20000 kroków dziennie, 6 hal, ponad 1700 nowych gier oraz niezliczone ilości tytułów z katalogów ponad 900 wystawców i tylko JEDNO stoisko z Dönerem. Tak w skrócie można opisać tegoroczne targi Spiel w Mekce graczy – ESSEN.
Co robiliśmy?
Po zeszłorocznej edycji Essen podjęliśmy decyzję, że przygotowanie do tegorocznych targów zaczniemy już wiosną. Redaktorzy połączyli siły odświeżając swój angielski, listę Spiel Preview, śledząc zapowiedzi oraz rynek nowości.
W tym roku również, nauczeni zeszłorocznymi perturbacjami, wyruszyliśmy w większym składzie już dzień przed targami, by w czwartek od bladego świtu mieć siły na potyczki z wydawcami w wyścigu po najnowsze tytuły.
Wyposażeni w bilety prasowe, pełni chęci i zapału ruszyliśmy na te najważniejsze w Europie targi dla graczy. Bilet ten dał nam możliwość zapoznania się z topografią poszczególnych hal jeszcze przed napływem tłumów.
Wiedzieliśmy jedno. To będą dla nas trzy długie i wyczerpujące dni. Nasz zapał nie opadł, wręcz przeciwnie. Widok tylu nowości oraz wydawców napawał nasze serca radością i dodawał naszym krokom niewytłumaczalnej sprężystości.
Gdzie byliśmy?
Redakcja ulokowała nas w hotelu w Bochum, co okazało się zbawienne. Raz, że z okna pokoju nie słyszeliśmy już targowego zgiełku. Dwa, że mieliśmy okazję zasmakować lokalnego durum dönera, który przywrócił nas do życia zaraz po przyjeździe, a potem stanowił pożegnanie z lokalną kuchnią przed wyjazdem. Trzy, że podczas dojazdów mieliśmy czas na ustalenie strategii na nadchodzący dzień.
Magia parkingu P1
SPIEL 2022 to dla mnie (Propiego) szalony slalom po halach z gigantyczną walizką na kółkach.
SPIEL 2023 to dla naszej ekspedycji (Tomcia i Propiego) swobodny spacer z okazjonalnymi wizytami na świeżym powietrzu.
Prasowe wejściówki z miejscem na parkingu P1, tuż obok głównego wejścia na targi, to zbawienie. Koniec z walizkami, koniec z wielogodzinnym taszczeniem otrzymanych pudełek po całych targach. Ilekroć zapełniliśmy podręczną torbę i/lub plecak, ruszaliśmy na parkingowy drop i systematycznie zapełnialiśmy pusty początkowo bagażnik. A było czym go zapełniać.
Co, gdzie i kogo widzieliśmy?
Dzięki poczynionym wcześniej przygotowaniom, nasza wizyta w Essen miała swój specyficzny rytm. Czwartek zaczęliśmy od odbiorów najgorętszych nowości, które mogły wyprzedać się szybciej, niż którykolwiek z redaktorów zdążyłby powiedzieć „zobacz, jeszcze to mają”. Na piątek i sobotę zaplanowaliśmy spotkania, połączone z prezentacjami nowych gier i dyskusjami na temat dalszej współpracy.
Pobiegliśmy więc co sił w sandałach do Ion Game Design (po szalone i nieprzewidywalne Stationfall), Artipia Games (po kosmiczny Ceres), Delicious Games (po głośne Evacuation, do którego dzień w dzień ustawiały się niekończące się kolejki) i Helvetiq (po delikatne i przyjemne rodzinne tytuły: Happy Bee, Hygge oraz On The Road). Zdobyliśmy też prototyp strategicznego horroru The Presence, który w przyszłym roku pojawi się na Kickstarterze – u nas, przedpremierowo, jeszcze w grudniu!
Po tych odbiorach zaczęła się wielka improwizacja – zwiedzanie stoisk wystawców.
Uśmiech i uścisk dłoni
Nasz pomysł był relatywnie prosty: chcieliśmy spotkać wydawców, dać się poznać i pozwolić interesującym nas grom zaistnieć na polskim rynku przy pomocy naszych recenzji. Realia okazały się jednak nieco bardziej wymagające.
Targi SPIEL to nie tylko moc gier i związanych z hobby dodatków. To też cała rzesza fanów, branżowych profesjonalistów, wolontariuszy i rodzin z dziećmi, które przyszły tu nie po to, by móżdżyć przy nowościach od Suchego i Lacerdy, ale by poukładać inne klocki, niż zwykle, pobawić się kreatywnymi zabawkami i po prostu spędzić miło czas.
