Czy poza planszówkami macie inne hobby? Znacie się na czymś dobrze lub macie do czegoś sentyment? Pewnie tak. W moim przypadku są to książki i filmy, a także gadżety związane z lubianymi przez mnie postaciami z różnych uniwersów. Jako dziecko lat 90. wychowywałam się na najlepszych bajkach Disneya, a znana wytwórnia ma we mnie oddanego fana. I chociaż nie wszyscy są zadowoleni z tego, że popularne i lubiane światy, np. Marvel i Star Wars, również trafiły do stajni Disneya, to ja się bardzo cieszę z tego powodu. Wiecie czemu? Ponieważ teraz mam wszystko co najlepsze w jednym miejscu. W Disneylandzie.
To jeszcze nie recenzja…
Podparyski park rozrywki to moje ulubione miejsce i jedynie jego kalifornijski pierwowzór lub florydzki odpowiednik, który jest największy spośród 6 istniejących Disneylandów, mogłyby dokonać zmiany na najwyższym schodku podium. Amerykańska wycieczka jeszcze przede mną, ale podparyski lunapark odwiedzałam już 5 razy, a ostatnio w zeszłym roku z okazji 30-lecia jego powstania.
Jako oddana fanka znam lokalizację wszystkich kolejek, każdej dróżki, skrótu, sklepu i fajnych miejsc do zrobienia zdjęć w Disneyland Resort Paris. Oba znajdujące się tam parki zwiedzam zawsze w tej samej kolejności, aby najpierw skorzystać ze wszystkich atrakcji. Trzeciego i każdego kolejnego dnia wracam do tych najlepszych oraz zaczynam robić zakupy. Tak oto ten przydługi wstęp prowadzi do informacji, że pierwszą kolejką, z której zawsze korzystam, jest Phantom Manor, ponieważ znajduje się na początku wytyczonej przez mnie trasy zwiedzania. Jest to odpowiednik domu strachów. Te atrakcje na ogół omijałam szerokim łukiem w parkach rozrywki, ponieważ nie lubię, gdy ktoś idzie na łatwiznę i buduje kolejkę polegającą na wyskakujących znienacka duchach. Oczywiste jest, że tego nie przewidzimy, więc się wystraszymy. Podobnie jest w horrorach – najlepsze są nie te, w których leją się hektolitry krwi i pojawiają się nagle zombie, ale te, które przerażają realistyczną fabułą lub nadnaturalnymi zjawiskami.
Jak jest z domem strachów w Disneylandzie? Na pewno nie jest strasznie, ale za to imponująco. Większość atrakcji jest wtopiona w krajobraz, znajduje się pod ziemią lub w budynkach, które nie zdradzają niczego, dopóki się do nich nie wejdzie. Posiadłość, która znajduje się na niewielkim wzniesieniu, mogłaby być po prostu starym domostwem w dowolnym miasteczku. Natomiast w środku zaczyna się to, co podoba mi się w Disneylandzie najbardziej – przenosimy się do innego miejsca. Od obsługi do najmniejszych detali wystroju – wszystko jest dopracowane do perfekcji.
… jeszcze nie…
Tę konkretną recenzję zaplanowałam na dziś, ponieważ zbiega się ona z premierą filmu na podstawie florydzkiego domu strachów The Haunted Mansion, który z kolei był pierwowzorem podparyskiego Phantom Manor. Nie jest to pierwszy tego typu zabieg. Najbardziej znanym filmem, a właściwie całą serią, która została stworzona na podstawie atrakcji w Disneylandzie, są Piraci z Karaibów. Kolejka jest najbardziej klimatyczna ze wszystkich, które się tam znajdują, a wszystkie filmy uwielbiam, nawet jeśli kolejne części nie były już tak dobre jak pierwsza. Podobnie było z filmem Wyprawa do dżungli (Jungle Cruise) z 2021 z Emily Blunt i Dwaynem Johnsonem na podstawie atrakcji Jungle River Cruise, której niestety nie ma w podparyskim parku. Powstała także gra Disney Jungle Cruise Adventure Game nawiązująca do rejsu po rzece. Natomiast wspomniany dom strachów został przeniesiony na ekran już wcześniej. Jednak Nawiedzony dwór (The Haunted Mansion) z 2003 roku, w którym główną rolę zagrał Eddie Murphy, nie został szczególnie doceniony. Dlatego mam ogromną nadzieję, że dzisiejsza premiera odbije się większym echem. Drugi film Nawiedzony dwór na pewno będzie miał lepsze efekty specjalne, ale dopiero po weekendzie dowiemy się, czy wyróżni się czymś jeszcze. Mam nadzieję, że po 20 latach udało im się wymyślić coś przynajmniej dobrego.
