Powszechną wiedzą jest, że Włosi znają się na makaronach, pizzy, winach. Nieco mniej powszechną wiedzą jest to, że znają się na planszówkach. Szczególnie na ciężkich lub średnio-ciężkich euro. Niemniej jednak po przyjrzeniu się faktom trudno temu stwierdzeniu zaprzeczyć. Sami panowie Tascini i Lucani mają obecnie 5 gier w pierwszej setce rankingu BGG, co jest wynikiem nader imponującym zważywszy na ogromną konkurencję na rynku. Czy ich najnowsze wspólne dzieło – Tiletum – ma szansę osiągnąć popularność i podziw równe Tzlk’inowi czy Marco Polo?
Tiletum to kolejna gra z serii „gier o miastach na literę T” wydana przez Board&Dice, ale tym razem spolonizowana nie przez Portal ale przez Rebel. Jednocześnie jest to zarazem najlżejsza dotychczas gra z tej serii, z oznaczonym na tę chwilę wskaźnikiem ciężkości na 3,41. Nie oznacza to oczywiście lekkiej gry rodzinnej, ale faktycznie w moim odczuciu jest z pewnością najprzystępniejszym tytułem ze wskazanej serii.
Fabularnie gracze wcielają się tutaj w renesansowych kupców, których celem jest zdobycie jak największego prestiżu poprzez realizację kontraktów kupieckich, uczestnictwo w targach, zdobywanie przychylności wpływowych dostojników czy partycypację w budowie katedr. W grę zagramy w trybie solo (którego nie testowałem) lub w od 2 do 4 graczy, a pudełkowy czas rozgrywki to 60-100 minut.
O zasadach
Gra trwa 4 rundy, każda runda składa się natomiast z 5 faz, z których najistotniejsza jest druga, czyli faza akcji. W tej fazie każdy z graczy będzie miał po 3 tury, w których dobierze 3 kości ze wspólnej puli i wykona związane z nimi akcje. Jak łatwo więc z tego opisu zauważyć główną mechaniką gry jest draft kości, przy czym oparty o całkiem sprytny mechanizm związany z kołem akcji. Inaczej bowiem niż w większości znanych mi gier z dobieraniem koteczek konkretne akcje nie są przypisane sztywno do wyników, dzięki czemu przykładowo akcja architekta odpalana w pierwszej rundzie przy pomocy „jedynki” w czwartej rundzie będzie odpalana przy użyciu „czwórki”.
To jednak nie koniec ciekawostek mechanicznych, bo o ile samo koło wskazuje jaka akcję zrobimy to kostka mówi nam ile razy ją wykonamy, ile przy tym zbierzemy surowców i jakiego rodzaju – łączna wartość zebranych surowców i wykonanych akcji wynosi zawsze 7 więc przy „trójce” na kostce zbierzemy 3 surowce i wykonamy 4 akcje, a przy „szóstce” sześć surowców i jedną akcję; rodzaj surowca zdeterminowany jest z kolei kolorem wybranej kostki (żółta – złoto, różowa – żywność, czarta – cegła, szara – wełna, niebieska – żelazo).
Akcji w grze mamy pięć.
Akcje architekta i kupca służą do poruszania się po mapie, zbierania z niej bonusów oraz stawiania w miastach filarów (architekt) lub domów kupieckich (kupiec). Dzięki tym pierwszym będziemy mogli partycypować w budowie katedr zasilając budowle odpowiednią liczbą cegieł, drugie pozwolą nam uczestniczyć w odbywających się w mieście targach (co rundę targi organizowane są w innym mieście i przynoszą punkty zwycięstwa za inny cel).
Akcja kontraktu pozwala dobrać nowe zlecenia z dostępnej puli, a także zamienić surowce. Do wykonania zlecenia potrzeba zazwyczaj odrzucenia odpowiedniej liczby sztuk wełny i / lub żelaza. Dzięki realizacji kontraktu poza punktami zwycięstwa otrzymujemy również dostęp na nowych filarów.
Akcja dostojników pozwala nam zrekrutować jednego z dostępnych dostojników lub umieścić go na naszej planszetce w jednym z domów (wtedy odwdzięczy się on nam określoną korzyścią), a jak dom zapełnimy w całości otrzymamy również dostęp do kolejnego kramu kupieckiego. Dodatkowo domowi możemy też nadać określony herb (opłacając go w żywności) co wiąże się z kolejnymi bonusami (punkty zwycięstwa, zasoby, przemieszczenie kupca/architekta, budowa filaru/kramu).
Akcja króla pozwala na ruch na torze króla, co zapewnia punkty zwycięstwa, pierwszeństwo na korze kolejności oraz określony bonus (jeżeli na końcu rundy jesteśmy pierwsi).
Poza wskazanymi akcjami w każdej rundzie jedna ścianka na kostce odpowiada symbol błazna, która pozwala wybrać jedną z pozostałych opcji i wykonać ją taką liczbę razy jak przypisana jest do akcji błazna.
Po wykonaniu przez graczy wszystkich akcji kolejne fazy rozgrywają się już automatycznie. Najpierw rozpatrujemy kolejność graczy na torze króla, dodajemy lub odejmujemy punkty zwycięstwa i przyznajemy nagrodę temu kto doszedł na tym torze najdalej.
Potem następuje faza targów, w której gracze posiadający kupca lub dom kupiecki w mieście, gdzie w danej rundzie odbywają się tagi, punktują za określone cele.
