Camargue to kraina geograficzna we Francji, gdzie przenikają się różnorodne krajobrazy – nadmorskie tereny, rozległe bagna, rzeczne delty i pola uprawne. Planszówka o tym samym tytule pozwala graczom stworzyć, za pomocą kafelkowej mozaiki, własną wersję tego obszaru.
Wszystkie drogi prowadzą do… Camargue
Chyba każda gra wykorzystująca kafelki i skupiająca się na budowaniu różnego rodzaju terenów nie uniknie porównywania do Carcassonne. Camargue, choć ma pewne drobne podobieństwa, to jednak jest zupełnie inną grą. Łatwiejszą, mniej wymagającą pod względem strategii i z mocno ograniczonym planowaniem.
Dobieramy do trzech kafelków, a następnie jeden z nich dokładamy do tych, które już znajdują się na stole. Pomimo tego, że przedstawiają różne rodzaje terenów, to możemy je ze sobą łączyć i mieszać, choć zdecydowanie bardziej opłaca się tworzyć jednolite obszary. Obowiązują nas przy tym dwie zasady. Umieszczany kafelek musi kontynuować istniejącą ścieżkę i jednocześnie nie może żadnej z nich odcinać. Poza tym kafelki muszą być umieszczane w tej samej orientacji, bez obracania i dopasowywania, tak by znajdujący się na nich symbol był zawsze w prawym górnym rogu. Te restrykcje znacznie ograniczają nasze możliwości i sprawiają, że zwykle mamy jedno, może dwa miejsca do dołożenia, które mogą przynieść większe profity. Nawet jeśli raz na jakiś czas idealnie coś dopasujemy i uzyskamy 40 parę punktów, to większość tur jest raczej mało satysfakcjonująca.
Punkty. No właśnie – jak je liczymy? Bardzo prosto. Mnożymy liczbę płytek tworzących jeden obszar przez liczbę krawędzi dokładanego elementu, które stykają się z innymi kafelkami.
Co twoje, to i moje
Najbardziej unikalną mechaniką w Camargue jest punktowanie “na sępa”. W grze znajdziemy specjalne kafelki przedstawiające typy terenu. Trzymając taki kafelek na ręce mamy dwie opcje: po prostu odrzucić go za 10 punktów lub poczekać na odpowiedni moment, aby wykorzystać go w turze przeciwnika.
Jeśli inny gracz punktuje za teren, wskazany na naszym kafelku, możemy podpiąć się pod jego ruch i zdobyć taką samą nagrodę. Choć to opłacalne zagranie, ma ono również swoje wady. Użycie specjalnego kafelka sprawia, że tracimy następną kolejkę, więc warto go wykorzystywać tylko w sytuacjach gwarantujących naprawdę dużą liczbę punktów. Dodatkowo, taki kafelek zajmuje miejsce na ręce, a często nie mamy pewności, czy faktycznie się przyda.
Urokliwe miasteczka i malownicze krajobrazy
Autorem szaty graficznej jest Michael Menzel. Jego ilustracje pojawiają się w tak wielu grach (jak choćby: Catan, Epoka Kamienia, W Roku Smoka czy Dominion), że jestem przekonana, że każda półka w mojej kolekcji zawiera przynajmniej jedną planszówkę z grafikami tego pana.
Gra wygląda spójnie i estetycznie. Jest kolorowo, ale nie przesadnie pstrokato. Kafelki są czytelne, a tereny łatwe do rozpoznania na pierwszy rzut oka. Elementy wykonano z dobrej jakości materiałów, dzięki czemu całość całkiem ładnie prezentuje się na stole.
Nie jestem natomiast fanką toru punktacji. Każdy gracz otrzymuje swoją planszetkę z otworami do zaznaczania setek, dziesiątek i jedności. System ten może i sprawdza się na dłuższą metę, ale początkowo wydaje się być strasznie nieintuicyjny. Praktycznie każda osoba, z którą grałam, miała z nim problemy i zupełnie nie mogła się przestawić. Niby nie jest to nic wielkiego, ale zaburza płynność rozgrywki, zwłaszcza że czasem będziemy dodawać całkiem duże liczby.
Serce żywiej nie zabiło
Nie każda gra musi być niezwykle skomplikowana, z zasadami na 15 stron i przegrzewająca zwoje mózgowe z każdym kolejnym ruchem. Czasem potrzebujemy czegoś lekkiego dla odprężenia, nie wymagającego nadmiernego skupienia. Planszówki, którą ja określam mianem towarzysza do herbatki i rozmowy. Pytanie jednak, kiedy przekraczamy tę magiczną linię, gdy nie jest już tylko prosto, ale staje się zbyt prosto?
Camargue to gra, która… gra się sama. Nikła decyzyjność i losowość dobieranych kafelków sprawiają, że choć ładnie prezentuje się na stole, to pod względem rozgrywki nie porywa. Zdobycie dwóch punktów w środku rozgrywki, gdy ktoś inny, zupełnie przez przypadek, uzyska ich 30, bo szczęśliwie wylosował idealny kafelek, jest irytujące i nie zachęca do kolejnych partii.
Sielskie widoki nie wystarczą, gdy towarzyszy im kompletny brak emocji. Jeśli większość naszych ruchów ogranicza się do dołożenia kafelka tam, gdzie najlepiej pasuje (i nie ma najmniejszej wątpliwości, gdzie to miejsce się znajduje), bez większego planowania i zastanowienia, to chyba coś już jest nie tak. Mechanika “na sępa” jest pewną odskocznią od monotonii, ale zdecydowanie nie wystarcza, gdy większość czasu gramy na kompletnym automacie. Camargue jest po prostu mało interesująca, zupełnie mnie nie wciąga, a wręcz momentami przypomina nie grę, a ćwiczenia z tabliczki mnożenia.
Gra dla 2-6 graczy, wiek 8+
Czas gry: 45 minut
Wydawca: Abacusspiele
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Ot, nie mogę powiedzieć, że gra jest zła, ale też nie znajduje w niej niczego takiego, co skłoniłoby mnie, żeby ją polecać, czyli totalny przeciętniak. Sporo istotnych wad wpływających na grywalność. Odczuwalne zalety powodują jednak, że osoby będące fanami gatunku – mogą znaleźć w niej coś dla siebie.