Diuna: Imperium doczekała się nowej wersji z okazji nowego filmu. Czy to Diuna 2? A może raczej Diuna 1.2? Pytania zaczęły padać niemal od razu po ogłoszeniu gry. Dodatku. Remixu.
Zbyt podobna do pierwowzoru, a jednak z jakiegoś powodu… pociągająca. Wbrew intuicji i wbrew głosowi z głębin portfela.
Czym jest nowa D:I i czy jest w niej na tyle nowości, by usprawiedliwić posiadanie dwóch Diun na jednej półce? Pytań jest naprawdę sporo – spieszmy więc do odpowiadania na nie!
Arrakis – rewizyta
Diuna: Imperium – Powstanie bywa często określana jako „upgrade” Diuny: Imperium. Poddało mi to pewien pomysł. Skoro można o niej myśleć, jako o zaktualizowanej i wzbogaconej wersji, to czemu nie zaktualizować i nie wzbogacić jej… o dodatkowe komponenty? Prawdziwe monety? Żetony surowców? Pizdryki drukowane w 3D? Insert? W końcu jak upgrade, to po całości! Dodatkowe komponenty i zamienniki dostarczyli Myší doupě, ApexCrafter, Radvoy, Ridgeline Designs oraz GripMat. W końcowej części tekstu znajdziecie kody rabatowe, które ci wyśmienici rzemieślnicy przygotowali dla Czytelników Games Fanatic!
Na kilka pierwszych rzutów oka, to niemal ta sama gra, którą znamy i w większości kochamy. Diabeł oczywiście tkwi w szczególe. A konkretnie – w czterech głównych szczegółach i kilku pomniejszych. To nadal budowanie talii połączone z worker placement, wzmocnione intensywnym konfliktem. Na szczególną wzmiankę zasługują:
- nowy mechanizm szpiegów
- możliwość przyzwania Czerwi Pustyni i wykorzystania ich w walce
- cele graczy, niosące dodatkowe punkty w małym set collection związanym z wygranymi konfliktami
- moduł KHOAM i związane z nim kontrakty
Odświeżeniu uległa plansza, otrzymaliśmy zupełnie nowych Liderów, karty Intrygi oraz całą talię nowych kart Imperium. To oczywiście nie wszystko – ale dla mnie to wystarczyło, by rzucić się na grę i za własne, recenzenckie pieniądze kupić egzemplarz.
Spoczywa na wysokiej półce, zaraz obok Diuny: Imperium w wersji deluxe.
To nie powstanie, to otwarta wojna
Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest zwiększona interakcja między graczami. Motywacja do uczestnictwa w konfliktach nigdy nie była tak duża. Możemy teraz dokupić punkty zwycięstwa, jeśli karta na to akurat pozwoli. Albo zdublować wygraną, jeśli w konflikcie użyliśmy Czerwia. Tu zresztą kryje się inny, sprytny zabieg – nowy, „odgrodzony” fragment mapy, który można „otworzyć”. Jeśli dzięki wizycie na specjalnym polu usuniemy blokadę, Czerwie będą mogły walczyć w każdym konflikcie (część kart im to uniemożliwia, o ile nie wysadzimy ściany w północnej części planszy). Bestie te są kapryśne i nawet zagonione do pracy dla nas, szybko się z niej ulotnią. Bez obaw. Jeszcze wrócą. Chociaż wtedy pewnie będą służyć naszym przeciwnikom.
Mamy więc nowe „machiny wojenne” i kuszącą perspektywę punktową, dzięki czemu Diuna: Imperium – Powstanie jest jeszcze bardziej skupiona na walce i dominacji militarnej.
Szpiedzy pozwolą nam dobrać kartę lub zająć uprzednio zajęte pole, obok którego się znajdują. Moduł KHOAM wprowadza zaś do gry proste mechanicznie, ale wymagające dobrego timingu kontrakty. Te realizujemy w dowolnym momencie, stając na określonym polu, by otrzymać wskazaną na nich nagrodę. To mały moduł, ale pozwalający niemal pasywnie dorabiać na boku jak prawdziwy przemytnik. Solari musi się zgadzać, a ekonomia jest dość ciasna, więc każdy kombinuje tu, jak może.
