Home | Felietony | Dzienniki projektantów | ZOMBIE WCIĄŻ ATAKUJĄ

ZOMBIE WCIĄŻ ATAKUJĄ Piotr Pieńkowski
Ten tekst przeczytasz w 9 minut

Na początek może się przedstawię. Nazywam się Piotr Pieńkowski i jestem autorem gry planszowej pt. „Atak zombie”. Dodajmy gry, która właśnie obchodzi swoje 10-lecie wydania. I od razu z góry wyjaśniam, że nie jestem tu po to, żeby się tu pysznić i przechwalać, ale żeby zaoferować wam JUBILEUSZOWY dodatek do gry, który rozszerza jej mechanikę, a przy okazji zdradzić kilka mniej lub bardziej wstydliwych sekretów z produkcji i „życia twórcy” w ogóle.

Długo zastanawiałem się, jak zacząć niniejszy tekst, żeby nie było pompatycznie i z nadęciem. Bo w końcu – o co chodzi? Ot, jakaś gra planszowa ukazała się 10 lat temu i wtedy – w okresie ogromnej popularności klimatów zombie postapo – święciła swoje tryumfy. Sukces był, owszem, ale mimo wszystko jeno na miarę naszego kraju (bo ostatecznie gra nie ukazała się za granicą – w dużej mierze z powodu moich zaniedbań), a w dodatku mało się o AZ mówiło w tzw. kuluarach branżowych, a więc i w ogóle (jak poprzednio – znów przez moje zaniedbania). Nic to zatem wielkiego i niezwykłego.

Ha, no i wyszło na to, że zaczynam od bicia się w pierś, a mamy przecież jubileusz – dziesiątą rocznice wydania gry. To się przecież powinno celebrować, a nie kajać się i rozliczać. Ale tak już mam, więc wybaczcie – dzięki temu wiecie, czego spodziewać się dalej.

siedziba

Siedziba – wersja beta

Zacznijmy od tego, że gra ta wcale nie miała się nazywać „Atak zombie”. A jak? Ano… „LandZ”. Tadaaaam! Nie? Hm… więc Jarek Basałyga, wydawca gry, miał jednak rację, że poza wyjątkami nikt nie skojarzy takiego dziwnego tytułu. A chodziło mi tu o to, aby nawiązać do innej popularnej w tamtym czasie (i chyba do dziś) gry – tyle że wideo. Już się domyślacie? Tak, chodzi o „DayZ”.

Przyznam się, że „Atak zombie” z początku brzmiał dla mnie, jak napis: „Zestaw sztućców” na… zestawie sztućców. Żadnej głębi, żadnej metafory. Ot, prosto mostu, czy nawet prosto w gębę, na odlew. Ale po latach przyznaję, że ta strategia miała sens i bez wątpliwości przyczyniła się do większej sprzedaży.

siedziba

Siedziba – wersja finalna

Zresztą nie była to jedyna drastyczna zmiana, bowiem mój koncept – co przedstawiałem w prototypie – ukazywał siedziby grup w rzucie z góry, tymczasem wydawca zmienił go na rzut izometryczny. I znów – choć z początku wszystko się we mnie wzburzyło, ostatecznie muszę przyznać, że było to lepsze rozwiązanie. Bardziej grywalne, ale przede wszystkim bardziej immersyjne.

Tu zresztą pojawia się ciekawe zagadnienie, bowiem twórcy zawsze mają własną koncepcję swojego dzieła. Czasem bardzo, bardzo konkretną. I nie chcą ustąpić ani na krok, nawet jeśli się mylą (choć tego oczywiście nie dostrzegają). Tu zatem moja skromna rada do przyszłych twórców gier (i czegokolwiek zresztą). Schowajcie swoją dumę do kieszeni, zróbcie w ogóle krok do tył i posłuchajcie tych, którzy znają rynek i wiedzą, czego on oczekuje, i którzy w dodatku wykładają kasę, abyście mogli się na tym rynku pojawić – bo oni wszak znają się na handlu o wiele lepiej, w końcu to ich zawód (i ich ryzyko finansowe).

