Co zrobić, żeby na bazie gry matki stworzyć grę córkę – i to taką, która trochę będzie matkę przypominała, a trochę nie? Która uzyska własną tożsamość, zacznie żyć swoim życiem i robić własną karierę?
Ano można na przykład wziąć części składowe gry matki, rozłożyć na części, wymieszać i poskładać jak puzzle, ale trochę inaczej dopasowując elementy. Trzeba też dodać coś nowego, żeby córka mogła się wyróżnić. Przy okazji warto będzie naprawić kilka wad matki, bo skoro powołujemy do życia nowy twór, to po to, żeby był doskonalszy. I mam wrażenie, że tak z „matki smoków” jaką jest gra Na skrzydłach, mogła zrodzić się planszówka Na skrzydłach smoków.
Czy uczeń przerósł mistrza? Zapraszam do porównania.
Różnice: akcje i ich pochodne
Na skrzydłach smoków redukuje liczbę dostępnych akcji w grze z 4 do 3. I dobrze, dzięki temu zasady wciąż są eleganckie i przystępne. Co w zakresie akcji odróżnia gry od siebie?
1) W Na skrzydłach smoków odnajdujemy elementy akcji z gry Na skrzydłach, ale przekonwertowane. I w nieco innych miejscach.
a)W Na skrzydłach złożenie jaj to akcja, a jajka są łatwo dostępne. W Na skrzydłach smoków jajka są bardziej jak surowce, pozyskiwane z gildii czy niektórych kart, ale powoduje to, że nie zawsze dostaniemy je, kiedy chcemy. Chyba że nasza ścieżka w ramach akcji eksploracji jest tak rozbudowana, że smokolog dochodzi do miejsca złożenia jaja. Trzeba zatem szanować smocze jajka.
b)Z kolei to, co znamy z Na skrzydłach – rozpatrywanie kart od prawej do lewej zostało teraz zmienione na rozpatrywanie od lewej do prawej i stało się akcją eksploracji. Co więcej, wykonanie tej akcji w tym samym rzędzie ponownie (aktywacja tej samej sekwencji kart w jaskini) powoduje teraz zwiększony koszt, co jest nowością.
2) Na skrzydłach smoków wprowadza nową regułę: konieczność wykopania jaskini (zagrania karty jaskini – akcja) przed umieszczeniem smoka w naszym tableau. Pojawienie się kart jaskiń zwiększa możliwości strategiczne. Są one nowym źródłem pozyskania czegoś lub wymiany, ale stanowią też pewne utrudnienie/wymóg przed zagraniem karty smoka.
3) Istotna różnica to liczba żetonów akcji na rundę. W Na skrzydłach smoków co rundę dostajemy 6 znaczników akcji, ale w toku gry możemy pozyskać kolejne lub je stracić (np. w koszcie zwabienia smoka). Finalnie nie każdy gracz wykona taką samą liczbę akcji. Co więcej, gra daje nam możliwość zachowania akcji na przyszłą rundę, a to zwiększa warstwę strategiczną. W Na skrzydłach liczba akcji dla każdego gracza była taka sama i zmniejszająca się o 1 co rundę. Możliwość pozyskania większej liczy akcji jest jak przynęta, która nęci, kusi i czasem staje się celem samym w sobie.
4) W Na skrzydłach smoków efekt z końca toru eksploracji jest bardziej satysfakcjonujący i powodujący, że faktycznie możemy dążyć do wypełnienia jaskini. W Na skrzydłach efekt końca rzędu (siedliska) nie motywował do zapełnienia go ptakami.
Różnice: losowość
O funkcji losowości w grach można by napisać osobny artykuł. Z jednej strony losowość potrafi rozłożyć na łopatki każdą strategię i zabić grę, z drugiej – podbija regrywalność, czasem dodaje emocji. Widocznie użalanie się nad losowością w Na skrzydłach zostało dostrzeżone, gdyż w Na skrzydłach smoków postarano się tę losowość ograniczyć. Czy skutecznie?
