Ludzkość od wieków fascynuje się teorią Płaskiej Ziemi.
A czy ktoś fascynuje się teorią Płaskiego Stołu? Czy ktoś debatuje o Prawie Zwiększonej Czytelności? O przekleństwie Niedających Się Podnieść Kart? O zagadnieniu pozytywnej klimatyczności? Nie? W takim razie niniejszym chciałbym zacząć tę dyskusję. Odsłońcie swe ławy, stoły i podłogi – oto nadchodzi Historia Tysiąca I Jednej Maty!
Wszystkie zaprezentowane tu produkty znajdziecie w serwisie producenta – www.playmaty.pl
W ramach serii Love To… Upgrade! prezentujemy dziś wynalazek niemal stuletni – kauczuk syntetyczny, otrzymywany w wyniku polimeryzacji emulsyjnej chloroprenu, lepiej znany graczom jako neopren.
Nie debatując nad innymi zastosowaniami tego ekscytującego, choć nieco tajemniczego materiału, pochylamy się nad nim – dosłownie i w przenośni – i zastanawiamy się nad tym… po co nam on?
Od stołu do stołu
Gry planszowe istnieją prawie tak długo, jak istnieją stoły. I mniej więcej od tego samego momentu wielkie głowy tego świata głowią się nad tym, jak ów stół poprawić, usprawnić, jak dodać mu magii i jak sprawić, by do grania nadawał się jeszcze lepiej, by wzmagał doznania, aniżeli jedynie oferował podparcie i swą płaskością ułatwiał rozgrywki planszowe, najczęściej w końcu odbywane w poziomie.
Z pomocą przyszła chemia. Neoprenowe maty od kilku dobrych lat popularyzują się wśród graczy i wydawcy gier często oferują je w formie dodatku, czy to podczas kampanii crowdfundingowych, czy już na etapie sprzedaży/przedsprzedaży gry w sklepach. Maty dedykowane do gier zwykle zastępują planszę, często zwiększając jej rozmiar i użyteczność, ułatwiają korzystanie z rynku kart, poprawiają organizację obszaru gracza lub mogą się na nich odbywać bitwy. Niektóre gry, jak Palec Boży, Set & Match czy Oath po prostu zawierają matę jako główny obszar gry, bez kartonowej alternatywy.
Tytułów, do których dobrać można dedykowaną matę, jest bez liku. Arkham Horror, Diuna: Imperium, Nemesis, Ziemia czy Brzdęk: Katakumby to tylko jedne z wielu gier, które można wzbogacić o matę, która pomoże nam uporządkować komponenty czy po prostu poprawić wygodę obsługi czy sam impakt wizualny gry. A przecież gry konsumujemy również oczami, prawda? Czemuż by więc nie dodać ulubionej grze tego czynnika „WOW”, który zapewniają odpowiednie maty?
Temat mat dedykowanych do konkretnych gier zostawmy jednak na inny dzień – dziś skupmy się na matach uniwersalnych.
Uniwersalne Uniwersum
Uniwersalnych, czyli takich bez pól, podziałów czy napisów związanych z jedną grą – najczęściej zawierających jednolite tło, teksturę lub tematyczną grafikę.
Do gier z kanonu science fiction możemy więc wybrać matę z imponującą galaktyką i ciemnym, kosmicznym pejzażem z gwiazd. Do gier satanistycznych – motyw z pentagramem. A do wszelkich tytułów osadzonych w średniowieczu – chłodny kamień.
Według mnie, oprócz odpowiedniej, wkręconej w grę grupy graczy, do naprawdę pamiętnej rozgrywki niezbędne są:
- odpowiednie oświetlenie
- klimatyczna muzyka
- tematyczne akcesoria
Ponieważ dobre oświetlenie – czytaj: jasne, nie powodujące refleksów na planszy i komponentach – nie idzie w parze z klimatem, tutaj trudno zrobić cuda. Oczywiście, można zainwestować w kolorowe i kompaktowe lampy LED, które rzucą nam na stół światełko w miłym dla oka kolorze, możemy zapalić świeczki lub zgasić górne światło i pozostać przy świetle punktowym, ale nie daje nam to czytelności niezbędnej, by odczytywać karty, stan gry czy sytuację na planszy. Pozostają więc dwie opcje.
