Ostoja miała swoją premierę kilka tygodni temu, więc emocje już troszkę opadły. W międzyczasie gra zebrała liczne grono zwolenników, ale także wielu krytyków. Drugiej grupie pomogła decyzja polskiego wydawcy o nienaprawieniu błędu w druku jednej z kart. Czy gra rzeczywiście jest warta dyskusji, a tym bardziej zakupu?
Ostoja to planszówka, w której będziemy układać wzory znajdujące się na dobieranych kartach. Tworzymy je z krążków, które co turę będziemy dobierać z jednego z dostępnych pól. I tak w ogólnym zarysie można opisać rozgrywkę. A teraz kilka szczegółów.
Krążek tu, krążek tam
Na środku stołu kładziemy główną planszetkę. Do worka wrzucamy wszystkie krążki, a następnie losujemy po trzy i umieszczamy na polach wspomnianej planszy. Tasujemy talię zwierząt i wykładamy 5 odkrytych. Obok kładziemy znaczniki zwierząt. Każdy bierze własną planszetkę i kartę pomocy. Należy zdecydować, na której stronie gramy i można rozpoczynać.
W swojej turze należy obowiązkowo wziąć krążki z jednego pola i umieścić na swojej planszetce. Następnie można zabrać jedną z odkrytych kart. Kładzie się ją nad planszetką i układa znaczniki zwierząt na odpowiednich miejscach w prawym górnym rogu. Za każdym razem, gdy ułożymy dany wzór, możemy zabrać najniżej położony znacznik i przenieść go na krążek wskazany we wzorze. Im więcej znaczników zbierzemy z karty, tym więcej punktów otrzymamy. Gdy uda nam się wyczyścić kartę, odkładamy ją na bok i robimy miejsce na nową, ponieważ możemy mieć ich maksymalnie cztery.
Gra kończy się, gdy skończą się krążki w woreczku lub gdy jeden z graczy ma mniej niż 3 puste pola na swojej planszetce. Kończymy bieżącą rundę i podliczamy punkty z najwyżej punktowanego odkrytego pola na kartach nad planszetką i tych, które udało nam się całkowicie wyczyścić ze znaczników oraz z konstrukcji, które stworzyliśmy na planszetce. Do tego doliczamy punkty za wodę w zależności od strony planszetki, którą wybraliśmy na początku.
Góry wysokie, równiny płaskie
Oczywiście należy pamiętać o zasadach układania krążków. Są one dobrze pokazane zarówno w instrukcji jak i na kartach pomocy. Są też dosyć logiczne, więc szybko się je zapamiętuje, np. drzewo to zielony krążek bezpośrednio leżący na planszetce lub na jednym albo dwóch brązowych krążkach. Rzeki i równiny są płaskie, to znaczy nie budujemy ich na niczym i zawsze leżą bezpośrednio na planszetce. Góry to stosy z 1, 2 lub 3 szarymi krążkami, ale przynoszą punkty tylko wtedy, gdy sąsiadują z innymi górami. Natomiast budynki to dwupoziomowe konstrukcje, w których dolnym kolorem jest czerwony, szary lub brązowy, a górnym zawsze czerwony. Jednak zdobędziemy za nie punkty, gdy będą otoczone krążkami w co najmniej trzech kolorach.
Mamy więc podwójną układankę, w której tworzymy dane konstrukcje i jednocześnie chcemy, aby spełniały jak najwięcej założeń naszych kart. Krążki mogą być wykorzystane do spełnienia więcej niż jednego wzoru, należy tylko pamiętać, aby nie kłaść drugiego znacznika zwierząt, jeśli jeden już znajduje się na danym stosie.
Autor zaleca, aby po kilku rozgrywkach dodać karty duchów. Jest to jednak niewielka zmiana, więc można ich używać od początku przygody z Ostoją. Podczas przygotowania każdy powinien otrzymać dwie takie karty, wybrać jedną i położyć nad swoją planszetką. Wlicza się ona do limitu kart i posiada na sobie miejsce na jeden znacznik ducha natury. Gdy uda nam się ułożyć dany wzór, karta jest normalnie odkładana na bok, ale to, ile punktów nam przyniesie na koniec, zależy od ułożenia krążków na całej planszetce. W ten sposób mamy od początku wiedzę, za co dokładnie dostaniemy punkty, co niekoniecznie oznacza, że losowy dobór krążków i wyłożonych kart będzie się pokrywał ze wzorem z karty ducha.
Ostoja zostaje
Ostoja bardzo mi się spodobała, chociaż takie logiczne układanki mają bardzo dużą konkurencję w swojej kategorii. Są ładne, trafiają na stoły zarówno zaawansowanych jak i niedzielnych graczy i najczęściej cechują się łatwymi zasadami i krótkim czasem rozgrywki. Moja redakcyjna koleżanka zachwalała Pracownię snów i porównywała ją właśnie do Ostoi. I choć porównanie okazało się trafne (udało mi się raz zagrać na naszym redakcyjnym ZGRYWie), to gry stanęły po przeciwnych stronach na mojej skali „fajności”. Ostoja jest krótsza, przystępniejsza, nieco łatwiejsza i po prostu płynna. Natomiast Pracownia snów była dla mnie toporna, dłużyła się i była jeszcze bardziej odklejona od przyczepionego na siłę tematu, niż standardowa układanka tego typu.
Odpowiadając na pytanie postawione na początku — tak, gra jest warta zakupu. Mam jednak wrażenie, że wiele osób dowiedziało się o niej przypadkiem, czytając czyjeś opinie w Internecie. Zapowiedzi wydawcy nie rozreklamowały zbytnio tego tytułu. Zarzuty pojawiają się głównie w kwestii decyzji wydawcy dotyczących niedrukowania błędnych kart bociana i dostępności promek, ewentualnie zbyt cienkich kart. Jednak mechanicznie nie mam Ostoi niczego do zarzucenia. Z przyjemnością postawiłam ja na półce w sąsiedztwie innych abstrakcyjnych układanek, takich jak Reef czy Kaskadia.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.