Te wakacje stoją u mnie pod znakiem gamebooków. Zaczęłam je od pozycji dla najmłodszych, następnie przeszłam do świata pełnego mrocznych mocy, kryjących się w odmętach oceanu. Teraz nadszedł czas na kolejną przygodę – zamkniętą między grubymi okładkami nowości wydawnictwa FoxGames. Bestia Chaosu to czwarta odsłona absolutnie kultowej serii gier książkowych, czyli Fighting Fantasy. Jako że poprzednie pochłonęły mnie bez reszty, moje wymagania w stosunku do kolejnej z nich były dość wygórowane.
Nie lubię spoilerów. Dlatego też do książek zasiadam z minimalną wiedzą o tym, co mnie czeka podczas lektury. Nie inaczej było w przypadku paragrafowej gry autorstwa Steva Jacksona. Zanim jednak zagłębiłam się w jej świat, rzuciłam okiem na to, jak się ona prezentuje. Bestia Chaosu, podobnie jak poprzednie książki z serii Fighting Fantasy, które pojawiły się już na polskim rynku (Czarnoksiężnik z Ognistej Góry, Dom pełen zła, Puszcza Zagłady), wydana została w grubej okładce z eleganckim, złotym grzbietem. Jej szata graficzna również jest utrzymana w identycznym stylu, jak te z poprzednich części. Jak najlepiej opisać jej wygląd? Słowo oszkliwe oddaje chyba wszystko to, co czuję, kiedy patrzę na odrzucające, przerysowane, absolutnie nieatrakcyjne ilustracje… których styl na tyle już mi się “opatrzył”, że zaczynam traktować je jako element charakterystyczny dla tego wydania kultowej serii gier.
Zanurz się w świecie fantasy
Bestia Chaosu to pod względem mechanicznym klasyczny gamebook, w którym mamy za zadanie znaleźć drogę prowadzącą przez labirynt podziemnych korytarzy do jednego, pozytywnego zakończenia. Nie zrozumcie mnie źle. Pozytywne jest jedno. Tych mniej optymistycznych znajdziecie bowiem na kartach gry paragrafowej od groma i jeszcze kilka. Na początku książki znajduje się oczywiście omówienie zasad. Kolejną jej częścią są “Opowieści z Przełęczy Trollowego Kła”. Jest to wyjątkowo długi wstęp fabularny. Historie tu opowiedziane wprowadzają nas w świat Allansi. Jeśli jesteście fanami fantastyki (a skoro sięgacie po serię FF, zakładam, że tak), to klasyczne opowiadania o czarownicach, klątwach, tajemniczych artefaktach i magicznych istotach powinny przypaść Wam do gustu. Warto wspomnieć, że sam autor zaznacza, że część ta niekoniecznie pomoże Wam w rozgrywce. Mało tego – może ona zaprowadzić Was na manowce. Dobrze się zaczyna, prawda? Przyzwyczajcie się, bo Bestia Chaosu to jazda bez trzymanki, którą przetrwać w jednym kawałku jest piekielnie trudno.
Co ja robię tu? Co Ty tutaj robisz?
Zwykle gry paragrafowe rozpoczynają się od opisu bohatera, w którego przyjdzie nam się wcielić. Nie jest tak jednak w przypadku nowości wydawnictwa FoxGames. Po stworzeniu postaci poprzez wylosowanie wartości jej cech (zręczność, wytrzymałość, szczęście), zostajecie bezpardonowo wrzuceni do lochu. Na początku gry nie macie zielonego pojęcia kim lub czym jesteście. Nie znacie swojej historii, nie wiecie, gdzie się znajdujecie, a nawet nie potraficie komunikować się w sensowny sposób ze spotkanymi osobami. Z resztą często, zanim uda Wam się spróbować, kontrolę przejmują instynkty. Te zaś nakazują Wam wbicie ostrych jak brzytwy zębów w miękkie ciało potencjalnego rozmówcy…
Światło w mroku
Przy ogromnej dawce szczęścia Wasza sytuacja może się zmienić. Steve Jackson nie zostawiłby przecież gracza w tym stanie w lochu, bez możliwości poprawy swojego losu. Prawda? Możecie więc wyruszyć w niebezpieczną trasę przez ciemne korytarze. Jeśli jakimś cudem, po niezliczonej ilości prób uda Wam się znaleźć drogę wśród cieni do “happy endu”, dowiecie się, co się z Wami stało i zyskacie szansę na długie, szczęśliwe i pełne przygód życie. Aby to osiągnąć, musicie tylko przebić się przez piekielny labirynt pełen potworów, pułapek, ślepych zaułków i magicznych artefaktów, z których część pomoże Wam osiągnąć cel, a inne znacznie go utrudnią.
