Kto z nas nie marzył kiedyś o stole bilardowym w swoim domu, niech pierwszy rzuci bilą.
Wychowując się w niewielkim mieście w latach 90-tych, bywałem niekiedy w kawiarni Prima przy pływalni Delfin. Gdy już popływałem, a przynajmniej poudawałem, że pływam, otoczony zapachem chloru wchodziłem do kawiarni, by zamówić hamburgera, przyrządzanego w ekskluzywnym jak na tamte czasy sprzęcie – kuchence mikrofalowej.
Patrzyłem, jak hamburger kręci się wokół własnej osi, a gdy już zasiadałem do posiłku, kierowałem swój wzrok na stół bilardowy – wówczas jedyny w mieście.
I marzyłem.
Bilard wydawał się sportem elitarnym i niedostępnym dla osób postronnych. Pożądałem go. Chciałem grywać, chciałem wygrywać, a przede wszystkim – chciałem go mieć. Było to jednak zwyczajnie niemożliwe – blokowała mnie przestrzeń domowa, blokowały mnie decyzje rodziców, a przede wszystkim blokowała mnie ówczesna sytuacja finansowa. Niespełna 30 lat później nadal nie mam miejsca ani pieniędzy na stół bilardowy – mam jednak dostęp do Internetu i do BGG. I czasem – to wystarczy.
Carrooka wydaje się prezentem zesłanym z niebios, przez jakiś kosmiczny błąd opóźnionym o trzy dekady. To prawdziwy stół bilardowy, zmniejszony i zgamifikowany, a przy okazji udostępniony śmiertelnikom. Bilard w każdym domu? Raczej nie. Carrooka dla każdego gracza? Cóż… z takim hasłem mógłbym wystartować w wyborach.
Sprostowania i krągłości
Na początek należy się wyjaśnienie – Carrooka to nie do końca przełożenie bilardowych zasad 1:1. Jest to jednak gra bliźniaczo do bilardu czy snookera, a dzięki dostępności różnych wersji krążków można na jednym stole rozegrać obie te gry. Stół udostępniony mi przez autorów gry to model Pool 8, nieco mniejszy od klasycznej Carrooki (60cm średnicy pola gry vs. 80cm), co uważam za błogosławieństwo, biorąc pod uwagę rozmiar mojego mieszkania, szerokość moich regałów z grami i cierpliwość mojej żony.
Powstała z połączenia snookera i gry Carrom daje graczom stół, różnokolorowe dyski oraz „rozbijacz” – striker, którym przeprowadzać będziemy swoje ruchy. Przy pomocy pstryknięć będziemy kierować kolejne dyski do łuz licząc na to, że uda nam się trafić wszystkie dyski w swoim kolorze oraz czarny dysk, zanim zrobi to przeciwnik (lub para przeciwników, bo w Carrookę można grać również w cztery osoby).
Zasady są więc proste i sportowe – wygra właściciel (lub właściciele) najlepszych palców pstrykających.
Dookoła stołu
Tym, co natychmiast rzuca się w oczy, jest precyzyjnie wyprofilowany okrąg stołu. Można by wręcz pomyśleć, że mało to wygodne – okrągły stół stawiać na prostokątnym stole, a potem kręcić się wokół niego, by oddawać kolejne strzały.
I tu nadchodzi rewolucja, której nie uświadczycie w żadnym stole bilardowym.
Ten. Stół. Się. Kręci.
Leniwa Zuzanna, czyli wyposażona w łożyska noga Carrooki, pozwala graczom obracać stołem wokół jego osi tak, by nie zmieniając miejsca znaleźć optymalny kąt, obejrzeć stan gry i zaplanować najlepszy możliwy strzał. I to właśnie w tym pomyśle, bardziej niż w zamianie prostokątnego stołu na okrągły, upatrywałbym geniuszu, jakim emanuje Carrooka.