Jest tu też moduł solo, z ciekawie zaprogramowanymi Rywalami. Są nowi Liderzy, w tym jeden dwustronny i jeden z dodatkowym komponentem.
Słowem – jest tu tyle nowości, żeby usprawiedliwić zakup, a przynajmniej sprawdzenie gry. Czy jest ich wystarczająco, by trzymać obie gry na półce?
Dune: Imperium (Sandy_Nuts Remix)
Dla osób ogranych z oryginałem – przejście na Powstanie będzie prostsze, niż wprowadzanie Potęgi IX czy Nieśmiertelności. Nowe mechanizmy są głęboko zakorzenione w podstawowej grze i rozwijają ją tak naturalnie, jak to tylko możliwe. Z pozoru kosmetyczne, drobne zmiany modyfikują jednak rozgrywkę w zauważalny sposób, nadając jej nowej dynamiki i innego posmaku.
Diuna: Imperium teraz, po wydaniu dwóch dodatków, wydaje się prosta, oszczędna w środkach. Powstanie jest grą od wejścia pełniejszą, gęstszą, bogatszą. Owszem, to odświeżenie, owszem, to aktualizacja, ale były to działania konieczne i najwyraźniej dobrze przemyślane. Na tym etapie publikowanie trzeciego dużego dodatku do Diuny: Imperium byłoby już przesadą i rozdmuchałoby grę do niebotycznych rozmiarów. A tak, mamy 60% tego, co już znamy, 20% treści podrasowanych i 20% zupełnych nowości. Gdyby teraz sprzedać swoją D:I i dopłacić do D:IP, pewnie wystarczyłaby stówka, by cieszyć się lepszą wersją ukochanej, piaszczystej gry.
Nowa Diuna jest po prostu lepsza. I ranking BGG zdaje się potwierdzać to w liczbach – 6. i 34. miejsce to fenomenalny wynik (Nemesis v1.2 ledwo sięgnął TOP 150), a tendencja jest wyłącznie wzrostowa.
Czy jest sens wracać do waniliowej Diuny, mając nową? Mylić zasady, odczuwać brak szpiegów czy Czerwi, narzekać na mniejszą przewrotność i zwrotność akcji? Chyba tylko z powodu nostalgii.
A jeszcze nie przeszliśmy do właściwego upgrade’u!
Diuna: Impremium
O surowej estetyce Diuny: Imperium toczyło się wiele dyskusji. Czysto, schludnie i w klimacie, albo minimalistycznie, prosto i ascetycznie. Estetyka ilustracji i design planszy, w zestawieniu z anonimowymi, drewnianymi znacznikami dają wrażenie, że „mogło tu się dziać więcej”. Nie dziwi więc, że od czasu wersji deluxe, fani Diuny kombinują na lewo i prawo, by podnieść jej estetykę i wydłużyć żywotność gry. Od fanowskich Liderów i kart Imperium, przez komponenty 3D i inserty, po zdobne, ciężkie monety. Diuna nieprzerwanie inspiruje rzemieślników i twórców, a my z tego skrzętnie korzystamy i podglądamy najlepsze z najlepszych dodatków, jakie można kupić za nasze ciężko zarobione Solarisy.
Pierwszy upgrade należy się planszy. Wiele można o niej powiedzieć, ale w mieszczeniu na sobie wszystkich komponentów nigdy nie przodowała. Diuna: Imperium – Powstanie to nie tylko pola akcji, to też rynek kart Imperium, karty Intrygi i surowce. A na te nie ma miejsca na planszy. I robi się problem, bo to aż 11 stosików kart i, najlepiej, ze trzy stosy surowców. Nie lękajmy się jednak! Oto bowiem GripMat oferuje rozwiązanie, które w końcu porządkuje ten pustynny nieład i pozwala nam w spokoju i wygodzie knuć nasze plany i intrygi.