Znakomita rozrywka dla fanów… obrywania po głowie
Bestia Chaosu to gamebook uznawany za jedną z najtrudniejszych gier tego typu i to nie tylko w serii Fighting Fantasy. Choć tytuł ten pod względem mechanicznym nie stanowi wyzwania, to ukończenie go jest zadaniem wymagającym determinacji, cierpliwości i szczęścia na bardzo wysokim poziomie. Co ciekawe grę rozpoczynamy właściwie jako świadomi swoich poczynań, obdarzenia współczuciem niewolnicy istoty, którą jesteśmy. Możemy tylko patrzeć na to, jak rozszarpujemy kolejne postaci i chociaż jest nam przykro, to i tak delektujemy się smakiem ich mięsa. O naszym losie decydujemy w ślepo, często kierując się wyłącznie szczęściem. Właściwie za każdym razem, gdy go nam zabraknie, nasza przygoda się kończy.
“Bjpgrb fjbazambr rbastrp nbadzjf…”
Brak wiedzy na temat siebie samych i otaczającego nas świata to jeszcze nie wszystkie niespodzianki od autora gry. Jakby tego było mało, spotykane przez nas postaci mówią językiem, którego nie rozumiemy. Wszelkie próby jakiejkolwiek komunikacji z nimi są daremne. Z czasem może udać nam się poznać sposób, aby rozszyfrować ten bełkot. Słowo “rozszyfrować” jest tu jednak jak najbardziej na miejscu. Nie zaczynamy ich bowiem rozumieć, tylko dostajemy informację na temat tego, jakim algorytmem się posłużyć. Ten zaś jest niełatwy do zastosowania, przez co tłumaczenie sobie nawet krótkich fragmentów wypowiedzi spotkanych postaci zajmuje sporo czasu. O ścianach tekstu, które czasem z siebie wyrzucają, nawet nie wspomnę…
Labirynt, który wciąga bez reszty
Mój dotychczasowy opis rozgrywki w Bestię Chaosu jest mało optymistyczny. A jednak, od razu zdradzę Wam, że gra zrobiła na mnie ogromne, bardzo pozytywne wrażenie. Mimo absolutnie zwariowanej ilości sposobów, na jakie możecie zginąć i niebywale trudnej drogi do zwycięstwa, rozrywka w tę część serii Fighting Fantasy sprawiła mi mnóstwo przyjemności. Fakt, że w każdym kolejnym korytarzu może na mnie czekać nowa niespodzianka autora, który ewidentnie lubi pastwić się nad czytelnikami, tylko pogłębiał moją ciekawość i determinację do tego, aby tworzyć jeszcze solidniejsze notatki i porządniejszą mapę, bez których gry przejść się nie da.
Przedmioty, które zaprowadzą Cię do wyjścia… Albo nie
W Stworzonym przez Steva Jacksona labiryncie na graczy oprócz przykrych, czekają też miłe niespodzianki, czyli magiczne artefakty. Nie jest wielką tajemnicą, że to one właśnie są kluczem, bez którego nie będziecie w stanie wydostać się z pułapki. Część z nich Was wzmocni, inne pomogą uniknąć niebezpieczeństwa. Kluczowy będzie jednak przedmiot, który pozwala posiadaczowi na odkrycie sekretnych drzwi. To chyba jasne, że żeby dotrzeć do twórcy podziemi, trzeba przez nie przejść? Bardzo podoba mi się to, w jaki sposób zostało wprowadzone to rozwiązanie. Gracze po zdobyciu odpowiedniego artefaktu sami muszą bowiem zorientować się, kiedy mogą go użyć, przenosząc się do akapitu o numerze odpowiednio mniejszym lub większym. Jeśli przegapią taką szansę, skończą… jak zwykle 😛
Ciekawostka
Bestia Chaosu to gra, która zasłynęła tym, że w wielu anglojęzycznych wydaniach pojawia się błąd, który… Uniemożliwia zakończenie rozgrywki. Wszystkie osoby, które świadome są tego faktu, mogę uspokoić. Wydawnictwo FoxGames sięgnęło po wersję książki, która go nie zawiera.
Podsumowując
Czwarta część serii Fighting Fantasy to znakomita, ale i bardzo trudna gra. Zagubienie, frustracja, ekscytacja, pustka – jeśli chcecie poczuć podczas rozgrywki to wszystko, koniecznie ją wypróbujcie. Zaczynając przygodę, musicie przygotować się na śmierć – i to niejedną. Czy uda Wam się pokonać niekończące się przeciwności, uniknąć pułapek, nie wdać się w jedną z kilku niemożliwych do wygrania potyczek z przeciwnikami? Nagrodą jest fascynująca historia o tym, jak znaleźliście się w tym mrocznym miejscu i wiele godzin fantastycznej, choć nie oszczędzającej graczy rozgrywki. Powodzenia!
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.