Solar Sphere od Dranda Games.
Oto gra, która zaciekle chce udowodnić, że 3 razy 6 nie równa się 18.
I jest w stanie zabrać graczy do odległych części Kosmosu, by nam to udowodnić.
Co stanie się, gdy damy graczom trzy kości na każdą z sześciu rund i powiemy: zbudujcie nam tu Sferę Dysona? Stanie się Solar Sphere… i dużo radosnych perypetii po drodze.
Jakkolwiek tego nie dzielić, sprawa nie jest łatwa. Ziemia to za mało i potrzeba nam więcej. Energię do zasilania cywilizacji pozyskamy więc u źródła – wznosząc epicką konstrukcję wokół samego Słońca. Na szczęście jako gracze nie jesteśmy w tym przedsięwzięciu sami. Wspiera nas równie gigantyczna Korporacja, której kapitalistyczne macki sięgają niemal 150 milionów kilometrów od macierzystego biura na Ziemi.
Nasze zadanie jest więc jasne jak Słońce.
Tylko jak, do jasnej cholery, buduje się coś tak wielkiego?!
Trzy kości i trzy zasoby
Nasza planszetka to nasz statek. Kości – to nasze paliwo.
Rzucamy, przypisujemy do wartości, zyskujemy należne bonusy w morale i przystępujemy do działania.
Solar Sphere to kosmiczna gra dice placement z równie kosmiczną, krótką kołderką i krótkim briefingiem przed misją: rozwińmy się zanim zrobią to inni. Wokół lekko heksagonalnego Słońca znajdziemy osiem kart – pól, na których wykonamy swoje akcje. Te podstawowe – jak zbieranie zasobów i zarządzanie dronami – jak i te zaawansowane – jak walka z rebelią czy rozbudowa naszej Sfery.
Każdy ruch to jedna kość. Każdy dron to modyfikacja kości o +/- 1 lub trwałe wzmocnienie akcji do końca rozgrywki. Przed nami sześć rund i najwyżej cztery kości do wykorzystania w każdej z nich. Czasu ani zasobów na pewno nie starczy na wszystko. W czym więc się wyspecjalizujemy?
Z szefem dobrze żyć
Przekalkulujcie sobie ten twist: możemy wzmocnić każdą z akcji głównych, ale żeby to zrobić, musimy wydać akcję. Wzmocnienia są ważne – to trzy zasoby zamiast jednego, to więcej dronów do recyklingu czy możliwość aktywowania akcji dowolną kością (czasem musi być ona parzysta lub nieparzysta). Ile naszych ruchów przeznaczymy więc na tak kosztowne działania?
Nad wszystkim czuwa innowacyjny i intuicyjny system morale. Im mniej przeciążamy naszą załogę – tj. im więcej niskich wartości mamy na kościach – tym więcej morale otrzymujemy. A te wydamy na bardzo, ale to bardzo strategiczne akcje poboczne: budowę lub recykling dronów czy zyskanie zasobów. Co więcej: jeśli wcześniej zaskarbimy sobie względy Korporacji, to gdy morale spadnie poniżej sąsiedniego znacznika tych względów, Korporacja podwoi nasze zyski z tej akcji.
Wojny dronów
Ważnym elementem naszej gospodarki będą drony. Te można wytwarzać, wyzyskiwać i przywracać do użyteczności – lub odsyłać na wieczne zesłanie w zamian za jednorazowe korzyści czy czwartą kość akcji. Oczywiście każda operacja na dronach to kolejna akcja, z bólem wydana z naszych szczupłych zasobów.
Drony można w Solar Sphere porównać do many – eterycznego zasobu, który tu wzmocni, tam odejmie, gdzie indziej doda, albo skonwertuje się w korzyść. Są ulotne, chwilowe i choć z początku wydawane lekką ręką, to szybko stają się cennym aktywem. Bez niego nie pokonamy rebelianckich statków ani nie rozbudujemy Sfery. Zarządzanie nimi tak, by zawsze choć kilka mieć pod ręką leży tu w dobrym guście.
Nasz kosmiczny dom dronem stoi.
Słoneczny Patrol
Oprócz działań zasobogennych, Solar Sphere daje graczom mini-grę w zbieranie zestawów. Żeby nie było trywialnie – ubiera ją w wojenną tematykę.