W rezultacie korytarze zapełnione są po brzegi ludźmi. Formującymi monstrualne kolejki (np. do obleganego sklepu Asmodee) czy też kolejki po prostu absurdalne (jak do disneyowskiej Lorcany, codziennie zresztą wyprzedawanej). Biegnących, by zdążyć na eventy i sesje podpisywania gier przez autorów. Stojących w miejscu i podziwiających stoiska sklepów, wydawnictw, artystów i najrozmaitszych rzemieślników. Obładowanych torbami, ciągnących wózki i walizki, drepczących powoli w wąskich gardłach Galerii łączącej dwie części Targów.
Logistyka naszych ruchów była więc utrudniona i momentami mozolna. W połączeniu z częstymi powrotami do samochodu i przerwami na posiłki musieliśmy mocno spinać poślady, żeby zdążyć ze wszystkimi punktami obowiązkowymi. A przecież trzeba było jeszcze eksplorować, poznawać, zwiedzać nieznane nam stoiska i chłonąć atmosferę! Z takich eksploracji udało nam się wyłuskać np. Fly-A-Way (wydawcnitwa Playlogue), pięknie ilustrowaną grę o tworzeniu ścieżek ptasich migracji, ilustrowane przez Vincenta Dutrait planszowe RPG w postaci Critial: Sanctuary (od Gigamic) czy kolorowe i kafelkowe Dreadful Meadows (wydawnictwa Garphill Games).
Nowością było dla nas uczestnictwo w essenowych aukcjach. W tygodniach przed targami, na specjalnej geekliście na BGG, można było wylicytować około 12 000 tytułów, oferowanych przez odwiedzających SPIEL graczy. Mnie udało się nie tylko kupić kilka rzadkich gier (oryginalne wydanie Shadows Over Camelot, niemal niedostępne Watson & Holmes czy unikatowe Kingdom Of Solomon i San Marco dla naszych redaktorów naczelnych), ale też sprzedać coś z mojej prywatnej kolekcji.
W określonym momencie – największe uderzenie miało miejsce o 15:00 w czwartek – sprzedający i kupujący spotykali się w pustej hali 7 i próbowali się odnaleźć. Charakterystyczne nakrycia głowy, kolorowe flagi, kartki z nickami z BGG były punktami orientacyjnymi. Wzajemne poszukiwania, pokrzykiwania, dokonywane w biegu wymiany dóbr za walutę oraz w pośpiechu wykonywane telefony były widokiem nie mniej fascynującym, niż opasłe torby, skrzynki i nosidełka, w których gracze przynieśli swoje towary. Był to bez wątpienia jeden z ciekawszych momentów „społecznościowych” na targach, na których dominującym podejściem był wzajemny szacunek graczy, radosna atmosfera oraz poczucie obcowania z podobnymi nam maniakami i fanami planszowego hobby.
Kogo widzieliśmy?
Osobą, dla której warto było wybrać się tych 800 km od domu był zdecydowanie Brodaty Boardgames. Widzieliśmy na jego mediach społecznościowych, że wybiera się na targi i wiedzieliśmy, że jest szansa spotkać go tam osobiście, w naturalnym dla niego środowisku.
Podążanie jego śladami nie było jednak łatwe, ale zostawiał nam rozliczne okruszki i tropy na swoich relacjach i storiesach. Widzieliśmy, że podejrzanie często kręci się przy stoisku z grą Gay Sauna, ale finalnie spotkaliśmy go przy Horrible Guild, gdzie odbieraliśmy dodatek do Evegreen – Pines & Cacti!
Dla łowców autografów SPIEL jest okazją do spotkania wielu branżowych i YouTube’owych osobistości. Rodzina Fryxeliusów, Uwe Rosenberg, Reiner Knizia, Shem Philips i Vital Lacerda dumnie prezentowali swoje tytuły, tłumacząc zasady, krążąc pomiędzy stoiskami, pozując do zdjęć i podpisując pudełka.
Spotkać można też było ekipę BoardGameGeek w charakterystycznych, futbolowych koszulkach w kolorach portalu, Toma Brewstera z Shut Up & Sit Down, znanego, planszowego bloggera z Blog Ojciec, Łukasza Woźniaka czy redaktorów z Dice Tower, z Tomem Vaselem na czele – w nieodłącznym kapeluszu i szelkach.