Lokacje

Lokacje

A jak w ogóle zrodził się pomysł na „Atak zombie”, żeby jednak wrócić do chronologii. Otóż po nieudanych kilku projektach jakoś tak niezauważenie kompletnie wniknąłem w tematy zombiastyczne. Pamiętacie? W 2010 na rynku pojawiła się gra wideo Techlandu pt. „Dead Island”, krótko potem w telewizji wszedł serial „The Walking Dead”, a jeszcze przepowiednie głosiły, że w 2012 ma nastąpić koniec świata i w domyśle będzie to jakaś pandemia. Być może nie uwierzycie, ale ja 21 grudnia 2012 roku do firmy przyszedłem z… małymi zapasami żywności, a pod biurkiem miałem siekierę z pawlacza. Uprzedziłem też rodzinę, że tego dnia możemy się ewakuować na działkę i żeby byli pod telefonami. Oj tak, zdecydowanie mi wtedy odbiło. Ale 22 grudnia po raz pierwszy pomyślałem, że skoro aż tak przesiąkłem tym klimatem, to może zrobię na ten temat grę? Już wcześnie kombinowałem z dwoma pomysłami, które jednak okazały się ślepymi zaułkami – a tu proszę, zombie-planszówka aż sama prosi się na świat.

Początki były spokojne i nie od razu zabrałem się do tworzenia mechanik – na sam research poświęciłem ponad pół roku, nie mając pojęcia, jak to w ogóle ugryźć. Aż pewnego razu… przyśniła mi się ta gra, a dokładnie jej mała część. Wiem, żenujące. I w ogóle nie polecam tej „techniki” przy tworzeniu konkretnych rozwiązań (ani czegokolwiek), ale samo to zdarzenie dało mi wiatr w żagle.

kartaNa początku 2014 roku gra była gotowa na tyle, żeby zacząć ją testować. I tu stało się coś, czego nie przewidziałem. Bo do testów potrzeba… testerów. A ja kogo mam? Poza rodziną. No więc ta rodzina musiała zastępczo spełnić moje prośby i wręcz naciski. I spełniała. Acz żona, brat, a nawet trójka moich synów w samej końcówce nie tylko nie chcieli już grać w kolejne wersje „Ataku zombie”, ale wręcz mnie unikali, a nawet jawnie okazywali irytację przy kolejnych moich prośbach o testy. Sam zresztą miałem tego dość, bo albo musiałem się dosłownie łasić i obiecywać rozmaite rzeczy (hahaha), albo samemu rozgrywać kolejne partie testowe. Tak, tak, rozkładałem wszystkie plansze na stole i zmieniając pozycje, odtwarzałem ruchy graczy o rozmaitych charakterach. Obłęd. Kto by pomyślał, że etap bety okaże się najtrudniejszy w procesie produkcji.

Kiedy już myślałem, że prace projektowe nad grą są skończone (a wcale nie były, o naiwności), zacząłem planować wydanie, mając świadomość, że w branży wideo może i coś tam jeszcze znaczę, ale pośród planszówkowiczów jestem kompletnie nikim. Po dwóch dziwnych pomysłach, ostatecznie wybór padł na FoxGames i Jarka Basałygę, który wtedy FG szefował. Z kilku powodów. Bo o Jarku słyszałem wiele dobrego (zawodowo), sam go też co nieco znałem (grywaliśmy czasami razem na „Gupekach” – imprezie prowadzonej przez mojego dobrego przyjaciela, Tomka Kołodziejczaka). A poza tym bardzo go lubiłem i tyle. Co istotne, FoxGames jest skoligacony, że tak to określę, ze wszystkim znanym EMPiK-iem, więc pomyślałem, że przynajmniej z reklamą i ekspozycją przy sprzedaży nie będzie problemów. Może to się wydawać nieco wyrachowane, ale ja wolę określenie – dobrze skalkulowane.

Na nasze pierwsze spotkanie techniczne, jakoś tak pod koniec wakacji 2014, przybył Jarek w towarzystwie konsultanta, speca od klimatów zombie-apokalipsy i miłośnika serialu TWD, Michała Szewerniaka. Ponieważ wersja beta celowo zawierała grafiki zapożyczone właśnie z tego serialu, żeby każdy testujący fan TWD od razu miał z górki, Michał natychmiast załapał koncept i chyba polubił ten mój niewydarzony pomysł. Zwłaszcza że wtedy na rynku było naprawdę niewiele planszówek o tej tematyce, a przytłaczająca większość z nich to były kooperacje – u mnie zaś mieliśmy do czynienia ze wściekłą rywalizacją.