Wygoda! Kreatywność! Widoczność! Dostęp! Możliwość obrócenia stołu to rzecz tak prosta, że aż genialna. Windująca cenę, owszem, ale oferująca niedostępny gdziekolwiek indziej komfort rozgrywki. To rozwiązanie, które dla większości graczy i dla większości „normalnych” gier planszowych byłoby zbawieniem. Tutaj – nie afiszując się, po cichu funkcjonuje jako podpora całej rozgrywki i sprawia, że pstrykane przepychanki stają się niecodziennym doświadczeniem, bez niepraktycznej bieganiny dookoła stołu.
Dyski wpadają zaś do łuz, zakończonych workami z lekkiej tkaniny, które nie dość, że amortyzują celne strzały, to pozwalają na łatwe wyciąganie dysków po rozgrywce. A jak możemy grać w Carrookę?
Dwa kolory – czerwony
Carrooka Poool 8 pozwala na dwa tryby rozgrywki, w zależności od wybranego zestawu dysków. Klasyczny, amerykański, składa się z 15 numerowanych, kolorowych dysków, pełnych i połówek. Brytyjski zawiera nieponumerowane dyski czerwone i żółte. W obu przypadkach występuje czarny dysk, wbijany na końcu.
Zasady obu wariantów są takie same – różnica jest czysto wizualna. I tu i tu gracz rozbijający kontynuuje grę tym kolorem, który wpadł do łuzy podczas rozbicia. Zresztą, to chyba nie moment, by tu przytaczać reguły bilardu, prawda? Bilard jaki jest, każdy widzi. Skupmy się na tym, co ważne – na tym, co wyróżnia Carrookę na tle innych gier zręcznościowych.
Pstryk pstrykowi nierówny
Oczywistym porównaniem jest tu Crokinole, które wśród pstrykanych gier bywa wskazywane jako dzieło wybitne i ponadczasowe. Obie gry łączą okrągłe stoły, drewniane dyski i możliwość gry w dwie lub cztery osoby. Na tym jednak wspólne DNA się kończy i gry skręcają w dwie, w moim odczuciu zupełnie różne drogi.
Tam, gdzie Crokinole jest grą akcji i reakcji, ciągłego odpowiadania na ruchy przeciwnika lub wymuszania na nim działania, Carrooka pozwala obu stronom prowadzić w pewnym sensie osobne rozgrywki, naznaczone tylko niewygodną obecność na tym samym stole dysków przeciwnika. W tej drugiej gracze owszem, mogą sobie nawzajem przeszkadzać, ale najczęściej to przeszkadzanie jest pasywne, raczej niż celowe – ot, dyski leżą nam na drodze, czasem utrudniają strzał, czasem łaskawie się rozstępują i sprawiają, że nasz kolejny ruch jest prosty jak odebranie dziecku bilardowego kija.
Baby blue
Carrooka dokonuje niemożliwego – wprowadza dziecięce marzenie pod domową strzechę. Miniaturyzuje doświadczenie wielkiego, nieporęcznego stołu i daje się zabrać wszędzie – do ogrodu, do salonu, a zapewne nawet pod prysznic (choć tu dyski zaczynają się nieposłusznie ślizgać). Nauka gry to ta sama krzywa rozwoju, co w każdym niemal sporcie: poprawa zdolności motorycznych, praca nad tempem i użyciem siły, ocena kątów, szans, sytuacji na stole i realizacja sprytnych zagrań, które z czasem stają się drugą naturą.
Jedynym poważnym minusem, który znalazłem, jest trud w przechowywaniu gry. Choć sam stół ma 68cm średnicy, to już karton, w jakim jest dostarczany, jest ciut większy i mniej krągły. I nawet przy niewielkiej jego wysokości – 10cm – to nadal niezła kobyła, której nie pomieści żadna półka, ani żaden regał. O ile więc nie posiadacie gigantycznej szafy, albo nie zainwestujecie w uchwyty na ścianę, pozostaje Wam chowanie Carrooki za kanapę, jak w moim przypadku, lub bieganie z nią do garażu czy piwnicy, ilekroć zapragniecie rozegrać partyjkę.