W końcu następuje faza porządkowa, po której przechodzimy do kolejnej rundy gry, a po czwartej rundzie podliczamy punkty końcowe za filary i domy kupieckie oraz zapełnione domostwa i pozostawione surowce, po czym wyłaniamy zwycięzcę.
O wrażeniach
Lubię gry włoskich autorów. Lubię średniozaawansowane euro. W końcu lubię też większość gier autorstwa panów Tasciniego i Lucianiego. Spodziewałem się więc po Tiletum dużo. I muszę przyznać, że sporo dostałem.
Dostałem np. moją ulubioną mechanikę – draft kości i to z niespotykanym dotąd dodatkowym twistem w postaci koła akcji. Dzięki temu wyniki na kościach nie są statyczne, bo w zależności od rundy dana liczba oczek będzie odpowiadała za inną akcję. Fajne to i odświeżające.
Dostałem też w tym obszarze jeszcze jeden ciekawy twist – liczba oczek wskazuje nie tylko liczbę punktów określonej akcji ale też liczbę surowców do zgarnięcia, a kolor kości ich rodzaj. Przyznam że upchnięcie w tej jednej „małej” decyzji o wzięciu kości trzech tak ważnych efektów jest dla mnie majstersztykiem.
Dostałem kilka różnych źródeł punktacji. Taką na bieżąco (targi, tor króla, kontrakty, katedry) i trochę takiej na koniec gry. Jest w czym wybierać. To się chwali, bo gierka wydaje się przez to bardzo regrywalna.
Ale chyba tym co cieszy najbardziej jest to, że dostałem bardzo dobrze przemyślany i dopracowany produkt z mnóstwem zależności, masą drobnych mechanik, a jednak idealnie połączonych w całość zaledwie kilkoma współgrającymi ze sobą nitkami.
Przykład? Dajmy na to, że chcę budować katedry. Potrzebne mi oczywiście cedły i mobilny architekt (zależy mi więc na czarnych kościach i akcjach architekta). Ale to nie wszystko. Potrzebne są jeszcze filary. Początkowo mamy dwa, ale chcemy więcej. Żeby je odblokować musimy więc realizować kontrakty, na co musimy zbierać wełnę i żelazo … Do jednej strategii nie wystarcza więc powtarzanie w kółko tej samej akcji i dobieranie jednego surowca. Musimy zagrać na kilku fortepianach, a i tak nieraz inni gracze pokrzyżują nam plany i zmuszą do odejścia od obranej drogi.
Doceniam też to, że mimo tej mnogości zasad i wyborów wszystko wydaje się bardzo czytelne. Przykładem mogą być tu surowce – z pięciu różnych rodzajów dóbr występujących w grze każdy ma swoja unikatową rolę, dzięki czemu łatwo zapamiętać ich przeznaczenie – złoto służy do zmiany wyników na kościach, żywność do nadawania herbów domostwom, kamień do budowy katedr, a wełna i żelazo do realizacji kontraktów.
Wady? Głowna to … czytelność. Wspominałem o czytelności zasad. Niestety nie wtóruje jej równie dobra czytelność wykonania. Ikonografia na planszy wskazująca na dostępność pól pod kątem liczby graczy jest dość mała. To jednak jeszcze nic w porównaniu z kolorystyką kości (w kontekście dobieranych surowców). Naprawdę tyle barw jest na świecie, a trzeba było wybrać takie, które się ze sobą mylą?
Mając na względzie swoje osobiste preferencje mały minus daję również za pewne ograniczenia w samym gameplay’u. Niby opcji jest bardzo dużo, a i tak czuję czasem, że gra stawia mnie pod ścianą. Przypomina mi to trochę Agricolą. Tyle rzeczy bym chciał zrobić, a i tak muszę „iść na żywienie”. Tutaj żywienia nie ma, ale sytuacje w których coś mam na wyciągnięcie ręki, a jednak zmuszany jestem przez grę do zrobienia czegoś innego się zdarzają. Niemniej jest ich relatywnie mało i nie zaburzają ogólnego dobrego wrażenia z rozgrywki.
Z kronikarskiego obowiązku odnotuje tylko, że gra w każdym możliwym składzie wieloosobowym działa dobrze, choć najlepiej było mi grać w pełnym składzie, kiedy wszystkie kości były używane, a pola pod budowę filarów i domów targowych dostępne. Niemniej jednak większy skład wiąże się ze znacząco dłuższym czasem rozgrywki. U nas 4 osoby grały nieco ponad 2 i pół godziny (przy 80 minutach w wersji na dwie osoby). Interakcja w grze to głównie podbieranie kafelków i zajmowanie miejsc na planszy, ewentualnie wyścig na torze króla (czyli w sumie znikoma). Losowość pojawia się przy doborze żetonów i rzucie kostek, ale nie jest to typ losowości znacząco wpływający na przebieg rozgrywki, bo wszyscy korzystają ze wspólnej puli jednych i drugich.
Podsumowując, Tiletum to tytuł bardzo udany. Ciekawy, przemyślany i dobrze pospinany w całość. Jest nad czym pomyśleć, przy czym pokombinować, a mimo tego zasady są dosyć klarowne, dzięki czemu grze bliżej do tytułów średniozaawansowanych niż ciężkich. Warto sprawdzić, jeśli lubicie wymagającej euro, ale także jak chcecie spróbować gier trochę bardziej złożonych i dłuższych niż Wsiąść do Pociągu, Colt Express czy Small World.
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(7,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.