Jurassic World to gra kooperacyjna dla dwóch do sześciu graczy. Zapowiada się interesująco. Sześciu bohaterów, którzy mają zróżnicowane umiejętności (skille). Park na Isla Nublar, w którym będziemy wykonywać różne akcje jak poszukiwania materiału genetycznego, badania i produkcja zwierząt w laboratorium (już widzę oczami wyobraźni to jajo z którego wykluwa się młody Raptor), czy umieszczanie dinozaurów na wybiegach. Będą tez niebezpieczeństwa, które mogą się wydarzyć na koniec każdej rundy, jak ucieczka dinozaurów albo różne nieprzewidziane awarie w naszym parku. Każde niepowodzenie przesuwa znacznik na torze niebezpieczeństwa. A kiedy dotrze on do końca skali – wszyscy przegrywamy. Zanim jednak to się stanie będziemy mieć czas aby wypełnić misję. Zapełnić Park wskazanymi rodzajami dinozaurów oraz sprzedać odpowiednią liczbę biletów. Ścigamy się zatem z czasem i z przeciwnościami losu. Mechanika sprawdzona, działająca.
Czy coś zatem mogło pójść nie tak?
Jurassic World to turlanka. Nie możemy manipulować kostkami, ale nasi bohaterowie mają skille, które mogą dać większe lub mniejsze szanse na uzyskanie określonego wyniku. Te skille to liczba kostek – od 1 do 3 – które gracz ma do dyspozycji kiedy musi zdać test na określoną umiejętność. Dodatkowo w trakcie gry można swoją postać ulepszać i uzyskiwać jeszcze lepsze wyniki. I choć osobiście wolę dice manipulation, to przypadku gry kooperacyjnej, w której możemy się optymalnie podzielić zadaniami – ta mechanika sprawdza się bardzo dobrze. Co zatem mogło pójść nie tak?
Otóż na koniec każdej rundy gracz posiadający znacznik Hammonda musi wykulać 7, 8, albo 9 oczek (zalezności od liczby graczy). Jeśli mu się nie uda – następuje jakieś brzydkie wydarzenie a wskaźnik niebezpieczeństwa posuwa się o jedno pole do przodu. Sęk w tym, że kiedy gramy w pełnym składzie – a możemy przed rozpoczęciem fazy akcji dowolnie wybierać pierwszego gracza (to właśnie ten gracz, który dostaje znacznik Hammonda) – zawsze będzie ktoś, kto będzie miał aż 3 kostki do rzutu. W tej sytuacji wyturlanie 9 oczek nie jest dużym problemem. Gorzej jest gdy gramy w 2 albo 3 osoby – będą się zdarzać sytuacje, gdy trzeba będzie rzucić na umiejętność która szwankuje u każdego z bohaterów. Tak, wtedy jest nieco ciekawiej i częściej uciekają nam dinozaury.
Idźmy zatem dalej – powiedzmy, że nie udało się wyrzucić 9-tki. Dinozaury uciekły (nie musiały, ale to częsta przypadłość). Dopóki ich nie zagonimy z powrotem do zagród, będą nam nieubłaganie przesuwać znacznik niebezpieczeństwa. I znowu – kiedy gramy w 6 osób nie będzie trudno oddelegować kogoś, kto ma aż trzy kostki do rzutu na „ochronę”. W dwie – już niekoniecznie (zależy jakie postaci się wam wylosują). A zatem, gra w 6 osób jest po prostu – zbyt łatwa. Ot, co!
Lider może wszystko
Tak, gra jest podatna na syndrom Lidera. Mamy pełną informację i w każdej chwili możemy (a nawet powinniśmy) dyskutować gdzie kto się uda i co będzie robił. Razem podejmujemy decyzję, czy przekazać znacznik Hammonda (pierwszego gracza) innej osobie (tej, która na koniec rundy będzie rzucała kośćmi aby sprawdzić, czy nie grozi nam niebezpieczeństwo). Jesteśmy zatem o włos od sytuacji, gdy co bardziej obrodny / ograny osobnik będzie ustawiał wszystkich po kątach
Nie chwal dnia przed zachodem słońca
Końcówka. Chyba nigdy nie udało mi się przegrać (dużo partii nie zagrałam, ale kilka ich było). Nie to jest jednak najgorsze. Kiedy zbliżamy się do końca nagle okazuje się, że nie ma co robić. Bo musimy tyko „wytrzaskać” odpowiednią liczbę bilecików (to jeszcze pół biedy, kilka osób może to robić) albo wprowadzić na wybieg ostatniego dinozaura. I tylko jedna osoba może to zrobić bo tak się złożyło, że zostało ostatnie miejsce (są pewne ograniczenia w umieszczaniu jaszczurów na wybiegach). Więc… kilka ostatnich rund może wyglądać następująco: rzut kostkami przez wybranego gracza (ups, nie udało się) => rzut kostkami przez Hammonda na zagrożenie. I od nowa. I tak do uśmiechniętego końca. Bo każdy inny ruch jest bezcelowy…
Oczywiście, jeśli poziom zagrożenia jest odpowiednio wysoki to…. adrenalina też będzie odpowiednio wysoka, co nie zmienia faktu, że i tak pod koniec wieloosobowej partii większość graczy będzie się nudzić.