1) Koniec karmnikowej losowości! Uf. Co za ulga. Pamiętacie tę frustrację, gdy macie fajne ptaki, obiecujący plan, ale… w karmniku nie ma potrzebnych surowców do zagrania karty. Czekacie kolejkę, może ktoś przerzuci kości. Nic z tego. Sami robimy akcję zdobycia pożywienia. Dajmy, że nawet możemy rzucić kośćmi. Wciąż nie ma potrzebnych surowców, a zanim karmnik ponownie się przetasuje miną wieki. Losowość właśnie rozłożyła nam plan. I to w imię czego? Mechanika ograniczonej dostępności surowców, uzależnionej od rzutu kośćmi, została teraz zmieniona w możliwość poboru dowolnego surowca. To wspomaga taktykę w grze, a nie ją podkopuje. W mojej ocenie losowość w Na skrzydłach nie była niczym uzasadniona, poza stworzeniem „gadżetu” jakim był karmnik.
2) Napędzający grę setup! W Na Skrzydłach otrzymywaliśmy na start 5 elementów: mieszankę kart i różnych surowców. Jeśli karta, która nam się podobała wymagała 3 surowców, to po jej zagraniu już prawie zostawaliśmy z niczym. Gdy wymagała takich samych surowców – nie dało rady zacząć od jej zagrania. Generalnie rozkręcanie silniczka w Na skrzydłach wspominam jako nużąco długie. W Na Skrzydłach smoków na start otrzymujemy 4 karty wybrane z 6 opcji, 3 dowolne surowce i jajko. Zatem już zaczynamy z większą liczbą komponentów. Co więcej karty jaskiń, które zostawimy na ręku, również mogą dostarczyć zasobów, więc rozpędzenie się może być jeszcze łatwiejsze. Dzięki wspomnianym zmianom ujarzmiono problem powolnego startu w grze. Oczywiście, losowość wciąż występuje, przy pechowym ułożeniu start jednego gracza może być łatwiejszy niż drugiego.
3) Wymiana surowców w dowolnym momencie. Niby drobnostka. Jednakże w Na skrzydłach nie było możliwości wymiany surowca przed aktywowaniem karty (np. karta wymagała położenia ryby, by zdobyć 2 pkty, jak na zdjęciu poniżej), co zbędnie ograniczało decyzyjność.
Różnice: warstwa strategiczna
1) Dodanie nowych elementów w grze zazwyczaj zwiększa decyzyjność i możliwości, a większa decyzyjność to bardziej angażujące rozważania taktyczne. Przynajmniej tak długo, póki wszystko w grze jest koherentne. W Na skrzydłach smoków pojawiają się jaskinie, które na każdym etapie gry potrafią dać znam zastrzyk bardzo potrzebnego komponentu. We wstępnym etapie gry korzyść z jaskini stanowi poważną konkurencję dla akcji eksploracji. Novum stanowi również plansza gildii. Przy nieźle wykombinowanym splocie ruchów możemy otrzymać odpowiednie korzyści w najlepszym momencie, zarówno z toru gildii, jak i jej kafla. Autorka przygotowała dla nas również smoczęta. To nowy i bardzo swoisty typ kart smoków, które wprowadzają do gry ciekawą użyteczność. Każdy z tych dodatkowych elementów posiada własną atrakcyjność i zmusza do wzięcia potencjalnej korzyści pod poważną rozwagę. To nowe elementy, proste w zasadach, ale wprowadzające więcej treści do gry.
2) Na skrzydłach smoków to również nowe funkcje kart. O ile efekt w momencie zagrania lub w momencie aktywowania karty jest nam znany z Na skrzydłach, o tyle karty smoków posiadają również użyteczny efekt: co rundę. Taki za darmo. Bez konieczności specjalnego aktywowania. Bardzo pożądane szczególnie na początku rozgrywki. Smoki posiadają również efekty na koniec gry. Oba nowe efekty wpływają na decyzje w grze: czy to jest dobry moment by zagrywać tego smoka? Daje punkty dopiero na koniec gry… Może zachować kartę, a surowce przeznaczyć na innego, który przyniesie bieżące korzyści i będzie aktywowany przy ruchu smokologa?
