Gry dla dzieci często opierają się na zasadzie – rzuć kostką i przesuń się o wskazaną liczbę oczek. Do tego dochodzi czasem twist w postaci konieczności rozpatrzenia efektu wyrzuconej ścianki lub pola, na którym się wylądowało. Brzmi niezbyt atrakcyjnie? A jednak Ross, The Boss, którego mechanikę można opisać w taki właśnie sposób, to jedna z najzabawniejszych gier dla dzieci, które ostatnio testowałam.
Podczas rozgrywki w nowość wydawnictwa Piatnik wcielamy się w kota, który chce dotrzeć do swojego domku. Żeby to zrobić, musimy obejść całe podwórko. Mimo że do dyspozycji mamy tylko płot, zadanie wydaje się łatwe, prawda? I takie by było, gdyby nie pies o imieniu Ross. Tytułowy czworonóg ma już bowiem dość miałczących gości, pałętających się po jego terenie. I dlatego zrobi wszystko, żeby je z niego przepędzić. Biegając w amoku, na oślep rzuca się na ogrodzenie, czasem trafiając w cel i zrzucając z niego koty. W pełni bezpieczne są tylko te z nich, którym udało się ukryć w koszu na śmierci. Pierwszy zwierzak, któremu uda się bezpiecznie pokonać drogę do domu, zostanie zwycięzcą.
Wykonanie na wysokim poziomie
Ross, The Boss to bardzo ładnie wydana, prosta, ale angażująca planszówkami dla dzieci. Jej twórcy postawili na bardzo ciekawe rozwiązanie – pudełko jest jednocześnie planszą gry. Górna i dolna ścianka opakowania przedstawia podwórko, po którym biega tytułowi pies. Ross to spory, bardzo szybki zwierzak, o absolutnie szalonym spojrzeniu i zupełnie chaotycznym sposobie poruszania się. Boczne ścianki pudełka to z kolei płot. Na nim właśnie przed rozgrywką należy umieścić plastikowe figurki kotów i kosze na śmierci. Wszystkie komponenty gry są ładne, kolorowe i bardzo porządnie wykonane.
Byle do przodu!
Zasady gry Ross, The Boss są dziecinnie proste. W swojej turze gracz rzuca kością, a następnie przesuwa kota o tyle sztachet, ile oczek wypadło. Na kościach znajdują się też ścianki z podobizną psiaka. Jeśli jedna z nich będzie wynikiem rzutu, gracz najpierw przesuwa się na torze, a potem uruchamia Rossa. Jeśli jego buzia pojawi się dwa razy, wykonuje się tylko tę drugą akcję. Biegając po podwórku, czworonóg czasem uderza w płot. Jeśli trafi w podstawę figurki kota, ten zostaje wystrzelony w górę. Gracze, którym się to przytrafi, muszą kolejno cofnąć się do ostatnich miniętych koszy na śmierci, czyli bezpiecznej kryjówki. W przypadku, gdy wszystkie są zajęte, należy cofnąć się na start.
Wrażenia
Nowość wydawnictwa Piatnik to prosta, ale przyjemna gra, do której swobodnie można zaprosić już 4-letnie dzieciaki. Jej największą zaletą jest to, co zwykle bywa największą wadą planszówek, czyli losowość. Nie chodzi mi jednak o tę jej część, która realizowana jest przez rzut kością, tylko o zupełną nieprzewidywalność ruchów Rossa.
Na kogo trafi, na tego bęc
Nie ważne, czy jesteś na początku twardy, czy na jej końcu. Jeśli jesteś mieć pecha, psiak wystrzeli Cię w górę, co spowolni Twoją wędrówkę do domku. Może to być oczywiście frustrujące, jeśli ślepy los trafi właśnie na Ciebie, a ominie innych, się na osłodę możesz przynajmniej podziwiać majestatyczny lot Twojego podopiecznego… czy coś :) Niezależnie od tego, jak wytłumaczycie swoim maluchom, że mają się nie irytować, że to znowu one muszą się cofać. Faktem jest natomiast, że fajniej jest musieć to zrobić po widowiskowym skoku koronowanej przez nas figurki, niż tylko dlatego, że reguły tak mówią.
Kupa śmiechu
Rozgrywka w Ross, The Boss zajmuje około piętnastu minut i jest bardzo dynamiczna. Może do niej zasiąść od 2 do 4 graczy. W każdym składzie gra się dobrze, choć im więcej kotów, tym lepiej. Dlaczego? Ponieważ jest większa szansa, że Ross kogoś wystrzeli w górę. To zaś jest zwykle okraszone okrzykami ekscytacji i salwami śmiechu, czyli właśnie dźwiękami, które powinny towarzyszyć tego typu grze planszowej.
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.