Zombie… to tak bardzo nie mój temat. Nie pociągają mnie seriale, w których królują, nie cieszą filmy z nimi w roli głównej, książki o tej tematyce omijam szerokim łukiem. A jednak niedawno w moim domu pojawiła się karcianka Gra o mózg, w której występują… a jakże – zwierzątka zombie. Dlaczego? Zdarzenie to tłumaczą dwa słowa – Bruno Cathala.
Mieszkający w Szwajcarii Francuz z charakterystyczną bródką to jeden z moich ulubionych autorów gier planszowych. Pięć Klanów, Cyklady, 7 Cudów Świata… tytuły, które zaprojektował, można wymieniać naprawdę długo. Na dodatek większość z nich stoi na całkiem dobrym poziomie. Dlatego też jego nazwisko na pudełku gry zawsze sprawia, że rozważam jej wypróbowanie. Nowość wydawnictwa Muduko stworzył on z resztą w duecie z Théo Rivière, który mnie znany jest z tego, że jest współtwórcą Draftozaura, którego bardzo lubię. Moje oczekiwania co do Gry o Mózg były więc dwojakie – z jednej strony temat gry, który mnie raczej zniechęca, niż zachęca. Z drugiej autorzy, którzy dali mi się już poznać jako osoby, krótkim warto zaufać.
Wygląd i wykonanie
Zamknięta w niewielkim pudełku karcianka przyciąga wzrok wyrazistymi kolorami i oryginalną, okładkową grafiką. Przedstawiona na niej para jest tak pochłonięta pieczeniem słodkich pianek, że zupełnie nie dostrzega otaczającej ich hordy mózgożernych zwierzaków. Jak wspomniałam wcześniej, klimat gry średnio do mnie przemawia, co innego jednak styl, w jakim utrzymane są grafiki, znajdujące się na kartach. Nietuzinkowe scenki są zdecydowanie ozdobą Gry o Mózg. W pudełku poza kartami znajdziemy też żetony mózgów, sześcienną kostkę i pięć podstawek, nazwanych cmentarzami. Wszystkie komponenty są odpowiednio solidne. Jedyne, do czego mogę się „przyczepić” to zbyt wąskie podpórki. Są one średnio funkcjonalne w momencie, gdy na cmentarzu wylądują więcej niż trzy, cztery karty.
Zasady gry są proste
Zacznijmy od końca. Rozgrywka jest przerywana, gdy ktoś zostanie pozbawiony wszystkich mózgów. Wygrywa ją osoba, która będzie ich miała w tym momencie najwięcej. Na początku gry otrzymujemy 9 mózgów i podstawkę. Następnie trzykrotnie dobieramy z talii po trzy karty. Dwie umieszczamy na ręce, a resztę na cmentarzu. Koniec przygotowania, można grać.
ABC walki z zombiakami
W swojej turze zagrywamy jedną lub więcej kart z ręki o tej samej wartości na wspólny stos, nazywany hordą. Wybrane przez nas karty muszą mieć wartość większą od tej, która leży na jej wierzchu. Tam też ląduje zawsze tylko jedna z nich. Pozostałe karty rozdzielamy w dowolny sposób między cmentarze współgraczy. Jeśli pod koniec tury mamy na ręce mniej, niż trzy karty, dobieramy je do tej liczby ze swojego cmentarza.
Co, jednak gdy nie możemy dorzucić się do hordy? Wówczas ją odrzucamy. Tracimy wtedy też mózg i dobieramy dwie karne karty z rezerwy. Jedną kładziemy na podstawce, druga zasila naszą rękę. Teraz jesteśmy gotowi, żeby rozegrać swoją turę. Wszystko powtarzamy, aż zostanie spełniony warunek końca gry.
Zombie z super mocami
Żeby nie było tak prosto, autorzy gry wprowadzili do niej kilka kart specjalnych. Są one aktywowane jednokrotnie w momencie ich wyłożenia na stos hordy. Dodatkowymi umiejętnościami charakteryzują się:
- Pająk (8) – kolejna osoba musi zagrać kartę z niższą liczbą
- Mysz (11) – po jej wyłożeniu horda „spada” a gracz rozgrywa kolejną turę
- Zwierzaki z symbolem pianki – gracz rzuca kością i stosuje się do efektu z wierzchniej ścianki.
Jakie niespodzianki czekają na nas na wspomnianej wyżej kości? Jeśli będziemy mieć farta, możemy dzięki niej np. rozegrać dodatkową turę. Pozwala ona też czasem ukraść współgraczowi lub dobrać z puli mózg, pozbyć się karty ze swojego cmentarza, podrzucając ją komuś innemu, zamienić się ręką lub zawartością podstawki z przeciwnikiem. Jeśli będziemy mieć pecha to może się też zdarzyć, że wszyscy gracze z nami wyłącznie będą musieli dobrać kartę z rezerwy.
Wrażenia
Gra o Mózg to lekki, przyjemny tytuł, który z pewnością spodoba się miłośnikom szybkich, sprytnych karcianek. Rozgrywka w nią zamyka się w kilkunastu minutach. Mechanika gry jest świeża i wciągająca, dzięki czemu po rozegranej partii ma się ochotę na kolejną potyczkę z mózgożernymi zwierzakami – zombiakami.
Chroń mózg!
Co jest potrzebne, aby odnieść sukces w czasie ataku zombie? W takiej sytuacji przydaje się zarówno szczęście, jak i umiejętność planowania. Nie bez znaczenia jest też brak skrupułów w podkładaniu innym świni, np. poprzez niespodziewane przeprowadzenie podmianki cmentarza lub dorzucania do hordy osobnika o wyjątkowo wysokiej wartości. Bez dwóch zdań – nowość wydawnictwa Muduko negatywną interakcją stoi, choć i logika ma tu niebagatelne znaczenie.
Czuć dreszczyk emocji, ale o cmentarzu się zapomina
Co na do klimatu, to w przypadku Gry o Mózg nie ma właściwie o czym mówić. Zabawne grafiki robią jednak swoje. Z czystym sumieniem stwierdzam, że w tak ładnie przygotowaną karciankę grało mi się dobrze, nawet pomimo tego że ilustracje przedstawiają stwory, które do mojego ulubionego gatunku nie należą.
Czy warto?
Jaka jest moja ostateczna ocena? Gra o Mózg zaliczam do tytułów, które sprawdzą się jako filler między cięższymi planszówkami. Jeśli lubicie karcianki z rozsądną dawką losowości, negatywnej interakcji, ale i wymagające od Was umiejętności planowania, gra ta może Wam się spodobać. Polecam ją zwłaszcza tym z Was, który regularnie grywają w trzy, cztery osoby. W duecie rozgrywka nadal jest satysfakcjonująca, jednak zdecydowanie zyskuje ona rumieńców w większym gronie.
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.