Miasta Marzeń zwracają na siebie uwagę z co najmniej dwóch powodów:
1) Przyjemny temat budowania miasta.
Któż z nas nie lubi budować!
2) Znani i szanowani autorzy.
Któż z nas nie zna wielu przyjemnych, prostych gier zaprojektowanych przez ten duet: Phil Walker-Harding – znany z Sushi Go!, Paktu Niedźwiedziego czy Gizmosa, zaś Steve Finn – Niezłych Ziółek czy Pachnącego ogrodu.
Temat gry przyciąga. Autorzy budzą zaufanie. Zatem watro zajrzeć pod wieczko pudełka i przyjrzeć się wrażeniom z Miast Marzeń.
Projektować każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej
Miasta Marzeń doskonale wpisują się w rys gier familijnych. Na planszy mamy cztery sekcje poboru komponentów, z których będziemy kreować dzielnicę jednego z wybranych na daną rozgrywkę miast. Każda sekcja to inny istotny element dzielnicy i punktowania. I tak naszych pracowników będziemy wysyłać: po płytki dzielnic, po atrakcje umieszczane na płytach, po domki, z których będziemy budować budynki, a także po karty indywidualnego punktowania. Po pobraniu płytki pozostanie nam już tylko optymalnie ją ułożyć, aby małymi krokami zmierzać do zdobycia punktów zwycięstwa. Najlepiej za kilka aspektów punktowania. Proste? Bardzo proste.
Wdrożenie dwóch spójnych z tematem mechanik – wysyłania pracowników i układania kafelków – powoduje, że gra jest czytelna. Wszystko co robimy w grze jest bardzo intuicyjne. Po rozłożeniu gry czujemy, co tu za chwilkę będziemy robić. Wyślemy pracownika, który dostarczy nam element, a ten dokładamy do dzielnicy. Po 8 rundach nasza dzielnica będzie kompletna i gotowa zapunktować.
Kto pierwszy ten lepszy
Tym, co dodaje grze rumieńców, jest aspekt wyścigu, który w Miastach Marzeń daje o sobie znać na dwa sposoby.
Przede wszystkim ścigamy się w zajmowaniu co intratniejszych pól na planszy. W swojej turze gracz wysyła tylko jednego pracownika na dane pole poboru elementu, a kuszących opcji jest kilka. Gra przyjemnie trzyma nas w napięciu i oczekiwaniu co wezmą inni, czy podbiorą nam upatrzony element.
W Miastach Marzeń ścigamy się również w realizacji celów wspólnych widniejących na płytce wybranego na daną rozgrywkę miasta. Kto pierwszy zrealizuje cel, ten zostanie wynagrodzony większą liczbą punktów.
To wszystko sprawia, że analiza jaki element jest dla nas w danym momencie strategicznie ważniejszy, a która korzyść może zaczekać na kolejną turę, wymaga rozważenia pod kątem kilku zależności. Dzięki temu gra jest naprawdę angażująca. Włącza przyjemny tryb kalkulacji, który jednak nie spowoduje szczególnego paraliżu decyzyjnego.
Wpływ na naszą decyzję o wyborze elementu może mieć obserwowanie co robią inni. Obserwacja ta wychodzi dość naturalnie i nie wymaga niezwykłego skupienia, bo w czasie tury innego gracza mimochodem możemy obserwować jaki element pobiera i do czego prawdopodobnie zmierza. A co za tym idzie – również przeanalizować czy podbierze nam upatrzony element, gdy go jeszcze pozostawimy czy nie.
Im więcej architektów tym lepiej
Miasta Marzeń zapewniają nieco inne wrażenia z rozgrywki w zależności od liczby graczy. Rozgrywka dwuosobowa to więcej strategii i kontroli. Nie tylko nad tym, co zgarnąć z planszy (wszak co drugi ruch jest nasz), ale również nad tym, co robi przeciwnik i gdzie go możemy przyblokować. Rozgrywka trzyosobowa to sielanka. Gracz, który jako ostatni pobiera element z danej sekcji zawsze ma wybór z dwóch opcji. Może nie zawsze będzie zadowolony, ale chociaż zawsze zdecyduje. A to duży komfort!
Prawdziwa przyjemność to rozgrywka czteroosobowa! To odczuwalna presja na podbieranie najlepszych elementów przed innymi. To intensywny wyścig w realizacji celów wspólnych, gdzie o ruch możemy przegrać w starciu o najlepiej punktowane miejsca. Jest ciasno i nie zawsze każdy będzie zachwycony z efektu tury. To właśnie dodaje emocji.
Ilość komponentów sprawia wrażenie, że Miasta Marzeń to gra dużo bardziej skomplikowana. Ale to tylko pozory. Przy wprawnych graczach partyjkę jesteśmy w stanie rozegrać w 30 minut i to także przy czteroosobowej obsadzie.
