Zamki Burgundii to świetny tytuł, dzięki któremu zainteresowałam się planszówkami Stefana Felda. Jednak do tej pory nie miałam okazji zapoznać się z Zamkami Toskanii, które od razu skojarzyły mi się z lżejszą i mniej rozbudowaną wersją pierwszych Zamków. Czy tak jest rzeczywiście mogłam się przekonać dopiero niedawno za sprawą wydawnictwa Ravensburger, które obecnie odpowiedzialne jest za ten tytuł.
Z racji dostępności gry na rynku, większości osób, szczególnie fanom euro, na pewno jest ona znana. Ale są też i tacy jak ja, którzy z różnych powodów jeszcze się z nią nie zmierzyli. Dla nich są trzy następne akapity opisujące ogólnie zasady i punktację.
Jak zarządzać posiadłością?
Przygotowanie zajmuje chwilę, ale instrukcja ma zaledwie kilka stron, więc nie będą go szczegółowo opisywała. Natomiast do rozegrania mamy trzy fazy, w których robimy dokładnie to samo aż do wykorzystania wszystkich płytek na kolejnych stosach przez jednego z graczy. Po wyczerpaniu pierwszej, drugiej i trzeciej sterty (niekoniecznie zawsze u tego samego gracza) podliczamy punkty, aby na koniec, po ostatecznym podsumowaniu, wyłonić zwycięzcę.
W swojej turze mamy do wykonania jedną z trzech akcji. Możemy dobrać płytkę z ogólnodostępnej puli do swojego magazynu w pustym miejscu umieszczając jedną z własnego stosu, położyć płytkę z magazynu w swojej posiadłości płacąc kartami z ręki lub dobrać trzy karty włości. Kładąc tereny w swoim obszarze gry otrzymujemy przypisane im profity, np. marmur, który możemy wymienić na dodatkową akcję, robotnika zastępującego jedną z kart potrzebnych do budowy płytek lub kartę dochodu dającą natychmiastowe korzyści.
W trakcie gry zdobywamy punkty za ukończone regiony w posiadłości, wszystkie zakryte pola danego koloru, dodatkowe płytki magazynu oraz z kart dochodu. Natomiast ciekawy jest sposób punktacji, ponieważ mamy dwa tory – czerwony i zielony. Po każdej rundzie znacznik na torze czerwonym przesuwamy o liczbę punktów zdobytych na torze zielonym. Dodatkowo na koniec otrzymujemy punkty za niewykorzystane karty i zasoby.
Duże oczekiwania, mała Toskania
Na pierwszy plan wysuwa się wykonanie. Wydawnictwo Ravensburger nie zabezpiecza gier (nie wiem czy wszystkich czy tylko wybranych) folią, dlatego gdy pudełko do mnie dotarło, już miało trochę zdarte brzegi i rogi. Do wykonania i grafik nie mam uwag, bo wiadomo, że i tak w eurograch liczy się mechanika, więc nikt oszałamiająco pięknych grafik nie oczekuje. Ale krzywo wydrukowane/wycięte płytki włości mimo wszystko trochę raziły podczas grania. Podobnie jest z brakiem jakiejkolwiek wypraski. Z jednej strony każdy spakuje komponenty jak mu wygodniej – w woreczkach lub pojemnikach, ale o ile prościej rozkładałoby się wszystkie elementy, gdyby wydawca postanowił od razu ułatwić to graczom.
Mechanicznie gra jest przyzwoita, ale mając cały szereg tytułów o podobnym poziomie trudności wątpię, żeby dłużej ze mną została. Na korzyść tytułu przemawia krótki czas rozgrywki i przystępne zasady. Natomiast czułam, że moje imperialistyczne zapędy zawładnięcia światem (w tym przypadku posiadłością) są strasznie ograniczane i nie mam wystarczającej możliwości rozwoju. Jest pięć rodzajów żetonów bonusów, ale w czasie całej gry możemy zdobyć maksymalnie cztery, a jak nie damy rady wybudować wszystkich miast, to jeszcze mniej. Nawet zakładając, że uda mi się w miarę szybko dobrać bonusy i np. zdecyduję się na dodatkowe karty dochodu, to po wybudowaniu wszystkich szarych terenów dających możliwość dobierania tych kart, do końca gry żetony bonusów stają się bezużyteczne. Natomiast budowanie ich później ma mniejszą wartość, bo będę dostawała mniej kart. I rozumiem, że tak Pan Feld to wymyślił, że trzeba wybierać pomiędzy bonusami i nie można mieć wszystkiego, ale akurat w Zamkach Toskanii trochę mnie to uwiera, jakby ta kołderka była nie za krótka, tylko trochę dziurawa.
Mimo mojego narzekania uważam, że jest to dobra gra, ale nie na tyle, żebym sama ją proponowała, chociaż nie odmówię, jeśli ktoś będzie chciał w nią zagrać. Zamki Toskanii upewniły mnie w tym, że jednak w eurograch, które zdecydowanie u mnie wiodą prym, potrzebuję czasu i przestrzeni na zbudowanie silniczka i cieszenie się udanym tworem. Ale jeśli właśnie czas i skomplikowane zasady odrzucają Was od tej kategorii gier, to Zamki Toskanii mogą Was przekonać, że da się upchnąć zgrabną mechanikę w niespełna godzinnej rozgrywce i czuć satysfakcję po zakończonej partii.
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(4/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.