Pamiętam, że na tamtym spotkaniu rozegraliśmy jedną jedyną partię, podczas której w kółko powtarzałem sobie w głowie: „Piotr, nie bądź głupi i daj im wygrać, żeby złapali bakcyla”. A że nie umiem dawać wygrywać, to nieomal ich obu ograłem do cna. Szczęście w nieszczęściu, że przy okazji wyszła nieoczekiwana wtopa przy jednej z mechanik, czego kompletnie nie uwzględniłem – i tak się tym rozproszyłem, że ostatecznie przegrałem. Nawiasem mówiąc, na pytanie Jarka, czy to ma tak być z tym błędem, łgałem w żywe oczy, że oczywiście nie, że to już dawno jest poprawnie, tylko zapomniałem o tym powiedzieć – i dosłownie na miejscu wymyśliłem mechanikę zastępczą. Do dziś mi za to łgarstwo wstyd.

Miasto-beta

Plansza miasta w wersji beta

Po akceptacji pierwsza moja myśl była taka, że teraz to już będzie z górki. I znowu się myliłem. I to bardzo. Głównie dlatego, że chcieliśmy wydać grę na gwiazdkę 2014, co oznaczało bardzo krótki harmonogram prac. Wręcz szalenie krótki. A co za tym idzie, moc pracy i moc możliwych do popełnienia błędów. To, że nic się takiego nie stało, traktuję w kategoriach cudu. Bo mogło być naprawdę źle. Tymczasem ot, poszło kilka błędów w instrukcji i tyle, to wszystko. Zresztą na jej weryfikację miałem ledwie 48 godzin i Jarek z góry uprzedzał, że wszystkiego nie wyłapię, bo w takim tempie nie ma takiej możliwości. Choć po redakcji znowu byłem święcie przekonany, że jest super i niczego nie przeoczyłem (kiedy ja się nauczę pokory?).

Nie zliczę tu całego zespołu FG, który nad grą pracował, ale na pewno chciałbym tu wymienić dwóch znakomitych grafików. Są nimi Mariusz Gandzel i Tomek Larek. I tu dwa wtrącenia.

plansza

Po pierwsze, plansza miasta jest cudowna, ale kiedy zobaczyłem na niej to, co zobaczyłem… Płyta muzyczna „Iron Zombie” z zombie-twarzą Jarka, nawiązująca do „Iron Maiden” – gulk, OK. Zapalniczka i pet – GULK, też jakoś OK, choć już wtedy nie paliłem i był to dla mnie temat wrażliwy. Ale misio żelki? MISIO ŻELKI? Ochłonąłem dopiero wtedy, gdy nieomal wszyscy dookoła mnie powiedzieli, że przesadzam, że ta odrobina luzu przy tak ciężkiej tematyce naprawdę się przyda. kartaTen sam szok wywołała u mnie karta Wydarzeń, gdzie mama-zombie trzyma na ręku dziecko-zombie. No ludzie! Miało być na poważnie i realistycznie. Tak, wiem, zombie i realizm, puknij się człowieku w głowę, a przede wszystkim zrób kok w tył, hahaha.

Po drugie, pierwsze wydanie wyjątkowo nie zawiera na tylnej stronie pudełka opisu gry i jej składników, ale… zombie-twarz nie kogo innego, jak Jarka Basałygi. A pierwsza strona? I tu się robi naprawdę ciekawie. Bo zasadniczo jest to twarz Tomka Larka, ale… Każdy mój stary znajomy wie, że kiedyś byłem o wiele szczuplejszy i dziwnie podobny to postaci z winiety, więc równie dobrze ta twarz pasuje do mojej i w sumie do dzisiaj nie wiem, jak to było. Zakładam, że to twarz Tomka, a podobieństwo do mnie jednak jest przypadkowe, ale nawet jeśli, czy to nie zabawna koincydencja?

az

Kiedy gra była gotowa, niedługo przed jej wejściem na rynek okazało się, że w tym samym czasie premierę będzie miała planszówka związana z uniwersum Wiedźmina, którą notabene współtworzył inny mój przyjaciel, Ignacy Trzewiczek. „Nooo, to pozamiatane” – myślałem wtedy. Ale nie, jak się okazało, starym zwyczajem CDP (sorki, chłopaki i dziewczyny) nie wyrobił się z terminem i premierę przesunięto na wiosnę następnego roku. „Uff, czyli konkurencji dla mnie i wielu innych twórców w te święta nie będzie” – odsapnąłem w duchu.

A propos marketingowych tematów. Już wcześniej wiedziałem, że Jarek opuści FG i z powodów oczywistych nie będzie mógł zająć się promocją gry, jak należy. Zrobił, ile mógł – reszta należała do mnie. On nawiązał kilka kontaktów z youtuberami, a ja założyłem fanpage na FB i reklamowałem tam grę za własną kasę. Przy okazji, poznałem tam wielu naprawdę wspaniałych ludzi, którzy – jak się szybko okazało – mieli na punkcie zombie-apokalipsy i okolic podobnego hopla, jak ja.