Nasze działania wokół wielkiej gwiazdy nie spotkały się z powszechnym entuzjazmem. Stałym elementem naszej obecności wokół Słońca stają się ataki Rebeliantów. Dwa rebelianckie statki będą w każdej rundzie stawiać nam opór. Opór, z którym możemy się pogodzić i przyjąć jego konsekwencje. Lub opór, który możemy – z lekką pomocą Korporacji – stłumić w zarodku. Karty pokonanych statków (podobnie jak zabudowane hexy na głównej planszy) dają nam symbole, których zestawy zapunktują na koniec gry.
Jeśli nikt nie podejmie walki – wszyscy gracze stracą morale. Gdy zawalczy jeden – skorzysta na tym podwójnie. A jak zawalczy kilku – najbardziej skorzysta ten, kto zainwestuje w walkę najwięcej dronów. Ta warstwa „militarna” to przestrzeń do przekomarzań z innymi graczami – do delikatnej gry w kurczaka. Utrata morale nie jest straszna – straszna jest dopiero korzyść przeciwnika. Może warto więc wyczekać, odwlec w czasie decyzję o udziale w konflikcie, może inni wcale do niego nie dołączą?
Sundice Festival
Solar Sphere nie odkrywa koła ani kości na nowo. Nie zatrzymuje też Ziemi i nie porusza Słońca. Zbiera znane nam mechanizmy, łączy je w dość intrygujący sposób i zabiera nas na fascynującą przejażdżkę. Dookoła heksagonalnego Słońca, dookoła spiralnej Galaktyki Losowości, przez niemal bezkresną przestrzeń.
Mamy tu ruchy do zoptymalizowania. Morale do podtrzymania. Jednorazowe, czasem wzmocnione dzięki łasce Korporacji zapomogi do strategicznego wykorzystania. Będą pomocnicy do zrekrutowania, którzy wspomogą nas w akcjach, pozyskiwaniu i konwertowaniu zasobów. Będą tu do wypracowania ścieżki decyzyjne i sekwencje ruchów tak precyzyjne, jak kosmiczny balet. A wszystko to w niewielkim pudełku, w talii kart, kilku kościach i gaści surowców.
Solar Sphere to, po dobrym poznaniu, gra na 40, może 60 minut.
Mamy tryb solo, możemy grać w czwórkę.
Są dwuwarstwowe planszetki, dobrej jakości karty i kilka woreczków z komponentami (insertu nie stwierdzono).
Jest też całkiem sporo pól do zagospodarowania – i najwyżej sześć rund do dyspozycji.
Od samego początku Słońce pośrodku stołu wygląda w naszych umysłach jak cytryna – kosmicznych rozmiarów cytrus, który musimy bardzo mocno wycisnąć. I choć ciasna optymalizacja jest tu centralnym punktem, gra daje nam zwykle przynajmniej kilka sposobów, by osiągać swoje cele. Nie blokujemy sobie tutaj pól, więc poza podbieraniem Załogantów, pokonywaniem Rebelii i zajmowaniem heksów wokół Słońca, tak naprawdę nie przeszkadzamy sobie nawzajem. Ścieżki są więc ciasne, ale jest ich zwykle więcej, niż jedna – więc Solar Sphere nie daje takich odczuć jak np. Grand Austria Hotel czy Krwawa Oberża, gdzie wszystkiego jest zawsze za mało, głowy wciąż bolą, a ruchy wykonywane są w bólach.
Przyjemności rozmieszczania kości
Solar Sphere to rzecz bardzo zmyślna – i w niewielkiej przestrzeni mieści sporo sroczych ogonów. Mamy tu zarządzanie zasobami, budowę niewielkiego silniczka, mamy area control, worker placement i set collection. A to wszystko w zaledwie kilku akcjach i jednej pomysłowej planszetce!
Gra jest też nienachalnie tematyczna w ciekawych miejscach. Niższe wartości na kościach to mniej „dociśnięta” załoga – a więc wzrost morale. Realizacja kluczowych zadań – budowy Sfery i walki z Rebelią – powoduje większą przychylność Korporacji i większe wsparcie naszych wysiłków. Zużywane i wymagające „recyklingu” drony czy ograniczona pojemność naszej ładowni też podbijają kosmiczność całego przedsięwzięcia.
