ALEgramy to jeden z największych konwentów w północnej części Polski, a zarazem jeden z moich ulubionych. Przestrzenne hale, dużo miejsca na wygodne poruszanie się między stanowiskami i bardzo dużo wydawców. To doskonała okazja do poznania nowości i zapowiedzi wydawniczych, bez konieczności długiego oczekiwania w kolejce. Uważam, że na ALEgramy faktycznie jesteśmy w stanie zagrać w to, co sobie upatrzyliśmy. Szczególnie jeśli nasz pobyt zaplanowaliśmy na pełne 2 dni konwentu.
Ale ALEgramy to nie tylko prezentacje gier. To również turnieje, prelekcje, games room, sesje gier RPG, warsztaty malowania figurek czy strefa dla dzieci. To również okazja do upolowania promki, niezłej okazji na wyprzedaży, a także spotkania i poznania ludzi. Jest co robić i pobyt na tym wydarzeniu upływa pod znakiem dużej intensywności. Mi tym razem udało się poznać aż 14 nowych gier!
Ale było grane!
Poniżej notka o tym, w co tym razem udało nam się zagrać i pierwsze wrażenia z danej gry :)
Nie byliście jeszcze na ALEgramy? Niemożliwe! Polecam z całego serca :)
W co graliśmy
Moon River (Bruno Cathala, Yohan Servais) – Fox Games
Kolejna wariacja na temat Kingdomino. Tym razem budujemy farmę pełną bydła. Bydło to „korony” (dla tych co znają Kingdomino) – tyle, że bydło występuje w formie meepli, które mogą być przestawiane. Nowością w tej odsłonie gry kafelkowej jest to, że prostokąt budujemy z dwóch fragmentów puzzli. To my decydujemy co z czym chcemy połączyć. Trzeba się też przygotować na negatywną interakcję w postaci podkradania sobie krówek – co oczywiście nie musi wystąpić, ale może. Wszystko zależy od graczy.Ja bardzo lubię Kingdomino, więc i Moon River mi się podobało, choć oryginalne Kingdomino w dalszym ciągu cenię najbardziej.
Inkling: Gra słowna (John Keyworth) – Lucrum Games
Nowość od wydawnictwa Lucrum Games. Mariaż gier słownych i dedukowania/domyślania się, co autor miał na myśli. Naszym zadaniem jest na podstawie kilku kart z przypadkowymi literkami ułożyć jedno lub więcej z przydzielonych nam słów w taki sposób, aby inni je odczytali (wpadli o co chodzi). Im trudniejsze słowo, tym więcej punktów. Wszystkie chwyty dozwolone: zakrywanie kart, obracanie, układanie krzyżówek – zrób co możesz, mając dość ograniczone środki, aby zakomunikować hasło przeciwnikom. Inkling to gra imprezowa, przypominająca Obrazki. Przypadnie do gustu osobom, które przy prostych zasadach lubią pokombinować z wyobraźnią i nieoczywistym sposobem komunikacji. Stwarza duże pole do popisu dla wyobraźni graczy.Jakie słowa widzicie na zdjęciu? ;)
Odkrywcy nocnego nieba (Łukasz Szopka) – Lucrum Games
Nowatorski pomysł, ciekawy temat i bardzo przyjemna wykreślanka. Choć z typowymi wykreślankami Roll&Write niewiele ma wspólnego. Co turę musimy narysować kolejny gwiazdozbiór. Nie za bardzo mamy wpływ na to jaki to będzie gwiazdozbiór, ale już gdzie go umieścić – jak najbardziej. To właśnie od tego jak dobrze zagospodarujemy przestrzeń zależeć będą końcowe punkty zwycięstwa. Czy uda nam się zmieścić je wszystkie? Czy zagospodarujemy dobrze punktowane obszary? Nie jest to łatwe. Co rundę bowiem niebo się obraca ukazując nowe gwiazdy a chowając za horyzontem część dotychczasowych. Ale nie cieszcie się zbyt wcześnie – one wrócą!