3) Oczywiście zauważalnie mniejsza losowość (ale wciąż odczuwalna) w Na skrzydłach smoków promuje planowanie ruchów, ale o tym już wspomniałam.
Różnice: wygląd
Obie gry pod względem wydania to bardzo solidne produkty. Karty posiadające przyjemną fakturę, sprawiające wrażenie jakbyśmy trzymali w rękach ptasie piórko (albo smocze, choć nie mam porównania), kolorowe jajka, porządne planszetki graczy. Pytanie, które nasuwa się machinalnie brzmi: która gra jest graficznie ładniejsza?! Odpowiedź jest jasna: to kwestia subiektywna!
Dla mnie w Na skrzydłach smoków jest więcej artyzmu i kreatywności. Wiadomo, rysowanie czegoś nieistniejącego to pole do wymyślania i wyobraźni. W Na skrzydłach mieliśmy występujące w naturze ptaki, które były przedstawione ładnie, ale nie miały tej iskry. Tego czegoś, co powoduje, że zaczynasz analizować grafikę albo chociaż na chwilę zawiesisz na niej wzrok. Rysunki smoków są takie zwiewne. Ulotne. Romantyczne! Jakby za chwilę miały się rozpłynąć we mgle :) Szkoda tylko, że okładka nie trzyma poziomu… Nie brakuje jednak głosów wskazujących, że Na skrzydłach smoków wygląda jak prototyp. Rozumiem ten punkt widzenia, bo szkice są faktycznie bardzo delikatne, a do tego prezentowane na białym tle. Przyznaję, że dla niektórych linia kolorystyczna planszetki może negatywnie wpływać na jej czytelność.
A Wam która gra się bardzo podoba? Oto kilka zdjęć porównawczych.
Podobieństwa
Na skrzydłach smoków czerpie całymi garściami z Na skrzydłach, a zatem podczas rozgrywki odczuwamy pokrewieństwo między obiema tytułami.
- Na skrzydłach smoków serwuje znane nam dobrze podstawowe mechaniki: zagrania karty, dobrania karty, dobrania surowca, aktywowania kart, w odsłonie, którą znamy. Planszetka gracza również wygląda łudząco podobnie i zawiera np. koszt wyrażony w jajkach przy zagraniu kart na dalsze pola (teraz jaskiń, uprzednio ptaków). Punkty na koniec gry są niemal za to samo. Znów zbieramy jajka, wsuwamy karty, przechowujemy surowce na kartach, podliczamy punkty za dane stworzenie, punktujemy cele co rundę. Jedyna różnica jest w tym, że karty bonusowe zastąpione zostały punktami z gildii i ze zdolności smoków na koniec gry. DNA bardzo zbliżone, nieprawdaż?
- Oba tytuły są niemal pozbawione interakcji. Albo jak kto woli – posiadają tylko pozytywną interakcję, np. gracz aktywny może wymienić surowiec na jajko 3 razy, pozostali gracze tylko raz. Za przejaw interakcji nie uważam możliwości podebrania karty z rynku. Ani wyścigu, który toczymy na torach gildii czy celach na koniec rundy (przy remisie każdy ma pełną liczbę punktów) bądź porównania jakiejś statystyki z graczem sąsiadującym. Gramy sobie sami i bez zewnętrznej ingerencji budujemy swój mały światek drakonidów. Nikt nam nic nie zabierze. Chyba że los…
- Zbliżona regrywalność tytułów. W Na skrzydłach napędzana jest głównie kartami ptaków i celami międzyrundowymi. W Na skrzydłach smoków pojawiają się jeszcze jaskinie i zmienne kafle gildii, ale w moim odczuciu nie podbijają szalenie regrywalności. Karty jaskiń są fajne, ale nie tak rewolucyjne, by sekwencja ich wyjścia wywróciła rozgrywkę do góry nogami. Kafle gildii niby różne, ale ich zamysły – bardzo podobne. Zasadniczo w obu tytułach regrywalność jest wysoka. To zasługa losowości i dużej liczby kart. Trzeba tylko lubić te gry.