Ruchy są sprawne, efekty natychmiastowe, a koniec rundy przychodzi zawsze za szybko. W Solar Sphere jest naprawdę dużo do roboty i z pozoru wszystko kusi tak samo mocno. Przeznaczyć drony do strzelania do rebelianckich statków, czy zyskać dzięki nim dodatkową kość w tej rundzie? Wzmacniać akcje z myślą o przyszłości, czy wykorzystać kość do innej akcji tu i teraz? Zarządzanie naszym małym statkiem jest niesłychanie przyjemne. Solar Sphere udało się też coś, co rzadko która gra kościana robi dobrze – odczarowano tu niskie wartości na kościach. Wypadły trzy jedynki? Otrzymujesz gigantyczny bonus do morale i możesz od razu wykorzystać to na wsparcie: dodatkowe drony lub zasoby. Wypadły wysokie wartości? Czas przywrócić zużyte drony do służby… lub użyć aktywnych dronów, by zredukować wartość do tej wymaganej w Sferze.
Kosmiczne (o)krągłości
Ta właśnie centralna dla gry rozbudowa, która może przedwcześnie zakończyć rozgrywkę, jest punktem przecięcia niemal wszystkich mechanik Solar Sphere. Potrzeba nam kości i zasobów, by się wybudować. Drona, by go tam zostawić. Strategicznie wybranego miejsca, by je zająć. No ale to tu dostajemy bezcenne zasoby, symbole, których zbieranie może przeważyć o zwycięstwie i sąsiedzki bonus do morale.
I to chyba najlepiej oddaje, czym jest Solar Sphere i jakie uczucia jej towarzyszą. To ściśle splątane mini-ekonomie – zasobów, kości, dronów i załogi- które będziemy po swojemu zasilać, łączyć i wykorzystywać. Jest tu trochę przeliczania – gdzie bardziej opłaca się iść, w jakiej kolejności wykonywać ruchy – ale to przeliczanie jest raczej inspirujące, niż przytłaczające. Musimy być oszczędni w środkach, ale łatwo tu o ciekawe kombinacje ruchów, które umożliwią nam sprint po zwycięstwo. Nie musimy przy tym mocno przejmować się przeciwnikami – może poza wyścigiem po najlepsze miejsca na Sferze.
Którędy na orbitę?
Instrukcja jest napisana wzorcowo – logicznie i rzeczowo. Jedynym poważnym zarzutem do gry jest jej obsługa. Kompaktowość jest w cenie, jednak tutaj jej kosztem jest nieporęczny setup. Składanie Słońca z kafelków, układanie toru punktacji dookoła tegoż Słońca, rozkładanie kart akcji, kart Załogi… Całość sprawdziłaby się lepiej jako plansza, z obszarami na karty czy żetony Sfery – ale rozumiem, że małe pudełko na to nie pozwala. Różnorodność kart – Rebelii czy Załogi – jest wystarczająca, nawet przy ciągłej rotacji tych kart. W moich rozgrywkach akurat wynajmowanie Załogi było najrzadziej wybieraną akcją – ale każdy z pomocników może być tu kolejną okazją do cwanych zagrań i podkręcania kombosów.
Solar Sphere to bardzo przyjemne zaskoczenie – dobrze pomyślany, łatwy do nauczenia tytuł, w którym każda partia to okazja do sprawdzania nowych pomysłów i podążania nowymi ścieżkami. Oby wszystkie zmierzały w stronę Słońca!
Zalety:
+ bardzo dobra kombinacja popularnych i świetnie zrealizowanych mechanizmów
+ spora różnorodność w kartach zachęca do strategicznych eksploracji
+ inspirujący do kombinowania system morale i wsparcia Korporacji
+ ciekawe pomysły wokół dronów jako surowca o kilku zastosowaniach
+ ładne i bardzo kompaktowe wydanie
Wady:
– brak insertu
– brak centralnej planszy sprawia, że na stole panuje lekki chaos
Złożoność gry
(5/10):
Oprawa wizualna
(6.5/10):
Ogólna ocena
(7.5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.