Jak niegdyś śpiewał Will Smith, dziki zachód potrafi być bardzo dziki. A obecnie dzięki wydawnictwu Portal Games (oryginalnie CMON) stał się dodatkowo nieumarły. Wszystko za sprawą gry Zombicide: Żywi i Nieumarli, czyli najnowszej odsłony serii. Tym razem przenosimy się w czasie oraz klimacie do dzikiego zachodu i wszechobecnego westernu. Po rozgrywce wszechobecny piasek będzie wysypywał nam się z butów.
Pierwsze koty za płoty
Nie ma co ukrywać, że Zombicide: Żywi i Nieumarli to mój pierwszy bezpośredni kontakt z grami tej serii. Oczywiście niejednokrotnie o nich słyszałem, jednak nigdy nie było okazji ich wypróbować. W mnogości wersji w końcu udało mi się ograć tą, która traktuje o jednym z moich ulubionych okresów historycznych zawartych w filmach czy serialach z motywem westernowym.
Przyszło mi strzelać do zombie na dzikim zachodzie pośród klimatycznych miasteczek ze stertami trupów. Podobnie jak cała seria tak i jej najnowsza odsłona opiera się na mechanice kooperacji, punktach akcji oraz rzucaniu kością/kośćmi.
W 60 stronicowej instrukcji zawarto wszystkie informacje niezbędne, aby nauczyć się gry, jeśli nie mieliście wcześniej z nią styczności. Gracze, którzy już z nią mieli kontakt, muszą się zapoznać z wprowadzonymi zmianami.
Podręcznik zasad zawiera również 10 scenariuszy, które możemy rozgrywać w dowolnej kolejności. Ja, jako iż było to moje pierwsze spotkanie z serią Zombicide, rozpocząłem prawilnie, od samouczka. Niestety pierwsza potyczka okazała się porażką.
W trakcie misji będziemy musieli ratować innych ocalałych, przeszukiwać skrzynie, święcić obszary namnażania używając w tym celu wody święconej (bądź zwykłej, w zależności od klasy postaci), czy odjechać pociągiem w dalszą podróż. Każda z tych misji ma w sobie coś unikatowego i można dostrzec, że różnicuje rozgrywkę. Można powiedzieć, że twórcy chyba nie chcieli, aby był to kolejny Zombicide, tylko Zombicide osadzony na Dzikim Zachodzie.
„Ludzie bardziej się boją, gdy giną”
Zaznaczę Wam jednak drodzy czytelnicy, że klimat gry oraz jej mechanika kupiły mnie totalnie. Zaraz po przegranej w scenariuszu samouczka resetowałem scenariusz i zacząłem ponownie. Szybko odkryłem, gdzie popełniłem błędy, a następnie starałem się ich unikać. Udawało się częściowo przez jakiś czas. Jak to na dzikim zachodzie.
W początkowej fazie rozgrywki należy się jednak nastawić na małe problemy z zabijaniem. Narzędzia, jakimi będziemy zadawać śmierć zombie, są na początku mizerne. W zależności od typu postaci będziemy mieli dostępną patelnię, stary rewolwer lub karabin Springfield. Wraz z kolejnymi przeszukaniami będziemy mogli zyskać nowe, mocniejsze bronie. Zmniejszające liczbę oczek do skutecznego testu czy też ilość kości na test ataku.
„Każdy pistolet ma swój własny dźwięk”
Nie inaczej jest Zombicide: Żywi i Nieumarli. Pewną modyfikacją w tej wersji przeszedł żeton Bang/BOOM. Oznacza on nam rodzaj hałasu i pozwala umiejscowić go na planszy. Nasze postacie będą generowały swoimi akcjami różne hałasy, jednak zombie podążą zawsze za ostatnim bądź najgłośniejszym; oczywiście jeśli nie mają ocalałych w zasięgu wzroku.
Kartaczownica dostępna w grze zawsze wygeneruje BOOM, czyli głośniejszy hałas. Podobnie będzie ze zdolnościami postaci klasy rewolwerowca. Będą one mogły skorzystać ze swojej szybkostrzelności, opróżniając magazynek, jednak generując przy tym harmider, ściągając na siebie nieumarłych.
A skoro o nieumarłych już mowa to dzielimy ich na 4 typy. Najpowszechniejsze i najłatwiejsze do zabicia Biegacze oraz Szwendacze. Za ich zabicie (1 obrażenie) otrzymamy 1 punkt adrenaliny, a różnią się tylko liczbą akcji. Biegacz może wykonać ich dwie, natomiast szwendacz tylko 1. Kolejną grupą są Spaślaki. Tutaj podobnie jak Szwendacze wykonana będzie 1 akcja, natomiast aby go ubić, musimy posiadać broń zadającą 2 obrażenia. Najgorzej będzie w przypadku Abominacji. Gdy ta pojawi się na planszy, wiemy, że do zabicia niezbędne będą 3 obrażenia lub laski wybuchowego dynamitu.
„Wsiąść do pociągu byle jakiego”
Kilka spośród dostępnych scenariuszy oferuje dodatkową atrakcję, jest nią pociąg. W pewnych misjach będzie on wjeżdżał na plansze, w innych z kolei będzie trzeba go uruchomić, aby nim odjechać. Jedno jest pewne. Gdy się pojawia, możemy być pewni, że będzie ciekawie.
