W ostatnich latach łatwo można zauważyć pojawianie się gier planszowych wykorzystujących IP gier wideo. Z roku na rok, trend ten występuję co raz częściej. Wynika to z nieustannego zainteresowania planszówkowej społeczności, która z ożywieniem reaguje na tego typu produkcje. Nie inaczej jest w przypadku Kangurka Kao, który towarzysząc wydaniu nowej gry komputerowej, zebrał uwagę znacznej liczby osób. Czy było warto czekać?
Kangurek Kao jest prostą grą familijną, w której maksymalnie czterech graczy będzie przemierzać kolorowe krainy by zdobywać punkty na koniec gry. W każdej turze będziemy poszerzać naszą planszowo-wirtualną krainę a następnie decydować się gdzie nasz kangurek ma dojść doskoczyć. Na każdym nowo odkrytym polu będziemy musieli pokonać oprycha ze świata naszego skoczka by móc otrzymać cenne nagrody. System walki został tutaj ciekawie rozwiązany poprzez indywidualną planszetkę, którą posiada każdy z graczy. Na owej tacce znajduje się pięć parametrów, dzięki którym będziemy mogli bić się z paskudami. Jak to zrobić? Każdy karta złej postaci zawiera pod sobą parametr wymagany do spełnienia, abyśmy mogli pokonać wroga. Czasem będzie to pojedyncza ikona, a nierzadko będzie ich więcej. Kontynuowanie naszej przygody wymaga przesunięcia żetonu danej statystyki w lewo o tyle ile wymaga od nas nasza karta. Można to zatem traktować jako „opłatę”, ale waleczna nomenklatura na pewno dodaje troszeczkę więcej klimatu tej gry. W końcu każdy woli dać kangurkiem z kopa czy z piąchy niż przesuwać jakieś znaczniki?
Noże w plecy, ogony w stopy?
Po rozliczeniu się ze swoimi przeciwnikami nasz kangurek musi pokonać dużo gorszych oponentów. A są nimi nasi współgracze! Zawsze gdy uda nam się pokonać pierwszego potwora na danej planszy każdy z naszych przeciwników może zdecydować się o dorzuceniu poczwary ekstra, ale ważna będzie tutaj szybkość. Mianowicie kartę może dorzucić tylko jeden gracz i to ten, który zrobi to jak najszybciej. Gdy studiowałem instrukcję i doczytałem tę zasadę, narodziły się we mnie mieszana uczucia. Bardzo obawiałem się, że wprowadzenie do tej gry elementów charakterystycznych dla gier na refleks pozbawi tę grę planowania swoich ruchów. Na szczęście grupa docelowa zweryfikowała moje nastawienie. Zasada dorzucania dodatkowych wyzwań dla przeciwników sprawia, że dzieci doskonale znoszą czas oczekiwania na swoją turę i są bardzo skupione również podczas ruchów swoich przeciwników. Często największą uciechę z rozgrywki przynosiły nie własne tury, ale te, w których możemy dołożyć przeciwnikowi. Uważam, że to dobry sposób na wprowadzanie dzieci w świat gier planszowych wymagających obserwacji statystyk przeciwnika. Tutaj też musimy obserwować planszetki przeciwnika, jeżeli chcemy by nasze pułapki były skuteczne.
Miejsca pełne skarbów
No dobrze, ale co się wydarzy gdy pokonamy już wszystkie przeciwności? Wtedy nasz Kangurek Kao skacze ze szczęścia a my razem z nim. Zdobywamy wszystkie nagrody widoczne na kafelku i zabieramy je do siebie. Zdobyć możemy: monety (punktujące na koniec gry), poszczególne parametry naszego kangurka, karty skarbów (zawierające różne bonusy) oraz diamenty. Ostatnie z nich są znacznikiem czasu naszej gry. Diamentów nie zdobywamy jako gracze, nie dają nam one również żadnych punktów. Po wygraniu bitwy na kafelku z takim oznaczeniem umieszczamy cenny kruszec na polu startowym. W momencie, w którym znajdzie się tam siedem takich świecidełek gra się kończy. Taki sposób rozwiązywania końca czasu gry również uważam za ciekawy, a przede wszystkim dobrze dostosowany pod docelową grupę odbiorców. Poczucie wyścigu i upływającego czasu wzmaga interakcję między graczami i wprowadza elementy gry nad stołem i tak już występujące przez niejednokrotne dogadywania się między graczami jaką kartę wyzwania rzucić. „Proszę możesz jeszcze nie kończyć?” itp. Każdy z nas zna to zapewne z autopsji grając w gry większego kalibru, więc cieszę się, że to kolejny element „dorosłych” tytułów, które udało się przenieść do takiej familijnej gry.
