Brian Boru znany też jako Brian Śmiały zasłynął jako jeden z najważniejszych władców Irlandii. Jego wybitne umiejętności w zarządzaniu krajem błyszczały nie tylko na polu bitwy, ale również na płaszczyznach ekonomicznych oraz politycznych. W grze Brian Boru. Wielki Król Irandii przyjdzie nam wcielić się w rządców klanów, których ambicją będzie zjednoczenie sobie kraju tak jak czyniła to legenda tego kraju. Podobnie jak w przypadku legendarnego monarchy my również będziemy zmuszeni do roztropnego działania na różnych aspektach władzy.
Zawartość pudełka
Zanim jeszcze otworzymy pudełko z naszą grą zwróciłem uwagę na aspekt jakże ważny dla wszystkich, którzy mają problem z miejscem na swoje gry. Propozycja od Portal Games posiada pudełko dość niskie, dostosowane do zawartości. Dzięki temu przy zakupie gry nie otrzymujemy sporego zapasu powietrza gratis, co dla osób desperacko poszukujących miejsca na swoje gry, w tym piszącego, jest cenną zaletą sposobu wydania. Po zajrzeniu do środka jesteśmy w stanie zrozumieć decyzję o takim sposobie przechowania. W dobie przeładowania figurkami nawet najmniejszych gier tutaj najbardziej plastikowym elementem będą strunowe woreczki. Przydadzą się one do sortowania wszystkich elementów, gdyż w pudełku znajdziemy ponad dwieście znaczników różnej maści. Te w większości prezentują się dobrze, jednakże kolorowe dyski graczy mogłyby być trochę grubsze. Nie przeszkadza to podczas gry, ale przez to żetony wyglądają dość nieciekawie, przypominając elementy od popularnych „pchełek”. W Brian Boru najważniejszym elementem, napędzającym całą rozgrywkę, są karty. Ilustracje na nich zawarte są spójne i dobrze łączą się z klimatem świata przedstawionego. Duży format kart tym bardziej zachęca do przyjrzenia się detalom zawartym na grafikach.
Estetyka tytułu
Moment rozłożenia planszy jest tą chwilą, która w dużej mierze decydować będzie o naszym odbiorze estetycznym Briana Boru. Kolory zawarte na mapie są bardzo ascetyczne, co w połączeniu z dyskami utrzymanymi w podobnej barwie, może odrzucić niektórych graczy przyzwyczajonych do pięknych grafik umieszczanych na planszach. Przyznam, że siadając do tej gry zawsze opinie graczy były podzielone, dlatego trudno mi jednoznacznie ocenić tę stronę gry. Mam świadomość, że brak kontrastów sprawia, iż dla niektórych tytuł może się wydawać brzydki. Natomiast część moich współgraczy wychwalała ten zabieg zwracając uwagę na przejrzystość i czytelność tego co dzieje się na stole. Jak widać każdy na coś innego kładzie nacisk. Najlepiej samemu sprawdzić, bo ja, będąc na początku sceptykiem, zaczynam przekonywać się do tej estetyki tytułu, która dobrze koreluje z surowością irlandzkiej ziemi.
Na oko Odyna!
Jak przystało na naszą serię „Rzut okiem” nie uświadczycie tutaj pełnej recenzji, a jedynie wrażenia po pierwszych rozgrywkach. Zagrałem trzy partie, każdą w innym składzie osobowym, i muszę przyznać, że spotkanie z Wielkim Królem Irlandii było przyjemnością. Brian Boru jest euraskiem, do którego sprytnie zaimplementowano mechanizm area control. Warto wyraźnie zaznaczyć, że aspekt rywalizacji o irlandzkie regiony nie jest przesadnie rozbudowany. Ot, na planszy będziemy kłaść nasze kolorowe dyski by zdobywać regiony poprzez posiadanie ich określonej ilości w danym obszarze. Sam ten status będziemy mogli modyfikować poprzez zagrywanie dysków symbolizujących klasztory lub najazdy wikingów, jednakże to tyle jeżeli chodzi o mechanikę tego, co dzieje się na planszy. Nie uświadczymy tu bitew, przestawiania jednostek na planszy etc. Niemniej, rywalizacja o zajęcie konkretnych pól będzie zacięta, a to wszystko za sprawą kart akcji, które napędzają rozgrywkę w tę eurogrę.
Biorę 200 od drużyny niebieskiej!
Na początku każdej rundy rozdajemy karty wszystkim graczom i przystępujemy do draftu. Każdy z graczy zachowuje dwie karty dla siebie oddając resztę, aż do dobrania określonej liczby kart, zależnej od liczby graczy uczestniczących w rozgrywce. Następnie gracz posiadający znacznik aktywnego miasta wybiera pole, o które będziemy rywalizować. Te dzielą się na trzy typy/kolory: bitewne (czerwone), kościelne (niebieskie) oraz zalotów (żółte). Gracz wybierający dane miasto musi zagrać odkrytą kartę w kolorze danego miasta. Pozostali gracze również zagrywają po karcie, ale ta może być już dowolnego koloru. Region wygrywa gracz, którego karta ma najwyższą wartość, a jej kolor pasuje do koloru pola. W tym momencie może narodzić się pytanie, po co zagrywać karty, którymi nie możemy zająć pola. Otóż karty przez nas zagrywane posiadają efekt przy wygranym starciu, ale również przy porażce. Często będzie opłacało się nam przegrać daną potyczkę, aby móc wykorzystać efekty umieszczone na dole karty. Te dotyczyć będą torów pobocznych, których istota jest równie wielka co obecność na naszej planszy. Karty zalotów umożliwiają przesunięcie się na torze zaślubin, który zapewni nam bonusy wynikające z zawierania małżeństw. Niebieski kolor będzie nam zapewniał przychylność kościoła, co ugruntuje naszą dominację w zajętych przez nas regionach. Czerwone karty bitew będą zwiększać nasz pasywny przychód punktów zwycięstwa, jednocześnie umożliwiając nam psucie fortyfikacji przeciwnika. W grze występuję też kilka kart koloru białego, które działają jako karty uniwersalnego koloru, zawsze będą pasować do regionu, do którego zostały zagrane. Uzależnienie rozgrywki od mechanizmu zagrywania kart sprawia, że gra w Brian Boru jest dynamiczna i nie ma tutaj miejsca na większy zastój czy długi downtime. Dość powiedzieć, że moją ostatnią partię, graną w pięcioosobowym składzie, udało się nam zamknąć w godzinę wraz z tłumaczeniem zasad.
Podsumowanie
Moje spotkanie z Wielkiem Królem Irlandii okazało się bardzo udane. Brian Boru to gra, w której draft łączy się z rywalizacją o pola na planszy, co daje mieszankę niezwykle udaną. Szybkość rozgrywki sprawia, że współgracze chętnie zasiądą do stołu. Gra doskonale sprawdzi się jako tytuł przy, którym spędzicie cały wieczor, a doświadczeni gracze mogą potraktować tę propozycję nawet jako zamknięcie planszówkowego spotkania. Jeżeli lubicie gry euro, ale odrzucają was tytuły, w których downtime jest długi i niestrawny, Brian Boru może być dla was ciekawym doświadczeniem. Warto sprawdzić, bo połączenie różnych mechanik zapewnia nam grę, której pomysł na rozgrywkę jest bardzo oryginalny. Takie tytuły cenimy sobie bardzo, dlatego grę Brian Boru objęliśmy naszym patronatem!