Ponadto zrobiłem serię aż 13-odcinkowej wideoinstrukcji (w miarę krótkie filmy zastępujące papierową instrukcję), w której tworzeniu pomagali mi mój przyjaciel, Krzysztof Wirszyłło, a także mój syn Konrad (który z tej okazji oblał sprawdzian semestralny z fizyki – masakra, co ja potem usłyszałem od żony). Polecam zresztą zobaczyć końcówkę 13. odcinka – bo tam są ścinki z tego rodzaju informacjami.

Ale zdradzą coś jeszcze, o czym rzadko do tej pory mówiłem. Otóż w tym samym czasie FG wydał grę pt. „Skup żywca”. I to było o tym, o czym mówi tytuł – dla graczy 8+. Nie dziwota, że jakaś organizacja ochrony zwierząt rozpętała istną burzę w mediach internetowych, że jak to tak, że dzieci uczą się hodowli pod ubój, że co to za pomysły?! „Świetna reklama, też bym chciał taką, za darmo w dodatku” – kombinowałem wtedy. No więc stworzyłem fake’owe konto i napisałem do owej organizacji, że to nic, że FG to w ogóle kanał jakiś, bo oni wydali nawet grę o kanibalizmie i że to jest dopiero skandal. I wiecie co się stało? Nic. Kompletna cisza. Trochę się wtedy zdziwiłem i nawet naszła mnie dziwna refleksja – sami wiecie jaka, bo na bank też o tym właśnie myślicie – ale w sumie czego ja się spodziewałem? Alarmistycznych artykułów o pożeraniu żywcem żywych ludzi przez żywe trupy – jak to gdzieś kiedyś rzuciłem z rozpędu, nieumiejętnie chcą opisać ideę gry? Rakiem wycofałem się z pomysłu i do dziś dźwigam jego brzemię. Napiszę tylko: „nie róbcie tak, drogie dzieci, oj nie róbcie. Wystarczy, że wujek Piotrek za was zafundował sobie obciach i rozczarowanie”.

Na koniec słowo o sprzedaży. Recenzje w sieci były nawet spoko (średnia to 7/10, a później na BGG było to 6,1 – gdzie gry o tej tematyce mają zazwyczaj noty poniżej 5/10), a gra jeszcze kilka lat miała swoje dodruki, za które już odpowiadał kolejny szef FG, czyli Wojciech Rzadek (pozdrawiam!). Ale nie, nie napiszę tu, ile dokładnie sprzedało się egzemplarzy, bo wciąż obowiązuje mnie tajemnica handlowa. Powiem jednak tak – tworząc grę liczyłem na dwa, może trzy tysiące sprzedaży. A tu proszę, nakład wielokrotnie przekroczył moje najśmielsze oczekiwania. Za co gorąco dziękuję wszystkim fanom gry, którzy zakupili „Atak zombie”. Po prostu – dziękuję.

To właśnie dlatego, dla nich, już od jakiegoś czasu przymierzałem się do wydania dodatku do gry – i to nie za kasę, ale za darmo właśnie. Niejako w ukłonie dla kupujących. Po staremu, pomagała mi przy tym rodzina, ale także moi studenci z UKW, gdzie teraz wykładam. A czym jest ów dodatek musicie już sprawdzić sami. Dość powiedzieć, że dochodzą nowe mechaniki, a w tym – co najważniejsze – profesje dla naszych ludzi. I tak, podobieństwo do postaci z serialu z TWD znowu jest całkowicie nieprzypadkowe. Miłej zabawy.

Nowe karty – do wydruku  Profesje – do wydruku  Instrukcja rozszerzenia

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active

Privacy Policy

What information do we collect?

We collect information from you when you register on our site or place an order. When ordering or registering on our site, as appropriate, you may be asked to enter your: name, e-mail address or mailing address.

What do we use your information for?

Any of the information we collect from you may be used in one of the following ways: To personalize your experience (your information helps us to better respond to your individual needs) To improve our website (we continually strive to improve our website offerings based on the information and feedback we receive from you) To improve customer service (your information helps us to more effectively respond to your customer service requests and support needs) To process transactions Your information, whether public or private, will not be sold, exchanged, transferred, or given to any other company for any reason whatsoever, without your consent, other than for the express purpose of delivering the purchased product or service requested. To administer a contest, promotion, survey or other site feature To send periodic emails The email address you provide for order processing, will only be used to send you information and updates pertaining to your order.