W co graliśmy?
Przyznamy uczciwie – ogrom stoisk do odwiedzenia i wydawców, z którymi chcieliśmy porozmawiać sprawił, że czas na faktyczne ogrywanie tytułów był niewielki. Prezentacje u wydawców najczęściej nie dawały możliwości sprawdzenia gry w całości – pokazywane były w specjalnym pomieszczeniu, rozłożone na wąskich stolikach raczej w celach fotograficznych, niż rozrywkowych.
Udało nam się jednak – i jesteśmy za tę możliwość niesamowicie wdzięczni – przetestować w boju Thorgala: Grę Karcianą od Lucrum Games. I dla nas był to zdecydowany hit targów. Świetnie zaprezentowany przez animatora, który nie tylko wytłumaczył nam zasady rozgrywki demo, ale też uchylił rąbków tajemnic, jakie czekają na graczy w pełnej wersji gry.
Możemy powiedzieć tyle: już teraz, w nieco okrojonej i krótszej wersji, jest to gra wyjątkowa. Cudnie ilustrowana, angażująca, oparta o intensywną interakcję i pozwalająca na kreatywnie strategiczne zagrania. Rozgrywka jest dynamiczna, wymaga uważnego obserwowania przeciwnika i mądrego planowania ruchów. Jest tu też istotny element push-your-luck, który dodaje zabawie ekscytującej niepewności co do kolejno dobieranych i zagrywanych kart i ich podziału na te, do wykonywania akcji i te do ich opłacania. Thorgal doczekał się gry, na jaką zasługuje – a my nie możemy doczekać się premiery i rozgrywek w pełnym składzie!
Znaleźliśmy czas, by przetestować w boju niektóre ze zdobycznych tytułów, jak Baseball Highlights 2045, On Tour czy The Old King’s Crown (nasza recenzja i kampania na Kickstarterze już wkrótce). To zaledwie rozgrzewka przed czekającym nas maratonem testów i partii – przywieźliśmy aż 60 nowych pozycji, które zaprezentujemy na łamach Games Fanatic!
Niekwestionowanymi hitami targów były nowości od Vladimira Suchego (premierowe Evacuation oraz re-edycja Shipyard), karciane Evenfall (liczymy na polską edycję!), upakowane w imponujące pudło Voidfall (od Mindclash), zdobywca Spiel Des Jahres, czyli Dorf Romantik i Dorf Romantik Duel (od Pegasus Spiele – nasza recenzja tu) oraz najnowsza edycja Wsiąść Do Pociągu w wersji legacy, którą zdaje się, że kupił niemal każdy odwiedzający targi.
Stoisko z Stonemaierowym Expeditions było nieustannie oblegane, a o kolejkach do rozgrywki w Lorcanę można by pisać klechdy i legendy. Może jesteśmy dziwni, ale akurat jej fenomenu zupełnie nie rozumiemy. Wyprzedało się też Frosthaven, Rats Of Witsar (która zostanie zapowiedziana w Polsce już na początku 2024), a dumnie noszone pod pachami wielu odwiedzających pudełka Nucleum, Planta Nubo, Kutna Hora, Forest Shuffle i White Castle kazały sądzić, że lista Hotness na BGG albo się nie myliła, albo była bardzo opiniotwórcza.
Generalnie – stoiska przeznaczone do rozgrywek były notorycznie pełne, kolejki ustawiały się czasem dookoła sali, a prezentujący je animatorzy mieli pełne ręce roboty. Oczywiście, widać było sporo stoisk-widm, oferujących prototypy lub mało znane tytuły, do których kolejki nie ustawiały się wcale, ale taka już jest natura bestii. Zwiedziliśmy część z nich, porozmawialiśmy, podejrzeliśmy co nieco i zrobiliśmy odpowiednie notatki do przyszłych kontaktów.
Cieszy nas bardzo silna obecność polskich wydawnictw i projektantów oraz popularność rodzimych stoisk. Portal Games, Rebel Studio, Bored Games, Granna, Strategos, Archon Studio, Lucrum Games a także Planszostrefa budziły zainteresowanie graczy z całej Europy i świata. Widzieliśmy wiele zainteresowanych twarzy i pudełek w podekscytowanych dłoniach. Nasza reprezentacja była wyraźnie widoczna, a dobrze rozmieszczone stoiska w popularnych halach gwarantowały stały napływ odwiedzających. Widzieliśmy też kilku „oficjeli”, skrycie krążących między spotkaniami i zapewne umawiających wiele gorących premier, które niebawem zobaczymy na polskim rynku. Trzymamy kciuki!
