Kumicho kilku kocich klanów przeczuwa zbliżający się koniec swojego dziewiątego życia. Czas wybrać następcę, który przejmie władzę w Neko Syndicate. Piętnaście rund musi wam wystarczyć, do udowodnienia, że to właśnie wy zasługujecie na ten tytuł. Jak to zrobić? Wystarczy z niczego stworzyć najlepszy łańcuch produkcji i dostawy… sushi.
Od zera do kulinarnego barona
Nasze gastronomiczne imperium zaczyna się skromnie od jednej karty, czyli dwóch najbardziej zaufanych członków klanu. Ich zadanie to rekrutacja i przydzielanie pracowników do odpowiednich miejsc w powoli rozrastającej się strukturze. Podczas ruchu możemy skorzystać z umiejętności tylko jednego z nich. Mamy więc możliwość dobrania nowej karty do zaplecza-poczekalni, albo wyciągnięcia jej z zaplecza i dodania do raczkującego biznesu. Każda kolejna karta zapewnia dwóch nowych pracowników oraz zlecenie na zestaw sushi.
Klienci nie mają bardzo wygórowanych wymagań. Kombinacje z tuńczyka, łososia, makreli, okonia morskiego i dwóch potraw: sashimi (surowa ryba) oraz nigiri (surowa ryba z ryżem) wystarczą by ich uszczęśliwić. Nawet jeśli do końca gry dostaną tylko część zamówienia, nie będą się pieklić, a jeśli uda się je zrealizować w całości, to zwykle dodatkowo nam to wynagrodzą. Najwyraźniej obsługa klienta w tym mieście nie stoi na zbyt wysokim poziomie ;)
Logistyczna ekwilibrystyka
Nawet jeśli nikt nie spodziewa się po nas cudów, to czasem wypadałoby coś dostarczyć. Jednak bez ryb, ryżu i dostawców za daleko nie zajdziemy. Podczas rekrutacji mamy do wyboru kilka przydatnych profesji. Na losowo dobieranych kartach znajdziemy sprzedawców ryb, kucharzy, kurierów, operatorów metra i sklepikarzy. Każdy z nich jest niezastąpionym trybikiem w kulinarnej machinie. Dodając ich do swojej czteropoziomowej piramidy, tworzymy ścieżki i rozgałęzienia, które będą odpalać się w trakcie naszej tury. Zawsze podążamy tylko jedną z nich, od początku do samego końca, po kolei wykonując dostępne akcje. To ile razy możemy każdą z nich powtórzyć, jest równe poziomowi, na którym się znajduje.
Poza tym każda karta jest podzielone na dwie dzielnice: górną i dolną, co wydłuża drogę, jaką musi pokonać sushi zanim dotrze do klienta. Ma to także znaczenie przy korzystaniu z akcji metra, która pozwala przenieść kosteczki dań pomiędzy dzielnicami oznaczonymi tą samą literą. Ułożenie całej tej misternej konstrukcji jest więc kluczowe dla sprawnego działania naszego silniczka.
Zjeść ciastko i mieć ciastko
Specyfika zasad powtarzania akcji sprawia, że wszystko chcielibyśmy umieszczać jak najniżej, Oczywiście jest to niemożliwe, bo cała struktura musi się jakoś łączyć i od czegoś zaczynać. Trochę ciężko jest cokolwiek ugrać bez chociażby bazowej generacji ryb na starcie. Można by się niby pokusić o jakieś inne rozpoczęcie, ale będzie ono raczej dalekie od optymalnego. Zdarzyło nam się, że jeden z graczy bardzo długo nie mógł wylosować karty ze sprzedawcą ryb i nie było mu łatwo. Przez kilka pierwszych tur czuł, że idą one na zmarnowanie.
Decyzja kogo zatrudnić też wcale nie jest taka oczywista. Każdy rodzaj ryby wymaga innego sprzedawcy. Kiedy i gdzie w nich inwestować? Czy na pewno potrzebni są nam wszyscy? A może skorzystamy z pomocy sklepikarza, który może przekonwertować jeden typ ryby w inny? Bardzo szybko okazuje się, że bez kucharza i jego ryżu interes też za dobrze nie idzie, a dostarczenie potraw z jednego krańca miasta na drugi wymaga wiele wysiłku i ciągle brakuje nam ruchów. Z pomocą przychodzą moje ulubione akcje metra, które umożliwiają duże przeskoki pomiędzy kartami, ale tylko wtedy jeśli umiejętnie je ułożymy. Dostajemy więc dodatkową zagadkę przestrzenną.