How do we protect your information?

We implement a variety of security measures to maintain the safety of your personal information when you place an order or enter, submit, or access your personal information. We offer the use of a secure server. All supplied sensitive/credit information is transmitted via Secure Socket Layer (SSL) technology and then encrypted into our Payment gateway providers database only to be accessible by those authorized with special access rights to such systems, and are required to?keep the information confidential. After a transaction, your private information (credit cards, social security numbers, financials, etc.) will not be kept on file for more than 60 days.

Do we use cookies?

Yes (Cookies are small files that a site or its service provider transfers to your computers hard drive through your Web browser (if you allow) that enables the sites or service providers systems to recognize your browser and capture and remember certain information We use cookies to help us remember and process the items in your shopping cart, understand and save your preferences for future visits, keep track of advertisements and compile aggregate data about site traffic and site interaction so that we can offer better site experiences and tools in the future. We may contract with third-party service providers to assist us in better understanding our site visitors. These service providers are not permitted to use the information collected on our behalf except to help us conduct and improve our business. If you prefer, you can choose to have your computer warn you each time a cookie is being sent, or you can choose to turn off all cookies via your browser settings. Like most websites, if you turn your cookies off, some of our services may not function properly. However, you can still place orders by contacting customer service. Google Analytics We use Google Analytics on our sites for anonymous reporting of site usage and for advertising on the site. If you would like to opt-out of Google Analytics monitoring your behaviour on our sites please use this link (https://tools.google.com/dlpage/gaoptout/)

Do we disclose any information to outside parties?

We do not sell, trade, or otherwise transfer to outside parties your personally identifiable information. This does not include trusted third parties who assist us in operating our website, conducting our business, or servicing you, so long as those parties agree to keep this information confidential. We may also release your information when we believe release is appropriate to comply with the law, enforce our site policies, or protect ours or others rights, property, or safety. However, non-personally identifiable visitor information may be provided to other parties for marketing, advertising, or other uses.

Registration

The minimum information we need to register you is your name, email address and a password. We will ask you more questions for different services, including sales promotions. Unless we say otherwise, you have to answer all the registration questions. We may also ask some other, voluntary questions during registration for certain services (for example, professional networks) so we can gain a clearer understanding of who you are. This also allows us to personalise services for you. To assist us in our marketing, in addition to the data that you provide to us if you register, we may also obtain data from trusted third parties to help us understand what you might be interested in. This ‘profiling’ information is produced from a variety of sources, including publicly available data (such as the electoral roll) or from sources such as surveys and polls where you have given your permission for your data to be shared. You can choose not to have such data shared with the Guardian from these sources by logging into your account and changing the settings in the privacy section. After you have registered, and with your permission, we may send you emails we think may interest you. Newsletters may be personalised based on what you have been reading on theguardian.com. At any time you can decide not to receive these emails and will be able to ‘unsubscribe’. Logging in using social networking credentials If you log-in to our sites using a Facebook log-in, you are granting permission to Facebook to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth and location which will then be used to form a Guardian identity. You can also use your picture from Facebook as part of your profile. This will also allow us and Facebook to share your, networks, user ID and any other information you choose to share according to your Facebook account settings. If you remove the Guardian app from your Facebook settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a Google log-in, you grant permission to Google to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth, sex and location which we will then use to form a Guardian identity. You may use your picture from Google as part of your profile. This also allows us to share your networks, user ID and any other information you choose to share according to your Google account settings. If you remove the Guardian from your Google settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a twitter log-in, we receive your avatar (the small picture that appears next to your tweets) and twitter username.

Children’s Online Privacy Protection Act Compliance

We are in compliance with the requirements of COPPA (Childrens Online Privacy Protection Act), we do not collect any information from anyone under 13 years of age. Our website, products and services are all directed to people who are at least 13 years old or older.

Updating your personal information

We offer a ‘My details’ page (also known as Dashboard), where you can update your personal information at any time, and change your marketing preferences. You can get to this page from most pages on the site – simply click on the ‘My details’ link at the top of the screen when you are signed in.

Online Privacy Policy Only

This online privacy policy applies only to information collected through our website and not to information collected offline.

Your Consent

By using our site, you consent to our privacy policy.

Changes to our Privacy Policy

If we decide to change our privacy policy, we will post those changes on this page.
Save settings
Cookies settings