Ah! Tradycyjne gry mają swój urok! Drewniane. Proste w zasadach. Nieprzesadzone w ilości komponentów.
Taką grą są Qwirkle. Wyróżniają się na tle nowoczesnych gier planszowych wyglądem, ale pytanie jak wypadają pod względem przyjemności z rozgrywki?
Przyjrzyjmy się bliżej grze, która od blisko 20 lat gości na rynku gier planszowych, a teraz wraca, dzięki Wydawnictwu Nasza Księgarnia.
Retro planszówka we współczesności
Nowoczesne gry planszowe nie mają lekko. Przebić się na rynku wśród licznej konkurencji to nie lada wyzwanie. Dlatego atrakcyjność wizualna gry planszowej jest obecnie wysoko cenioną wartością. Figurki, customowe kości, finezyjne grafiki, niesztampowe komponenty. A tu nagle pojawia się gra z prosto ciosanymi płytkami, ubogimi wzorami i używająca raptem 6 kolorów? Jak ona sobie poradzi?
Qwirkle to abstrakcyjna gra na 108 płytkach w układanie wzorów. Naszym celem będzie dokładanie płytek do wspólnej układanki tak, aby właśnie stworzona przez nas sekwencja zapunktowała jak najwyżej. Mamy tu element zarządzania ręką. Do układanki dodajemy dowolną ilość płytek z 6, którymi zawsze dysponujemy, ale tylko do jednej linii. Oczywiście z pełnym poszanowaniem zasad sąsiadowania. Jeden nieprzerwany rząd lub kolumna mogą zawierać płytki: albo jednego koloru, ale różnych wzorów, albo jednego wzoru, ale różnych kolorów. Przypomina to tworzenie swoistej krzyżówki.
Całość sprawia, że Qwirkle są banalnie proste w zasadach. Gdy dodamy do tego fakt, że w grze praktycznie nie mamy setupu, okazuje się Qwirkle stoją wysoko w rankingu gier, w których czas od wyjęcia gry na stół do rozpoczęcia rozgrywki jest bardzo krótki.
Mariaż taktyki ze szczęściem
W Qwirkle chcemy przede wszystkim ułożyć… qwirkle! Jest to sekwencja 6 płytek z jednym wspólnym aspektem (np. kolor) i jednym różnym (np. wzór). Taka konfiguracja zapewnia nam 6 dodatkowych punktów. W przeciwnym razie punktowanie odbywa się za ilość płytek w każdym wierszu lub kolumnie, do której dołożyliśmy elementy.
W Qwirkle liczy się przede wszystkim bystrość i obserwacja. Chcemy dokładać płytki tak, aby zapunktować za kilka linii. Im dłuższe linie uzupełnimy, tym większy zastrzyk punktowy. Dostrzeżenie atrakcyjnej sytuacji na planszy i wykorzystanie jej z premedytacją do wciśnięcia kilku naszych płytek, w zamiar na istotny profit punktowy, potrafi dać wiele satysfakcji! Ale… ha, dostrzec sytuację, a dysponować odpowiednimi elementami, by móc ją wykorzystać, to dwie różne rzeczy!
W grze odczujemy losowość. Możemy zauważyć atrakcyjne możliwości punktowania, ale jeśli nie wylosujemy odpowiedniej płytki… na niewiele nam się to przyda. Z drugiej jednak strony możliwości rozdysponowani płytkami jest zazwyczaj tak wiele, że nawet jeśli nie ułoży nam się tu, to ułoży się ówdzie! Czasem wystarczy tylko solidnie się rozejrzeć.
Czy fakt, iż płytki pozyskujemy losowo oznacza, że już nie mamy nad czym pomyśleć? Ano nie!
Jak przechytrzyć konkurentów?
Poza kombinowaniem jak mądrze dołożyć płytki, podejmujemy również pewne decyzje taktyczne. Czasem powstrzymujemy się z dołożeniem określonych płytek, aż ktoś inny nie rozbuduje danej linii. W taki sposób możemy wyczekiwać sytuacji, aż nasze kafelki dadzą nam gratyfikację za qwirkle. Z drugiej strony sami stronimy od stworzenia sytuacji, gdy układ zawiera już 5 płytek i nasz konkurent może w prosty sposób, tylko z uwagi na fakt posiadania brakującej płytki, zdobyć kilkanaście punktów. Stajemy zatem często przed dylematem. Z jednej strony chcemy dołożyć płytki do jak najdłuższej sekwencji, by zapunktować sowicie, a drugiej – nie chcemy tworzyć długich wzorów (czytaj: intratnej sytuacji dla przeciwnika, np. na dokończenie wzoru).
Innym ciekawym zabiegiem taktycznym może być blokowanie linii. Zdarzają się sytuacje, w których od nas zależy czy ułożymy płytki tak, że pozostawimy przestrzeń do stworzenia pewnych połączeń na planszy czy zablokujemy możliwość rozbudowania danej linii.
Ponadto gra stwarza nam możliwość wymiany dowolnej liczby płytek zamiast ich dokładania. Minus? Brak punktowania w tej turze. Plus? Szansa na dobranie czegoś ekstra. Czy ryzyko jest warte podjęcia? W mojej ocenie zazwyczaj nie. Szansa na dobranie wymarzonej płytki przez większość rozgrywki jest niewielka, ale.. a nóż się uda! Samo kuszenie możliwością wypróbowania swojego szczęścia jest dobrym rozwiązaniem ;)
Podczas gry warto również mieć na uwadze kwestię policzalności płytek. Wystarczy pamiętać, że każda konkretna płytka występuje w grze tylko 3 razy. Dzięki temu możemy zweryfikować czy mamy jeszcze szansę dociągnąć określony kafelek, a może mamy na ręku ostatnią sztukę. Informacja ta może mieć przełożenie taktyczne. Gdy wiemy, że wszystkie trzy sztuki danej płytki znajdują się na stole, możemy ułożyć określoną konfigurację bez obaw, że ktoś ją dokończy tą płytką i zapunktuje z premią!