… i już prawie…
I tak dotarliśmy do właściwego początku recenzji, czyli do przedstawienia planszówki. W odstępie niespełna dwóch miesięcy premierę miały dwa interesujące mnie filmy wytwórni Disneya, które także posiadając odpowiadające im tematycznie planszówki. Niestety żadna okładka z twarzą Indiany Jonesa nie przyciągnęła mojej uwagi, ponieważ były to głównie kolejne pudełka z serii, np. Monopoly czy Something Wild! Dlatego postawiłam na rodzinną planszówkę od Funko Games, czyli The Haunted Mansion: Call of the Spirits.
Gra została wydana w 2020 roku (Disneyland Edition), natomiast w 2022 powstała druga odsłona (Magic Kingdom Park Edition). Różnice są niewielkie. W późniejszym wydaniu figurka duchów świeci w ciemności, malutkie karty nawiedzenia dostały swoje pudełko, a okładka – jubileuszową naklejkę z okazji 50-lecia powstania jednego z pięciu parków składających się na florydzki Walt Disney World Resort, czyli Magic Kindgom otwarty w 1971 roku. Zdecydowałam się na drugą edycję, bo kto by nie chciał świecących w ciemności duchów?
Jeśli ktoś miał okazję być w którymś z disneyowskich domów strachów, od razu rozpozna grafiki na komponentach. W podparyskiej atrakcji wchodzi się do pomieszczenia z posągami gargulców, które przedstawia poniższe zdjęcie robione kalkulatorem 19 lat temu. Następnie podłoga zaczyna się obniżać, a początkowo niepodpadające niczym obrazy, zaczynają się rozwijać i ukazują niezbyt optymistyczne widoki. Wnętrze pudełka przedstawia dokładnie ten sam pokój, jak gdybyśmy patrzyli w górę na oddalający się sufit.
… tak! To tu!
Plansza jest podzielona na obszary również znane z domu strachów, jak cmentarz, jadalnia czy sala balowa. Ostatnie pomieszczenie należy do moich ulubionych, ponieważ tańczą w nim duchy, które przemieszczając się przez promienie światła znikają, by po chwili pojawić się po drugiej stronie. Oczywiście w Disneylandzie, nie podczas gry.
Bardzo przypadły mi do gustu także grafiki na kartach duchów. Są narysowane w bardzo ładnym, bajkowym stylu, pasującym do Disneya. Figurki graczy oraz świecących w ciemności duchów nie są może bardzo szczegółowe ani imponujące, ale pasują do gry.
Przygotowanie do niej zajmuje tylko chwilę. Na środek planszy kładziemy centralną, okrągłą planszetkę, którą będziemy obracać w trakcie gry. W jej centralnym punkcie stawiamy pionki graczy, natomiast duchy w krypcie. Obok planszy należy umieścić zakrytą talię wydarzeń, nawiedzenia i duchów. Każdy z graczy otrzymuje kartę pomocy i można zaczynać rozgrywkę.
The Haunted Mansion – Call of the Spirits to gra familijna, której główną mechaniką jest set collection. Zasady są więc proste, a partie szybkie. Na początku każdej rundy odkrywamy wierzchnią kartę wydarzeń, która będzie miała zastosowanie aż do początku następnej. Wskazuje ona także kierunek i liczbę pomieszczeń, o które mamy przesunąć figurkę duchów. Dobieramy karty duchów w liczbie równej liczbę graczy +2. Dwie z nich kładziemy odkryte na polu z figurką straszaków, a następnie po jednaj w każdym kolejnym pomieszczeniu zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara.
Potem rozpoczynamy fazę akcji. W swojej turze należy wykonać trzy akcje spośród pięciu dostępnych. Mogą być wykonywane w dowolnej kolejności, a także powtarzać się. Pierwszą akcją jest ruch o jedno pole w prawo lub lewo w niekończącym się korytarzu, czyli na obrzeżach okrągłej płytki na środku planszy albo wejście/wyjście do/z centralnego pomieszczenia, które sąsiaduje z każdą częścią korytarza. Druga opcja to obrócenie środkowej płytki o dowolną odległość. Trzeci ruch do dobranie jednej karty duchów spośród wyłożonych na polu przypisanym do odcinka korytarza, w którym stoimy (jeśli stoją tam duchy, dostajemy kartę nawiedzenia). Czwarta akcja to pojedynek z graczem, który stoi na tym samym polu o wybraną kartę z jego kolekcji. Używając liczników należy określić liczbę kart nawiedzenia, którą jesteśmy gotowi otrzymać, aby upatrzoną kartę przejąć. Nawet jeśli podamy niższą lub równą cyfrę i nie uda nam się przejąć karty, i tak musimy dobrać ze stosu nawiedzenia zadeklarowaną liczbę kart. Ostatnią opcją jest odrzucenie jednej karty nawiedzenia, jeśli znajdujemy się w pokoju seansu, ale ten ruch możemy wykonać tylko raz na rundę.