Na skrzydłach smoków – podsumowanie
Podobnie jak Na skrzydłach, Na skrzydłach smoków wpisuje się w kategorię przyjaznych gier z zarządzaniem kartami, budowaniem silniczka i swojego tableau. Na skrzydłach smoków wydaje się jednak bardziej przystosowane dla graczy. Dzięki zmniejszeniu nieuzasadnionej jak dla mnie uprzedniej losowości, gra zyskała na rozgrywce. Wciąż mogą się pojawić sytuacje, gdy karty smoków nie podejdą nam na start czy pod pierwszy cel, ale odpuszczenie jednego składnika punktowania nie pozbawia szans na udaną rozgrywkę.
Szkoda, że autorzy nie wykorzystali okazji do wprowadzenia do gry interakcji. Mogłaby być ona wywoływana chociażby przez smoki z cechą agresywny. Każdy smok w grze posiada jakąś cechę: pomocny, agresywny, płochliwy, rozbrykany. Żałuję, że te cechy nic nie znaczą. Są tylko jak ikonka. Smoki zyskały też całe (zapewne kosztowne w wydaniu) kompendium, w którym opisano ich osobliwości. A mimo to smoki wciąż nie posiadają swojej tożsamości. Smoki mają też swoje rozmiary. Poza smoczętami, które faktycznie się wyróżniają, fakt czy smok jest mały, średni czy duży nic nie znaczy. Małe wcale nie składają mniej jaj niż duże, nie są tańsze w wyżywieniu, nie dają mniej punktów. Szkoda, że nie stoi za tym jakaś głębia.
Ostatecznie jednak gra jest godnym sprawdzenia produktem, który może przynieść satysfakcję z wygranej, szczególnie z wykręcania coraz to wyższych wartości punktowych, odkrywania zależności, interakcji między smokami, wykręcania kombosów. Przypuszczam, że spodoba się wielu fanom na Na skrzydłach i nie przekona zbyt wielu przeciwników. Ale różne anomalie się zdarzają, więc warto sprawdzić na własnej skórze :)
***
„I jeszcze więcej przed nami…” – tak głosi enigmatyczne, tajemnicze, ostatnie zdanie w instrukcji. Czy to zapowiedź kolejnych odsłon Na skrzydłach? ;)
Opcji jest jeszcze wiele: wersja duel, wersja kooperacyjna, legacy, kampanijna, roll&write, o dinozaurach, ssakach, Cthulhu xD
Dobra. Już nie podpowiadam.
8/10: Jestem rzeczoną anomalią. Na skrzydłach nigdy mnie nie do siebie nie przekonało. Poza oczywistą oczywistością jaką jest wkurzająca losowość wypadającą z karmnika – zawsze miałam poczucie, że tej gry nie ogarniam, że ptaków jest za dużo, że akcje są jakieś takie mało intuicyjne. No po prostu mi nie leżała, mimo, że próbowałam się do niej przekonać i to kilkukrotnie. Za każdym razem wstawałam od stołu z poczuciem, że to musi być dobra gra, ale ja nie chcę już w nią więcej grać. Ba! ja nawet sobie pograłam w nią na BGA kiedy już ogrywałam Na skrzydłach smoków. Z podobnym skutkiem. A Na skrzydłach smoków podoba mi się szalenie. Jest jak dla mnie o wiele bardziej intuicyjna, klimatyczna, urzekająca tym, że muszę najpierw odkopywać jaskinie, że te jaskinie w naturalny sposób eksploruję. Wszystko tu jest ciekawsze i lepiej działa.Tak więc jestem ewenementem, który nigdy nie lubił Na skrzydłach, a który zakochał się w smokach. Zatem sprawdźcie tę grę koniecznie, bo może i was trafi taka anomalia :)
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.