Dzięki serwisom jak Melodice.org możemy wybrać grę z listy i z miejsca odpalić specjalną playlistę w określonym klimacie – ścieżka dźwiękowa z Indiany Jonesa do gier typu Zaginiona Wyspa Arnak czy Teby, synthwave idealny do Android: Netrunner, czy mroczne dźwięki rodem z horroru do gier osadzonych w świecie HP Lovecrafta. Możemy też zajrzeć na YouTube w poszukiwaniu ambientowych doznań z Obcego, by podkręcić klimat przerażającej, przerywanej odgłosami kapiącej wody czy skanera ciszy podczas rozgrywki w Nemesis. Możemy też po prostu odpalić swoją muzykę w Spotify i budować nastrój po swojemu. Klimatyczna muzyka w tle pomaga wczuć się w rozgrywkę, a w przeciwieństwie do np. playlisty typu Rock Hits Of The 90s nie będzie skupiać na sobie uwagi.
W kategorii „akcesoriów” nie ma w zasadzie ograniczeń. Od zwierzęcych czaszek i replik mieczy czy sztyletów, aż po magiczny obsydian i aromatyczne kadzidełka (Istanbul?) – cokolwiek, co wiąże się z tematem gry, a można to położyć na stole lub postawić nieopodal, będzie dobrym wyborem. Najprostsza opcja to mata pasująca do tego, co zaraz wydarzy się na stole.
Weź to na płasko
Playmaty umożliwiają nie tylko druk maty w indywidualnym rozmiarze sięgającym nawet 112 x 228 cm – pozwalają też na przesłanie własnego pliku do druku, a nawet druk dwustronny. Oczywiście musi to być plik o określonej, dobrej jakości, dopasowanej do planowanego rozmiaru, inaczej czeka nas bolesna pixeloza na stole.
Sam postawiłem na spersonalizowaną matę, opartą o plik zakupiony w serwisie Adobe Stock, który pieszczotliwie nazywam Całunem Turyńskim. Wzór nie jest może specjalnie finezyjny, ale jest na tyle szeroki znaczeniowo, że pasuje w zasadzie do wszystkich gier, poza tymi dziejącymi się w przyszłości i w realiach science fiction. Fantasy, horror, średniowiecze, tematy klasztorne, przygodowe eksploracje, podróże po mapie świata czy gospodarowanie zasobami – wszystko pięknie siedzi na tym nieco poplamionym historią arkuszu ni to papieru, ni to papirusu. Dla mnie to idealne rozwiązanie i po ograniu na macie kilkunastu tytułów stwierdzam, że wybrałem dobrze. Proszę zresztą spojrzeć, jak na macie prezentuje się np. Evenfall:
Albo Shadows Of Kilforth!
Nieprawdaż, że pięknie?
O wyższości maty nad stołem
Skoro zagadnienie tematyczności i wzmacniania klimatu mamy za sobą, czas na praktykalia.
Mata o rozmiarze 140 x 90 cm, jak ta widoczna na zdjęciach, nie jest rzeczą łatwą w przechowywaniu, nawet mimo solidnego kartonu, w który jest zapakowana. Zwijanie jej też bywa wymagającym procesem, ale udało mi się udoskonalić go na tyle, żeby udawał się za pierwszym razem. Oba te problemy nikną jednak w zestawieniu z samym korzystaniem z maty.