Nie marnuj jedzenia i nie olewaj klienta (przynajmniej nie całkowicie)!
To słowa mądrości, które jak mantrę powinien powtarzać każdy gracz Neko Syndicate. Na koniec gry wszystkie niedostarczone, a znajdujące się na kartach kosteczki oraz zamówienia bez chociażby jednego dania przynoszą punkty ujemne. Co więcej, za użycie niewystarczającej liczby kart i dziury w czteropoziomowej strukturze również czeka nas kara. Jeśli zaś chodzi o punkty dodatnie to uzyskujemy je za każde dostarczone sushi oraz za skompletowanie zamówienia.
Neko Syndicate wprowadza także mnożniki punktacji. Każdy poziom piramidy liczymy oddzielnie. Im bliżej czubka tym mnożnik jest większy. Przez całą grę staramy się więc jak najwięcej rzeczy dostarczyć do wyższych warstw, a ewentualne braki zepchnąć jak najniżej. Zwłaszcza pod koniec, gdy już wiemy, że jakieś potrawy nam zostaną i nie mamy szansy się ich pozbyć, warto poświęcić akcję, żeby je przetransportować do podstawy i stracić jak najmniej.
Poza wspomnianą powyżej punktacją, obecny przywódca, zanim zejdzie z tego świata, wymyślam nam również różne dodatkowe zadania. Im szybciej je zrealizujemy, tym więcej punktów zgarniemy. Zwykle nie należą one do najłatwiejszych, ale warto się postarać i w nie zainwestować, bo potrafią przynieść niezły zastrzyk punktowy.
Gra z (kocim) pazurem
Już okładka małego, poręcznego pudełka wyraźnie wskazuje w jakich klimatach będziemy się obracać. Antropomorficzne koty humorystycznie nawiązują do stereotypów japońskich gangów motocyklowych i mafii. Wszechobecne tatuaże, blizny i specyficzny ubiór natychmiast przenoszą nas w świat znany z filmów o yakuzie. Jeśli lubicie taką stylistykę, to myślę, że nie będziecie zawiedzeni.
Pochwalić należy także samo wykonanie. Wszystkie elementy od kart po pionki są dobrej jakości i wykonane zostały z dbałością o szczegóły. Dostajemy nawet spersonalizowane meeple i karty przywódców naszych klanów.
Wydawałoby się, że Neko Syndicate, to niewielka gra, która plasuje się w kategorii fillerów. Łatwe zasady i krótki czas rozgrywki, uzyskany dzięki symultanicznym turom, również na to by wskazywały. Jednocześnie jest to gra, która wymaga zastanowienia i dobrego planowania. Elementy przestrzennej układanki wcale nie są banalne i choć karty dobieramy losowo, więc nie panujemy całkowicie nad sytuacją, to wybór co i gdzie i umieścić jest bardzo ważny. Stworzone ścieżki akcji muszą mieć sens, zgrywać i kombować się ze sobą, tak by tury nie były puste i bezsensowne. Co z tego, że mam multum ruchów i przesunięć, jeśli wcześniej nie zdobyłam ryby? Albo łączące się ze sobą stacje metra leżą koło siebie, zamiast po dwóch stronach układu?.
Przyznaję, że to rozkminianie i wielowymiarowa układanka wciągnęły mnie na dobre. Wiem jednak, że dla niektórych graczy może to nie wystarczyć, a samo przesuwanie kosteczek nie będzie dla nich zbyt ekscytujące. Zwłaszcza że Neko Syndicate to solo multiplayer. Interakcja pomiędzy graczami prawie nie istnieje. Siedzimy z nosem we własnym układzie i zupełnie nie interesują nas ruchy przeciwników. Nawet ściganie się o cel jest tak naprawdę w dużej mierze, przynajmniej w moim odczuciu, ściganiem się przeciwko grze, a nie innym graczom. Mnie to zupełnie nie przeszkadza, ale to już zależy od Waszych planszówkowych preferencji. Gdybym w tej recenzji nie brała pod uwagę opinii osób, które wolą bardziej interaktywną rozgrywkę, ocena pewnie byłaby ciut wyższa. Ze swojej strony zdecydowanie polecam
Gra dla 1-4 graczy, wiek 14+
Czas gry: 20-40 minut
Wydawca: Combo Games
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.