Oczywiście najweselej jest w momencie, kiedy na plansze wjeżdża. Z jednej prostej przyczyny. Dlatego, że gdy tylko napotka na swojej drodze jakieś zombie, zabija je. Może się to okazać pomocne szczególnie w końcowej fazie rozgrywki, kiedy kolejne namnażanie zombie są coraz liczniejsze; a nasze szczęście w kościach przestaje dopisywać.
Hordy Zombie będą coraz liczniejsze z jednego prostego względu. Kiedy nasze postaci będą nabywały nowe umiejętności wraz ze wzrostem doświadczenia, tak ilość pojawiających się na planszy jednorazowo zombie będzie rosła… nie skupiłem się natomiast czy jest to przyrost liniowy, wykładniczy czy lawinowy, wiem natomiast jedno; ciężko później sobie z tymi wszystkimi zombie poradzić.
„Talent jest często wadą charakteru.”
A skoro o postaciach już mowa. Gra oferuje nam wybór spośród szesnastu bohaterów, w pełnym tego słowa znaczeniu. Bo czy ja bym się odważył walczyć z zombie? Zdecydowanie nie. A oni stoją sztywno na planszy przy każdej rozgrywce, do której ich wybierzemy, nie uciekają. Podzielono ich na cztery klasy, każda z innymi umiejętnościami specjalnymi.
Awanturnicy ruszają żwawo do walki i mają przez to nieco więcej punktów życia, Rewolwerowcy zalewają zombie gradem śrutu, używając szybkostrzelności, Miastowi lubią bawić się w zbieraczy, przez co też mają lepsze rozeznanie w terenie, także w budynkach; Wierzący natomiast mogą powstrzymać zombie i zamienić wodę w jej uświęcony odpowiednik. Każda klasa ma coś ciekawego do zaoferowania. Jeśli nie było ograniczenia w scenariuszu, to wybierałem wierzącego do każdej misję; przynajmniej jednego, którego zdolność do powstrzymywania zombie jest po prostu jak uświęcona.
Każdy scenariusz nakazuje jednak kontrolowanie 6 postaci, wybieramy je dowolnie; chociaż tak jak wspomniałem, niektóre misje mają ograniczenia, przez co nie możemy wybrać określonej klasy postaci. Pozwala to eksperymentować z różnymi kombinacjami ocalałych; jest to świetne zagranie, które pozytywnie wpływa na regrywalność.
Reasumująć, nasi bohaterowie zabijając zombie, będą się rozwijali. Zyskują oni wtedy nowe umiejętności, jednak to wpływa na poziom trudności i powoduje większe namnażanie umarlaków.
Pełnia szczęścia
Czułem się wielce ukontentowany bawiąc się w Zombicide: Żywi lub Nieumarli. Zarówno rozgrywki solo, jak i te w większym gronie przebiegały sprawnie, bez większych przestojów. Odnosiłem wrażenie, że gra została zaprojektowana tak, aby najlepiej grało się we 3 osoby. Każdy z grających kontroluje 2 postaci i taki wariant jest bardzo przystępny.
Mimo tego także gra solo również jest przyjemna. Kiedy opanujemy już metodę samodyscypliny, aby nie wykonywać przez pomyłkę podwójnie ruchów jednym bohaterem, to bez problemu ogarniemy całość. Wystarczy sobie jakoś zaznaczać postać po aktywacji. Jak wspomniałem wcześniej, mimo długiej instrukcji zasady są całkiem proste i przejrzyste. Po przeczytaniu całości do podręcznika spoglądałem jedynie sporadycznie, aby upewnić się konkretnego działania. Podstawowe akcje i przebieg tury sprawdzałem zawsze na ostatniej stronie podręcznika, która stanowi skrót przebiegu faz i akcji.
- Oczywiście, żeby nie było tak kolorowo, to podobnie jak kolega Propi (jego recenzja pod linkiem) odczułem pewien mankament, związany z tekturą wykorzystą w grze. Mianowicie potrafi się ona wykrzywić(dosyć mocno – widać na zdjęciu), żeby po jakimś czasie wrócić do swoich pierwotnych kształtów. Także okleiny na niektórych elementach tektury nie są najwyższych lotów; mój znacznik Bang/BOOM po kilku rozgrywkach wyglądał tak, jakbym próbował z niego zerwać nadruk.
Mimo tych drobnych uwag Zombicide: Żywi lub Nieumarli zrobili na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Może nawet w przyszłości pokuszę się, aby odświeżyć mój mały zestaw modelarza i pomalować sobie kilka figurek, przynajmniej te 16 ocalałych.
Liczba graczy: 1-6
Czas gry: minimum 60 minut
Zalecany wiek graczy: 14lat
Ciężar gatunkowy wg BoardGameGeek: 2.45/5
Zalety:
+ w miarę proste, nieskomplikowane zasady
+ można liczyć na niezłą rozwałkę
+ dobra jako wprowadzenie do serii Zombicide
+ mnogość figurek zombie (chociaż tylko jedna Abominacja)
+ tryb solo (prowadzimy wszystkich 6 bohaterów)
+ możliwość przechodzenia scenariuszy różnymi bohaterami co wpływa na wysoką regrywalność
Wady:
– mocno losowa – udział kart + kości
– każdy scenariusz to osobna historia, brak ciągłości
– mimo wielu kart abominacji w pudełku tylko jedna figurka
– trzeba się pilnować w rozgrywce solo, aby nie grać tymi samymi postaciami pod rząd
– czas scenariuszy podany w instrukcji jest mocno niedoszacowany
– jakość tektury (planszetki się wyginają, a okleina łatwo się naddziera)
Grę Zombicide: Żywi lub Nieumarli kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Portal Games za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(5/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.