Dungeon Legends (Przemek Wojtkowiak) – Rebel
Kooperacyjna gra karciana w świecie fantasy, w której wcielamy się w bohaterów, z indywidualnymi zdolnościami i dedykowaną talią kart. Naszym zadaniem będzie wykonywanie misji w czeluściach przepięknie ilustrowanych podziemi. Gra jest zaplanowana na 5 scenariuszy, do wielokrotnego rozegrania. Rozegrałam pierwszy z nich i przyznam… mam ochotę na więcej! Szczególnie, że z każdym kolejnym poziom trudności rośnie, a wyzwania są inne! Gra jest bardzo dynamiczna, ciągle coś się dzieje: a to wychodzi jakiś potwór, a to jakieś nieszczęśliwe wydarzenie, ale nasze walki z przeciwnikami są wynagradzane! Możemy np. pozyskać bardzo atrakcyjną kartę do talii (budowanie talii) lub inne bonusy do wykorzystania w potrzebie. Gra bardzo integruje, wymaga współdziałania i zaangażowania każdego gracza. Jednocześnie nie męczy i przyjemnie wciąga w świat znany z Kronik Zamku Avel. Poza tym wygląda przepięknie! Autor Przemek Wojtkowiak i ilustrator Bartłomiej Kordowski stworzyli grę, która zdaje się dawać dużo radości z doświadczanej przygody i obcowania z urzekająco wyglądającym produktem! Gorąco polecam.
Bonsai (Rosaria Battiato, Massimo Borzì, Martino Chiacchiera) – FoxGames
Ja jestem w Bonsai zakochana. I chociaż w prawdziwe, pudełkowe Bonsai zagrałam dopiero na ALEgramy, to już od dawna towarzyszy mi na BGA. Kocham układać te miniaturowe drzewka. Zasady są bardzo proste, ale główkowania nie mało – wybieramy co rundę z 4 dostępnych kart, aby zdobyć kafle, poszerzyć swoje możliwości uprawy, zdobyć dodatkowe punkty na koniec gry. Niby wybór niewielki, ale prawie zawsze jest dylemat co wybrać. Gra jest genialna.
Smoki z Głębin (Yaniv Kahana, Simone Luciani, Pini Shekhter) – Muduko
Gra o strategicznym zajmowaniu miejsc na planszy. Każdy po kolei rozstawi kilka smoków, o długości i kształcie z wybranej karty wzoru. A wszystko po to by zgarniać dryfujące na wodach łupy, wykonywać misje i ścigać się w wyścigu o przewagi na danym fragmencie głębin. Ależ ciepło wspominam akurat tę rozgrywkę! Gra bardzo prosta, ale z uwagi na konsekwencje decyzji jest nad czym podumać. To jedna z gier, do których zasiądziemy w gronie nawet do 5 osób. I w takim też składzie odbyła się moja partyjka. Oj, było ciasno i było trochę liczenia. Karty pozyskiwanych raf koralowych dodają elementu zaskoczenia do tego, co na bieżąco widzimy i analizujemy. Czujemy napięcie zanim kolejka do nas wróci i trzymamy kciuki, by ktoś nie zajął upatrzonej przez nas przestrzeni. Obserwujemy gdzie mamy szansę na przewagę i gdzie zgarniemy najlepsze korzyści, a na koniec gry już głównie to, gdzie jeszcze wciśniemy naszego smoka. Rozgrywka była bardzo przyjemnym doświadczeniem.
Mycelia (Daniel Greiner) – Ravensburger
Ciekawy deckbuilder, w którym celem jest pozbycie się z planszy wszystkich kropel rosy. Jest nieco bardziej przyjazny od typowego, dominionowego. Nowa karta ląduje na wierzchu stosu do dobierania. Monety (a w zasadzie liście, bo to one są walutą w tej grze) zbieramy w postaci żetonów, a więc możemy je sobie gromadzić z rundy na rundę. To mocno ułatwia planowanie. A bajeczne kolory i świątynia, w której nikną krople rosy idealnie nadają się do wciągnięcia dzieci w ten typ rozgrywki. Co nie znaczy, że gra jest banalna – jest na tyle prosta, że zagramy z dziećmi i na tyle skomplikowana, że dorośli nie będą się nudzić. Bardzo miłe doświadczenie.