Po pierwsze – mata się nie suwa. Nie zdarzyło mi się, żeby w trakcie gry ruszała się w jakkolwiek zauważalny sposób. Nie przysysa się do blatu, ale jest na tyle unieruchomiona przez swoją strukturę, że nie istnieje niebezpieczeństwo szturchnięcia jej podczas rozgrywki.
Po drugie – mata ułatwia operacje na stole. Wszystkie. Podnoszenie kart, wsuwanie jednych rzeczy pod drugie, przesuwanie planszetek, map czy żetonów idzie jak po dobrze wyszlifowanym stole do Crokinole. Każdy z nas, kto nie ma tipsów – a pewnie i niektórzy z tipsami – wie, jak upierdliwe potrafią być niekiedy karty „przyssane” do blatu stołu. Koniec ze skrobaniem i podważaniem, koniec z naddartymi i zniszczonymi od tych brutalnych operacji kartami – wystarczy delikatnie docisnąć powierzchnię maty, by bez trudu wślizgnąć się pod każdą kartę i chwycić ją ze zwinnością perskiego kota.
Po trzecie – mata zwiększa czytelność na stole. Kto śledzi moje recenzje ten wie, że mam relatywnie ładny, drewniany stół, który jednak ma dość wyrazistą strukturę. Drewno raczej dobrze licuje z większością komponentów, jakie zdarza mi się na nim kłaść, ale momentami ta wyrazistość nie jest potrzebna. Separacja komponentów od powierzchni w przypadku maty działa zupełnie inaczej, niż przy samym gołym stole. Nie mówiąc już o tym, że mata nie odbija światła, więc żadne bliki czy refleksy nie będą męczyć oczu, jak np. przy lakierowanych powierzchniach.
Po czwarte – mata jest przyjemna w dotyku. Być może tylko ja jestem taki dziwny, ale obcowanie z materiałem na sprężystym podłożu sprawia mi po prostu przyjemność. Mata delikatnie ustępuje przy nacisku, więc te aspekt „zmysłowości” pojawia się niemal przy każdej podnoszonej karcie czy manipulowanym komponencie. Oczywiście, to może być mała rzecz – ale to zupełnie inne doznanie, niż podnoszenie czegoś z samego blatu stołu czy nawet wykwintnego obrusa. To jest podnoszenie i manipulowanie w wydaniu premium.
Przygody z neoprenem
Mata to tylko początek – neopren jest wdzięcznym materiałem, z którego powstać może np. wygodna tacka na kości! Przechowywany na płasko, do złożenia w 4 sekundy dzięki praktycznym napom dice tray ma dwa zastosowania: jedno oczywiste, jedno ukryte.
Może nam pomóc okiełznać niesforne kości, tworząc dla nich bezpieczną przystań, w której mogą do woli turlać się, wiercić i dawać nam dokładnie te wyniki, jakich potrzebujemy. Tackę można szybko przekazać w inną część stołu, położyć na planszy czy kartach bez obawy o ich uszkodzenie – tacki są miękkie. I ta miękkość sprawia też, że są ciche – kości owszem, odbijają się od siebie, ale nie wydają dźwięków gdy spadają ani podczas odbijania się od boków dice tray’a. Rezultat jest taki że turlanie i rzucanie wyglądają i brzmią lepiej – jedynym zagadnieniem jest tu kwestia wzoru, który powinien być na tyle neutralny, żeby nie zmniejszać czytelności wyników na kościach.
Nieoczywistym, ale z tego co wiem zgodnym z prawem wykorzystaniem tacki jest nasypanie do niej wszystkich nieposkromionych dotychczas żetonów, meepli, znaczników czy innych komponentów, które warto mieć pod ręką. Dobieranie z tacek, przesypywanie czy mieszanie i losowanie nigdy nie były tak proste – chyba, że posiadaliście wcześniej dedykowane dobierarki, przesypywarki i mieszarki do komponentów.
Twoja mata, Twoja gra!
Oferta Playmat zawiera niemal wszystko, czego potrzebować może gracz – a to, czego nie zawiera, można stworzyć w ramach zamówienia indywidualnego.