Niełatwe jest życie Kangurka
Tak jak w grach wideo, żywot torbacza nie zawsze jest łatwy i Kangurek Kao czasem nie potrafi sprostać wyzwaniu. Jeżeli nie będzie mógł spełnić warunków jakie są widoczne na kartach traci on połowę swojego życia. Jeśli nie uda mu się kolejny raz, wraca na pole startowe odnawiając swoje statystyki do określonych na kafelku wartości. Taka strata potrafi nas zaboleć nie tylko ze względu na 3 punkty, które są nam zabierane, ale przede wszystkim ze względu na poczucie straconego czasu gdy obserwujemy jak pozostałe kangurki biegną przeskakują kolejne pola. A jak już przy skakaniu jesteśmy…
Hop, hop, hop
Po zdobyciu nagród z kafelka odwracamy go na zakrytą stronę. Od tej pory będziemy mogli przeskakiwać przez to pole, aż do najbliższego odkrytego kafelka. Może się zatem zdarzyć, że nasze kangurki będą pokonywać potężne susy, jeżeli kilka zakrytych terenów będzie na ich drodze. Lokacje te mają też swoje drugie zastosowanie. Gdy nasz Kao będzie już mocno wyczerpany, a my nie chcemy ryzykować utraty punktów odwiedzając jakąś lokację, możemy zdecydować się na poruszenie się na taki zakryty kafelek, aby przesunąć jeden znacznik z naszej planszetki o pole w prawo. Oczywiście, nie będziemy chcieli często decydować się na takie zagranie, bo musimy poświęcić całą turę na dość mały zysk, ale dokładnie tak jak w grze wideo, trzeba czasem schować się za osłoną, żeby odnowić swe siły.
Ten Kao jest jakiś inny…
Wiele gier planszowych, czerpiących z przeszłości wirtualnej rozrywki, często uderza w sentymentalne tony. W tym przypadku jest inaczej. Kangurek Kao gra planszowa całkowicie korzysta z najnowszej propozycji serii o boksującym torbaczu, co dla wielu może stanowić wadę. Nie znajdziemy w tej grze żadnych odwołań do klasycznych części, a sama estetyka jest silnie powiązana z najnowszą grową produkcją. Wiem, że wielu starszych graczy, pamiętających grę z dzieciństwa, może to być rozczarowujące. Ja rozumiem takie podejście, bo grupa docelowa kojarzy przecież najlepiej te część, którą właśnie ogrywa na swoich komputerach i konsolach. Jedyne co nie podoba mi się pod względem estetycznym to pstrokatość niektórych kafelków. Duże nagromadzenie ikon w połączeniu z wieloma kolorami zarówno samych lokacji jak i ramek kafelków sprawia, że czytelność potrafi być trudna do odczytania. Niemniej, jest to jedynie doznanie estetyczne, co dzieciom rzadko przeszkadza.
Trudniej przeczytać niż zrobić
Największą wadą tej gry jest dla mnie instrukcja, która jak na bardzo prosty szkic, przesadnie komplikuje tłumaczenie zasad, tłumacząc najpierw szczegóły, a później omawiając ogół rozgrywki. Szczególnie męczący był dla mnie akapit dotyczący poruszania się Kangurka Kao, który w pierwszej rozgrywce został źle zinterpretowany. Sama karta pomocy również jest odrzucająca, bo tekstu na niej jest więcej niż na karcie pomocy np. Ankha, co nie jest zachęcające w grze skierowanej dla siedmiolatków. Brak jakiejkolwiek ikonografiki na niej sprawia, że w rozgrywkach z dziećmi nie jest ona wyjmowana, tak by nie przestraszyć ich szczegółami.
Podsumowanie
Kangurek Kao jawi się jako bardzo angażująca familijna gra, która może stanowić ciekawe wprowadzenie dzieci w świat gier planszowych. W bardzo prostych zasadach ukrywa się tytuł, który angażuje dzieci i daje im dużo radości z przemierzania kolejnych lokacji. W moim odczuciu jest to gra, której autor bardzo jasno zrealizował założenia prostej gry, jednakże dodając do niej elementy sprawiające, że nie jest to banalne realizowanie zastanych lokacji. Dzieci mają tu miejsce zarówno na decyzyjność jak i współpracę/rywalizację nad stołem. Jeżeli macie wśród was dzieci Kangurek Kao może gościć nie tylko w ekranach waszych komputerów, ale również na waszych rodzinnych stołach.
Zalety:
+ prosta
+ angażująca
+ szybka
+ sprawiająca frajdę dzieciom
Wady:
– estetyka
– nieintuicyjna instrukcja
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.