Bądź architektem własnego losu
Miasta Marzeń wykorzystują losowość jako element zaskoczenia i regrywalności. Losowość w grze występuje o tyle, że co rundę wypełniamy rynek losowo pobranymi komponentami i nawet gdy jesteśmy graczem rozpoczynającym, może akurat nie pojawić się to, czego oczekiwaliśmy.
Ponadto na końcu każdej sekcji elementów mamy zagadkę. Element zakryty, który zawsze kusi i stwarza nadzieję skrywania czegoś ekstra! To mały trik, ale naprawdę dodaje zabawy do rozgrywki. Któż nie lubi czasem nieco zaryzykować.
Miasta Marzeń dają również możliwość zapanowania nad losem poprzez realny wpływ na swoje własne warunki punktowania. Co rundę pobieramy indywidualną kartę punktowania. To ciekawy twist, który różnicuje strategie graczy. Niby chcemy budować to samo na potrzeby celów wspólnych, ale też możemy mieć inne priorytety w dobieraniu elementów z uwagi na indywidualne punktowanie.
Żałuję jednak, że karty celów indywidualnych są dość… podobne. Niektóre występują pojedynczo w talii, inne dwa lub trzy razy. Przy odrobinie szczęścia możemy mieć podwójne punktowanie za to samo. Niestety karty te nie są szczególnie ekscytujące. Są to punkty za wysokość bądź kolor budynków albo związanie z jeziorami i parkami. Szkoda, że nie są bardziej kreatywne. Szkoda, że nie ma ich więcej i że zawsze w rozgrywce wykorzystujemy je wszystkie. De facto gra oferuje kilkanaście różnych typów celów, z czego wiele jest analogicznych do siebie, z drobną zmienną. Dla mnie karty indywidualnych celów były jedną z ostatnich opcji, o której myślałam rozważając najkorzystniejsze pola do zajęcia w pierwszych ruchach, skupiając się jednak na pewniejszym i bardziej przewidywalnym punktowaniu wspólnym.
Podsumowanie
Miasta Marzeń robią wrażenie. Gra jest kolorowa, przyciągająca wzrok, kafelki dzielnic i atrakcji ładnie błyszczą, a efekt 3D układania budynków zachęcająca do spróbowania gry mechanicznie. A mechanicznie wszystko wypada elegancko. Spójna z tematem mechanika i przejrzyste zasady. Karta podpowiedzi nie pozostawia wątpliwości za co dostaniemy punkty. Przyznam, że samo liczenie punktów bywa nieco uciążliwe. Wszystkie punkty zdobywamy na koniec gry, co powoduje, że wszystko cośmy zbierali przez 8 rund należy dla każdego gracza podliczyć. A trochę tego jest. Przy sprawnej rozgrywce liczenie punktów może zająć tyle samo, co gra :) Wymaga również skupienia, by niczego nie przeoczyć. Szkoda, że procedury liczenia punktów nie ułatwia tor punktacji na planszy. Tor kończy się na wartości 50, a potem przychodzi nam zapętlić liczenie, chociaż mam wrażenie, że tor dałoby się pociągnąć do 100 i byłoby to wystarczające. Nie zmienia to jednak faktu, że chętnie ponownie usiądę do rozgrywki.
Jako pewny mankament dostrzegam to, że moja dzielnica z danej rozgrywki nie różni się odczuwalnie od tej z poprzedniej partii. Mimo iż co grę możemy zmieniać płytkę miasta ze wspólnymi celami, to w finalnych rozrachunku nie uważam, bym zbudowała coś zupełnie innego niż ostatnio.
Gra stwarza pole do popisu dla testowania swojej własnej zdolności optymalizowania ruchów i układania elementów pod wiele punktujących aspektów jednocześnie. Przy każdej grze dla własnej satysfakcji starałam się sprawdzić ile najwięcej punktów jestem w stanie z gry wycisnąć. Oczywiście, gra jest zmienna i ten element wyzwania nie będzie miarodajny, ale i tak mam ochotę sprawdzić jak bardzo rozsądnie i sprytnie dam radę zaprojektować dzielnicę.
Uważam Miasta Marzeń za grę atrakcyjną i wartą wypróbowania, szczególnie w gronie rodzinnym. Na pewno zachwyci wiele dzieci i wielu dorosłych. Na ten naprawdę krótki czas rozgrywki gra oferuje dużo interesujących decyzji, a także przyjemności z operowania jej elementami.
Plusy:
– bardzo intuicyjne zasady,
– duża ilość i dobra jakość komponentów w stosunku do ceny gry,
– dużo interesujących decyzji w krótkim czasie rozgrywki,
– mechaniki skorelowane z tematem
Minusy:
– różnica w poziomie graficznym: dopracowane kafelki, plansza, planszetki miast; niezbyt ładne karty celów,
– mało odczuwalny efekt budowania dzielnicy innego miasta niż w poprzedniej rozgrywce,
– mało kreatywne karty celów indywidualnych.
Grę Miasta Marzeń kupisz w sklepie
Dziękujemy firmie Nasza Księgarnia za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.