Ulubiony projektant gier? Obecny. Jedna z najciekawszych cywilizacji? Jest. Mityczne potwory? Jak najbardziej. Każdy pojedynczy punkt wystarczyłby, aby mnie zainteresować. I tak właśnie Oryszalk od wydawnictwa Czacha Games trafiła na moją listę do sprawdzenia, a następnie na stół.
W grze wcielimy się w dowódców ekspedycji, którzy muszą odnaleźć nowe miejsce dla Atlantów oraz pokonać napotkane potwory, aby było bezpiecznie. Atlantyda za niedługo znajdzie się pod wodą, więc wyruszajmy, aby ocalić całą cywilizację.
Z okładki spogląda na nas jeden z bohaterów, którego przyjdzie nam prowadzić podczas rozgrywki. Podobają mi się grafiki i bajkowy styl ilustracji na wszystkich komponentach. Na tej podstawie można zgadywać, że mamy do czynienia z rodzinnym tytułem i rzeczywiście tak jest. Zasady są proste, a postępy w grze dają dużo satysfakcji.
Początki wyprawy
Przygotowanie nie zajmuje zbyt wiele czasu. Każdy dostaje planszetkę z mapą i umieszcza na niej jeden kafelek metropolii, a także hoplitę i bryłkę oryszalku na polach odpowiednich zasobów. W dostępnym dla wszystkich miejscu kładziemy worek z potworami oraz drugi z budowlami, kafle terenu podzielone ze względu na wielkość, płytki tytanów, kości walki, bryłki oryszalku i hoplitów. Na środku stołu należy położyć planszę akcji, wyłożyć na niej karty akcji w liczbie zależnej do liczby graczy, a na nich odpowiedniej wielkości kafle terenu wskazane po lewej stronie. Jeśli trafimy na wulkan, musimy na nim postawić wylosowanego z woreczka potwora.
W pobliżu powinna się znaleźć jeszcze planszetka budowy, na której umieszczamy cztery budowle z woreczka. Jeśli pojawił się obóz szkoleniowy, kładziemy na nim hoplitę, natomiast na kopalni bryłkę oryszalku. W wyciętych narożnikach planszetki powinniśmy ułożyć stosy kafelków świątyń i żetonów zwycięstwa.
Wyścig śmiałków
W swojej turze musimy wybrać jedną z odkrytych kart oraz umieścić na swojej mapie płytkę terenu, która na niej leżała, tak aby stykała się z już istniejącymi obszarami. Jeśli znajdował się tam potwór, ląduje również na naszej mapie. Dalej położone karty muszą zostać opłacone w hoplitach, co wskazuje symbol nad nimi. Ta część jest obowiązkowa, natomiast potem możemy, ale nie musimy, wykonać akcję z karty i ewentualnie dodatkową z planszetki.
Używając kart, możemy wydobyć oryszalk (żółty), zrekrutować hoplitów (niebieski), budować (zielony) lub walczyć (czerwony). Liczba uzyskanych bryłek i hoplitów zależy od liczby odpowiednio kopalni i obozów szkoleniowych. Wybudować można jeden z dostępnych żetonów na planszetce budowy, świątynię lub kupić medalion z oryszalku. Budowla musi znaleźć się na wskazanym obok niej rodzaju terenu lub neutralnym wulkanie, ale nie można wznosić niczego na lub obok potwora, więc najpierw trzeba się go pozbyć. Świątynia musi leżeć na czterech różnych typach powierzchni, natomiast medalion kosztuje pięć bryłek oryszalku.
Dwie ostatnie opcje dają nam punkty zwycięstwa. Bierzemy żeton i kładziemy go odpowiednią stroną medalu lub świątyni ku górze w wypustce na górnej krawędzi naszej planszetki. Trzecią możliwością zdobycia punktu jest umieszczenie tam płytki tytana. Jego przychylność zdobywamy, jeśli uda nam się ułożyć obszar złożony z przynajmniej trzech okręgów tego samego rodzaju. Jednak jego obecność nie jest trwała, ponieważ ktoś inny może go przejąć, jeśli również uda mu się stworzyć taki obszar.
Po pozbyciu się z planszetki wszystkich potworów i zapełnieniu pięciu wypustek przez któregokolwiek z graczy świątyniami, medalionami i tytanami, gra natychmiast się kończy. Atlanci zamieszkają na stworzonej przez zwycięzcę wyspie i będą mu dozgonnie wdzięczni.
Wybór za wyborem
Bruno Cathala jest moim ulubionym projektantem gier. Mimo napływu nowości, Pięć klanów, Cyklady czy Yamatai nadal należą do grona moich ulubionych gier. Tym razem również się nie zawiodłam, chociaż nie jest to tytuł na miarę wyżej wymienionych. Jest prostszy i nie ma w nim negatywnej interakcji, pomijając możliwość zabrania karty lub budynku, które ktoś sobie upatrzył. Walka z potworami też nie należy do skomplikowanych i możemy sobie pomagać hoplitami. Mamy więc łatwiejszy, ale równie przyjemny tytuł na spotkania z laikami lub gdy nie mamy wystarczająco dużo czasu na większe gry.
Oryszalk to ładna, rodzinna planszówka, ale doświadczeni gracze również będą się przy niej dobrze bawili. Już pierwsze dwie akcje dostarczają przyjemnej rozkminy. Wybrać kartę z niebieską akcją, bo potrzebuję hoplitów, czy może z żółtą, bo leży na niej kafelek z pustynią, który pozwoli mi przejąć Kronosa? Wziąć przydatną akcję, ale sprowadzić na swoją wyspę potwora, czy mniej potrzebną, ale bez stwora?
Fajną układanką jest tworzenie wyspy. Zaczynamy z początkową płytką, a następne dokładamy do niej kolejne. Będziemy próbowali dotrzeć do portów, aby pobrać z nich profity? Stworzyć obszary tego samego rodzaju, aby przejąć tytana? A może cztery różne tereny, aby wybudować świątynię? Zabrać wulkan, który jest jokerem, ale narazić się na obecność potwora? I w końcu jak zdobywać punkty zwycięstwa? Czy świątyniami i tytanami, którzy wymagają konkretnego ustawienia kafli czy może kupować medaliony, za które musimy płacić bryłkami oryszalku? Wtedy potrzebujemy dużo kopalni, więc znowu wracamy do naszej planszetki, na której możemy zbudować odpowiednie budynki. To z kolei zależy od wybieranej na początku karty, więc wracamy do pierwszego dylematu – patrzeć na akcję czy płytkę?
Oryszalk polecam fanom Cathali, ładnych i kolorowych komponentów, ale przede wszystkim dobrze działających mechanicznie, rodzinnych planszówek, które nie przepalają zwojów przy planowaniu akcji, ale pozwalają się trochę nagłówkować nad optymalnym ruchem.
PS Nie wiem kto wymyślił ten tytuł, ale chyba żaden z moich współgraczy po pierwszej zakończonej rozgrywce nie był w stanie poprawnie powiedzieć, w co właśnie zagrał. W sumie jest to jakiś pomysł na rozgłos – to ta gra na O, której nazwy nie pamiętam.