Maty jedno- i dwustronne w szerokiej gamie wzorów, klimatów i rozmiarów, dice tray’e zwykłe i premium (nowość, zawierająca uszlachetnienia w kolorze złotym, srebrnym oraz holograficzne i świecące w ciemności), a także pokrowce do ich przechowywania.
To, co zwraca uwagę poza dobrodziejstwami w ofercie, to jakość. Maty mają swoją przyjemną wagę – nie są ciężkie, ale ważą akurat tyle, by nie latać po stole niesione podmuchem wiatru. Nadruk jest wysokiej jakości, co przy rozmiarze mojej maty (140 x 95 cm) jest niezłym osiągnięciem, choć na pewno pomógł plik w wysokiej rozdzielczości (ponad 6000 x 4000 pikseli). Być może gdyby przytulić się czołem do maty to dałoby się zauważyć, że szczegółów jest mniej niż np. w druku cyfrowym, ale to już ograniczenia technologii druku na tkaninie – z normalnej odległości, z jakiej obcuje się z matą, nadruk wygląda idealnie i robi efekt „wow” na wszystkich współgrających.
Jakość samej tkaniny i jej złączenia z neoprenową bazą napawa mnie spokojem. Rozegrałem na tej macie już kilkanaście wieczorów i nie widzę najmniejszych uszkodzeń czy śladów użytkowania. Powiem więcej – udało mi się już uświnić matę długopisem (dzięki, Turing Machine!), a następnie cudnym sposobem z Internetu usunąć plamę tak, że nie pozostał żaden ślad (odkażacz do dłoni zostawiony na kilka minut i starty wacikiem kosmetycznym – powtórzyć w razie potrzeby). Sam neopren jest na tyle giętki, by swobodnie się zwijać, bez ryzyka złamania czy pęknięcia, a ten, który skutecznie ją naderwie zostanie pewnie koronowany królem Anglii.
Mata komfortowo zwija się i chowa do kartonu, chociaż tego zwijania przy tym rozmiarze trzeba się trochę nauczyć. Wypakowanie i spakowanie maty to kwestia kilkudziesięciu sekund, co w porównaniu do czasu rozkładania gier jest ilością pomijalną.
Czy mata to obowiązkowa pozycja każdego gracza? Czy do każdej gry trzeba mieć osobną matę? Czy wybrać maty dedykowane czy uniwersalne? Na te pytania każdy powinien odpowiedzieć sobie sam. Nie mam wątpliwości, że gra z matą to wyższy poziom doświadczeń przy każdej grze, od wygody, przez czytelność, po wzmacnianie klimatu. Owszem, to dodatkowa rzecz do „pamiętania” i przygotowania przed grą, ale też jest to akcesorium, które ma przyspieszyć i ułatwić inne działania i operacje.
Osobiście jestem gadżeciarzem i dla mnie takie bajery jak maty, metalowe monety, lampki LED czy dice tower’y (Crystal Twister, idę po Ciebie!) po prostu niesamowicie wzmacniają wkrętkę w każdą rozgrywkę. Gry są zjawiskiem społecznym, ale są też zjawiskiem wzrokowym i dotykowym. Chłoniemy je wszystkimi zmysłami, czemu więc tych doznań jeszcze trochę nie podkręcić? To naturalny krok w stronę jeszcze większej immersji, większej wygody i w efekcie – jeszcze lepszej zabawy.
Tej, dla której przecież jesteśmy w tym hobby.
Wszystkie zaprezentowane tu produkty – i wiele, wiele innych – znajdziecie w serwisie producenta – www.playmaty.pl
Hej – podzielisz się linkiem do tego backgroundu na AdobeStock?
Ależ służę!
https://stock.adobe.com/pl/images/old-brown-paper-texture-with-stains/174495858?prev_url=detail
Na hasło „paper parchment” jest ich więcej :)