Mata, z nieco autorskimi z oczywistych względów grafikami, spokojnie mieści wszystkie komponenty wspólne. Co więcej – zostaje tu sporo miejsca do zagospodarowania, np. na przekąski, świeczki czy wieżę do kości. OK, wieża w Diunie może i się nie przyda. Dlatego GripMat proponuje inne rozwiązania dla tej niewykorzystanej przestrzeni – w postaci mat, również dwustronnych, z wbudowanymi dodatkami.
Podkreślmy, że mata jest solidna i obszyta – co nie jest powszechnym standardem. Dobrze się roluje i szybko prostuje po rozłożeniu. Materiał jest gruby, a nadruk szczegółowy. Pola są czytelnie oznaczone, a całość okraszona jest tematycznymi grafikami. Mimo drobnych różnic w ikonografii, każde pole jest zrozumiałe dla graczy. Są tu co prawda dwie dość podobne do siebie ikony – okręgi w dwóch odcieniach niebieskiego – ale podczas normalnego korzystania z kart to podobieństwo nie ma znaczenia praktycznego.
Oczywiście, mata niesie ze sobą wszystkie wygody i benefity neoprenu. Podnoszenie kart, przesuwanie żetonów i znaczników i szeroko rozumiana obsługa gry są bardziej ergonomiczne. Nie ma tu miejsca frustrujące skrobanie stołu, gdy karta złośliwie nie chce się od niego oderwać. Jeśli miła Ci długowieczność komponentów – zainwestuj w matę! Szeroką ofertę GripMat znajdziesz na stronie producenta.
Mysia Dupka w 3D
Zza naszej południowej granicy dotarły do mnie znaczniki wszelakiej maści. Wydrukowane w 3D, w dwóch lub trzech kolorach, zmieniają płaskie dotychczas rejony planszy, wzbogacając je o nowe kształty i światłocienie.
I mówię to nie tylko jako fotograf z zamiłowania, ale jako, nazwijmy to, obserwator niezależny. Drewniane sześciany i kartonowe żetony w Diunie nigdy nie zachwycały – teraz ich funkcje przejmują małe kolumienki, delikatnie mrugające okiem do pałaców znanych nam z filmów.
Znaczniki od Myší Doupě zastępują sześciany na torach frakcji, agentów oraz „siekierki” – haki stworzycieli. W zestawie otrzymamy również fragment górskiego pasma, blokującego Czerwiom dostęp do niektórych pól oraz cudnej urody znacznik pierwszego gracza. Spójrzcie tylko na to!
Zdobienia i misterne detale, w zestawieniu ze złotymi akcentami naprawdę robią dużą różnicę. W dyskretny sposób wpisują się w estetykę gry, rozwijając ją o nowe elementy i wynosząc wizualia Diuny na wyższy poziom. Bez przepychu, ale z klasą.
Można oczywiście skręcić w inną stronę z dodatkami – co zaraz zrobimy. Ale przez chwilę popatrzmy jeszcze na to, co proponuje nam Myší Doupě.
Błysk pośród piasków
Nasz rodzimy producent, gliwicka firma Radvoy, podchodzi do zagadnienia z nieco innej strony. Płaskiej, finezyjnie żłobionej i malowanej, a do tego nieco bardziej podatnej na działanie światła.
Wykonane z przezroczystej plexi żetony i znaczniki są precyzyjnie wycięte i równie precyzyjnie ozdobione białą i srebrną farbą. Krawędzie sprawiają wrażenie ostrych, ale nie da się nimi zaciąć ani uszkodzić planszy czy kart – o ile ktoś bardzo nie próbuje.