Mimo wszystko
Gra mi się podobała. Nie na maksa, ale tak na 6/10. I jestem świadoma tego, że 50% dobrego odbioru to klimat Isla Nublar (gdyby nie dinozaury byłoby na pewno co najmniej jedno oczko w dół), ale drugie 50% to jednak rozgrywka – mimo oczywistych mankamentów w postaci słabej końcówki. Myślę, że fani gier kooperacyjnych będący jednocześnie miłośnikami Jurassic Park mogą być zadowoleni. Zwolennikom jednak dobrego, kompetytywnego i dopracowanego euro – odradzam.
Kamari (4/10): W Jurassic World miałam okazję zagrać tylko raz, ale nawet gdybym ponownie miała taką sposobność, odpuściłabym sobie i zagrała w coś innego. Niestety gra posiada sporo elementów, których bardzo nie lubię. Jest to kooperacja, dlatego już na starcie ma minusowe punkty. Są jednak takie tytuły, w które mogę zagrać, bo mimo wszystko partie są przyjemne. W tej grze najpierw było irytująco, a potem nudno i irytująco.W Jurassic World opis rozgrywki, czyli wykopywanie, a następnie badanie i tworzenie dinusiów, aby przenieść je do parku, jest nawet ciekawy. Natomiast nasze ruchy już takie interesujące nie są. Każdy na początku rundy musi postawić swoją postać na jednym z pól. Ale co można na początku robić? Rozwijać się. Jednak w naszej sześcioosobowej grupie nie wszyscy mogli to zrobić jednocześnie, więc licząc na dużą dawkę szczęścia, próbowali innych akcji. Natomiast potem, gdy inni zabrali karty rozwoju, zostały tylko takie, których nie byłam w stanie zdobyć (wymóg 7 oczek niemożliwy do zrealizowania przy jednej kości). Jak to w turlankach bywa, aby cokolwiek się udało, potrzeba odpowiedniej liczby oczek na kościach. Jestem dowodem na to, że mając trzy kości można dwie rundy z rzędu nie osiągnąć wyniku 9, na co już wszyscy czekali, aby zakończyć grę.
Filmy o Parku Jurajskim mają ogromną rzeszę fanów. Sama lubię do nich wracać, więc chętnie usiadłam do Jurassic World. Jednak znana licencja to za mało, żeby zainteresować graczy. Może osoby spoza planszówkowego świata wezmą pudełko do domu z powodu dinusiów, ale gracze, nawet Ci niezbyt zaawansowani, raczej będą się nudzić i irytować niewykorzystaną szansą na dobrą grę w świetnym klimacie. Chyba tylko najbardziej zagorzali fani Parku Jurajskiego i kooperacji zatrzymają pudełko na swojej półce.
Tomek(5/10): Jurassic World było grą, na która czaiłem się od jakiegoś czas. Głównie ze względu na tematykę, gdyż dinozaury i marka Parku Jurajskiego towarzyszą mi od najmłodszych lat. Ucieszyłem się na informację iż Jenny weźmie ją na redakcyjny ZGRYW.
Nie będę się zbytnio rozpisywał odnośnie do samej gry, gdyż Jenny zrobiła to już w stopniu wystarczającym. Napiszę natomiast o moich odczuciach.
Pierwsza runda była nieco chaotyczna w naszym wykonaniu. Oswajaliśmy się z kolejnością akcji oraz ich planowaniem. Gdy już opanowaliśmy kolejność wykonywanych działań, gra przebiegał w miarę płynnie, jednak tylko do pewnego momentu. Gdy już przerzuciliśmy odpowiednią ilość kości, aby nieubłaganie zbliżyć się do końca gry, zaczęły pojawiać się problemy.
Konieczne do wykonywania były 2 może 3 akcje, aby grę pchnąć ku końcowi; te akcje najczęściej wykonywały tylko osoby z najlepszymi statystykami w danej dziedzinie, aby zrealizować dane zadanie. Pozostali gracze bez celu „szwendali” się po wyspie.
W mojej ocenie ta gra może działać nieco lepiej przy mniejszym składzie osobowym niż maksymalny. Niestety w natłoku gier do wypróbowania nie usiedliśmy do Jurassic World ponownie, jednak mógłbym dać tej grze ponownie szanse. Przynajmniej raz, koniecznie w mniejszym składzie. Kto wie, może wtedy okaże się prawdziwym nieoszlifowanym klejnotem.
Antares (3/10) Rozumiem chęć pogrania kooperacyjnie. Rozumiem wszystkich uwielbiających dinozaury. Rozumiem osoby, które chcą odtwarzać wydarzenia znane ze swoich ulubionych filmów. Ale nie zrozumiem jak można zaprzepaścić taką licencję na tak niedopracowany tytuł. Jurassic World The Boardgame jest właściwie grą dla nikogo. Rozgrywka jest nudna i powtarzalna, a samych elementów gry jest tak mało, że naprawdę szkoda na to waszych pieniędzy. Cała rozgrywka sprowadza się do nudnego rzucanie kośćmi w kółko, a nad tym wszystkim dominuje poczucie bezsilności i braku możliwości. 3 oczka za dinozaury, reszta zbędna.