Ponoć zawsze musi być jakieś ale…
Nie wadą, acz specyfiką Qwirkle jest kwestia punktowania w każdej turze. Dokładamy płytki, liczymy punkty. Płytki, punkty. I tak wiele razy. Notoryczne zapisywanie punktów może zdawać się frustrujące. I dla niektórych faktycznie będzie. Można przyjąć, że każdy z graczy sam notuje swoje punkty po ruchu, bądź jeden gracz robi to za wszystkich. Zapewne nieco kosztem własnego skupienia na grze…
Szkoda, że w grze nie spróbowano zrobić z tego mankamentu wartości dodanej w postaci pewnej dawki emocji. Stworzenie toru punktacji, możliwość obserwowania po każdym ruchu jak kształtuje się sytuacja punktowa byłoby dużo ciekawsze. W obecnej wersji gry po prostu co turę zapisujemy punkty i tyle. Ruch; 6 punktów; ruch; 11 punktów, itd. Nie wiemy kto prowadzi. Nie wiemy jaką mamy stratę punktową za innymi i czy realnie walczymy o zwycięstwo. Ostateczny wynik poznamy dopiero na koniec gry, chyba że pokusimy się o każdorazowe bieżące dodawanie punktów i pytanie gracza notującego o sytuację.
Qwirkle to gra przyzwoicie wykonana. Płytki są duże, wzory czytelne, a woreczek solidny i wygodny. Akurat aby komponenty spełniały swoje podstawowe funkcje. Można oczywiście pokręcić nosem, że krawędzie płytek nie są gładkie albo że na powierzchni płytek mogą pojawić się jakieś nierówności, ale kwestia ta nie ma przełożenia na samą grę. Pewne przełożenie może mieć to, że płytki są wysoko lakierowane, a odbijające się w nich światło może spowodować trudność w rozróżnieniu płytki czerwonej od pomarańczowej. Szczególnie gdy gramy przy sztucznym oświetleniu, a nasze płytki stoją przed nami na stole i rzucają cień, zdarzyć się może, że trzeba podnieść płytkę, by rozróżnić te dwa kolory.
No właśnie. Ustawianie dobranych płytek. Komfort gry mógłby się też znacząco zwiększyć, gdyby wśród komponentów dodano stojak na płytki, tak, byśmy mogli patrzeć na nie pod lekkim kątem. Ograniczyłoby to również ryzyko przypadkowego przewrócenia i odsłonięcia płytki. Co się zdarza. Ups…
Podsumowanie
W ogólnym odbiorze Qwirkle to gra bardzo relaksująca! Jest miłą odskocznią od gier, w których tyle się dzieje na stole, że nie wiadomo gdzie patrzeć: tu napisy, tam tory, tu cele, tam technologie itd. Gra w Qwirkle nie przyprawia o zawrót głowy, wręcz przeciwnie – odpręża umysł, mimo iż wymaga skupienia.
Gra zaczyna się niewinnie, pierwsze punktowania nie są imponujące, ale im więcej kafelków na planszy, tym ciekawiej. W grze środkowej mamy chyba najwięcej decyzji i poczucia, że jeszcze wszystko może się zdarzyć. Poszukiwanie najlepszego punktowania jest bardzo przyjemne, a niejedno sprytne zagranie na pewno zasłuży na poklask wśród współgraczy.
Gra jest bardzo uniwersalna. Szybkość przedstawienia zasad i rozpoczęcia rozgrywki stanowi argument za pokazaniem jej osobom nie grającym na co dzień w planszówki. Gra ma duże szanse spodobać się dzieciom, a także osobom starszym. Gra sprawdzi się w każdym gronie osobowym, ale to w składzie trzyosobowym bądź najlepiej czteroosobowym zabawa będzie najciekawsza. Gdy kolejka do nas wróci układ na planszy zdąży się już wtedy dość istotnie zmienić, dużo bardziej niż w rozgrywce dwuosobowej.
Qwirkle poznałam już długie lata temu. Mimo iż od tego czasu rozegrałam tysiące partii w najróżniejsze gry – duże i imponujące, mniejsze i wciągające – to wciąż chętnie usiądę do Qwirkle! Może dlatego, że gra wyróżnia się innością i prostotą na tle większości gier, z którymi aktualnie mamy do czynienia. Jest coś magicznego w grze, w której możemy skupić się tylko na 6 kształtach i 6 kolorach. Tylko te aspekty, nic więcej. A jednak rozgrywka wciąż może mieć głębię, gdy weźmiemy ją na poważnie lub stanowić świetną zabawę, gdy tylko chcemy spędzić lekki, relaksujący wieczór nad stołem z kimś bliskim.
Plusy:
– krótki czas potrzebny do rozpoczęcia rozgrywki (nawet przy nieznajomości zasad),
– dobry test na spostrzegawczość,
– przyjemna, odprężająca rozgrywka,
– gra bardzo uniwersalna,
Minusy:
– losowość,
– brak bieżącej orientacji w punktacji (czemu można zaradzić sumując punkty na bieżąco),
– lakierowane płytki mogą odbijać światło, przez co może być kłopot z odróżnieniem koloru pomarańczowego od czerwonego
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.