W taki sposób gramy do momentu, w którym zostanie odkryta karta wydarzenia Final Round. Po prawidłowym przygotowaniu, powinna być jedną z kilku ostatnich kart w stosie, w zależności od liczby graczy.
Naszym celem jest zbieranie zestawów kart duchów. Na każdej z nich znajduje się informacja w jaki sposób punktują. Na koniec zliczamy wszystkie punkty, natomiast osoba, która posiada karty nawiedzenia o łącznej najwyższej sumie, musi usunąć ze swojej kolekcji najwyżej punktowany zestaw. Gracz z najwyższym wynikiem wygrywa.
Straaaaaasznie fajnie
Gra The Haunted Mansion – Call of the Spirits jest bardzo przyjemną grą rodzinną, w której występuje także trochę negatywnej interakcji. Polega ona nie tylko na zabieraniu kart, które ktoś mógł sobie upatrzyć, ale także na takim przesuwaniu korytarza, żeby przeciwnicy stali tuż obok pomieszczenia z duchami. Jeśli zjawy go miną, musi wziąć kartę nawiedzenia, a jeśli zatrzymają się w jego pokoju, musi zabrać aż dwie. Planując intrygę tego typu możemy także zaszkodzić sobie, ponieważ duchy mogą dotrzeć na każde pole, więc stawiając się w nieodpowiednim miejscu, również zbierzemy niechciane karty. Jedynym bezpiecznym miejscem jest pokój seansów, jednak tam nie możemy powiększać naszych kolekcji i musimy zmarnować jedną akcję na wydostanie się z powrotem do korytarza.
Sposób punktowania poszczególnych kart przypomina mi najbardziej Amazonię. Czasami chcemy dużo identycznych kart, konkretną ich liczbę lub zestaw różnych symboli. Musimy jednak pamiętać, że jeśli będziemy najbardziej nawiedzeni na koniec rozgrywki, stracimy najwyżej punktowany set. Oznacza to, że możemy pozbyć się w ten sposób nawet 25 punktów, a to naprawdę sporo. Warto więc przemyśleć, czy wolimy mieć duże kolekcje i bezwzględnie pozbyć się kart nawiedzeń czy też kilka mniejszych, których utrata aż tak bardzo nie zaboli.
O wykonaniu już wspominałam na początku. Bardzo mi się podoba, jest klimatyczne i przenosi mnie z powrotem do disneyowskiej atrakcji. Wiele kolejek dostało swoje własne planszówki i mam nadzieję, że również one pojawią się w końcu na moim stole. Wątpię, żeby była szansa na wydanie ich w języku polskim, ale na szczęście niektóre, jak recenzowany tytuł, mają niewiele tekstu i wystarczy tylko jedna osoba do czytania kart wydarzeń oraz na niektórych kartach duchów. Większość ma tylko symbole, więc bez problemu można zagrać z dziećmi lub graczami nieznającymi angielskiego.
Gra może się spodobać przede wszystkim fanom disneyowskich parków rozgrywki, ale także graczom rodzinnym i tym, którzy lubią zbierać zestawy kart. Czy warto ściągać grę zza granicy? To indywidualna sprawa. Przeciętny gracz nie mający nic wspólnego z Disneyem nie będzie szukał daleko za oceanem i chcąc kupić rodzinny tytuł z set collection wybierze spośród wielu dostępnych w Polsce planszówek o podobnym stopniu trudności i tej samej mechanice. Jednak dla mnie ma znaczenie z czego czerpie inspirację dana gra i jeśli jest to coś, co uwielbiam, muszę ją mieć. Akurat w tym przypadku mechanika także się broni, więc tym bardziej cieszę się z tego nowego nabytku. A skoro z duchami się już zaprzyjaźniłam, to zaczynam się rozglądać za kolejną atrakcją przeniesioną na planszę…
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.
Bardzo fajna recenzja. Od razu czuć pasję i autentyczność 😃👍
Dziękuję :D