Podwójni agenci (John Kean, Liam Kean) – Portal Games
To wariacja na temat kart numerycznych w pięciu kolorach i dedukcji. Kooperacyjna gra karciana. Mając na ręku kilka kart, naszym zadaniem będzie ustalić dane agentów (kart), których wartość i kolor jest znana tylko graczowi dysponującemu daną kartą. Za pomocą zagrywanych przed tego gracza kart i udzielanych przez niego ograniczonych wskazówek musimy odkryć tożsamość agenta w określonym czasie. W notowaniu danych pomagają nam suchościeralne planszetki i mazak, ale czas leci, więc intuicyjnie dzielimy się na ekipy zgadujące i notujące wskazówki, bo do ustalenia mamy kilku agentów i mało czasu by wszystko analizować wspólnie. Rozgrywka jest bardzo dynamiczna, a dedukcja przyjemna w sposobie myślenia. Chętnie wrócę do tej gry na spotkaniach w większym gronie jako do angażującej gry dedukcyjno-imprezowej.
Obsesje (Dan Hallagan) – Lucrum Games
Wow! Ta gra jest mega! Każda z gier, w które grałam na tegorocznym ALEgramy była godna polecenia, ale ta była najlepsza! Klimat wiktoriańskiej Anglii z jej arystokratami i przyjęciami. Dużo móżdżenia, które jednak nie jest męczące, bo tematyka jest świetnie dobrana do mechaniki i po prostu wiemy co robimy i po co to robimy. Co turę wydajemy przyjęcie (lub organizujemy inną imprezę) wysyłając nań służbę (meeple) i zapraszając gości (karty, które w trakcie gry oczywiście również pozyskujemy). A wszystko po to by podnosić swoją reputację i zarabiać hajs – aby organizować kolejne przyjęcia. I tak to się kręci, a punkty się zbierają ;) Rewelacja.
Alpaki (Christian Giove) – Nasza Księgarnia
I kolejny, przyjemny deckbuilder. Tym razem kolekcjonujemy Alpaki. Każda alpaka ma wartość – tyle pieniędzy kosztuje i tyleż punktów przyniesie na koniec gry. O ile znajdzie się w zagrodzie. Zagroda, to taka ciekawostka tego deckbuildera. Na początku mamy w talii (startowej) cztery karty, które nic nie dają, ale pozwalają wybudować ogrodzenie. Zapychają rękę, bo nie możemy budować – a robi się to poprzez odrzucenie takiej karty z gry – pustych ogrodzeń. Trzeba tam umieszczać od razu alpaki, a przecież na początku nasze alpaki nie przynoszą punktów. Dopiero będziemy zdobywać coraz cenniejsze alpaki. Maluchów wartych 0pkt nikt nie chce w zagrodzie. A więc tych kart ogrodzeń będziemy się pozbywać z gry sukcesywnie, przez całą rozgrywkę. Ale pozbędziemy się też tych cennych alpak – bo one dadzą nam punkty zwycięstwa. Zapewne się jednak domyślacie, że te cenne alpaki mają dość ciekawe umiejętności, więc kluczowe jest kiedy z takiego zwierzaka zrezygnować – czy już go umieścić w zagrodzie, czy jeszcze trochę poeksplowatować? I czy ten mechanizm nie przypomina wam trochę Elizjum?
Takoyaki (Aga Maszota, Marcin Południak, Rafał Szłapa) – Granna
Tylko spójrzcie na te piłeczki i urocze łapki do ich chwytania! Obok Takoyaki ciężko przejść obojętnie! Szczególnie z dzieckiem lub jeśli ma się w sobie coś z dziecka :) Takoyaki to nowość wydawnictwa Granna, która sprawdza zręczność, opanowanie i czas reakcji. Wyciągamy kartę i staramy się jak najzręczniej ułożyć piłeczki za pomocą łapek w schemat wskazany na karcie. To produkt przeznaczony dla młodszych graczy, ale przyznam, że i ja zabawę miałam niezłą. Myślę, że gra rozwija w dziecku analizowanie sytuacji, bystrość, a jednocześnie nie frustruje, że coś nam się nie udało. Polecam do pojedynku z dzieckiem 1 na 1, ale przeznaczona jest nawet do 4 graczy.