Styl tych dodatków jest unikatowy i zupełnie odmienny od tych powyżej – ale nadal głęboko osadzony w świecie Diuny: Imperium. Jest to specyficzna interpretacja tej estetyki, momentami zbliżająca się wręcz do futurystycznego Art Deco. Mimo niewielkiego rozmiaru, zdobienia są wyraziste i pełne szczegółów. Same żetony są lekkie i dobrze się trzymają w dłoni – nawet po obfitych zbiorach Przyprawy.
Oprócz intrygujących Solarisów, najciekawszym elementem zestawu są chyba znaczniki Melanżu. Wykonane z brokatowego, pięknie chwytającego światło plastiku, sprawiają wrażenie trochę wyrwanych z innego świata.
Niedaleko za nimi są krople wody, z jedynką trochę przypominającą siódemkę – na co niestety moi współgracze się nie dali nabrać. Ale to nadal drobnicowa, laserowo-precyzyjna robota, dzięki której Diuna: Imperium – Powstanie lśni kosmicznym blaskiem własnym. I sprawia znowu ciut więcej frajdy, niż jeszcze przed chwilą.
Pudełka na precjoza
Setup i składanie gry to zwykle istotny czynnik nie tyle w decyzji zakupowej, co wyborze gry, gdy już przychodzą do nas ludzie i trzeba znowu w coś zagrać.
Diuna: Imperium nie jest szczególnie trudna w przygotowaniu, o ile nie włączamy do niej dodatków. Cierpi natomiast na absolutny brak insertu, oferując graczom jedynie woreczki strunowe i prostą, kartonową wytłoczkę. Zanim z tych woreczków wyplączemy wszystkie komponenty gracza i zanim porozdzielamy i porozkładamy liczne talie kart – mija trochę czasu. Ale to wkrótce się zmieni.
W druku 3D można działać cuda, ale bez pomysłu i wyobraźni przestrzennej trudno stworzyć coś praktycznego. Szczelnie wypełniające pudełko organizery mieszczą tu karty, zasoby i gotowe zestawy gracza. Co więcej – dzięki sprytnie rozmieszczonym slotom mieszczą też żetony sojuszy, talie startowe, a nawet komponenty dodatkowe od wymienionych wyżej producentów. Osiągnęliśmy na Arrakis pokój, a przynajmniej zaprowadziliśmy go w niesfornym pudełku z Diuną: Imperium – Powstanie.
Na tym niespodzianki się nie kończą. Insert zawiera dwa podajniki na zasoby, które można wygodnie umieścić po dwóch stronach stołu. Talie mają osobne sloty, komponenty do trybu solo i drużynowego również, a całość wieńczą ażurowe wieczka, dzięki którym nic nie wysypuje się podczas transportu.
Całość jest szczelna, a organizery dla graczy mają „nóżki” i wgłębienia utrzymujące je w miejscu. Diunę można więc przewozić i przenosić w pionie, poziomie, a nawet pod skosem, o ile lokalna gildia tego nie zakazuje.
Jestem wielkim fanem insertów i moje ulubione pozycje – jak Viticulture, Nova Luna czy Argent: The Consortium – doczekały się stosownych organizerów. Nie są to najtańsze z akcesoriów – ceny wahają się od 70 do nawet 300zł za złożone, drewniane inserty z nadrukami – ale jeśli planujemy grać często i gęsto, taki zakup zwróci się po stokroć. Ridgeline Designs dostarcza wysokiej jakości, personalizowany (zmiennym kolorem wieczek) produkt, który ułatwia i usprawnia grę, a do tego dostarcza tej znanej wszystkim podniety z dobrze zorganizowanych i bezpiecznie przechowywanych komponentów. Kolejna partia w ulubioną grę nigdy nie wydawała się bliższa!
Khajit ma towar, jeśli masz moneta
Daniem niemal deserowym, bo słodkim jak pustynne srebro, są monety Solarisów, wykonane przez ApexCrafter. Choć być może rozmowa o premiumizacji Diuny powinna zacząć się właśnie tu – od ciężkich, grubych i szalenie imponującego bilonu z Arrakis.