Pożegnanie z Essen
Powyższe to jedynie skrótowy przegląd widoków, wrażeń i emocji. W kuluarach, przestrzeniach otwartych i wokół targów widzieliśmy o wiele, wiele więcej – targi SPIEL to kopalnia odkryć i przeżyć, które moglibyśmy opisywać w całym cyklu artykułów.
Rzucanie toporami do celu, interaktywne i multimedialne stoiska, loteria realizowana w formie komory, w której zainteresowani próbowali złapać wirujące, wygrywające losy, moc cosplayerów w kreatywnych, kolorowych przebraniach, a przede wszystkim tłum ludzi. Podekscytowanych, skupionych, rozbieganym wzrokiem ogarniających pulsujące życiem hale.
Nie wszyscy przyjechali tam grać – kolekcjonerom nie starczają już torby z IKEA i obszerne walizki – teraz w modzie są dziecięce, rozbudowane wózki, które co prawda mieszczą kilkanaście upragnionych pudełek, ale też blokują szlaki komunikacyjne i spowalniają marsz przez kolejne hale. Co ciekawe, ceny na stoiskach wielu wydawców są wyższe, niż w sklepach rozstawionych kilka alejek dalej. Co jeszcze ciekawsze – we wszystkich punktach gry sprzedawały się tak samo dobrze! To co jest jeszcze ciekawsze – niektóre z cen zmieniały się dynamicznie, spadając w kolejnych dniach. Niedziela była zapewne dniem najgorętszych wyprzedaży – wystawcom na pewno zależało na tym, by nie zabierać z powrotem kartonów, które przywieźli ze sobą.
Jest to jednak wydarzenie, które mimo natłoku wrażeń, momentami obezwładniającego i po prostu męczącego, trzeba przeżyć choć raz w swojej planszowej podróży – niczym podróż do Mekki. Nam również zdarzyło się zwyczajnie keknąć, nie raz odzyskiwaliśmy siły siedząc pod ścianą łącznika między halami, gdzie dało się zaczerpnąć łyk świeżego powietrza, uzupełnić płyny i deficyt kaloryczny. Obok takiego łącznika mieściło się też stoisko Lucrum – mieliśmy więc szansę nacieszyć oczy wzmożonym ruchem i ciekawskimi graczami, którzy zdawali się podzielać naszą fascynację przygodami Thorgala.
Wracamy jednak naładowani niesamowitą energią i wzmocnioną fascynacją naszym hobby. SPIEL podaje te emocje w skondensowanej, elektryzującej formie. Odkrywanie kolejnych stoisk, poznawanie znajomych twarzy w tłumie, wyłapywanie nowości i rzadkich, ale gdzieniegdzie obecnych okazji i promocji trudno opisać słowami. Essen nie bez powodu jest na naszym kontynencie stolicą planszowego świata – to miejsce, gdzie każdy geek czuje się jak w domu.
Kończymy tę relację – pisaną na gorąco, jeszcze w samochodzie, gdzieś na trasie Essen – Poznań, obietnicą. Wracamy za rok. W większym składzie, z naładowanymi bateriami i listą kolejnych planszowych cymesów do przetestowania.
I z jeszcze większym bagażnikiem.
Cudowna relacja i boskie zdjęcia!! 😃😃 Dobrze, że nigdy nie jadę, bo bym po prostu padła tam na środku ze zgryzoty, że nie mogę tego wszystkiego ograć, pomacać, dotknąć, powąchać, po prostu poznać 😭
Słyszeliśmy legendy o osobach, które jadą tam, by grać i nie przywożą ze sobą nic, poza wspomnieniami – a 4 dni to sporo czasu, żeby ograć przynajmniej kilkanaście gorących tytułów. Choć fakt, uczciwie byłoby przyznać, że jest to niemała akrobatyka, ale też dlatego potem jest 12 miesięcy odpoczynku przed kolejną edycją ;) Gorąco polecamy, bo nie wiem, czy to wybrzmiało z tego tekstu, żeby Essen SPIEL odwiedzić, poznać, powąchać i może nawet posmakować :)
20000 tysięcy kroków – uwielbiam takie konstrukcje ;-)
Reszta cudowna