnym wypadku.
A co z osobami, które mają za sobą niejedną rozgrywkę w tytuły wymagające solidnego móżdżenia? Dla nich gra wydawnictwa Ravensburger będzie kolejną okazją do tego, aby rozruszać swoje szare komórki. A co jeśli znuży je aktywacja różnorodnych płytek po położeniu ich w księstwie, dążenie do zamykania obszarów złożonych z tych samych włości i zdobycia bonusów, ale i klasyczne handlowanie towarami? Wtedy właśnie warto sięgnąć po rozszerzenia, które zawiera Big Box. Nowe mapy, więcej płytek i kilka opcji urozmaicenia rozgrywki znaczne poprawiają stojącą i tak na dobrym poziomie regrywalność tego tytułu.
Podsumowując
Jeśli nie mieliście okazji zaznać przyjemności, jaka towarzyszy rozgrywce w Zamki Burgundii, nie wiem, na co jeszcze czekacie. Tytuł ten oczywiście zostaje w mojej kolekcji i zamierzam wyciągać go co najmniej tak często, jak wiele razy słyszałam o nim w przeszłości dobre słowo. Do czego i Was zachęcam.
P.S. Jeśli znacie już dobrze grę Stefana Felda, ale chcielibyście dowiedzieć się więcej o jej matematycznej stronie, polecam Wam cykl Matematyka w grach – analiza plansz w Zamkach Burgundii autorstwa pana Michała Stajszczaka.
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.