Chrzań to! (Josh Cappel, Adam Gertzbein) – Lucrum Games
Układanie kafelków, by uzyskać odpowiedni wzór na planszy, dzięki któremu zrealizujemy nasz przepis na doskonałe sushi. Gra jest śliczna, ciekawa i jedynym zarzutem jaki do niej mam, to trudności w identyfikowaniu obrazków. Na sushi się nie znam. Składniki mi się mylą. Jest ich dużo i wypatrywanie ich na planszy czasem bywało upierdliwe. Niemniej bawiłam się bardzo dobrze. Na tyle dobrze, że w domu sięgnęłam po Wasabi!, której Chrzań to jest reimplementacją. Różnice są istotne, choć rozgrywka równie ciekawa. Mniej kart z efektami specjalnymi, inne też zasady ich zdobywania. Za to trudniej realizować receptury, bo każdy może zrobić tylko określoną liczbę każdego rodzaju, co sprawia, że trzeba się pochylić nie tylko nad tymi łatwymi, ale też nad trudniejszymi. Polecam – i to bez względu, czy będzie to Wasabi, czy Chrzań to.Kultowe foodtracki
… najlepsze ze wszystkich eventów na jakich byłam (Naleśniki z Bryki – poza tym, że są wspaniałe, to wywołały u mnie falę wspomnień sprzed kilku lat, gdy w tymże miejscu byliśmy na festiwalu Gramy – Targi Gra i Zabawa i też je wcinaliśmy ze smakiem (co możecie sprawdzić na fotkach sprzed 5 lat ;)).Fantastyczne stoiska. Cosplay’e. I wspaniali ludzie grający w planszówki.
Moja konwencja wpisu będzie nieco inna. Nie będę odnosił się każdej gry z osobna – to zrobiły już świetnie Asia i Agnieszka – a do wrażeń z konwentu jako całości.
Tak więc – wyjazd uważam za udany, zarówno pod kątem planszówkowym jak i organizacyjnym. Zacznę od strony organizacyjnej.
Z pewnością AleGramy wyrosło na jedną z największych planszówkowych imprez w kraju. I muszę przyznać, że organizatorzy w pełni podołali temu zadaniu.
Relatywnie niewielki konwent, odbywający się w szkole podstawowej przekształcił się w dużą imprezę przeniesioną do gdańskiego Expo. I to przeniesioną z głową i w całkiem zgrabny sposób.
Na wydarzeniu stawili się wszyscy istotni polscy wydawcy, stoiska były duże, można było pograć w zasadzie we wszystkie nowości w tym i tytuły premierowo ogłoszone na imprezie. Do tego strefa prototypów i duża wypożyczalnia z wieloma stolikami do grania oraz żółte (a w tym wypadku niebieskie) koszulki pomagające ogarnąć zasady wypożyczonych gier.
A pozaplanszówkowo – sporo foodtrucków z całkiem smacznym żarełkiem, duży parking dla samochodów czy sprawnie działająca szatnia. Słowem – organizacyjnie impreza wypadła bardzo dobrze i – np. w porównaniu do Pyrkonu – całkiem niedrogo. Nic tylko grać.
A grać również było w co. Ja zagrałem łącznie w 7 nowych tytułów, tych samych co Asia. I powiem tak – wszystkie były fajne, grało mi się w nie z przyjemnością i w każdy mógłbym zagrać kolejną partię, … ale też żaden mnie nie zachwycił na tyle bardzo, żeby stać się „must have” w mojej kolekcji.
Najbliżej tego jest chyba Bonsai – bardzo przyjemna gra rodzinna o świetnej tematyce, szybka i prosta ale z kilkoma ścieżkami rozwoju, a co za tym idzie i nieoczywistymi decyzjami w każdym ruchu. Fajna była też Mycelia, a to dzięki ciekawemu pomysłowi urozmaicenia zwykłego deck buildingu o elementy grid movement oraz Odkrywcy Nocnego Nieba, czyli sprytna zabawa w rysowanie gwiazdozbiorów, tak żeby jedne nie nachodziły na drugie, a jednocześnie, żeby zawierać w nich pożądane przez nas gwiazdy.
Te trzy gry mogę spokojnie polecić jako rodzinny prezent świąteczny. Pozostałe (Moon River, Alpaki, Chrzań to, Obsesja) proponuje zagrać – istnieje spora szansa że i one mogą Wam się spodobać.