Oczywiście, Twoja satysfakcja z zabawy będzie wprost proporcjonalna do Twojej miłości do snookera czy bilardu. Carrooka odchodzi nieco od nich, głównie za sprawą rozmiaru, metody uderzania i kilku innych technikaliów. Nie jest to też Crokinole, jeśli chodzi o sposób, w jaki realizowana jest interakcja między graczami. Carrooka wycina – ręczną piłą do drewna – swoją własną niszę i siedzi w niej zupełnie komfortowo, kręcąc się wesoło i nie pokrywając się z podobnymi pozycjami na rynku i wnosząc do gatunku gier zręcznościowych nie tylko wierną symulację popularnego, ale wciąż nieudomowionego sportu, ale też jakość i solidność wykonania, z którą niewiele gier planszowych może konkurować. Drewniana Carrooka to piękny przykład natury ukształtowanej przez rzemiosło – żywiołu ujarzmionego dłonią człowieka.
Stół wykonany jest z rzemieślniczą precyzją, wygładzony do perfekcji i pomalowany na czarująco niebieski kolor. Drewno jest piękne i rozsiewa wokół ten cudny zapach, który jednocześnie uspokaja i łagodzi obyczaje, ale nie otępia naszych zmysłów, co mogłoby poskutkować nieoptymalnymi ruchami. Dyski ślizgają się po powierzchni jak po lodowisku, a dla wzmożonego efektu można stół delikatnie posypać specjalnym proszkiem zwiększającym poślizg. Łożyska w podstawie chodzą płynnie i bez jakichkolwiek skoków, dzięki czemu obracanie stołu podczas gry nigdy nie porusza dysków i nie ma wpływu na przebieg gry. Jest to pierwszej klasy dzieło, wykonane rękoma profesjonalistów, którzy wiedzą co robią – i wkładają serce i duszę w każdy wysyłany do klientów stół. Dzięki temu też każdy z nich jest inny, z innym układem słojów i unikatową topografią błękitnej jak niebo powierzchni.
Czyż to nie jest małe dzieło sztuki? Sami spójrzcie.
Czy Carrooka to sport dla Ciebie?
Czy masz na szafie miejsce, by przechowywać stół pomiędzy rozgrywkami?
Czy masz sprawne palce?
I czy w ogóle warto się zastanawiać nad takimi trywializmami w obliczu Carrooki? To gra, którą każdy złapie w 30 sekund, a potem spędzi przy niej długie wieczory, dopieszczając swoje rozbicie, ćwicząc kąty i poprawiając technikę pstrykania. To gra, która spełnia marzenia. A jeśli jeszcze nie zdarzyło Ci się marzyć o własnym stole bilardowym we własnym domu – może to dobry czas, by zacząć?
Sportowa magia czeka i w końcu mieści się na Twoim stole. A może nawet za Twoją kanapą.
Gra dla 2 do 4 graczy w wieku od 6 lat
Potrzeba ok. 30-45 minut na partię
Zalety:
+ wierne przeniesienie zasad bilardu na domowe stoły
+ najwyższej klasy, ręcznie wykonany stół i komponenty
+ prostota zasad
+ obrotowa podstawa rewolucjonizuje rozgrywkę pod względem wygody i strategii
+ dobrze oddaje sportowe emocje i sportową krzywą nauki, gwarantującą ogromną regrywalność
Wady:
– rozmiar i waga (ok. 5 kg) utrudniają przechowywanie
– rozgrywka tylko w 2 lub 4 graczy może być ograniczająca, choć nikt nie zabrania gry w trybie „gorące krzesła” w dowolnej grupie
Stół prezentowany na zdjęciach znajdziecie na stronie producenta.
Dziękujemy firmie Carrooka za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(10/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra praktycznie bez wad, genialna i to nie tylko w swojej kategorii. Ma ogromną szansę spodobać się nawet ludziom, którzy dotąd omijali ten typ gier szerokim łukiem.