Tytuł Ewolucja przywodzi na myśl kilka gier od różnych wydawców. Wszystkie o podobnej tematyce, ale nieco odmiennej mechanice. Evolution: Another World to siostra Evolution: New World, która przenosi nas do niesamowitej krainy pełnej magicznych istot. Tym razem nie będziemy szukać pożywienia ani schronienia. Zamiast tego jako pierwsi spróbujemy zdobyć potrzebną energię i przetransmutować trzy z naszych stworzeń.
Magiczne być albo nie być
Świat Evolution: Another World zamieszkuje wiele niespotykanych zwierząt, które do transformacji potrzebują mistycznej energii. Dostarczają jej rozsiane po krainie tajemnicze miejsca – Źródła. Zwykle dostępne dla wszystkich, nie są jednak nieskończone, co sprawia, że tylko najszybsi i najsprytniejsi będą mogli z nich skorzystać. Czasami zaś skrywają dodatkowe pokłady mocy dla tych stworzeń, które wykażą specjalne cechy i odpowiednio przystosują się do panujących w tym dziwnym ekosystemie warunków.
Podczas swojej tury gracze tworzą nowe gatunki i rozwijają ich atrybuty, co składa się na dwie z trzech dostępnych akcji. Obie są opcjonalne. Jak w przypadku innych gier z tej serii, będziemy wykorzystywać karty. Zagranie jednej rewersem oznacza zapoczątkowanie nowego stworka, natomiast zagranie awersem pozwala dodać nową umiejętność do już istniejącego. Każda z kart zawsze zawiera dwie cechy, dając graczom możliwość wyboru, którą z nich przypisać. Cechy te dzielą się na cztery kategorie: agresywne, defensywne, energetyczne oraz specjalne.
Jak łatwo się domyślić energetyczne dotyczą specjalnych bonusów podczas pobierania energii ze Źródeł, innych stworzeń oraz samej transmutacji. Specjalne to istny miszmasz, od specyficznego rodzaju obrony/ataku, aż po umiejętność kopiowania innej cechy. Wyjaśnienie agresywnych i defensywnych zostawmy sobie na później.
Trzecią, tym razem już obowiązkową akcją, jest aktywacja jednego z naszych stworzeń. Może ono pobrać energię ze źródła (jeśli jest dostępna), zaatakować przeciwnika, przejść transmutację pod warunkiem, że posiada cztery kryształy mocy lub zapaść w sen – spasować.
Bezkrwawo, ale nadal złośliwie
Ewolucja w magicznym świecie jest zdecydowanie mniej drapieżna od swojej poprzedniczki. Mniej drapieżna nie oznacza jednak kompletnie pozbawiona negatywnej interakcji. Co prawda nie da się całkowicie zlikwidować żadnego stworzenia, ale bez problemu da się narobić mu kłopotów, po to, by zyskać energię spoza normalnego źródła. Dostajemy do dyspozycji cały arsenał cech, które skupiają się na kradzieży albo nagradzają za ataki, a także takie, które pomagają się bronić przed zakusami przeciwników.
Zwykle aby atak był udany i przyniósł jakieś korzyści musimy wypełnić konkretne zadanie. Może to być na przykład wybranie za cel przeciwnika, którego można uśpić czy takiego, któremu można zabrać mu cechę. Przykładowo atrybut Vampire nie zadziała jeśli zaatakujemy stworzenie, które nie posiada żadnych kryształów.
Osiem z szesnastu dostępnych w grze cech koncentruje się ściśle na ataku i obronie, co wyraźnie pokazuje, jak istotne są dla całej rozgrywki. Ciężko tu być 100% pacyfistą. Jest to możliwe, jeśli stworzymy dobrze działające kombo na pozyskiwanie energii i choć częściowo skupimy się na obronie. Na szczęście bardziej agresywni gracze są lekko stopowani przez samą mechanikę gry. Pozyskiwanie energii w pokojowy sposób nie wyczerpuje aktywnego stworzenia. Ataki wręcz przeciwnie, są na tyle męczące, że natychmiast je usypiają. Niemniej jednak, ponieważ nic nie stoi na przeszkodzie, aby tym samym stworkiem najpierw pobrać energię normalnie, a w następnych ruchach, gdy już wyczyścimy Źródło ze wszystkiego, zaatakować, wydaje mi się, że granie nieagresywne, to raczej niepotrzebne utrudnianie sobie życia.
Świat pełen kolorów i możliwości
Spójrzcie jak ta gra wygląda! Duże karty z barwnymi, żywymi grafikami i akrylowe błękitne kryształki budują fantastyczny klimat jakiejś niemal wróżkowej krainy. Jest ślicznie i uroczo, ale nie przekraczamy granicy infantylności. Szkoda tylko, że pomimo podwójnych cech na kartach, dostajemy zawsze jedną ilustrację. Dzięki temu jest czytelnie, ale aż chciałoby się by kart było więcej, chociażby tych, które przedstawiają Źródła.
Łączenie różnych cech daje sporą liczbę kombinacji i tworzy konieczność dostosowywania się do zmiennych warunków gry. Wybór pomiędzy zdobywaniem energii, ofensywą i przetrwaniem, adaptacja do posunięć przeciwników, to główna część gry. Każda kolejna karta i cecha, to część rozwijającego się silniczka.
Przetransmutowane zwierzęta odpadają z gry, zabierając ze sobą pieczołowicie kolekcjonowane cechy. Co więcej, ilość stworzeń w naszym tableau określa ile kart dobieramy co rundę, więc odrzucenie nawet jednego z nich, zmniejsza wachlarz naszych możliwości. Mała liczba kart, to mniejsza mitygacja pecha w dociągu, a trzeba przyznać, że szczęście, to ważny element tej gry. Im mniej kart będziemy mieli do dyspozycji, tym będzie nam trudniej i może się zdarzyć, że to, co dobierzemy nijak nie pozwoli na zastopowanie rozpędzonego przeciwnika. Dostajemy więc ciekawą zagwozdkę: jak wygrać wyścig i jednocześnie zachować w miarę działającą i napędzającą grę machinę.
Ewolucja w miniaturze
Krótki czas gry, dosyć dynamiczne rundy, znikomy paraliż decyzyjny i nieskomplikowane, przejrzyste zasady ułatwiają włączenie tej gry do rodzinnych rozgrywek. Żywe ilustracje, estetyczne komponenty na pewno spodobają się dzieciom, a i dorośli lubiący takie klimatu nie mają na co narzekać. Można użyć jej jako wstępu do trudniejszych tytułów z serii (i nie tylko), czy zaprezentowaniu mechaniki budowania silniczka.
Evolution: Another World, to skondensowana i mocno uproszczona wersja poprzedniczek. Obawiam się, że dla wyrobionych graczy, trochę za mocno. Ograniczona decyzyjność, losowość, której prawie nie ma jak mitygować, nie przysporzą tej grze fanów. Trzeba więc mieć świadomość, że skierowana jest raczej dla początkującego, mniej wymagającego gracza i nie każdemu się spodoba.
Gra dla 2-4 graczy, wiek 11+
Czas gry: 20-30 minut
Wydawca: CrowD Games
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(6,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.