Nie mam pojęcia, jakiej technologii używa się w produkcji tego typu komponentów, natomiast tu rezultat jest co najmniej na poziomie państwowej mennicy.
Każda moneta to misterium szczegółów, kształtów i światłocieni, zmieniających się ile kroć światło padnie z innej strony. Monety mają słuszną wagę i rozmiar, który przyćmiewa inne komponenty na stole. Awersy zdobią portrety postaci z filmu, a metal, z którego zostały wykonane monety, podbija satysfakcję z każdej transakcji radosnym brzdękiem. Co najlepsze – monety, podobnie jak wszystkie dzisiaj omawiane dodatki, bez trudu mieszczą się w pudełku/insercie z grą.
Monety od ApexCrafter to najlepszy przejaw planszowego snobizmu, na jaki może sobie pozwolić każdy fan Diuny. Twój czerw będzie Ci zazdrościć!
Diuna: Imperium v1.5
Wracając do meritum – do gry – to sprawa jest prosta.
Jeśli wchodzisz dopiero w świat Diuny: Imperium – Powstanie będzie lepszym wyborem.
Jeśli już posiadasz Diunę: Imperium i zastanawiasz się nad Powstaniem – czym prędzej zagraj, a najlepiej kup nową, lepszą Diunę.
Tu nie ma co czarować – to ten sam świat i znajome mechanizmy, ale podniesione o poziom wyżej. Albo półtora poziomu. Jest tu nieco więcej do rozważenia podczas ruchów i jest może parę dodatkowych zasad. Ale w efekcie doznania z gry są silniejsze, nasze strategie bardziej rozbudowane i często bardziej agresywne. Potencjał na dewastujące tury jest ogromny. Ale są tu też nowe możliwości, by nie tylko odskoczyć od przeciwników, ale też nadgonić peleton po kilku gorszych turach. I tak jak Diunę: Imperium preferowałem w wersji sauté, bez rozszerzeń, to Powstanie potrzebuje tych dodatków jeszcze mniej.
Nie wyobrażam sobie wyciągania czasem jednej, a czasem drugiej Diuny z półki. Skoro już grać, to grać w Powstanie. Bajeranckie komponenty, mata czy inserty są tylko ornamentem. Serce gry zabije dla Was tak samo, nawet bez upgrade’ów – i jeśli ekscytuje Was to uniwersum, Powstanie stanie się evergreenem, do którego będziecie wracać, ilekroć zechcecie poczuć pod stopami ciepłe piaski Arrakis.
I nabierzecie ochoty, by wdeptać w nie swoich nierozważnych rywali.
Dzięki uprzejmości ApexCrafter możecie teraz zamówić zestawy Solarisów ze zniżką 15%, używając kodu FANATIC!
Zalety:
+ dopracowane i rozbudowane mechanizmy znane z poprzedniej Diuny: Imperium
+ zwiększony nacisk na konflikty i wzbogacenie ich o dodatkowe, nieodparcie kuszące mechanizmy
+ niewielki „przyrost” zasad i poziomu skomplikowania (dla znających D:I – do wyjaśnienia w 3 minuty)
+ możliwość łączenia (choć nie całkowitego) z istniejącymi dodatkami i komponentami
Wady:
– dziwny zabieg z dołączeniem do gry 4 plastikowych i 4 drewnianych czerwi
– tematycznie nadal zdarzają się kurioza w stylu Paula walczącego z Gurney’em Halleckiem
– niektóre z kart Konfliktu mogą wydawać się zbyt mocne, a odskoki punktowe z pojedynczej karty zbyt duże, jeśli graczowi uda się pomnożyć swoje nagrody
Złożoność gry
(6/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(9/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra tak dobra, że chce się ją polecać, zachwycać nią i głosić jej zalety. Jedna z najlepszych w swojej kategorii, której wstyd nie znać. Może mieć niewielkie wady, ale nic, co by realnie wpływało negatywnie na jej odbiór.